26.11.09

Wyrok ws. Aluconu: symboliczne odszkodowanie za zaginione komputery

Kompromitacja polskiego państwa czy twarde prawo? Dziewięć lat temu wrocławska policja zajęła komputery, programy i projekty należące do firmy Alucon (pisałem o tym pierwszy raz tutaj). Po pięciu latach sąd umorzył proces ws. rzekomego wykorzystywania pirackiego oprogramowania w spółce, której właścicielem był polski przedsiębiorca z USA. Kiedy Mitch Nocula zażądał zwrotu zabezpieczonego sprzętu okazało się, że ten zaginął w ... policyjnym depozycie.

Prokuraturze nie udało się ustalić jak to się stało, że komputery i płyty cd wyparowały z magazynu komisariatu na Krzykach. Policja zaproponowała ... 700 złotych odszkodowania. Biznesmen wkurzył się i pozwał do sądu skarb państwa. Zażądał niemal 1,5 miliona złotych odszkodowania.

Przez cały proces kibicowałem Noculi i liczyłem, że dostanie wysokie odszkodowanie, że polskie państwo wyjdzie jednak z twarzą z tej kompromitującej sytuacji. Dzisiaj po wyroku mam jednak świadomość, że przedsiębiorca dostał od sądu niewiele, ale ze swojej winy. Wrocławski sąd przyznał odszkodowanie w wysokości 1220 złotych plus ustawowe odsetki od 2007 roku.
Wyrok uzasadniała sędzia Jolanta Burdukiewicz Krawczyk.
Po kolei wyjaśniała dlaczego odszkodowanie jest tak małe.
1220 złotych - na tyle biegły obliczył wartość komputerów w roku, w którym powinny one wrócić do Mitcha Noculi. Żądał bowiem odszkodowania nie za zajęcie sprzętu i programów przez policję i prokuraturę, a za ich zaginięcie. Kiedy komputery zaginęły nie udało się ustalić, uznano więc, że ich wartość należy oszacować na dzień, w którym powinny wrócić do właściciela (był to bodajże rok 2005 kiedy proces sądowy został umorzony) - a jak wiemy wartość komputerów spada błyskawicznie.
Sąd nie uznał też pozwu w części dotyczącej odszkodowania za programy komputerowe - gdyż Mitch Nocula nie udowodnił, że należały one do jego firmy. W przypadku projektów - sąd uznał, że przedsiębiorca nie przedstawił dowodów na to jakie straty poniosła jego firma z powodu zaginięcia płyt, na których się znajdowały.
Brzmiało to wszystko sensownie.
Prawnik z Prokuraturii Generalnej zapieklił się kiedy zapytaliśmy po wyroku czy uważa, że sprawiedliwości stało się zadość. Andrzej Janota odparł, że od sprawiedliwości jest sąd, a on od tego żeby dobrze reprezentować skarb państwa. Na pytanie czy podczas procesu ktoś przeprosił Mitcha Noculę stwierdził żeby sprawdzić to w aktach sprawy i dodał, że to nie była jego rola.

W sądzie nie było dzisiaj samego przedsiębiorcy mieszkającego od wielu lat w USA. Może to i dobrze - trudno byłoby mu zrozumieć wyrok. Jego firma po śledztwie i procesie zakończonym umorzeniem upadła, komputery i płyty cd zniknęły z policyjnego depozytu i nikt nie był w stanie wyjaśnić jak to się stało. A na koniec dostał 1220 złotych odszkodowania...

Etykiety: , , ,

1 Comments:

At 02 grudnia, 2009 16:53, Anonymous Anonimowy said...

Chyba trzeba znalesc zlodzieja i pprzyniesc pani sedzinie komputery i oprogramowania, to moze wtedy mialaby dosyc dowodow ona reszta szajki wroclawskiej.jej matka powinna sie wstydzic ,ze wychowala osobe ,ktora tak latwo dala sie przekupic albo zastraszyc.

 

Prześlij komentarz

<< Home