8.6.06

Ewa Milewicz też ma bloga

Wczoraj zastanawialiśmy się, czy "Gazeta Wyborcza" założy blogi swoim czołowym dziennikarzom.
Szybko zareagował nasz anonimowy Czytelnik. Podpowiedział: taki blog już jest. Prowadzi go Ewa Milewicz. Czołowa dziennikarka polityczna "GW", niegdyś m.in. działaczka KOR.
Dziękujemy za tę podpowiedź!
Blog Ewy Milewicz działa od 31 maja. Ma miły tytuł "Piękny dzień, mimo wszystko". Ale w ciągu niecałych dziesięciu dni istnienia przeszedł niesamowitą ewolucję - od łagodności po żarliwie polemiczną napastliwość. Powód? Ewa Milewicz postanowiła dać odpór młodym, prawicowym internautom, którzy atakują ją swoimi komentarzami.
Zaczęło się niewinnie. Pierwsze wpisy Ewy Milewicz były spokojne, wyważone, dotyczyły głównie zawiłości lustracji (wszak to temat sezonu). Przełom nastąpił we wpisie z 5 czerwca ("Uwaga! Siły Patriotyczne"), w którym autorka bloga zaatakowała PiS. W odpowiedzi, ją samą zaatakowali m.in. dwaj polityczni bloggersi: Emenefix i znany polityczny internauta Galba.
Minął dzień. Kolejny swój wpis (6 czerwca; "Dystrybucja nawaliła") o tym, co Jarosław Kaczyński powiedział w nowej książce Michała Karnowskiego i Piotra Zaremby Ewa Milewicz zakończyła tak: "Dla wnikliwych i podejrzliwych, w tym galby i emenefixa: cytat pochodzi ze str. 8".
Tym razem w komentarzach pod wpisem szalał głównie Galba.
Następnego dnia (7 czerwca) wybuchła otwarta wojna. Milewicz zaatakowała Jacka Kurskiego ("Krwi dziś nie pobrali"). Oświadczyła, że jest on u niej "na indeksie". A przy tym wtrąciła: - Nie, nie proponuję cenzury tak jak w PRL lecz kodeks Boziewicza.
Pod tym tekstem odezwał się Galba.
- Pani Ewo - zwrócił się do autorki bloga. - Kodeks Boziewicza wyciąłby całą Pani redakcję... W końcu komuniści nie mieli zdolności honorowej. Warto czytać to, co się reklamuje.
Rozpętała się ognista dyskusja internautów. Dominował - ma się rozumieć - Galba.
Jeszcze tego samego dnia Ewa Milewicz zamieściła nowy, zaczepny wpis: "To i owo". Lakoniczny: "Galba jest tchórzem, który pod pseudonimem pluje innym w twarz. Jego ostatni wpis zostanie w najbliższym czasie przeniesiony do rezerwatu".
Poniżej - kilkadziesiąt komentarzy. Pierwszy - a jakże - od Galby: "Oooo... Pani Eunia pokazała prawdziwą twarz" [pisownia oryginalna]. I znów ostra dyskusja. O cenzurze, o moralności w internecie itp. W efekcie tej wymiany zdań Galba wyjawił (czy też przypomniał) swą tożsamość. Dla niewiedzących: Galba to Marcin Michta, wrocławianin.
Jesteśmy ciekawi, co jeszcze wydarzy się na tym tak dynamicznym i obiecującym blogu. Jedno wydaje się pewne: wystarczy, by bloga założyła jedna z czołowych publicystek "Gazety Wyborczej" - i już po kilku dniach jest hałas w internecie.

11 Comments:

At 08 czerwca, 2006 10:41, Anonymous Anonimowy said...

z całym szacunkiem, panowie, ale dla mnie osobiście nazywanie Galby "politycznym" bloggerem to mimo wszystko lekkie nadużycie ;)

może nie śledzę zbyt wnikliwie jego pisaniny (z uwagi na moją niestrawność formy), ale już na pierwszy rzut oka jest wściekła krytyka wszystkiego i wszystkich, którzy myślą inaczej niż autor.
w kraju demokratycznym (a przynajmniej z definicji takim chyba jesteśmy) polityka winna mieć więcej wspólnego z dialogiem, niż z monologami ludzi ślepych i głuchych na argumenty.

sami przytaczaliście kilka notek temu zachodnie wzorce blogów politycznych, których autorzy reagowali konkretnym działaniem na opinie i sugestie komentujących.
u nas kategoria blogów politycznych w takim sensie chyba jeszcze nie występuje.
są natomiast blogi pisane przez polityków (vide Czarnecki, Graś i inni) oraz pisane przez "politykierów" (takich jak Galba, lub ja ;)

 
At 08 czerwca, 2006 11:35, Blogger Artur said...

Witaj, change. Jak zawsze miło Cię u nas gościć.

Nie mylmy dwóch spraw. Blog pisany przez polityka i blog polityczny to inne światy. Kilka notek temu pisaliśmy o blogach tworzonych przez amerykańskich polityków, a nie o rozpolitykowanym społeczeństwie.

Moim zdaniem (nie wiem co sądzi na ten temat Łukasz, ale pewnie się wypowie później) Galba to typowy przykład "polityki" rozumianej tak, jak rozumieli ją twórcy pojęcia - starożytni mieszkańcy Aten. Galba jest świadomym i aktywnym uczestnikiem debaty publicznej, ma określone poglądy, zabiera głos w wielu sprawach, mocno angażuje się w to, co robi. Można się z nim nie zgadzać - czego dowodem są setki komentarzy pod jego wpisami. Ale politykierem nie nazwałbym ani jego, ani Ciebie.

Nie zostawiajmy polityki wyłącznie politykom. Oni potrafią ją strasznie zepsuć.

Pozdrawiam!

 
At 08 czerwca, 2006 11:55, Anonymous Anonimowy said...

to chyba kwestia tego, co chcemy nazywać polityką. sam piszesz o "debacie publicznej".

a "debata" to przecież nic innego, jak dyskusja. może się mylę, ale w przypadku Galby dyskusja nie ma miejsca (przynajmniej w takim zakresie, jaki sam zaobserwowałem). jedno mu trzeba przyznać: jest świetnym erystą, który koncentruje swoją część dialogu na sprowadzaniu do absurdu wypodziedzi oponentów. ale to niestety nie jest dyskusja.

owszem, ma zdecydowane poglądy, ale nie sposób z nimi polemizować, więc gdzie tu miejsce dla polityki? :)

ja zwracam w tym wszystkim uwagę na jedną rzecz: u nas wystarczy mieć poglądy i w jakikolwiek sposób dać im wyraz, by zostać sklasyfikowanym jako "polityk", a pisaninę zaliczyć do "politycznej".
moim zdaniem nic bardziej mylnego. słownikowe definicje charakteryzują politykę jako strategię budowania, zarządzania, osiągania zamierzonych celów. w naszym rodzimym wydaniu owa "polityka" sprowadza się do ślepej krytyki, szukania haków i niszczenia wroga. wspólny mianownik to tylko "osiąganie celu", tylko, że cele winny być zupełnie inne.

dlatego właśnie taką postawę nazywać wolę politykierstwem. ale nigdy polityką.

 
At 08 czerwca, 2006 12:39, Anonymous Anonimowy said...

Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

 
At 09 czerwca, 2006 11:14, Anonymous Anonimowy said...

z change bloga o lustracji:

"No kurwa mać!"

:-)))

 
At 09 czerwca, 2006 14:48, Anonymous Anonimowy said...

galba - "człowiek o mentalności bojówkarza". Coś mi się wydaje, że gdyby ten osobnik żył przed wojną byłby adiutantem Piaseckiego w Falandze. Wydaje mi się, że galba był na tym samym szkoleniu u speców marketingu politycznego, co Gosiewski, Kurski, Kamiński i Bielan. Wystarczy posłuchać ich nowomowy w śniadaniach Trójki i Radia Zet. Te same chwyty.

Szlag mnie trafia, kiedy ludzie myślą, że każdy zwolennik prawicy musi mieć twarz Galby. "Nie zostawiajmy polityki wyłącznie politykom. Oni potrafią ją strasznie zepsuć" - pięknie powiedziane. Niestety galba też...

 
At 11 czerwca, 2006 22:48, Anonymous Anonimowy said...

Sorry panie "change", ale nie dziwi mnie, ze nie daje pan rady dyskutowac z panem Galba, ani to, ze twierdzi pan, ze on nie dyskutuje, tylko sprowadza rzeczy do absurdu. A nie dziwi mnie to dlatego, ze tego typu zarzutu stawiaja najczesciej wlasnie takie osoby jak pan, a mianowicie ludzie, ktorzy nie wiedza co pisza. Jesli ktos, tak jak pan, myli sie w zalozeniu, a potem nie potrafi sie do tego przyznac, tylko brnie w zaparte, to zasluguje pan co najwyzej na sprowadzenie do absurdu :)

 
At 08 kwietnia, 2009 15:48, Anonymous Anonimowy said...

Nie lubię Pani Ewy Milewicz

 
At 08 kwietnia, 2009 15:49, Anonymous Anonimowy said...

Nie lubię Pani Ewy Milewicz

 
At 08 kwietnia, 2009 23:28, Anonymous Anonimowy said...

Uchodzi Pani za osobę odważną. Czy będzie Pani w stanie zająć się moją sprawą, z której jednoznacznie wynika, że pozbawiono mnie praw człowika. Pani koledzy odżegnali się od tego, zachowując milczenie!!!

 
At 09 kwietnia, 2009 12:29, Anonymous Anonimowy said...

milewicz ewa to stara komunistka i dobrze ze oddaje odznaczenie bo takim ludziom jak ona sie nie nalezy pozatym ona jest chora psychicznie

 

Prześlij komentarz

<< Home