Schetyna i Kalisz wypierają się PO-Lew-u. Jaka przyszłość czeka Platformę Obywatelską?
Gazeta.pl pisze: nie ma i nie będzie porozumienia PO-SLD. Zapewniają o tym Grzegorz Schetyna z PO i Ryszard Kalisz z SLD.
To reakcja na pojawiające się od pewnego czasu spekulacje o zacieśniającej się współpracy między tymi partiami.
Jej efektem miałby być wspólny blok wyborczy w jesiennych wyborach samorządowych. A w przyszłości może i koalicja rządowa. Tak zwany PO-Lew.
Pisaliśmy o tym trzy razy, od piątku. Wskazywaliśmy, że:
1. to PiS-owi zależy na porozumieniu PO z lewicą;
2. symulacje wyników wyborów samorządowych wskazują, że PO i SLD mogą być skazane na współpracę;
3. krążą pogłoski, że PO i lewica dogadały się w sprawie przyszłego wspólnego rządu, rzekomo ustaliły nawet, kto będzie jego premierem.
W dzisiejszej "Rzeczpospolitej" o zbliżeniu PO-SLD opowiada nowy premier Jarosław Kaczyński. Pozwala sobie na złośliwość, mówiąc o obu tych partiach, że "są sobie kulturowo bliskie i tak naprawdę już ze sobą współpracują w Sejmie i w samorządach".
I właśnie ripostą na to były wypowiedzi Schetyny i Kalisza.
Trzymamy obu posłów za słowo: PO-Lew-u nie będzie.
Ale też pozwalamy sobie wtrącić, że w polityce nigdy nie mówi się "nigdy". Dlatego podtrzymujemy naszą rozrywkową propozycję dla internautów, by wspólnie wytypować premiera rządu PO-Lew-u i pospekulować, w jakich okolicznościach taki gabinet powstanie i ile przetrwa :)
Notabene, ta nasza zabawa przeniosła się już na forum "Gazety Wyborczej".
Przy okazji warto zauważyć, że wypowiedzi Schetyny i Kalisza dla Gazety.pl różnią się od siebie.
Schetyna mówi twardo, jednoznacznie, zdecydowanie: "Nie było, nie ma i nie będzie takich rozmów".
Kalisz tak jakby hamletyzuje: "Nie ma żadnych oficjalnych rozmów o współpracy czy koalicji" [podkreślenie nasze - 5W], co można rozumieć tak, że jakieś nieoficjalne kontakty w tej sprawie jednak są.
Co więcej, "Kalisz nie przewiduje" - pisze Gazeta.pl - "aby jakiekolwiek rozmowy o porozumieniu pojawiły się w najbliższej przyszłości". Czyżby w dalszej przyszłości PO-Lew był możliwy?
Bo faktem jest, że PO-Lew jest bardziej w interesie lewicy. To ona jest słabsza. A przy forsowanej przez PiS nowej ordynacji wyborczej do samorządów może grozić jej klęska.
Ale to krótkofalowe myślenie. Na dłuższą metę - o paradoksie! - polityczny interes polskiej lewicy może być zbieżny z interesem PiS. Domniemany wspólny cel:
dwubiegunowa scena polityczna. Z jedną silną prawicą i jedną silną lewicą.
Kto na tym przegrywa? Oczywiście PO. Bo w tym wariancie z Platformy zostanie najwyżej niewielkie, 10-procentowe, liberalne centrum. Coś w rodzaju neo-KLD.
Jeśli tak, to przyszłością polskiej sceny jest model RFN-owski, sprzed zjednoczenia Niemiec. Była tam silna lewica (SPD), silna prawica (CDU-CSU) i niewielkie liberalne centrum (FDP), które tworzyło koalicje rządowe raz z lewicą, raz z prawicą.
Dla PO ten scenariusz brzmi upiornie. Wszak Platforma chce sięgnąć po pełnię władzy - wpierw w samorządach, potem w kraju. To plan bombastyczny, marzycielski. Ale wymusza odcinanie się od wszelkich innych dużych sił politycznych. Czy to roztropne?
Czy PO w ogóle ma jeszcze szanse na - powiedzmy - 40-50-procentowe zwycięstwo wyborcze? Jaka przyszłość czeka Platformę?
Ciekawi jesteśmy Waszych opinii.
3 Comments:
...dmuchanie PO-Lewu to taka sama żaba jak wcześniej jakieś legendarne bloki prezydenckie, kreowanie PeDe - na lidera środka (tak było!)czy powrót Wałęsy jako silnego gracza, albo gabinetu cieni Platformy jako poważnej inicjatywy politycznej. Ludzie, teraz przed samorzadówką PO nie zamieni oficjalnie słowa z SLD. Może mrugnąć okiem do ich niezdecydowanego elektoratu, który przerzuci część głosów na Platformę - w myśl zasady, że podczas nawałnicy prawicowej lepiej poprzeć silniejszego choć dalszego ideowo (zresztą, z tymi ideami to też nie ma co przesadzać w tym przypadku:) od pozornie słabszego SLD. Ale jeśli tak się stanie to Sojusz raczej potem nie-odpuści PO i nawet jak za kilka miesięcy powrócą pomysły czy plotki o wzajemnym zbliżeniu to Platofrma się na tym przejedzie.
W ogóle PO to zapędziła się ostatnio nieco w kozi róg - tak silnie deklaruje odcinanie się wobec każdej innej zewnętrznej opcji, że w zasadzie sama dryfuje w kierunku tegoż właśnie 10 procentowego poparcia. Zobaczymy po wyborach w każdym bądź razie.
Tuż po wyborach mówiłem, że PO już nigdy w swojej historii może nie powtórzyć tak znakomitego wyniku, bo takich wyników nie osiąga żadna partia liberalna w Europie i na świecie. To po prostu niemożliwe. Dlatego Twoja teza z ostatniego akapitu wydaje mi się całkiem słuszna...
I really enjoyed looking at your site, I found it very helpful indeed, keep up the good work.
»
Prześlij komentarz
<< Home