7.6.08

Leszek Budrewicz pisze o ambarasie z "ambasadą" Wrocławia

Nie wiem, czy Wrockowi jest najbardziej potrzebna w tej chwili ambasada, ale cieszę się że w Wenecji widziano książkę "Śmierć w Breslau" - sukces Marka Krajewskiego (to było włoskie wydanie kosztujące 14 i pół euro, a pod spodem "dogorywał" Szekspir za niewiele ponad 5 euro). To po raz kolejny potwierdza, że zatrudnianie na stanowiskach kierowniczych w zachodnich koncernach ludzi z klasycznym wykształceniem jest oparte na dobrym rozeznaniu w dziedzinie HR :-)

Jesteśmy z Marka dumni, poza tym to jest fajny gość. Ale Marek jest ambasadorem Breslau (miasto nadal nazywa się Wrocław), a koszuli bliższa wydaje się "Nasza Klasa". Choć ta z kolei jest raczej ambasadorem na szczeblu krajowym. Tak długo mógłbym pisać o wszystkich kandydaturach, które w tej dziedzinie padły...

Moim zdaniem jednak najlepszymi ambasadorami miasta są ci wszyscy dziennikarze wrocławskiej "Gazety Wyborczej" (to ona przyznała tytuł), którzy po pracy w niej rozjechali się po Polsce i nawet świecie. Chyba mówią mieście dobrze.
Ale niech ktoś mi powie, co to za miasto, z którego najlepiej wyjechać i być ambasadorem?
Leszek Budrewicz

* Marek Krajewski, autor książek o detektywie Mocku został uhonorowany 5 czerwca mieczem św. Doroty i tytułem Ambasadora Wrocławia przyznawanym przez redakcję wrocławskiego oddziału "Gazety Wyborczej".