29.6.06

Burza w polskich mediach. Wycofują się Orkla i Bonnier. Nacierają Murdoch i Montgomery

Czerwiec 2006 r. zapisze się jako czas inwazji medialnych gigantów na Polskę.
Wczoraj norweska Orkla postanowiła sprzedać swoje medialne aktywa brytyjskiemu funduszowi inwestycyjnemu Mecom. Te aktywa to m.in. większościowy udział w "Rzeczpospolitej" i pakiet bodaj jedenastu polskich gazet regionalnych - głównie dzienników. W tym tak znaczących (pod względem pozycji w swoich województwach), jak "Gazeta Lubuska", czy "Nowa Trybuna Opolska". O transakcji szczegółowo piszą m.in. "Gazeta Wyborcza" i PAP.
Brytyjski Mecom działa raptem od 2000 r. Ale ma już w swoich rękach m.in. "Berliner Zeitung". Co więcej, jak czytamy w komunikacie Orkli, w oparciu o jej aktywa Mecom chce stworzyć wiodący w Europie koncern medialny.

Dodajmy, że twórca i szef Mecomu, pochodzący z Irlandii Północnej David Montgomery zbudował swoją markę w latach 90., jako szef brytyjskiej Mirror Group (wydawcy m.in. "Daily Mirror"). Z powodzeniem ją restrukturyzował po zagadkowej śmierci jej właściciela, magnata medialnego Roberta Maxwella w 1991 r.
Notabene, Montgomery zaczynał swoją karierę zawodową w latach 70. w angielskich tabloidach - właśnie "Daily Mirror", a potem "The Sun".

Ale wejście Mecomu to tylko jeden z elementów inwazji medialnych gigantów na Polskę.

* Dzień wcześniej gruchnęła informacja, że najsłynniejszy magnat tej branży Rupert Murdoch kupuje TV Puls. Zauważmy, że na Zachodzie Murdoch działa także na rynku prasy.
* Tydzień temu szwedzki Bonnier ogłosił, że wycofuje się z "Super Expressu". Udziały Bonniera w tej gazecie mają przejąć bliżej nieokreśleni "polscy inwestorzy finansowi".
* W połowie czerwca analizowaliśmy możliwe konsekwencje nagłego wejścia na polski rynek niemieckiego koncernu Holtzbrinck.
* A przecież to wszystko dzieje się w trakcie coraz ostrzejszej wojny prasowej między Agorą a Axelem Springerem. Jej ofiarami są m.in. dzienniki regionalne, których sprzedaż spada. Ten segment prasy w naszym kraju już dawno podzieliły między siebie Orkla oraz niemiecki Verlagsgruppe Passau. Wyjście Orkli oraz porzucenie "Super Expressu" przez Bonniera wyglądają jak złożenie broni w obliczu coraz większej ekspansji Axela Springera (wszak "SE" to główny rywal Axelowskiego "Faktu"). Z drugiej strony, ten sam Axel nie tylko nie może być pewny, że wygra z Agorą, ale musi też uważać na napływających z Zachodu rywali: Holtzbrincka i Murdocha. No i od dziś także na nieprzewidywalny Mecom.

Notabene, flagowy okręt polskiej Orkli - "Rzeczpospolita" - ostatnio nieco schował się w cieniu boju Agorowskiej "Gazety Wyborczej" z Axelowskimi "Faktem" i "Dziennikiem". Pytanie: jaką strategię dla "Rzeczpospolitej" zaproponuje w tej sytuacji David Montgomery?

Kolejne pytanie: co zrobią Niemcy z Verlagsgruppe Passau? W zestawieniu z Axelem, Holtzbrinckiem, czy Murdochiem są raczej mali. W dodatku działają głównie w segmentach prasy regionalnej i bezpłatnej (choć ostatnio zainwestowali w unikatowy portal obywatelski). Albo więc okopią się i będą walczyć dalej. Albo - kto wie - może również sprzedadzą swoje aktywa w pakiecie jakiemuś gigantowi?

Żegnając Orklę przypominamy, że był to koncern silnie związany z Wrocławiem. Swoją pierwszą polską gazetę uruchomił właśnie w tym mieście. Był to "Dziennik Dolnośląski", wydawany w latach 1990-91. Notabene, jego redaktorem naczelnym był Ryszard Czarnecki, dziś europoseł Samoobrony i najsłynniejszy blogger wśród polskich polityków. Nie raz cytowany przez nas na naszym blogu.
Orkla wycofała się z Wrocławia już w 2003 r. Sprzedała wtedy swoje dolnośląskie gazety ("Słowo Polskie", "Wieczór Wrocławia", "Konkrety") Niemcom z Verlagsgruppe Passau.

Z ostatnich osiągnięć Orkli w Polsce warto wymienić: fuzję gazet w Kielcach i opisane przez Krzysztofa Urbanowicza uruchomienie nowoczesnej strony internetowej przez "Nową Trybunę Opolską".

Cóż... Także i nam, autorom "Piątej Władzy" zdarzyło się onegdaj pracować dla Orkli. To se ne vrati.

13 Comments:

At 29 czerwca, 2006 08:17, Blogger jotesz said...

"Żegnając Orklę przypominamy, że był to koncern silnie związany z Wrocławiem. Swoją pierwszą polską gazetę uruchomił właśnie w tym mieście. Był to "Dziennik Dolnośląski", wydawany w latach 1990-91. Notabene, jego redaktorem naczelnym był Ryszard Czarnecki, dziś europoseł Samoobrony i najsłynniejszy blogger wśród polskich polityków."

Pozwoliłem sobie wyjąć ten wrocławski fragment prosząc Autorów o rozwinięcie tematu, gdyż pamiętam, że redagowanie naczelne chluby wielu partii było niechlubnym epizodem w efemerycznym bycie tego dziennika, ale może mnie pamięć myli a niechęć do samej brony wygryzła sklerotyczne dziury w mózgu?

 
At 29 czerwca, 2006 10:31, Anonymous Anonimowy said...

a polskich mediów jak nie było tak nie ma

 
At 29 czerwca, 2006 10:47, Blogger Artur said...

Dziennik Dolnośląski szybciutko zbankrutował, choć - wtedy - wydawało się, że ma potencjał. Czarnecki był wtedy młody, świeżutko po Anglii i z doświadczeniami z emigracyjnego Dziennika Polskiego. Wszyscy myśleli, że da radę... Nie dał. Ale w tym samym roku został posłem.

 
At 29 czerwca, 2006 10:59, Blogger Łukasz said...

Piszę z pamięci - a ta bywa zawodna. Ale wydaje mi się, że Ryszard Czarnecki nie był jedynym naczelnym "Dziennika Dolnośląskiego". Przed nim szefował tej gazecie chyba prof. Suleja, dzisiejszy szef wrocławskiego IPN. Ale to by trzeba było sprawdzić. W gazecie pracowało także kilka osób, które potem objęły różne funkcje w innych miejscowych mediach. Czy wśród nich nie było czasem Barbary Piegdoń - późniejszej naczelnej miejscowej "Gazety Wyborczej"? Pytam na głos, bo może ktoś nam podpowie coś więcej.

 
At 29 czerwca, 2006 12:32, Blogger jotesz said...

Waszmość Arturze nader łaskaw dla świeżutkiej młodości naczreda co rady nie dał...
Pamiętam (?) szumek idący po Wrocku o wyrzucaniu na pysk czy na bruk, a miałem wtedy wśród braci dziennikarskiej kolegów, więc chyba wiedzieli o czym szumieli...
Ciekawostowa była też w tamtych czasach próba objęcia przez wielce obfitego Andrzeja Urbańskiego redaktorstwa naczelnego Gazety Robotniczej, udaremniona przez świeżo powstałą spółdzielnię pismaków...
Musiał więc AU innych zajęć się chwytać, aż do doradztwa prezydenckiego doszedł...

Ileż to wielokropków pcha się pod palce wspomnień...

 
At 29 czerwca, 2006 12:47, Blogger Łukasz said...

O tak, bój o kontrolę nad "Gazetą Wrocławską" na początku lat 90. to kolejna smakowita historia, kompletnie dziś zapomniana... A przecież w tej operacji uczestniczyła elita tego regionu, w tym ponoć pewien b.znany dzisiaj parlamentarzysta :)
Aż się prosi, by kiedyś pochylić się z głębszą troską nad kolejami losów wrocławskiej prasy po 1989 r. Zresztą nie tylko prasy.

 
At 29 czerwca, 2006 13:41, Blogger Artur said...

@jotesz
"Naczreda co rady nie dał" :-) Dobre, takie w stylu Kazika...

Ja tylko napisałem, co mam w głowie na ten temat. A że mam niewiele ;-) to niewiele napisałem. Nie znam dokładnych przyczyn upadku, ale pamiętam, że "pewien bardzo znany działacz opozycji demokratycznej, a w III RP dziennikarz i naczelny oraz wicenaczelny kilku gazet" opowiadał, jak to tragiczne zarządzanie doprowadziło gazetę z przyszłością nad krawędź przepaści, po czym popchnęło bez wahania.

 
At 01 lipca, 2006 14:32, Blogger jotesz said...

Arturze - zarówno Kazik jak i ja skorzystaliśmy w tego typu skrótowym słowotwórstwie z rusycyzmów komunistycznej nowomowy, gdzie gensek to gienieralnyj sekretar' a zawchoz to nie odmiana sowchozu, tylko zawiedujuszczij chaziajstwem, czyli kierujący gospodarstwen a po naszemu intendent. To ostatnie słowo wyjątkowo mnie bawiło więc zapamiętałe je bardziej od innych...
Domyślam się, że to co wziąłeś w cudzysłowy to cytacik z nieskromnej wyliczanki życiorysowej, którą ryszczar zamieścił na swym PORTALU udającym bloga - ha! - dobrzem go rozszyfrował, autoreklamiarza samo bronnego...

 
At 01 lipca, 2006 16:35, Blogger Artur said...

Jotesz, pomyłka absolutna! Piszę o kimś zupełnie innym, naprawdę bardzo poważnym działaczu podziemia z czasów PRL i naprawdę poważnym dziennikarzu. Ale że to było w rozmowie prywatnej - wolę pisać tak, a nie per nazwisko...

Co do nowomowy - zampolit też jest niezły :-)

 
At 02 lipca, 2006 01:31, Blogger jotesz said...

No Arturze - tużeś mnie zażył - opozycjonista, co ma życiorys podobny do ryszczarna - to ciekawostka...

 
At 02 lipca, 2006 23:47, Anonymous Anonimowy said...

nikt inny - Leszek Budrewicz

 
At 21 czerwca, 2008 11:07, Anonymous Anonimowy said...

Do zakończonej już dwa lata temu dyskusji, na którą natrafiłem dopiero dziś, w 2008, dodam kilka zdań uzupełnienia:
1. Budrewicz bezpośrednio nie był zaangażowany w "bój o 'Gazetę Wrocławską'". On objął na pewien czas redaktorowanie 'Wieczoru Wrocławia', a to jest inna gazeta. Nota bene - również łup Orkli, i wraz z drugim łupem, 'Słowem Polskim', wchłonięta dziś przez 'Polska-The Times'
2. 'Dziennikiem Dolnośląskim' z początku kierował Włodzimierz Suleja. Wkrótce odszedł, kiedy w Zarządzie Regionu Solidarności (głównego udziałowcy spółki wydającej gazetę) Frasyniuka zastąpił Tomasz Wójcik. Po Sulei był przez pewien czas vacat (pełniącym obowiązki rednacza był pozyskany z 'Wieczoru' red. Łętowski (ale nie ten bardziej znany Maciej, tylko Jerzy Łętowski znany też pod pseudonimem "Jerzy Sum"), a potem Wójcik wprowadził do redakcji siostry Wanke, Tadeusza "Kiciusia" Łączyńskiego i wspomnianego tu wcześniej Rysiaczka Czarneckiego. Pisali straszne brednie z pozycji ultrakatolickich i jedynie słusznych (np. o spiskach różokrzyżowców), wkrótce zespół redakcyjny się rozpadł (odeszli wszyscy z poprzedniego zespołu, w tym m.in. Barbara Piegdoń, Krzysztof Uściński, śp. Wanda Dybalska i inni). Rysiaczek bez skrupułów wykorzystał gazetę jako trampolinę do Sejmu i potem 'Dziennik Dolnośląski' (wówczas wychodzący już tylko raz w tygodniu) można było zamknąć.
3. Do dziś istnieje spółka Norpol-Press wydająca niegdyś 'Dziennik Dolnośląski'. Nadal funkcjonuje pierwsza uruchomiona we Wrocławiu i być może w Polsce gazetowa drukarnia offsetowa (przedtem gazety codzienne drukowane były w Polsce w technologii typograficzne, nie dającej praktycznie żadnej możliwości druku w kolorze), przywieziona przez Orklę z Norwegii.
4. Późniejsze poczynania Orkli w Polsce, a w szczególności we Wrocławiu, wskazują na dość drapieżne zamiary pod płaszczykiem "wspierania tworzącej się w Polsce demokracji". Listkiem figowym na te zamierzenia był członek Fundacji Helsińskiej, biegle po polsku mówiący Bjoern Cato Funnemark, który wykorzystywany był przez Orklę do tego, by robiła wrażenie dobroczyńcy, a nie bezwzględnego kapitalisty. Dla Orkli połączenie 'Słowa Polskiego' z 'Wieczorem Wrocławia' i sprzedanie ich potem głównemu konkurentowi na wrocławskim rynku prasowym było tylko operacją ekonomiczną, gdy tymczasem środowisko dziennikarskie odebrało to jako - delikatnie mówiąc - zamach na powojenną tradycję prasy wrocławskiej.

 
At 20 października, 2008 12:08, Anonymous Anonimowy said...

a czy była jakaś konkretna przyczyna zamknięcia Wieczoru wrocławia ?

 

Prześlij komentarz

<< Home