Spór o sklep mięsny na wrocławskim Biskupinie oczami "Gazety Wyborczej Wrocław"
Porównywanie obrony sklepu "Rarytas" na Biskupinie do walki z powodzią w 1997 r. - jak to uczyniła Agata Saraczyńska w "Gazecie Wyborczej Wrocław" - to, mówiąc oględnie, nadużycie.
Po pierwsze - bo nie ma jednego sporu o "Rarytas". Są dwa takie konflikty. Jeden w obronie sklepu, drugi przeciwko niemu. Nagłaśnianie tylko jednego z nich to... Hmmm... Ściemnianie.
Po drugie - bo likwidacja "Rarytasu" tak naprawdę niewiele zmienia z punktu widzenia klienta sklepów mięsnych na Biskupinie. Sugerowanie, że jest inaczej to... Powiedzmy, że mitologizacja rzeczywistości.
Po trzecie - bo wmawianie ludziom, że sklep mięsny istniał w tym miejscu od kilkudziesięciu lat - choć okoliczni mieszkańcy twierdzą inaczej - to... No właśnie - jak to nazwać? Bajkopisarstwem?
Po czwarte - bo lansowanie poglądu, że sklep mięsny jest z definicji szlachetniejszy od oddziału banku - choć nie dowiadujemy się dlaczego - to... Chyba niezbyt uzasadniona ideologizacja opisywanego konfliktu.
Moim zdaniem, spór o "Rarytas" jest zbyt ciekawy, by opisywać go tak jednostronnie. Szkoda tematu.
(Autor niniejszego tekstu mieszka w pobliżu sklepu "Rarytas").
5 Comments:
Ja bym powiedział, że gdyby nie takie sklepy, to zwierzątka by nie ginęły...
Tylko źli ludzie kupują mięso, chodzą do rzeźnika itd.
Olgierd,
Jedni protestują przeciwko likwidacji sklepu, bo uważają, że to najlepszy mięsny na Biskupinie.
Inni chcą jego likwidacji, bo uważają, że jest uciążliwy dla otoczenia.
Wegetarianie cieszą się z likwidacji każdego mięsnego.
Alterglobaliści generalnie złorzeczą bankom i cieszy ich każdy opór społeczny przeciwko tworzeniu kolejnych oddziałów banków.
Mamy więc multum punktów widzenia w tej sprawie. "GW" zauważyła tylko jeden. Szkoda. Ale traktuję to jako doping, by pogłębić temat na własną rękę. Jak nie ten, to dlaczego nie inny podobny.
Ten "Rarytas" to kiedyś nieźle zachachmęcił na karkówce - co to w konsekwencji kością była, a wciskali to za dużą cenę za kilogram - więc jaki najlepszy?, a po pasztecie na wagę różnie bywało w sensie odczuć gastrologicznych.
To tak gwoli pradawnej przeszłości. I konserwowane mają mięso - jak każdy inny zakład tego typu.
kto wierzy wybiórczej ten sam sobie winien.
"Tylko źli ludzie kupują mięso, chodzą do rzeźnika itd."
ja kupuję. Znaczy zasadniczo moja druga połowa. I stwierdam jedno: dobre mięsko z np. patelni nie jest złe. Precz z zielonymi z innymi "postempofffcami"
Prześlij komentarz
<< Home