18.5.06

"Dziennik" ostro atakuje "Wyborczą"

Mija równo miesiąc od debiutu "Dziennika". I właśnie w ten rocznicowy dzień po raz pierwszy ujawniły się fundamentalne różnice ideowe między "Dziennikiem" a "Gazetą Wyborczą".

Pretekstem stała się sprawa ks. prof. Michała Czajkowskiego. Wczoraj "Życie Warszawy" ogłosiło, na podstawie dokumentów znalezionych w IPN, że ks. Czajkowski przez niemal ćwierć wieku był agentem SB. Miał donosić m.in. na ks. Jerzego Popiełuszkę. Zarówno "Dziennik", jak i "Gazeta Wyborcza" piszą o tym na pierwszych stronach swoich czwartkowych wydań. Ale reakcje obu gazet na rewelacje "Życia Warszawy" są skrajnie różne. To o tyle ciekawe, że do tej pory "Dziennik" - choć bywał kojarzony raczej z prawicą - starał się uchodzić za gazetę bezstronną. "Wyborcza", przeciwnie, nigdy takiej nie udawała.
Przyjrzeliśmy się, co tak poróżniło "Dziennik" z "Gazetą Wyborczą".

Łukasz: - Totalną różnicę w ujęciu tematu widać już po najważniejszych elementach tekstu: tytułach, pod- i nadtytułach, wyrzutkach. Tytuł w "Dzienniku": "Autorytet donosicielem" nie pozostawia wątpliwości, że ks. Czajkowski był agentem. Tytuł "Wyborczej": "Oskarżyć księdza" - przeciwnie. Sugeruje, że ksiądz jest ofiarą.

Artur: - To świadome nawiązanie do filmu "Zabić księdza" Agnieszki Holland. Tym bardziej niesmaczne, że film opowiadał o ks. Popiełuszce, na którego, w świetle dokumentów z IPN, ks. Czajkowski donosił.

Łukasz: - Z kolei nadtytuł tekstu w "Dzienniku" jest dla ks. Czajkowskiego miażdżący:
"Kreujący się na duchowego przewodnika ksiądz Czajkowski 24 lata pracował dla SB".
W tym krótkim zdaniu są dwie informacje:

1. jeszcze raz dowiadujemy się, że ks. Czajkowski na pewno był agentem;
2. "Dziennik" ironicznie wypomina mu, że "kreował się" na autorytet.

Tymczasem "Wyborcza" w podtytule otwarcie broni bohatera tekstu:
"Ks. prof. Michał Czajkowski, jeden z najbardziej szanowanych polskich duchownych, współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, był agentem PRL-owskiej bezpieki - napisało wczorajsze "Życie Warszawy".
Tak więc i tu mamy dwie informacje. Ale całkiem inne:

1. to nie "Wyborcza" ujawnia, a jedna z gazet pisze, że ks. Czajkowski był agentem; z punktu widzenia "Wyborczej" nie jest to zatem twarde stwierdzenie faktu, a raczej hipoteza;
2. natomiast niezaprzeczalnym faktem jest to, iż ks. Czajkowski jest autorytetem.

Mamy więc dwa skrajnie różne podejścia do ks. Czajkowskiego. Co więcej, "Dziennik" dodatkowo dobija bohatera tekstu wyrzutkiem, umieszczonym tuż pod tytułem:
"Miał być wzorem do naśladowania, tymczasem to on donosił na księdza Popiełuszkę".

Z kolei przy tekście na czołówce "Wyborczej" swój emocjonalny komentarz zamieścił Jan Turnau. Broni ks. Czajkowskiego. Najważniejsze są pierwsze i ostatnie zdanie tego komentarza. Pierwsze: "Dzika lustracja trwa". Ostatnie: "Wierzę w niewinność księdza Czajkowskiego". Turnau powołuje się na kilkadziesiąt lat znajomości z ks. Czajkowskim. Wyznaje, że spowiada się u niego. Notabene, Turnau bronił ks. Czajkowskiego także w telewizji.

"Dziennik" nie umieszcza komentarza przy tekście. Za to w samym artykule znajdujemy taki oto passus o ks. Czajkowskim:
"Medialna gwiazda i autorytet dla części środowisk liberalnych. Teraz okazał się gorliwym agentem policji politycznej komunistycznego PRL".

W zestawieniu z tym, co pisze na ten temat "Wyborcza", nie możemy mieć wątpliwości, że "Dziennik" także i ją zalicza w poczet "części środowisk liberalnych".

Artur: - Kropkę nad "I" stawia redaktor naczelny "Dziennika" Robert Krasowski. Na drugiej stronie dzisiejszego wydania swojej gazety zamieścił ostry komentarz pod tytułem "Kapuś moralista". Oczywiście, o ks. Czajkowskim. Krasowski przyznaje, że nie jest entuzjastą lustracji. Że podobnie jak środowisko "Wyborczej" nie godzi się z wyciąganiem grzechów z przeszłości. Zaraz jednak wykonuje gwałtowną woltę i deklaruje: "Jednak gdy widzę kolejnych zdemaskowanych przedstawicieli gatunku Maleszka-Czajkowski, nie czuję dla nich żadnego współczucia". To kolejny prztyczek w "Gazetę Wyborczą", która nadal zatrudnia Lesława Maleszkę, niegdyś swojego czołowego redaktora i publicystę, w latach 70. współzałożyciela Studenckiego Komitetu Solidarności. Kilka lat temu zdemaskowanego jako wieloletni, bardzo aktywny agent SB.

Na tym jednak atak na "Wyborczą" się nie kończy. Z artykułu na trzeciej stronie "Dziennika" wprost dowiadujemy się, że to Adam Michnik i jego przyjaciele uczynili ks. Czajkowskiego autorytetem moralnym i gwiazdą mediów. "Dziennik" nie waha się też przypomnieć, że to właśnie ks. Czajkowski poświęcił cztery lata temu nową siedzibę Agory. Przy tej okazji naczelny "Gazety" nazwał go "naszym przyjacielem, niezwykle odważnym człowiekiem".

Łukasz: - Dla odmiany, "Wyborcza" demaskuje (na str. 5) postać Tadeusza Witkowskiego, który ujawnił "Życiu Warszawy" rewelacje o ks. Czajkowskim. Z jego krótkiego biogramu dowiadujemy się m.in., że "publikuje w skrajnie prawicowym tygodniku katolicko-narodowym Głos", że w 2002 r. podpisał list otwarty podważający "wiarygodność wyników śledztwa IPN w sprawie mordu w Jedwabnem", no i - przede wszystkim - "jest wielkim entuzjastą lustracji". Kto dobrze zna linię "Wyborczej" wie, że te trzy elementy postawy Witkowskiego doszczętnie dyskwalifikują go w oczach tej gazety.
Ale zwróćmy też uwagę, że na tle tego sporu "Dziennika" z "Wyborczą" dość blado wypada "Rzeczpospolita". Choć i w niej odnajdujemy niewielki, krwisty kawałek na temat ks. Czajkowskiego.

Artur: - Tak, z okazji do ataku skorzystał Rafał Ziemkiewicz, znany antagonista "Wyborczej". W felietonie "Autorytety umierają, milcząc" przypomina, że o agenturalną przeszłość podejrzewani byli niedawno Andrzej Szczypiorski ("autorytet moralny w randze omalże wice-Michnika") i prof. Jerzy Kłoczowski. Oba te przypadki - ironizuje Ziemkiewicz - tzw. salon zbywa milczeniem. Podobnie może być w przypadku ks. Czajkowskiego.

Spór "Dziennika" z "Wyborczą" jest ostry. Kości zostały rzucone. W najbliższych dniach będziemy przyglądać się tej ideowej wojnie. Zastanowimy się też, na ile może ona wpłynąć na rynkową pozycję obu gazet?
A może te ideowe spory nie mają większego znaczenia komercyjnego?

Jesteśmy ciekawi Waszych opinii. Czym - Waszym zdaniem - różni się "Dziennik" od "Gazety Wyborczej"?

7 Comments:

At 18 maja, 2006 21:50, Blogger Unknown said...

polecam zajrzeć w tej kwestii: http://www.dziennikarz.pl/sms/?p=75

 
At 19 maja, 2006 10:35, Blogger Artur said...

Z dzisiejszego "Dziennika":
Przyjaciele jednak bronią Czajkowskiego. "Gazeta Wyborcza" informacje o agenturalnej przeszłości swojego częstego komentatora opatrzyła tytułem "Oskarżyć księdza". To nawiązanie do dwóch filmów: "Zabić księdza", fabularyzowanej opowieści o zamordowaniu ks. Jerzego Popiełuszki w reżyserii Agnieszki Holland, i filmu dokumentalnego "Zastraszyć księdza". Ten drugi film w reżyserii Macieja Gawlikowskiego to opowieść o terroryzowaniu przez SB ks/ Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
Bohater filmu "Zastraszyć księdza" uważa tytuł w "Wyborczej" i obronę ks. Czajkowskiego za nadużycie: - To nieuprawnione nawiązanie. Zwłaszcza że nie da się dyskutować z dokumentami - mówi ks. Isakowicz-Zaleski.

 
At 19 maja, 2006 11:51, Anonymous Anonimowy said...

Jeśli nie wiadomo, o co chodzi...

Oto moja spiskowa teoria dziejów:

Springer wyciąga najcięższe armaty, chcąc zwiększyć sprzedaż (moim zdaniem nierewelacyjną) kosztem Wyborczej. A że trafiła im się wspaniała okazja z Czajkowskim i Wyborcza mimo wszelkich argumentów idzie w zaparte, to Dziennik wali z grubej rury nie przejmując się formą.

Wszystkich naiwnych, którzy sądzili, że w Polsce powstała porządna konserwatywna gazeta - polska Die Welt ;-) - mogliby przeprosić.
Nie będą się cackać. Chodzi wyłącznie o szmal. Cel uświęca środki.

Najbardziej zawiedzeni będą wierni zwolennicy PiS-u, liczący na to, że Dziennik im pomoże w walce z salonem, układem, czy jak mu tam.

W momencie, gdy Springer uzna, że mu się to opłaci, nie zostanie po PiS-ie (medialnie w Dzienniku) sucha plama.

Swoją drogą Wyborcza robi wszystko by utonąć...

cookie

 
At 19 maja, 2006 14:02, Blogger Artur said...

Jak widać, walka trwa nadal:

Etyka hipokrytów
Robert Krasowski
redaktor naczelny "Dziennika"

"Rada Etyki Mediów wyraziła głębokie oburzenie sposobem informowania przez
część mediów o domniemanej współpracy ks. Michała Czajkowskiego ze służbami
specjalnymi PRL. Krytykę rady wywołały informacje podane w „Życiu Warszawy" i
„Dzienniku".

Tyle podał PAP. Ze swojej strony chcę wyrazić jeszcze głębsze oburzenie 1)
samym faktem istnieniem Rady Etyki Mediów, 2) tym, że w ogóle zabiera ona
głos, 3) że jej opinie są zawsze niemądre, 4) że przemawia nie wiadomo w czyim
imieniu, 5) że tchórzliwie milczy w sprawach, w których warto się
wypowiedzieć, 6) że składa się - z jednym wyjątkiem - z ludzi, których nikt
nie zna i którzy nie mają żadnych dziennikarskich osiągnięć.

Gdyby ich słuchać, autorytetami świata dziennikarskiego byliby Maleszka i
Czajkowski, a jedynymjego problemem ojciec Rydzyk. A swoją drogą, drodzy
moraliści, nie przeszkadza wam to, że Leszek Maleszka nadal pracuje jako
dziennikarz? Mimo że fakt jego współpracy z SB został przez niego oficjalnie
potwierdzony?"

 
At 19 maja, 2006 14:14, Anonymous Anonimowy said...

to jest agonia gazety wyborowej

 
At 19 maja, 2006 16:50, Anonymous Anonimowy said...

Dziennik przedstawił tę sprawę bardzo ostro, spodziewałam się raczej stonowanego tonu i ostrożnych komentarzy, a tu proszę... Kiedy jednak widzę, co wyprawia z tym tematem Wyborcza, to cieszę się, że jest gazeta, która opisuje tę sprawę inaczej. Dla mnie Dziennik wygrywa :)

 
At 19 maja, 2006 23:02, Anonymous Anonimowy said...

Łukaszu, Arturze...
Nie mogę się oprzeć uwadze, że ta dyskusja tylko pozornie jest o mediach. To jest czysta polityka. Tak "IV RP" atakuje Trzecią. Przy pomocy Piątej Władzy. Gra toczy się o przebudowę świadomości Polaków. Jeźeli zamierzenie to uda się PiSowi i sympatyzującym z Kaczyńskimi dziennikarzom - władza nowej formacji przetrwa długie lata, a Dziennik stanie się główną gazetą kraju- czymś w rodzaju mocniejszej dzisiejszej Rzepy.
Atak teczką Czajkowskiego jest dość mocny- służy oczywiście temu, by pokazać że ludzie Wyborczej to po prostu zdrajcy albo użyteczni idioci. Z dziennikarstwem, zwłaszcza śledczym rzecz nie ma nic wspólnego. Dlaczego nie ma np. analizy grafologicznej kwitów dla SB, rzekomo ręcznie pisanych?
Wyborcza zamiast punktować takie luki, zachowuje się zaś jak pomówiona dziewica. Koniec końców, zbytnia zajadłość i obrzucanie błotem mogą się Dziennikowi i miłym ich sercu politykom nie przydać. Biada im, jeśli się okaże, że kwity to lipa.

 

Prześlij komentarz

<< Home