14.6.07

Kampania reklamowa telefonii Play jako katalizator oddolnej reakcji społecznej

Poniższy tekst to zredagowany zapis wystąpienia Patrycji Gowieńczyk z Piątej Władzy na międzynarodowej konferencji "Ads and genders – 21st century portrayal of women" (w wolnym tłumaczeniu: "Reklamy i tożsamości płciowe - Jak XXI wiek przedstawia kobietę"). Impreza była 11 czerwca w Budapeszcie. Wystąpieniu Patrycji towarzyszyła prezentacja, której współautorką jest Kasia Pawlik.

Ciekawi jesteśmy Waszych opinii o tym, co Patrycja powiedziała w Budapeszcie.


Chciałabym krótko opowiedzieć, w jaki sposób protest konsumentów/odbiorców spowodował upadek i zmianę dużej kampanii reklamowej. Jak się okazuje, głos opinii publicznej ma wpływ na świat reklamy nie tylko wtedy, gdy przekłada się bezpośrednio na konsumpcję danego produktu.

Ale od początku.

Sieć Play była w bardzo trudnej sytuacji. Startowała w marcu 2007 r. Na polskim rynku telefonii komórkowej działało wówczas już trzech stabilnych operatorów. Play przygotowywał się do wejścia na scenę bardzo długo. Szczegółowo opracował kampanię reklamową, za którą odpowiadał Jacek Hensler, znany wcześniej z bezkompromisowych, ale przyciągających uwagę projektów (Heyah).

Atak miał wyglądać tak: pełna rozmachu, wyróżniająca się, zaskakująca kampania reklamowa prowadzona we wszystkich największych miastach Polski oraz w mediach, połączona z wyjątkowo atrakcyjną ofertą cenową na produkty Play.

Już po pierwszym tygodniu od rozpoczęcia działań promocyjnych twórcy kampanii zwrócili uwagę na dwie rzeczy:
a) plazmowy, trójwymiarowy logotyp operatora w tonacji biało-fioletowej;
b) obecność nagich ciał w materiałach wizualnych.

Wielkoformatowe reklamy Play zupełnie odbiegały od dotychczasowej stylistyki, w jakiej gustowała branża telekomunikacyjna. Ciemne, wysycone tło, nagie postaci pełne ekspresji, epatujące witalnością połączoną z dekadenckim urokiem masowej (przytłaczającej) konsumpcji. Tak to wyglądało.

Ale największe emocje wzbudził internetowy serwis Play, gdzie można było uraczyć się zakupem pikantnych filmików wideo, takich jak "Balony w łazience", "Mokry basen" czy "Hot Paulina". Mówiąc krótko, Play postanowił być naprawdę "inną telefonią" i pokazał dużo więcej niż było do tej pory w zwyczaju. Zamieścił na swojej stronie krótkie filmy porno.

Wystarczył jeden weekend, a w internecie utworzyły się całe komitety nawołujące do bojkotu marki. Niezadowoleni internauci alarmowali Komisję Etyki Reklamy, która w Polsce zajmuje się tego typu precedensami w branży.

Jakby tego było mało, mniej więcej w tydzień po aferze z seks-filmami pojawiła się kolejna wizualna odsłona kampanii Play:
- billboardy z twarzą dziecka doklejoną do postaci dorosłych osób zabawiających się na imprezie;
- dłoń z pozornie odciętymi palcami zanurzonymi we krwi (naprawdę była to roztopiona czekolada);
- olbrzymie usta z których wyłaniał się długi język zamieniający się palec.

W telewizyjnym spocie mogliśmy zobaczyć kobietę zawzięcie ćwiczącą w fitness klubie. Męski głos zza kadru pokazywał jej alter-ego, objadające się w tym czasie chipsami. Slogan głosił: „Teraz nie musisz się martwić jak wyglądasz. W nowej ofercie Play masz tyle darmowych minut do rozmawiania, że nie musisz wychodzić z domu”.

Tego było już za wiele. Komisja Etyki Reklamy przyjęła skargi, rozpatrzyła je i wydała decyzję – 10 maja 2007 r.

Operator Play spodziewał się przegranej, bo fala protestów była tak duża, że firma nie mogła nie reagować. Uaktywniły się też bardzo konserwatywne środowiska prawicowe i katolickie, które wytoczyły przeciwko Play dwa bardzo mocne w Polsce zarzuty:
- lansowanie pedofilii (reklama z dziećmi udających imprezujących dorosłych);
- satanizm (negatywny, mroczny całokształt przekazu komunikacyjnego).

Nic dziwnego, że Play zaczął działać jeszcze przed ogłoszeniem decyzji Komisji Etyki Reklamy. Autor kampanii Jacek Hensler publicznie, na łamach ogólnopolskiego dziennika, przeprosił wszystkich za kampanię, mówiąc, że jest zła. Zapowiedział wprowadzenie nowych materiałów oraz zapewnił, że nie jest satanistą, tylko praktykującym katolikiem.

Po raz pierwszy w historii polskiej reklamy dyrektor kreatywny kampanii składał takie oświadczenie.

Komisja Etyki Reklamy uwzględniła część protestów: przeciw wykorzystaniu wizerunku dziecka w negatywnym kontekście oraz epatowaniu przemocą (odcięte palce u dłoni). Odrzuciła zaś całą resztę. W rezultacie Play - po zaledwie trzech miesiącach kampanii - musiał uporać się z kryzysową sytuacją. Do firmy przylgnął negatywny wizerunek i – co najważniejsze – poniosła ona olbrzymie straty finansowe, jakie spowodowała zmiana kampanii.

Obecnie reklamy operatora Play są stonowane. Nie odwołują się do niczego innego poza konkurencją cenową.

Przypomnę, że całe to zdarzenie nie miałoby miejsca, gdyby nie oddolne protesty społeczne.

Jest tylko jedno „ale” w całej tej historii. Miejsce bardzo konstruktywnej dyskusji o reklamie, wywołanej kampanią Play, zajęły histeryczne odwołania do moralności i wartości religijnych. Zdecydowanie było to nadużyciem. Dlaczego? Bo znaleźliśmy się w dobrym punkcie, aby zapytać: Co dalej z reklamą? Gdzie kończy się kreatywność, a zaczyna agresja i głupota? Niestety, zamiast zastanawiać się nad tymi kwestiami, musieliśmy słuchać dywagacji o satanizmie.

Mimo wszystko uważam, że społeczna reakcja na kampanię Play pokazuje, jaką siłę i możliwości ma w sobie społeczeństwo.

Chcę jeszcze zauważyć, że dyskusja wokół kampanii Play to nie jedyny przykład emocji, jakie budzi współczesna reklama. W tym roku mieliśmy do czynienia z cenzurowaniem kampanii włoskich projektantów mody. Na krytykę i ostracyzm naraziły się takie gwiazdy jak Armani (posądzony o lansowanie pedofilii) oraz Dolce&Gabbana (oskarżeni o zachęcanie do gwałtów). Można pokusić się o stwierdzenie, że w dzisiejszych czasach sfera konsumpcji, z którą ściśle łączy się reklama, budzi o wiele większe emocje niż sztuka. Inna rzecz, że trudno sprowadzić nowoczesną reklamę wyłącznie do sfery działań marketingowych.

I żeby była jasność: nie mogę osobiście zadeklarować się jako wróg reklamy, bo sama na co dzień zajmuję się jej kompleksowym tworzeniem. Żyję z nią i z niej. Wiem tylko, że można pracować tak, aby nie opierać się na prostackich stereotypach i behawioralnych instynktach ludzkich.

Patrycja Gowieńczyk

22 Comments:

At 14 czerwca, 2007 15:17, Blogger Patrycja said...

Errata:
Kasia Pawlik (bez której pracy i zaangażowania nie byłoby naszego wystąpienia) - nie jest współautorką, ale AUTORKĄ - PIERWSZEJ części prezentacji. Bo całe wystąpienie miało 2 części:)

 
At 14 czerwca, 2007 16:28, Anonymous Anonimowy said...

Co to znaczy:
"zajęły histeryczne odwołania do moralności i wartości religijnych."
?
Mowa trawa..

 
At 14 czerwca, 2007 17:48, Anonymous Anonimowy said...

Ja też nie rozumiem co histerycznego jest w mówieniu o moralności i religii.

 
At 14 czerwca, 2007 20:14, Anonymous Anonimowy said...

hi, hi, tytuł tego tekstu nie ma sensu. dlaczego? bo katalizator prowokuje reakcję, ale w niej nie uczestnicy. sądząc po treści tego tekstu, play sprowokował reakcję, ale także zmienił się w trakcie jej trwania. pozdrawiam. chemik

 
At 14 czerwca, 2007 23:42, Blogger Patrycja said...

Eh,
do Unicorn - nie mowa trawa, tylko znaczy to co znaczy. Stylistyka jest kwestią wyboru. Jeśli chciałabyś wiedzieć co to znaczy, to właśnie to znaczy:) zamiast dyskusji mieliśmy do czynienia w wielu wystąpieniach (m.in . i na tym blogu) przeciwko Play właśnie z tego rodzaju histerią.
do Anonimowy/a - nie ma nic histerycznego w mówieniu o religii czy moralności - tu chodziło o kontekst i emocje. Podobnie można mówić histerycznym tonem o np. edukacji, albo innych:)
do (sic;)chemik: tytuł jest metaforą i nie odnosi się tylko i wyłącznie do Play. Zresztą można dyskutować z twoją argumentacją:) ale bez przesady z tym biciem piany;)))) nie tylko na tym blogu jest jej zbyt wiele.
pozdrawiam;)

 
At 14 czerwca, 2007 23:46, Blogger Patrycja said...

I zapomniałabym:
Tytuł wystąpienia brzmiał:
"Advertising as a blow on the head".

 
At 15 czerwca, 2007 09:13, Anonymous Anonimowy said...

Witam serdecznie.
Chciałbym skorzystać z okazji i wyjaśnić kilka informacji, które być może zainteresują czytelników bloga.
Skargi, skargi, skargi - no cóż wpłynęło ich kilka ok. 10, treść większości z nich nie nadaje się niestety do cytowania w tym miejscu. Ostatnio odbyła się kolejna rozprawa i tym razem Rada Etyki Reklamy uznała, ze nasze reklamy nie łamią zasad etycznych. Niestety media tą informacją już się nie zainteresowały.

Publiczne przeprosiny... no cóż. Tekst nie był autoryzowany i nie do końca taka była nasza intencja podczas rozmowy z dziennikarką. Wyniku nie będę komentował – redakcja doskonale zna nasze stanowisko.

Kolejne nieporozumienie to zmiana strategii pod wpływem nacisków pewnych środowisk. Nasze "kontrowersyjne" billboardy miały być wykorzystywane przez dwa tygodnie i było to przemyślane działanie zaplanowane w planach mediowych opracowanych w lutym 2007. Nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków bo promujemy w ten sposób skrajne zachowania, które powinny stanowić margines naszej polskiej rzeczywistości.

Faktem jest oczywiście, że po tych osobliwych doświadczeniach bardzo ostrożnie podchodzimy do nowych projektów kreacyjnych. Nasze kampanie zawsze będą inne, niestandardowe, artystyczne i świeże. Nie będziemy jednak już ucinać nikomu palcy :-)

Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyników kampanii. Wszystkie wskaźniki percepcji marki zakładane przed kampanią zostały osiągnięte. Marka jest doskonale znana naszej grupie docelowej. Realizujemy z powodzeniem nasze cele marketingowe. Teraz, co zupełnie naturalne czas na prezentacje produktu. Musimy stosować inny język, żeby dotrzeć z wyraźnym komunikatem do konsumentów. Żyjemy w prawdziwym gąszczu promocyjno/ofertowym i nowy gracz na rynku, musi bardzo konsekwentnie tłumaczyć zalety swojej oferty.

Serdecznie pozdrawiam,

Marcin Gruszka

Rzecznik Prasowy PLAY

 
At 15 czerwca, 2007 11:06, Blogger Patrycja said...

Do Marcin Gruszka:
Bardzo dziękujemy za zabranie głosu w dyskusji i dodatkowe informacje!

 
At 15 czerwca, 2007 20:27, Anonymous Anonimowy said...

Wolę być mężczyzną :)
Ok ale w czym przejawiała się ta histeria? Jak mozna dyskutować jeżeli uzywamy sloganów reklamowych lub słów- metek? ;)
Poproszę o fakty skoro jest i tutaj za dużo emocji.
Ps. Ciekawy tytuł jak z Bloodhound Gang- lift your head up high and blow your brains out :>
Do tekstu nizej- proszę używać normalnych słów- jakie to są środowiska? Czy Pan się wstydzi pisać o tym czy boi.. Mam dziwne wrażenie..
"Nie wyciągajmy zbyt pochopnych wniosków bo promujemy w ten sposób skrajne zachowania, które powinny stanowić margines naszej polskiej rzeczywistości." Czyli?
"Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyników kampanii. Wszystkie wskaźniki percepcji marki zakładane przed kampanią zostały osiągnięte. Marka jest doskonale znana naszej grupie docelowej." No tak i to jest najważniejsze ;)
Mój kolega z branży reklamowej stwierdził kiedyś, że z fachowcami od reklamy mogą mierzyć się jedynie dziennikarze. A wieci w czym? w "hienowatości" i "obłości języka". Trafne.

 
At 17 czerwca, 2007 07:45, Anonymous Anonimowy said...

Obrzydzenie mnie bierze, gdy czytam wypowiedzi p. Patrycji, OBRZYDZENIE! A dlaczego? Z powodu jej FAłSZU i OBłUDY. To zakończenie! Niech Pani sobie przypomni, jakie CHAMSKIE teksty kierowała pani w moim kierunku, gdy merytorycznie się wypowiadałam, nawiązując nie do satanizmu, tylko do wiedzy psychologicznej, psychiatrycznej i psychoanlitycznej. To MÓJ ZAWÓD proszę pani. Wypowiadałam się jako EKSPERT, ale to było dla pani ZBYT INTELIGENTNE, żeby znaleźć NAUKOWY kontrargument! Z bezsilności intelektualnej, odwołała się więc pani do języka BEZWZGLęDNEJ AGRESJI, nie licząc się z uczuciami odbiorcy, czyli mnie. Wobec tego, ja też NIE MAM ANI KRZTY OCHOTY, liczyć się z pani emocjami. I powtarzam jeszcze raz, jestem OBURZONA tym,że nie dosyć, że pani preferuje poronografie w reklamach, ale, a może przede wszystkim, mając taką mentalność prowincjusza, który kreuje się na snoba i znawcę sztuki, organizuje imprezy z okazji Dnia Dziecka!

Żenada. Kompleks pani, która nie dostała się na APS i kompensacyjnie wybrała sobie kulturoznawstwo. Teraz wyładowuje swoje frustracje na tych, którzy wykazują się większą wrażliwością na sztukę i piękno.

Venissa

 
At 17 czerwca, 2007 10:00, Anonymous Anonimowy said...

ERRATA:

ASP

Venissa

 
At 17 czerwca, 2007 10:08, Blogger pinio said...

Venisso:

Nie było Ci dobrze, tam gdzie byłaś przez ostatnie dni ? Nie tęskniliśmy do Ciebi i twoich zakompleksionych wpisów...

 
At 17 czerwca, 2007 16:10, Blogger Łukasz said...

Venisso,
Z całym szacunkiem dla Ciebie, ale niebezpiecznie zbliżasz się do punktu, w którym Twoje komentarze mogą zostać uznane za publiczne obrażanie innych osób. Sugeruję, byś miała pełną świadomość możliwych konsekwencji prawnych tego, co piszesz.

 
At 17 czerwca, 2007 16:18, Blogger Venissa said...

Łukaszu, chyba coś CI się pomyliło. To pani Patrycja OBRAZIŁA WIELU KATOLIKÓW, W TYM I MOJĄ OSOBĘ. A to,że nie widzicie u niej zachowAń agresywnych, to nie moja wina!

Wolno mi mówić o swoich odczuciach. Wolno mi mówić także,ze NIEDOBRZE mi się robi, gdy czytam jej wypowiedzi, wolno mi mówić,że widzę w niej fałsz i obłudę.

I zamykać mi ust nie będziecie!

 
At 17 czerwca, 2007 16:34, Blogger Venissa said...

"Nie tęskniliśmy do Ciebi i twoich zakompleksionych wpisów..."

O, to ja p. Pinia też mogę zgłosić do prokuratury, za ten styl komunikacji...

 
At 17 czerwca, 2007 16:51, Blogger pinio said...

Vanissa:
Do prokuratury mówisz ... Zabawne widzę już jak prokurator zastanawia się czy wpis dotyczący tego czy "zakompleksione wpisy" łamią prawo czy nie. Natmiast Twoje wpisy dotyczące Patrycji już jakiś czas temu skonsultowałem z prawnikiem. Wnioski pozostawię (jeszcze) dla siebie.

Naprawdę nie widzisz, że to co robisz jest żałosne i nikogo nie interesuje ? Funkcjonujesz tu tylko dlatego, że jeszcze nie przekroczyłaś granicy kiedy możesz zostać wycięta i zabanowana.

Pamiętaj też, że na razie korzystasz z anonimowości. Ale tę łatwo stracić ...

 
At 17 czerwca, 2007 21:50, Blogger Patrycja said...

Do Unicorn: dyskusja na temat reklamy i jej wpływu na zachowania społeczne - to naprawdę duży temat i rzeczywiście bardzo trudno dyskutować w sposób wyrywkowy - ale myślę, że będzie ku temu niebawem okazja.

Do tzw. anonimów obraźliwych:
- nie będę zabierać głosu w kwestiach szaleńców i mitomanów piszących od nowa moją biografię, albo w chorobliwy sposób interpretujących moje (nieznane im) poglądy.

Używając metafory powiem tak: zazdrość to straszna "rzecz" o twarzy monstrum.
Polecam też "Historię Szaleństwa" M. Foucault.

 
At 17 czerwca, 2007 22:38, Anonymous Anonimowy said...

@ patrycja
Ciekawi mnie odpowiedź rzecznika. Coś mi się nie chce wierzyć, że po prostu wszystko było w planie...
Jedno o co mogę mieć lekki żal, to nieprzedstawienie drugiej strony oburzonych. Słyszałem o skargach ze środowisk feministycznych oraz głos oburzonej Pani Wegetarianki, która stwierdziła, że jeden z plakatów przedstawiający hamburgera, obraża jej uczucia (czy coś takiego - niestety nie mam linków, ale może warto sprawdzić)

@ pinio
Nie przesadzasz z tymi prawnikami? Rozumiem, że powinieneś stanąć w obronie atakowanej znajomej, ale tekst, że ktoś jest "chamski" ma "mentalność prowincujsza", czy stwierdzenie (zapewne nieprawdziwe) że ktoś nie dostał się na ASP, to chyba nie powód, żeby rozdzierać szaty.
Sam w wymianach słownych z Venissą używam znacznie mocniejszym sformułowań, a też pamiętam jak na 5władzy pojawił się gość, który wprost pisał, że "jest pierdolnięta" i coś tam jeszcze. Jeżeli wtedy nie mówiliście o krokach prawnych (z tego co pamiętam reakcją było napomnienie dokonane przez Łukasza) to nie powinniście się nimi teraz odgrażać (chyba, że chodzi o jakiś komentarz, którego nie przeczytałem, bo już leży w koszu).
Żeby była jasność nie mam pretensji, że wtedy nie zareagowaliście, a teraz wasze reakcje po ludzku rozumiem (bo chodzi o znajomą wam osobę), proszę jednak o odrobinę konsekwencji.

 
At 17 czerwca, 2007 23:17, Blogger pinio said...

rappaport:

Nie wiem czy zauwazyłes, że Venissa, czy jak ktoś woli Pani Iza jako pierwsza napisała, że zgłosi moje wpisy do prokuratury ? Mój komentarz jest reakcją na jej wpis. To po pierwsze.

Po drugie takiego zmasowania wpisów jak wpisy Venissy na temat Patrycji jeszcze w historii tego blogu nie było (przynajmniej ja nie kojarzę). I nie ma znaczenia czy Patrycja jest moją znajomą czy nie. Gdyby to w takiej formie i skali dotyczyło każdej innej osoby także ująłbym się za nią.
Zasada jest prosta - dyskusja nawet ostra TAK, chamskie obrażanie kogoś NIE.

 
At 17 czerwca, 2007 23:57, Anonymous Anonimowy said...

@pinio
Za prawdę powiadam, że gdyby ktoś mi tydzień temu powiedział, że będę bronił Venissy przegnałbym go gdzie pieprz rośnie, ale niezbadane są wyorki Pana, więc:
1. chyba to najpierw Łukasz napisał o konsekwencjach prawnych postu Venissy
2. jako doświadczony bloger chyba kojarzysz jej styl i moim skromnym zdaniem nie wyszła ani na krok poza to, co już robiła wielokrotnie
3. po raz kolejny zaznaczam, że rozumiem wasze oburzenie, wolałbym jednak, gdyby reakcją na to był jakiś dojazd w jej kierunku (jak w Twoim pierwszym poście), niż niepotrzebne popadanie w nadmiernie poważny ton
Za ewentualne błędy przepraszam, ale już chyba pora na mnie
pozdrawiam:)

 
At 18 czerwca, 2007 00:33, Blogger Patrycja said...

Rappaport.
Jeśli chodzi o tłumaczenie rzecznika prasowego Play - trzeba pamiętać, że jest to reprezentowanie marki, więc trudno spodziewać się, że zacznie obrzucać błotem własną firmę:)Wciągnąć wnioski może każdy, kto śledził kampanię Play, wypowiedzi jej twórców:)

Co do uwag o wystąpieniu na temat Play - o "tej drugiej stronie" mówiła właśnie w 1 części Kasia, z którą prowadziłyśmy prezentację. Tyle, że było to w formie multimedialnej - zdjęcia i koment (poza tym nie dotyczyło to tylko Play). I bardzo żałuję, że Kasi część nie znalazła się na 5W - ale pracując nad kolejnym projektem - nadrobimy to.
Inna sprawa: uważam, że najgorszą rzeczą dla dyskusji jest wprowadzanie atmosfery zagrożenia i histerii, bo z tego miejsca mamy już tylko krok to obrażania się i przemocy. Poza tym - należy zastanowić się - czy skoro nam dobrze w naszym radykalizmie, to po co w ogóle dyskutować?
Trochę mi dlatego przypadku Play szkoda.

A co do sprawy anonimów i reakcji.
Gwoli wyjaśnienia: oczywiście, że wszyscy się znamy. Wszak 5 władza nie powstała z przypadku. Może znamy się nawet lepiej niż anonimom śnić się to może. Tyle, że nie ma to nic wspólnego z tą sytuacją.
Osobiście, tak jak napisałam wcześniej - w ogóle nie chce mi się już o tym rozmawiać - bo szkoda czasu, a życie i blogosfera są takie piękne:).

 
At 18 czerwca, 2007 06:14, Blogger pinio said...

rappaport:

W takiej sytuacji są różne wyjścia. Kiedyś przerabiałem to na takim portalu koszykarskim Vulcan, gdzie tzw. trolli było mnóstwo. Można było nie reagować - czyli nie karmić ich. Można było karmić - czyli wdawać się w dyskusję na poziomie szamba. Bo do tego się sprowadza rozmowa z V. A ja po prostu zasugerowałem jej, że to co robi może być szkodliwe dla niej samej ...
To jest mój ostatni wpis na temat Venissy. Więcej nie będę komentował tutaj jej wpisów. Szkoda czasu. Blogosfera jest taaaaka piękna - jak pisze Patrycja.

 

Prześlij komentarz

<< Home