18.4.09

Platforma Obywatelska wywali do kubła własny projekt ustawy medialnej?

Zupełnie niezauważona przeszła pewna zaskakująca wypowiedź Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej (PO), szefowej sejmowej komisji kultury. Oto piątkowy "Dziennik" (gdzieś w głębi numeru) opisywał tzw. konsultacje społeczne w sprawie nowej ustawy medialnej. Z tej relacji wynika, że przedstawiciele środowisk twórczych dosłownie zdemolowali projekt. Artykuł "Dziennika" jest tu. Ja zwracam uwagę na ostatni akapit:
Szefowa komisji kultury podsumowała, że taki opór środowiskowy może spowodować, iż projekt w ogóle nie wejdzie w życie i sytuacja w mediach publicznych pozostanie bez zmian. "Nikt nikogo nie będzie zmuszał" - powiedziała.
Czy to oznacza, że PO jest gotowa "poddać" projekt ustawy medialnej? Dlaczego?

Zastanówmy się. Z punktu widzenia partyjnych rozgrywek i politycznego PR - czyli tych czynników, które totalnie zdominowały polską politykę (i uchodzą za "politykę" jako taką) - celem gmerania w ustroju mediów publicznych jest przejęcie kontroli nad nimi. Ostatnio wydawało się, że Platforma Obywatelska już zmontowała porozumienie w sprawie ustawy medialnej. I wraz z PSL i lewicą przepchnie ten dokument przez parlament i odrzuci ewentualne weto prezydenta.

Ale co to w praktyce oznacza? Ano PO musiałaby wówczas podzielić się władzą w mediach publicznych z ludowcami i lewicą (albo i dwiema lewicami). Wrocławskie piwiarnie już od paru miesięcy huczą od plotek o tym, kto, gdzie, kogo i w ramach jakiego rozdania niebawem wprowadzi do mediów publicznych w tym mieście.

Jednak taki pakt na rzecz ustawy medialnej ma jeden minus: jest skomplikowany. Poza tym wszyscy świetnie pamiętają, jak fatalnie na podobnym paktowaniu wyszedł PiS. Przecież de-PiS-yzujący Telewizję Polską Piotr Farfał znalazł się w niej jako koalicjant PiS!

Na drodze do - za przeproszeniem - efektywnej implementacji nowej ustawy medialnej pojawiła się jeszcze jedna przeszkoda: widmo chaosu, jaki może powstać przy przekształcaniu regionalnych oddziałów TVP w spółki (na wzór regionalnych rozgłośni radia publicznego). W grudniu pisałem, że po wprowadzeniu nowej ustawy medialnej wszyscy pracownicy oddziałów TVP zostaną zwolnieni z pracy. Nic dziwnego, że telewizyjni związkowcy już się niepokoją. Zresztą nawet i bez tych zwolnień może być chaos. Słyszałem niedawno opinię, że prosta - wydawałoby się - inwentaryzacja sprzętu, która powinna towarzyszyć przekształcaniu oddziałów TVP może ciągnąć się latami.

Tymczasem szef parlamentarnego klubu PO Zbigniew Chlebowski obiecał ponoć związkowcom z wrocławskiej TVP, że po przekształceniach regionalna telewizja publiczna będzie nadawać własny, 24-godzinny program (dziś jest to może kilka godzin). A nawet zwiększy zatrudnienie. Te słowa brzmią jak science fiction. Bo kto i z czego sfinansuje taki rozwój regionalnych telewizji publicznych? No chyba że zostaną do cna skomercjalizowane.

Operacja zmiany ustroju mediów publicznych może więc okazać się trudna i kosztowna. I teraz wróćmy do jej realnego celu. Jest nim - powtórzmy - przejęcie kontroli nad mediami publicznymi. Może wcale nie trzeba ustawy medialnej, by to zrobić? Może PO nie musi mozolnie dogadywać się z PSL i lewicą, by przeprowadzić tę reformę?

Zajrzyjmy znów do "Dziennika". Kilka dni temu gazeta ta pisała: Piotr Farfał jako prezes TVP jest na rękę PO. Cytuję:
... po Woronicza krąży nawet plotka, że w specjalnej windzie, jedynej, którą można wjechać na 9. piętro do gabinetu prezesa, jakiś czas temu widziano dwóch ważnych polityków PO. Czy to możliwe? "Pewne jest jedno: prezesa Farfała łączą bliskie relacje z człowiekiem będącym prawą ręką Schetyny"- podkreśla nasz rozmówca. Chodzi o wiceministra MSWiA Tomasza Siemoniaka.

Choć jak mówią nasi informatorzy, Siemoniak na Woronicza stara się raczej nie pojawiać, to i tak często spotyka się z prezesem TVP. "Zwykle to wygląda tak, że jeden dzwoni do drugiego i umawiają się gdzieś na mieście, takie spotkania są dość częste" - mówi nam jeden ze współpracowników Farfała.

Prezes w rozmowach ze swoim otoczeniem wcale nie ukrywa tej znajomości. (...)

Jak dodaje inna z osób z TVP, kontakty kojarzonego z LPR prezesa telewizji z wiceministrem z PO rozpoczęły się już w grudniu, zaraz po zawieszeniu starego zarządu telewizji. Potwierdza to zresztą jeden z zawieszonych wiceprezesów. "O tym, że za całym przewrotem stoją Platforma Obywatelska i Tomasz Siemoniak, wiedziałem od dawna" - przyznaje w rozmowie z nami Sławomir Siwek.
I puenta:
"Tomek zna się na mediach, po prostu je czuje" - mówi nam jeden z jego kolegów z Platformy Obywatelskiej i dodaje: "Proszę się nie dziwić. Nam Farfał w TVP w jakiś sposób jest na rękę. Jeśli w czasie wyborów do Parlamentu Europejskiego wszechpolacy będą robić na siłę kampanię LPR, to przecież odbiorą głosy PiS, a nie nam. Nie mamy więc powodów do narzekań".
I jeszcze najnowszy pomysł rządu. Znów cytuję za "Dziennikiem":
Czy Platforma przejmie kontrolę nad TVP i Polskim Radiem? Ministerstwo Skarbu chce złożyć do sądu wniosek o ustanowienie kuratorów (...). Mają współrządzić z prezesami (...).

Telewizją nadal kierowałby więc Piotr Farfał, a radiem prawdopodobnie Robert Wijas.
Po co tu ustawa medialna?

Oczywiście - mówimy o rozwiązaniach tymczasowych. Do pełni szczęścia brakuje pro-Platformerskiego przewrotu w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Czy da się go przeprowadzić? A jeśli nie - to czy da się na dłuższą metę zarządzać mediami publicznymi bez oglądania się na KRRiTV?

Gdybym był w PO, to przeanalizowałbym te wszystkie możliwości. Bo kto wie, czy koalicja z Młodzieżą Wszechpolską nie jest prostsza i bardziej efektywna, niż koalicja z PSL i dwiema lewicami.

Jeśli tak jest - to projekt nowej ustawy medialnej można spokojnie wyrzucić do kubła.