Współczuję wierzycielom bankrutujących szpitali
Nóż mi się w kieszeni otwiera, gdy czytam, słucham i oglądam informacje z frontu walki o przetrwanie zadłużonych szpitali. Jej symbolem stała się Klinika Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej we Wrocławiu. Leczy dzieci ciężko chore na raka. Niestety, ma pecha, bo wchodzi w skład wrocławskiego Akademickiego Szpitala Klinicznego, jednej z najbardziej zadłużonych placówek służby zdrowia w Polsce.
To właśnie z kont tego szpitala komornicy od kilku dni wyciągają kolejne miliony złotych dla jego wierzycieli.
Co w tej sytuacji pokazują media? Umierające na raka dzieci i ich zrozpaczonych rodziców, którzy głośno wołają o pomoc. O to, by komornicy zaprzestali swych haniebnych praktyk.
Ręce opadają.
Po pierwsze - bo o tym, że wrocławskie kliniki mają ogromne długi wiadomo było od wielu lat. Trzeba było jakiegoś niebywałego zaślepienia, by wierzyć, że "jakoś to będzie" i że mimo tych długów kliniki będą mogły funkcjonować jak gdyby nigdy nic przez następne dziesięciolecia. Nic z tego. Właśnie nadszedł dzień zapłaty. Niech nikt nie udaje, że o tym nie wiedział.
Po drugie - bo za sprawą mediów problemy wrocławskich klinik zostały sprowadzone do prostego obrazu "dobre, umierające dzieci" kontra "zły, podstępny komornik". Jak w sowieckiej bajce. Dlaczego nikt nie zapyta: a) o ludzi, którzy przez ostatnie lata zarządzali klinikami (wszak to chyba oni - przynajmniej częściowo - odpowiadają za zadłużenie?); b) o wierzycieli, w których imieniu działają komornicy. Bo kim są owi niespersonalizowani wierzyciele szpitali? Zdaje się, że to np. producenci leków i materiałów opatrunkowych, ale też dostawcy ciepła (w przypadku wrocławskich klinik jest to Fortum Wrocław S.A., czyli niegdysiejsze Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej we Wrocławiu - dawny komunalny monopolista sprzedany w 2005 r. fińskiemu koncernowi Fortum). Czy tego typu firmy nie mają prawa żądać zapłaty za swoje produkty? Ja i tak je podziwiam, że wciąż chce im się współpracować z niewypłacalnymi instytucjami. Rozumiem, że to świadoma działalność charytatywna.
Warto też pamiętać, że wierzycielami firm często bywają ich pracownicy, którzy walczą o zaległe wynagrodzenia. Nie wiem jak jest teraz, ale cztery lata temu - jak czytam w internetowym "Pulsie Medycyny" - "ponad połowa spraw we wrocławskim Sądzie Pracy dotyczyła pracowników dolnośląskich zakładów opieki zdrowotnej, którzy na tej drodze starają się odzyskać należne im pensje".
Po trzecie - bo zmasowany szantaż moralny prowadzony publicznie przy pomocy umierających dzieci jest sam w sobie głęboko niemoralny. Współczuję tym dzieciom i ich rodzinom. Znalazły się w opłakanej sytuacji. Ale też - niestety - ktoś traktuje je przedmiotowo. Być może któraś ze stron sporu chce za ich pomocą coś ugrać. Nie wiem czy tak jest. Jeśli tak - byłoby to obrzydliwe. Wiem natomiast jedno: na pewno owymi nieszczęsnymi dziećmi zaczęły grać media. Dlaczego? Bo płacz i ból lepiej się sprzedają niż suche kolumny cyfr i analizy. A to już obrzydliwość do kwadratu.
Zalecam więc sporą dawkę zdrowego rozsądku przy oglądaniu kolejnej relacji o dzieciach, które umrą, bo dręczy je komornik.
A co Wy o tym sądzicie?
16 Comments:
hmmm... zasadniczo zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami. trzeba dużo dystansu do tego typu wiadomości, by nie dać się omamić prostym schematem "dobre dzieci - zły komornik".
ale nie zgodzę się z tezą, że wszystkie media pokazują ten problem w takim schemacie. przed chwilą oglądałem "Wydarzenia" na Polsacie. materiał dość wyraźnie pokazywał, że nie jest to jednostkowy problem, nie powstał nagle jak Feniks z popiołów, że długi narastały przez lata i nikt z tym nic nie robił, ale też nie kiwnął palcem rząd, od którego należałoby oczekiwać systemowego rozwiązania, a nie tylko gaszenia nagłych pożarów.
być może posuwam się za daleko w spiskowej teorii, ale spodziewam się scenariusza, w którym we wtorek w cudowny sposób jakieś pieniądze się znajdą, dobry wujek premier odwiedzi szpital i pogrozi palcem, że niby o co ta awantura, już dawno sprawa była rozwiązana i nie trzeba było siać paniki, rodzice dzieci będą szczęśliwi, opinia publiczna oczarowana sprawnością premiera, a media jedynie winne całemu zamieszaniu.
nie zdziwiłbym się.
i tak do następnego pożaru...
Łukaszu ! Gdzie się podziała Twoja dawna wrażliwość ? Rozumiem, że bronisz wierzycieli, też nie podoba mi się, że jakieś małe firmy, np. dostawcy żywności nbie mogą dostać swoich pieniędzy i mogą grozić im kłopoty finansowe. Natomiast dlaczego pochylasz się nad dwoma koncernami , które żyją z ludzkiego nieszczęscia i skupują długi zarabiając na tym krocie nie rozumiem. Nie rozumiem też Twojego współczucia dla Forte. Ciekawe czy ta firma należąc jak niegdyś do gminy też by jako jeden z tech wierzycieli (na 60) odmówiła 30 DNI ODROCZENIA spłaty długu. Powtórzę 30 DNI ! nie roku, dwóch, pięciu... Poza tym nie wiem czy wiesz, że po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego firmy skupujące długi naa maksa wykupują wierzytelności szpitali i ustawiają się w kolejce do komorników. Bo widzą łatwy cel. Kopalń się jakoś tak nie windykuje. I na koniec sprawa komorników. Wzruszyło mnie Twoje pochylenie się nad nimi ... Ale tego nie będę komentował. Popatrz tylko na ich zarobki na windykacjach. I na koniec. Nie odmawiaj dzieciom i rodzicom strachu przed tym co się dzieje, one w większości nie wiedzą co się dzieje i dlaczego. Wystarczylo obejrzeć dzisiaj przejmująca konferencję w TVN 24, bez komentarzy dziennikarzy , mówiła sama za siebie. Media (przynajmniej te uczciwe) to pokazują, a nie żerują na tym. A pokazując małe, chore dzieci więcej osiągniesz niż pokazując doktor Chybicką ... Zgadzam się z Tobą, że za sytuację finansową szpitali odpowiadają ich szefowie, ale dlaczego w takim razie ani wierzyciele ani jednostki nadrzędne (powiat, Urząd Marszałkowski czy ministerstwo) nie kierują zawiadomieć o przestępstwie do prokuratury ? a może wiedzą, że tych pieniędzy jest za mało ... ?
"Chore szpitale powinniśmy dobić" - pisze Elżbieta Cichocka w piątkowej "Gazecie Wyborczej". Nic dodać, nic ująć.
Change,
Nie twierdzę, że wszystkie media piszą na jedno kopyto. Ale szantażowanie umierającymi dziećmi słychać i widać najlepiej.
Zgodzę się zaś, że z punktu widzenia PR-u rządu, idealne byłoby zaś rozwiązanie, o którym piszesz: we wtorek premier wraz z min. Religą ogłoszą, że "oto znalazła się kasa na uratowanie umierających dzieci".
Wszystko idzie ku temu, że tak właśnie będzie :)
Pinio,
Dlaczego Fortum nie zgodził się na odroczenie spłaty długu? "Ponieważ obawia się, że zostaną przywrócone przepisy ograniczające pełną windykację długów" - czytam w piątkowej "Wyborczej". I w pełni ich rozumiem.
A że jakieś koncerny skupują długi i żyją z ich ściągania? Trudno. Problemem są owe długi jako takie, a nie sposób ich windykacji.
"Kopalń jakoś się nie windykuje" - piszesz. I masz rację. Skoro windykujemy szpitale, zabierzmy się i za inne zadłużone sektory państwowe. Tu pełna zgoda.
I jeszcze coś, o czym nie wiedziałem pisząc swój tekst. W "Wiadomościach" TVP usłyszałem, że wrocławska klinika onkologii dziecięcej, którą oglądamy we wszystkich telewizjach ZARABIA NA SWOJE UTRZYMANIE. I tylko podległość wobec Akademickiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu ciągnie ją w dół. Czy zatem nie byłoby prościej wydzielić ową klinikę ze struktur szpitala? Może samodzielnie dałaby sobie radę?
Łukaszu:
Ja należę do tych co na nich działa pokazywanie ludzkiego nieszczęścia. I przekonuja mnie opinie np. mieszkańców moich Ziębic, że potrzebują szpitala, bo do Ząbkowic Śląskich jest za daleko. I rozumiem, że dla tych co mają zawał np. jest za daleko te 18 kilometrów w jedną stronę... I dlatego szlag mnie trafia jak czytam zacytowaną przez Ciebie red. Cichocką , że "... jeśli (...) szpitali jest za dużo, to cih właściciele (...) powinni część z nich zamknąć". Łatwo tak pisać z Warszawy, gdzie szpitali jest wiele... Jak to przeczytałem dzisiaj rano pomyślałem sobie" "nam nie jest wszystko jedno". Rzeczywiście Wam nie jest Wszystko jedno.
Pinio,
Ale problem Dolnego Śląska polega właśnie na tym, że szpitali jest za dużo!
jak dla mnie są dwa punkty widzenia na sprawę chorych dzieci:
- medialny - i tu być może można mówić o swoistym szantażu emocjonalnym, by zmusić odpowiedzialnych do jakiegoś ruchu i rozwiązania problemu (ale czy też nie na tym polega "misja" mediów?)
- rodzicielski. spróbuj się postawić w sytuacji ojca ciężko chorego dziecka, którego szanse na przeżycie maleją nie z powodów medycznych, ale politycznych (i nie dam się przekonać do mówienia o biznesie, dokąd służba zdrowia będzie podlegać państwu, czyli politykom).
spróbuj też powiedzieć takiemu ojcu, że próbuje szantażować polityków, by ratować swoje dziecko.
jestem pewien, że dopiero wówczas poznałbyś prawdziwą determinację tych rodziców, a rzeczony szantaż okazałby się dość łagodną formą, do jakiej byliby zdolni się posunąć.
sprowadzanie tego wszystkiego do wspólnego mianownika wydaje mi się bardzo nie na miejscu.
Change,
Doskonale rozumiem determinację rodziców tych dzieci. Ale ktoś na niej żeruje. I to mi się nie podoba.
Natomiast wrocławskie kliniki toną od lat. Wszyscy zainteresowani wiedzieli o tym. Więc skąd to zdziwienie, że kliniki w końcu padają?
Poza tym - tak jak już napisałem wyżej w jednym z komentarzy - okazuje się, że sama klinika onkologii dziecięcej podobno zarabia na siebie! Tyle tylko, że ma pecha być częścią tonącego szpitala.
http://www.tvn24.pl/1,219,8,27258244,75249831,2119702,0,forum.html
=> pinio: pytanie do jakiego szpitala trafisz po tych 1,8 czy 18 km. Jeśli ten bliższy ma być zapyziałą umieralnią to lepiej zadbać o odpowiedni poziom wyposażenia i wyszkolenia karetek, ale wozić nawet troszkę dalej - do lepszych szpitali.
Jakiś czas temu pracowałem w pewnym notorycznie borykającym się z problemami szpitalem. Zauważyłem wówczas, że wśród kierownictwa panowała głównie postawa: jakoś to będzie, przecież jesteśmy tacy ważni, że nikt nas nie może ruszyć. Dlatego cięcia kosztów były tylko na papierze (cały czas czekano na moment "aż się Misia zmityguje i znów kaską sypnie"), wymieniano się dziesiątkami pism z urzędem marszałkowskim itd. - po prostu zgroza.
Co do pracowników... Niestety to prawda, że połowa spraw w sądach pracy to ich sprawki - kłania się "ustawa 203", nie wiem jak wygląda realizacja ostatniego wynalazku "30% dla każdego" - a w momencie kiedy z jednej stronie jest kasa (u komornika) a z drugiej przyszłość ich szpitala to każdy z nich wybiera po prostu kasę.
Bo przecież "U-203" została zagwarantowana przez polityków, więc rządu głowa w tym, żeby te pieniądze się znalazły.
Zdrowie to świnka-skarbonka bez dna. Możemy wpompować w to każdą ilość pieniędzy - zawsze będzie mało.
służba zdrowia - temat rzeka.
przez lata nie zrobiono nic by sytuacje uzdrowić.
co do samych szpitali. Ja powiem tylko o małym szczególiku - zapewne marginalnym, choć kto wie - czyli o darmowych obiadach dla personelu, czy wynoszenie przez nich materiałów opatrunkowych, lekarstw etc...
"wierzyciele wydali wyrok na dzieci" - pisze nasza wspólna znajoma i rzeczywiście nóż się w kieszeni otwiera. Z drugiej jednak strony - I NA TO NIKT Z WROCŁAWSKICH DZIENNIKARZY NIE ZWRÓCIŁ UWAGI - wynagrodzenie komornika sięga miliona złotych!!!!
A prawnikowi reprezentującemu (zresztą skutecznie, m.in. zaskarżając każdą decyzję komornika, na czym szpital "zaoszczędził" już kilka mln. zł.) szpital powiedział: "przecież ja muszę utrzymać kancelarię, a moje koszta to 300 tys. miesięcznie"...
Kancelaria jegomościa znajduje się na ul. Widok.
A co na to samorząd? Podobno Wrocław ma najlepszego prezydenta miasta.
-> oporowski
słusznie, że nikt z dziennikarzy nie zwrócił na to uwagi, bo byłoby to odwracanie kota ogonem i zastępczy temat, mający niewiele wspólnego z problemem.
przecież komornik nie zarabia na pieniądzach szpitala, tylko na pieniądzach wierzycieli. to z odzyskanego dla nich długu otrzymuje udział, a odzyskiwany dług to pieniądze, które do szpitala nie należą!
podobnie rzecz się ma z prawnikami, którzy - jak sam zauważyłeś - słusznie i skutecznie walczą o to, by "właściwe" pieniądze były zwindykowane. ale nie mieliby pewnie co robić i nie mieliby możliwości zarobku, gdyby ich mocodawcy (tu akurat służba zdrowia) właściwie zarządzali środkami i nie wpędzali podległej im instytucji w długi.
jak się jest chorym, to nie ma się co obrażać na katar, bo to jest skutek, a nie przyczyna choroby. i nie leczy się objawów kataru, tylko jego przyczyny. jak one znikną - znikną i objawy.
=> A.W.: szpital akademicki leży akurat w gestii Ministra Zdrowia i samorządu województwa, nie miasta.
Olgierd said...
=> A.W.: szpital akademicki leży akurat w gestii Ministra Zdrowia i samorządu województwa, nie miasta.
to jasne, lecz cały kraj pomaga - socjalistycznie- to i on mógłby.
ech a to wszystko przez kaczorów. - prawda!
A.W. + Change,
Zdaje się, że jednym z menadżerskich sukcesów władz Wrocławia po 1990 r. jest to, że wrocławskiemu samorządowi nie podlega żaden szpital :) A przecież szpitali we Wro. mamy od groma. Jeśli dobrze pamiętam, od czasu do czasu ktoś tam nieśmiało przebąkuje, że miasto mogłoby wziąć na siebie utrzymanie jakiegoś szpitala. Ale miasto nie wykazuje entuzjazmu dla tak śmiałych koncepcji ;) Ciekawe czemu.
Prześlij komentarz
<< Home