12.12.07

Teczki Zorro (10): Wierny za PRL, dziś pupil „Wprost”. Budrewicz o Budrewiczu

Obchodząc swój jubileusz, tygodnik „Wprost” jedną z jego twarzy uczynił sędziwego reportażystę Olgierda Budrewicza (nie mam z nim żadnych znanych mi związków rodzinnych). To dziwny wybór, biorąc pod uwagę przeszłość tego autora.

Budrewicz jest nie tylko kawalerem orderu Virtuti Militari przyznanego mu za udział w Powstaniu Warszawskim, ale też jednym z najbardziej popularnych w czasach PRL reporterów-podróżników. Trzeba dodać: jednym z nielicznych, którzy - podobnie jak Ryszard Kapuściński - wyjeżdżali, za co dobrowolnie płacili pewną cenę.

Według tego, co osobiście powiedział mi kiedyś Jan Nowak-Jeziorański, Olgierd Budrewicz miał zapraszać „na kawę” pracowników Radia Wolna Europa i sugerować w czasie rozmów, że powinni zrezygnować z pracy w RWE dla dobra swoich rodzin w kraju.

Jeszcze w połowie lat 80. Budrewicz publikował w KAW książki, które można było kupić w każdym kiosku, a które wieściły, że kapitalizm odwiedzany przez autora ma się właśnie ku ostatecznemu upadkowi. Trudno w tej sytuacji dziwić się obecności jego nazwiska na liście Wildsteina.

Budrewicz podkreśla: „byłem wszędzie”. Ale nie dodaje: „czy za każdą cenę?”.

Co zrobić z takimi przypadkami? Idę ulicami Żoliborza, naprzeciwko mnie dwoje staruszków. Idą powoli i z wysiłkiem. Mężczyzna i kobieta. Ten mężczyzna to - poznaję – Olgierd Budrewicz. Duma tygodnika „Wprost”. Ciągnie za sobą walizkę na kółkach. Stary człowiek, który przecież krzywdził ludzi, kiedy miał jeszcze siłę.

Co zrobić w takim przypadku? Źle milczeć, niedobrze pisać. I to, i to bez sensu…

Leszek Budrewicz

4 Comments:

At 12 grudnia, 2007 16:02, Blogger mrman said...

Ciągnie za sobą walizkę na kółkach. Stary człowiek, który przecież krzywdził ludzi, kiedy miał jeszcze siłę.

Wydaje mi się to niestety, dość bezpodstawnym oskrżeniem w stylu "ten Pan nikogo juz nie skrzywdzi". To co sugeruje autor notki jest dość obrzydliwe. Może jakieś dowody?

 
At 12 grudnia, 2007 17:06, Blogger makowski said...

>> mrman
"...jest dość obrzydliwe..."
a mnie się wydaje inaczej.
ale Masz Prawo -- do takich poglądów.
a dziś (inaczej, niż za peerelu, tfu!)
-- nawet prawo (i ja) do ich publikowania.
wtedy to prawo mieli jednak Nieliczni.
i o tym też jest (chyba) ta notka.;
o ile ja (r. 1952) pamietam tzw. życie tzw. Kulturalne -- Peerelu.
dość... obrzydliwe życie niestety.
między innymi -- z powodu (przynajmniej) KONFORMIZMU niektórych.
tfu.

 
At 12 grudnia, 2007 22:27, Anonymous Anonimowy said...

Dziwne, bo nie słyszałem o Budrewiczu jako agencie inwigilującym RWE. Nawet Paweł Machcewicz w swojej ostatnio wydanej monografii o SB i RWE o tym nie wspomina.

 
At 13 grudnia, 2007 12:57, Anonymous Anonimowy said...

Konformizm, pójście na układy i układziki to jedno. Zdrada, donoszenie na kogoś i skrzywdzenie go tym to drugie.

Dziś łatwo rzucać kamieniem a jeszcze łatwiej słowem. Potem można się podeprzeć notatką albo fiszką i powiedzieć, że resztę zniszczyła bezpieka, ale to co zostało daje do myślenia...

A gdzież katolicka zasada, że lepiej dziewięciu winnych wypuścić niż jednego niewinnego skrzywdzić?
Dziś króluje IPNowska zasada - lepiej dziewięciu niewinnych obsmarować niż jednego winnego przegapić.

jotesz

 

Prześlij komentarz

<< Home