16.11.07

Teczki Zorro (6): Che – komunistyczny Rudolf Hess. Leszek Budrewicz o idolach radykałów

Obchodzenie we Wrocławiu 40. rocznicy śmierci Ernesto Che Guevary jest tym samym, co obchody rocznicy śmierci Rudolfa Hessa celebrowane przez nazistów i oficjalnie zakazane. Bo Che to taki komunistyczny Rudolf Hess.

Obaj byli przybocznymi swoich wodzów (odpowiednio: Fidela Castro i Adolfa Hitlera), obaj zostali wypchnięci w niejasnych okolicznościach na misje zagraniczne, obaj stanowią dla obu zbrodniczych ruchów swoiste alibi: "może były błędy, ale był taki, co zachował czystość idei". I ta bzdura wciąż chwyta - mimo wpierw moralnego, a potem fizycznego krachu obu totalitaryzmów.

Podobieństwo tych dwu postaci nie jest przypadkowe. Każdy, kto zna historię Niemiec wie, że to wspólny strajk nazistów i komunistów obalił pruski rząd krajowy SPD i utorował Hitlerowi drogę do władzy.

Wbrew ukutemu mitowi, wysłanie Che na zagraniczne misje uratowało Kubę przed jeszcze gorszymi bestialstwami od tych, które wyczyniał Castro. Niezależnie od kultu Che na samej Kubie, wystarczy zapoznać się z jego dokonaniami jako rządzącego i jego pismami teoretycznymi. Che był po prostu niekompetentny i do tego był zbrodniarzem. Zaakceptował aresztowanie Huber Matosa (jednego z najwybitniejszych przywódców castrowskiej partyzantki, aresztowanego natychmiast po tym, jak po zwycięstwie zaczął wypowiadać własne zdanie na temat polityki Castro; przesiedział 20 lat, wyciągnęły go amerykańskie związki zawodowe) i śmierć Camilo Cienfuegosa, lojalnego działacza, który padł ofiarą walk frakcyjnych w przywództwie ruchu.

To nie Che powinien mieć pomnik, ale chłopi, którzy wydali wojsku jego partyzantkę.

Podobny był casus Trockiego, który stał się wielkim demokratą dopiero na obczyźnie, wypchnięty przez Stalina, choć wcześniej proponował jeszcze większy reżim od stalinowskiego.

A już zupełnie niesamowite jest zapraszanie na to „święto” ambasadora Kuby [ściągają go do Wrocławia organizatorzy obchodów rocznicy śmierci Che: Sierpień '80 i Polska Partia Pracy - Ł.M.]. Przecież na Kubie ludzie nadal siedzą w więzieniach, a do uciekinierów przekraczających granicę - strzela się.

Polska Partia Pracy i Sierpień'80 pokazują swoją pogardę dla demokracji. Przydałby się tu tak bardzo antybolszewicki, przedwojenny, PPS-owski „Robotnik”.

4 Comments:

At 17 listopada, 2007 00:03, Blogger pinio said...

Naprawdę ostro powiedziane ! Może co poniektórym otworzy to oczy na postać Che ...

 
At 17 listopada, 2007 08:36, Anonymous Anonimowy said...

e, Pinio, to nic nie da. Młodzi prężni wykształceni mają klapki na oczach. Wieloletnia tresura daje efekty. Wiem, bo swego czasu pobuszowałem po lewicowych stronach. Tam się wyznaje zasadę: jeśli fakty nie zgadzają się z ideologią, tym gorzej dla faktów.

 
At 17 listopada, 2007 09:01, Anonymous Anonimowy said...

Brawo PIąta Władzo, brawo Panie Leszku! Świetny wpis, który - jak zauważył pinio - może niektórym otworzy zaczerwienione oczka...

 
At 18 listopada, 2007 14:25, Anonymous Anonimowy said...

Kilka luźnych uwag:

Gdyby nie komuniści, na Kubie pewnie rządziłby marionetkowy, proamerykański rząd. Nie wiem co jest gorsze - opozycjoniści w więzieniach i na cmentarzach, czy paramilitarne bojówki mordujące związkowców w Kolumbii.

Gdybyście zapomnieli, to przypominam, że Hitler doszedł do władzy na drodze demokratycznych wyborów, co potwierdza, że nie ma systemów idealnych.

Piszę to nie dlatego, że mam przekrwione czerwone oczy albo jestem sympatykiem faszyzmu. Ani jedno ani drugie. Po prostu chcę wam zwrócić uwagę na jedną rzecz - krytykując Che czy Hessa nie popadajcie przypadkiem w uwielbienie dla demokracji. Władzy zawsze trzeba patrzeć na ręce (vide USA), bo niemal każda władza zdradza zapędy do poniewierania jednostkami.

 

Prześlij komentarz

<< Home