31.10.09

Zbigniew Chlebowski rozpoczyna kontratak

Kilka tygodni czekaliśmy na to by Zbigniew Chlebowski odpowiedział na stawiane mu zarzuty i wyjaśnił swoją rolę w tzw. aferze hazardowej. Dzisiaj wywiad z byłym przewodniczącym klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej publikuje dziennik Polska.

Z Chlebowskim rozmawiają Anita Werner i Paweł Siennicki. Rozpoczynają z "grubej rury". Pytają o to ile razy polityk PO płakał ostatnio i czy chciał popełnić samobójstwo. Taaak. Myślę, że to najważniejsze pytania. I otrzymują ważne odpowiedzi:
"Tyle razy, ile przez ostatni miesiąc, to jeszcze nigdy w życiu nie płakałem".
"
Tak, miałem takie myśli" - to na pytanie o myśli o samobójstwie.

Zresztą taki jest tytuł wywiadu "Tak, myślałem o samobójstwie".
Poruszeni tymi wyznaniami czytelnicy zapewne mniejszą wagę przyłożą już do prób wyjaśnienia roli Zbigniewa Chlebowskiego w tzw. aferze hazardowej. I nie będą zwracać uwagi na nieścisłości. A jak już padło pytanie na temat spotkania polityka PO z Ryszardem Sobiesiakiem - biznesmenem z branży hazardowej na cmentarzu to słyszymy znowu chwytającą za serce opowieść o pochowanej siostrze i częstych wizytach na jej grobie:
"Tam jest pochowana moja siostra, która tragicznie zginęła 8 lat temu w wieku 35 lat. Jestem na tym cmentarzu przynajmniej raz w tygodniu. Obok mieszka mój szwagier i jego dwóch synów, jestem ojcem chrzestnym jednego z nich. Powiedziałem do Sobiesiaka: chodź się przejdziemy, a ja przy okazji będę na grobie u siostry".

I jak szczerze współczuję Chlebowskiemu śmierci siostry, o tyle dziwi mnie, że umawia się na spotkanie na cmentarzu z osobą, o której chwilę wcześniej mówił, że uwierała go znajomość z nią, że zabrakło mu asertywności aby powiedzieć jej, że nie chce z nią gadać, że do dzisiaj tego żałuje.
Ja bym takiej osoby nie zabrał na grób mojej mamy, ale cóż, widocznie inne standardy.

Ale Zbigniew Chlebowski nie tylko się tłumaczy. Wyjawia, że z Ryszardem Sobiesiakiem spotykali się także Ryszard Czarnecki i Jerzy Szmajdziński. Broni też Grzegorza Schetyny. Mówi również do kogo ma pretensje:
"Do tych, którzy nie potrafią się wytłumaczyć ze swojej kampanii wyborczej, z tego, co się stało z ich majątkiem, do tych, którzy nie potrafią się wytłumaczyć, dlaczego uczelnia zalegała z ogromnymi sumami płatności za czynsz, bo takie osoby wydają dziś na mnie wyrok".
Nie chce jednak wymienić nazwisk, choć trudno nie domyślić się, że chodzi o jego partyjnych
kolegów Janusza Palikota i Jarosława Gowina, którzy publicznie go krytykowali.
Możemy się więc spodziewać wkrótce reakcji i tych osób.

A to dopiero początek ofensywy Zbigniewa Chlebowskiego - TVN24 już zapowiada na poniedziałek jego wizytę u Moniki Olejnik.

Ciekawe kiedy do życia publicznego wróci Mirosław Drzewiecki.
Ostatnio głośno było o nim jedynie przy okazji rzekomego zawału. W czwartek rano media obiegła bzdurna informacja o ciężkim stanie w jakim się znajduje w szpitalu na Florydzie (czyżby naprawdę były minister sportu jest w USA? Bo podobno widziano go w Polsce...). Informacja pochodziła od innego polityka PO - posła Andrzeja Biernata, który później sam swoje wiadomości dementował. Ale dzięki tym "sensacjom" na chwile zostały "przykryte" inne ważne doniesienia - o umorzeniu śledztwa ws. rzekomego przecieku w aferze gruntowej, a zaraz potem o postawieniu zarzutów byłemu szefowi ABW Witoldowi Marczukowi ws. samobójstwa Barbary Blidy. `

Etykiety: , , , , , , , ,

3 Comments:

At 31 października, 2009 16:01, Blogger Łukasz said...

Skupiłeś się na wątkach "dla mas" i na złośliwościach Chlebowskiego pod adresem jego konkurentów politycznych. A tak naprawdę rdzeniem owego "kontrataku" jest wątek dotyczący wideoloterii i Totalizatora Sportowego. Moim zdaniem - zdecydowanie wart zbadania. Intuicja podpowiada mi, że "afera hazardowa" wcale nie musi być tak czarno-biała jak to się na pierwszy rzut oka wydaje.

Podobna sytuacja była tłem afery Rywina: proponowane przez rząd przepisy "antykoncentracyjne" w przygotowywanej ustawie medialnej, opór największych graczy na polskim rynku mediów, a w tle - rzekomo - jakiś ogromny, zachodni inwestor, który "miał zmieść wszystko". W takim skomplikowanym trójkącie (rząd-wydawcy-rzekomy wielki inwestor) nie jest jasne, kto jest "dobry", a kto jest "zły". Może nikt nie jest jednoznacznie "dobry" lub "zły", a cała sytuacja sprowadza się do gry interesów.

Czy podobnie nie jest i teraz, w przypadku hazardu? Komu pomoże, a komu zaszkodzi proponowana przez Tuska restrykcyjna ustawa hazardowa?

 
At 31 października, 2009 16:27, Blogger pinio said...

no to masz pole do popisu 8-)

 
At 31 października, 2009 22:14, Blogger tolep said...

Bardzo zabawni jesteście, obaj :)

Mnie osobiście wystarczy dalekie spojrzenie astronoma. Taki korwin-mikkizm stosowany. Przykład: skoro stadion narodowy miał kosztowac 300M, a teraz ma kosztowac bodaj 2,8G, to znaczy że ktoś sobie jakieś 1 czy 1,5G ukradnie... Tak, czy nie?

Przy miliardowych interesach po prostu nie mamy szans dojść prawdy. Zawsze bedziemy mylić niebo z gwiazdami odbitymi na powierzchni stawu. Podziwiam Katarynę, że chce jej się wyłapywać niekonsekwencje i sprzeczności, ale nie tędy droga.

Żeby uzdrowić sytuację, nie trzeba szukać świń, tylko wystarczy koryto zlikwidować.

 

Prześlij komentarz

<< Home