Region radzi sobie bez reklamy z Urzędu Marszałkowskiego. Musi.
[Sprawa przegranego (po raz drugi) Expo, nieudana kampania promocyjna regionu, oczekiwane z drżeniem serca EURO 2012 skłaniają do zastanowienia się: skoro miało być tak pięknie, to dlaczego wyszło tak źle? Stąd pomysł, żeby Marta Zieleń, która już nie pierwszy raz wspomaga Piątą Władzę, ruszyła „na prowincję” i sprawdziła jak Dolny Śląsk odbiera sny o potędze rodzące się we Wrocławiu. Poniższy tekst to efekt tej wyprawy. Dziękujemy!]
Półtora miesiąca temu ruszyła kampania promocyjna Dolnego Śląska. Miała być bombą. Okazała się niewypałem. Mimo spotów z udziałem Moniki Richardson i Steffena Moellera, liczba turystów w Kotlinie Kłodzkiej nie wzrosła. Region reklamuje się sam.
Tę kampanię skrytykowała już Patrycja. Kilka dni temu dowiedzieliśmy się, że Wrocław nie będzie organizatorem Expo 2012. Jak stwierdził Pinio: uzyskanie przez stolicę Dolnego Śląska tylko 13 ze 140 głosów to prawdziwa kompromitacja. Czy te dwa wydarzenia zaprzepaściły szansę na rozwój turystyczny regionu? Nie do końca.
Jedną z najbardziej znanych gmin Kotliny Kłodzkiej jest Złoty Stok, oddalony zaledwie 82 kilometry od Wrocławia. Tamtejszy burmistrz Stanisław Gołębiowski od dawna stawia na turystykę. Miasteczko ma się czym pochwalić. Najsłynniejsza atrakcja to oczywiście Kopalnia Złota. Pierwsza wzmianka o robotach górniczych w Złotym Stoku pochodzi z 1273 r. Od tamtej pory z kopalni wydobyto ponad 16 ton złota! Zapewne nikt by o tym nie pamiętał, gdyby w 1991 r. ówczesny burmistrz miasta, Wiktor Lubieniecki, nie wpadł na pomysł udrożnienia kilku korytarzy i udostępnienia ich dla turystów. Po pięciu latach - dzięki współpracy samorządu z prywatnymi przedsiębiorcami - udało się otworzyć Podziemną Trasę Turystyczną "Kopalnia Złota". W 2005 r. zwiedziło ją ponad 90 tysięcy osób! O zyskach, jakie przynosi kopalnia można więcej przeczytać w wywiadzie, jakiego obecna właścicielka kopalni Elżbieta Szumska udzieliła portalowi Money.pl.
Poza kopalnią najbardziej znane miejsca w Złotym Stoku to: Muzeum Minerałów, Leśny Park Przygody „Skalisko”, Miejska Trasa Turystyczna i „Złota Ścieżka”.
Stoszowice – gmina, którą do niedawna zarządzał Patryk Wild, dziś członek zarządu województwa – słynie przede wszystkim z Twierdzy Srebrnogórskiej, największej w Europie twierdzy górskiej, która została wzniesiona w XVIII w. przez Fryderyka Wielkiego. Coraz większą sławą cieszą się także Majówki z pochodem parodiującym lata PRL-u. Ciekawy film promujący tę imprezę można znaleźć na oficjalnej stronie gminy. I mimo tego, że nie jest doskonały, przemawia do mnie bardziej niż 30-sekundowy spot z bohaterami programu „Europa da się lubić”. Dlaczego? Ponieważ pokazuje wszystkie uroki miejsca – spokojny krajobraz został skontrastowany z huczną imprezą, która niebawem zajmie jedno z ważniejszych miejsc na mapie kulturalnej Dolnego Śląska.
O Kamieńcu Ząbkowickim i neogotyckim pałacu Marianny Orańskiej już pisałam. Roczny budżet tej gminy wynosi nieco ponad 18 mln zł, równowartość dwóch akcji promocyjnych regionu. To ciekawe, ponieważ kampania nie przyczyniła się do wzrostu ruchu turystycznego, a gmina ze swoich pieniędzy musi jakoś się reklamować. Co roku przeznacza na ten cel ok. 50 tys. zł. - Nie mamy tyle pieniędzy, aby promować się tak, jak to robią większe miasta - podkreśla Marcin Czerniec, wójt Kamieńca. Zdaje sobie sprawę z tego, że szansą na rozkwit turystyczny jest sprzedanie pałacu. Aby to zrobić trzeba najpierw dobrze zareklamować budowlę. - Ostatnia akcja nie wpłynęła na zwiększenie się liczby turystów. Gmina radzi sobie sama. Może wiosną doczekamy się jakichś skutków kampanii promocyjnej Dolnego Śląska? - zastanawia się wójt.
Może lepszym pomysłem na promocję regionu byłaby kampania oparta na ludziach, którzy naprawdę coś o Dolnym Śląsku wiedzą i pokazanie regionalnych perełek, które chyba najlepiej zna Joanna Lamparska – o wiele lepiej kojarzona z Dolnym Śląskiem niż Monika Richardson? Na pewno swoimi książkami o regionie zrobiła o wiele więcej dobrego niż miś w tęczowym futerku.
Marta Zieleń
4 Comments:
Bardzo wiele interesujących rzeczy dzieje się na Dolnym Śląsku. Na przykład Jacek Protasiewicz pomaga szpitalowi z Głogowa.
Bardzo dobry tekst. I słuszna uwaga, że Aśka Lamparska niewątpliwie więcej zrobiła dla promocji Dolnego Śląska niż "twarze" oficjalnej akcji. Więcej pewnie też zrobił Wołoszański zapewne zachęcając swoim serialem czy książką pasjonatów do przyjazdu i obejrzenia tego regionu. Ciekawy jestem ile kosztowało Urząd Marszałkowski wynajęcie Richardson i Moellera do promocji...
pinio,
dzięki za ocenę :) też się zastanawiam, ile kasy oni za to wzięli. pewnie sporo.
widziałem prezentację Wrocławia w PAryżu - żenuła, jak mawiają miejscowi. Nie chodzi o ten fragment dot. apelu Dutkiewicza itp - to była świadoma polityka a nie prezentacja. Chodzi o przekaz dla potencjalnego odwiedzającego. Turysta zagraniczny posługuje się innym kodem niż krajowy, nietrudno to sobie uświadmoć gdy się∑ ogląda z tubylcem byle film czy zdjęcia z wakacji - cokolwiek. Moim zdaniem podstawowy błąd polega na tym, że my chcemy sprzedać Dolny Śląsk na świecie, posługując się kodem, który łapią Polacy i wyłącznie Polacy. kilkusekundowe przepbitki różnych ciekawych obiektów: Hali Stulecia, wrocławskiego rynku wpłyną na podświadomość ludzi, którzy już o tym wiedzą - z podręczników, filmów itp. Ludzi z MAroka czy Korei kompletnie nie kręcą, bo na świecie jest znacznie więcej imponujących budowli niż Hala.
Zwróćcie uwagę na jeszcze jeden fakt - wiadmośći w serwisach telewizyjnych z innych krajów przyciągają naszą uwagę zwłaszcza jeśli dopiero z nich wrciliśmy. A więc - njapierw trzeba przyjechać? NIe, to tylko pozorna kwadratura koła. Najpierw trzeba znaleźć przekaz który trafi nie do marszałka czy prezydenta, który podpisuje fakturę za reklamówkę podpisuje, lecz do ludzi, ktorym Polska, Dolny Śląsk z niczym się nie kojarzy, albo kojarzy tylko z papieżem i Wałęsą (nawiasem mówiąc, to dobre punkty zaczepienia - zamiast pieprzyć po raz enty, że Zieleniec to mikrostacja z alpejskim klimatem, co od razu zakrawa na ściemę, informować, xe to tu człowiek, który obalił komunizm uczył się jak nie obalać się na śnieg)
A wracając do prezentacji - robił ją niejaki Pawica no i wyszedł mu paw. Scenariusz pisał chyba IPN, bo było mroczno, ponuro i smutno - noc listopadowa po prostu, pieśni żałobne i tylko nam brakowało Bogurodzicy na koniec, żeby to schrzanić do spodu. Ciekawe czy Pawica zadał sobie pytanie, czy sam przyjechałby do tak smutnego miasta?
Prześlij komentarz
<< Home