6.6.07

Alterglobaliści kontra szczyt G8

Dziś w niemieckim miasteczku Heiligendamm kolo Rostocku szczyt G-8. Alterglobaliści już od kilku dni protestują przeciwko spotkaniu przywódców najbogatszych krajów świata. Tradycyjnie nie obeszło się bez starć z policją.

O tym, czym kierują się alterglobaliści możecie poczytać tutaj. A o tym, jak przebiegają demonstracje weług ich relacji tutaj. Myślę, że warto zapoznać się nie tylko z tym, co przekazują oficjalne media na temat starć, ale i z tym, co mówią sami alterglobaliści.
Dzisiaj spodziewana jest kulminacja protestów. Jak donosi DPA - kilka tysięcy demonstrantów obeszło zapory, ustawione wokół Heiligendamm. Demonstranci chcą zablokować drogę prowadzącą do miasteczka i w ten sposób zakłocić rozpoczęcie szczytu grupy G-8. "Antyglobaliści obeszli zapory przez las. Dojazd samochodów policyjnych zablokowali, rzucając na drogi konary drzew. W kilku innych miejscach demonstranci usiedli na szosach, blokując w ten sposób przejazd" - pisze DPA.

Czy uważacie, że takie protesty mogą coś zmienić? Wpłynąć na to, by najbogatsi podzielili się swoją fortuną z najbiedniejszymi państwami świata? I czy przemoc (oddziały bojowe anarchistów są naprawdę świetnie wyszkolone) w takiej sytuacji jest dozwolona? I wreszcie warto przypomnieć, że w 2001 roku w Genui policjant zabił jednego z demonstrantów - Carlo Giulianiego...

P.S. (Od Łukasza): W ramach ilustracji dźwiękowej polecam teledysk angielskich anarchopunków z formacji Conflict pod jakże wymownym tytułem "Carlo Giuliani". Znaleziony, rzecz jasna, w YouTube. Obrazki mówią same za siebie:

Na stronie Conflictu znajdziemy tekst tej bojowej piosenki.

O protestach alterglobalistów pisze też (
z lewicowej, a więc nie anarchistycznej perspektywy) Michał Syska, wiceszef SdPl.

14 Comments:

At 06 czerwca, 2007 14:09, Anonymous Anonimowy said...

Trzeba znać kontekst tego co się teraz dzieje. Na Zachodzie przez dziesiątki lat odbywały się protesty pokojowe itd. na które już przestał ktokolwiek zwracać uwagę. Kiedy media zwróciły jakąkolwiek uwagę na postulaty (oprócz oczywiście szczucia, w czym obecnie wysforowały się w Polsce na czoło Rzeczpospolita i Dziennik). Wtedy kiedy to demonstranci zaczęli dyktować warunki. Poza tym od czasu do czasu udaje się osiągnąć inny cel taktyczny jakim jest zerwanie obrad (Seattle, Praga).

Anarchiści mają swoich wspierających intelektualistów, którzy sami nie biorą bezpośredniego udziału w protestach (Michael Albert, Chomsky, a nawet sympatyzująca z anarchizmem pisarka Ursula LeGuin na ten przykład), ale czy ich głos byłby słyszalny w ogóle, gdyby nie "oddziały bojowe" walczące na ulicach?

 
At 06 czerwca, 2007 14:45, Blogger Łukasz said...

Durruti,

Mam dokładnie identyczny pogląd. Też uważam, że gdyby nie zamieszki - alterglobaliści nie zostaliby zauważeni. W identyczny sposób polscy górnicy walczą o utrzymanie swoich przywilejów.

Jest to mało szczytne. Ale - niestety - prawdziwe.

Mam tylko nadzieję, że tego typu myślenie w żadnym wypadku nie zaowocuje jakąś nową falą lewackiego terroryzmu. A takie ryzyko pojawia się natychmiast, gdy tylko przemoc zyskuje sobie ideową legitymizację.

 
At 06 czerwca, 2007 15:13, Blogger pinio said...

Łukasz - lewacki terroryzm to masz teraz na skalę państwową. Chavez jest tutaj świetnym tego przykładem. A a propo lewackiego a raczej ekoterroryzmu ciekawy artykuł czytałem ostatnio w Gazecie Wyborczej. Radykałowie y ALF organizowali tam zamachy na "przemysł mięsny i futrzarski".

 
At 06 czerwca, 2007 15:16, Blogger Łukasz said...

Pinio,
Dlaczego uważasz Chaveza za terrorystę?

 
At 06 czerwca, 2007 15:19, Blogger pinio said...

Metody, które stosuje wobec zachodnich koncernów trudno nie nazwać inaczej jak usankcjonowanym prawnie terroryzmem. Spokojnie takie żądania mogły by przedstawiać jakieś lewackie ugrupowania z Ameryki Płd., np. Tupac Amaru ?

 
At 06 czerwca, 2007 15:29, Anonymous Anonimowy said...

Globalizm, w sensie w jakim jest wrogiem alterglobaslistów jest przecież z natury lewicowy. Budowanie barier między rynkami czy kontynentami broni przecież rolników, górników i całą resztę grup roszczeniowych... na tym polega paradoks tej sytuacji.

 
At 06 czerwca, 2007 18:14, Blogger Łukasz said...

Pinio,
A jak nazwiesz doktrynę ataków prewencyjnych nie uzgadnianych z ONZ - czyli politykę George'a W.Busha, wspieraną m.in. przez Polskę? ;)

 
At 06 czerwca, 2007 18:39, Blogger pinio said...

Łukasz

ale Bush to już nie lewacki terroryzm, o którym pisałeś 8-)
Oczywiście, że postępowanie USA jest kontrowersyjne i trudno nie zauważyć działania "lobby wojennego"...

 
At 06 czerwca, 2007 18:48, Blogger Łukasz said...

Niemniej, cały czas nie rozumiem wątku z Chavezem. Czy jego bojówki napadają zbrojnie siedziby koncernów zagranicznych? Podkładają bomby? Porywają ludzi? Mordują?

 
At 06 czerwca, 2007 19:28, Blogger pinio said...

Łukasz - czy porywają i mordują to nie wiem. Ale tu nie potrzebne są żadne napady, mordowania i porwania. Zupełnie bezprawną nacjonalizację zachodnich koncernów myślę, że można nazwać państwowym terroryzem. Choć oczywiście wiadomo, że Chavez i jego struktury państwowe nie są organizacją terrorystyczną w znanym do tej pory tego słowa znaczeniu ...

 
At 08 czerwca, 2007 00:44, Anonymous Anonimowy said...

Nie bardzo rozumiem, co masz pinio na myśli mówiąc o "bezprawnej nacjonalizacji". Tak jakby prywatyzacja np. złóż surowców była "prawna". Nie żebym był zwolennikiem nacjonalizacji (jestem zwolennikiem uspołecznienia, co nie jest tym samym).

Co do lewackiego terroryzmu w stylu RAF, to w tym masz u mnie sojusznika, bo to jest kanał. Musi być ruch społeczny który chce przemian (co nie znaczy że musi się to odbywać zawsze pokojowo, kapitalizm nie został wprowadzony pokojowo i bez przemocy), a nie pojedynczy indywidualistyczni zbawcy świata. W każdym razie, żeby coś zmienić, to wystarczająco dużo osób musi tego chcieć.

 
At 08 czerwca, 2007 00:45, Anonymous Anonimowy said...

Co do ALF, to dość specyficzne rozumienei terroryzmu. Nie jestem specjalistą, ale ALF nigdy nikogo nie zabija. To jest ich podstawowa zasada. Niszczą mienie, a to nie to samo co wysadzanie się w autobusach pełnych ludzi.

 
At 08 czerwca, 2007 09:09, Blogger pinio said...

durruti:

Choć cele ALF są mi jak najbardziej bliskie, to pozostanę jednak przy swoim zdaniu, że wysadzanie rzeźni czy laboratoriów to jednak terroryzm.

a co do Cheveza - przejmowanie prywatnych majątków moim zdaniem nie jest normalne. Może niefortunnie użyłem słowa "terroryzm", ale wydaje mi się, że jednak nie jest ono tak do końca złe.

 
At 08 czerwca, 2007 10:54, Blogger Łukasz said...

Pinio + Durruti,
Nie chcę wypowiadać się na temat nacjonalizacji złóż w Wenezueli, bo niewiele wiem na ten temat. Ale bliski jest mi w tym wypadku pogląd Durrutiego: jeśli byłyby przesłanki, że dane państwo (wenezuelskie czy jakiekolwiek inne) sprzedało swoje złoża korporacjom pod presją, to ewentualna renacjonalizacja owych złóż w żadnym wypadku nie jest "terroryzmem".

Bo czy np. walka Polski z Eureko o PZU też ociera się o "terroryzm państwowy"?

 

Prześlij komentarz

<< Home