23.6.06

Le Monde: blogi nadzieją Partii Demokratycznej

Pisze o tym Corine Lesnes we francuskim "Le Monde", a za nią Onet.pl: przyszłością amerykańskiej Partii Demokratycznej są bloggerzy. Przykład? Słynny blog Markosa Moulitsasa "Daily Kos", odwiedzany przez ponad pół miliona ludzi dziennie (!).
Nic dziwnego, że Markos Moulitsas, który otwarcie wspiera Demokratów ma w tej partii - jak czytamy w "Le Monde" - "iście królewskie wpływy".

"Daily Kos" jest jednym z bodaj dziesięciu najważniejszych blogów politycznych w USA - a to już absolutna światowa czołówka.
Nie jest jednak zwykłym blogiem. W Wikipedii czytamy, że to raczej swoista "macierz blogów". Moulitsasa wspiera kilkuosobowa grupa współtwórców bloga. I to ten zespół, wraz z samym Moulitsasem, ma prawo wrzucania postów na główną stronę "Daily Kos". Ale swoje posty mogą pisać też inni bloggerzy. Tyle że na głównej stronie widzimy wówczas tylko tytuły ich tekstów. O tym, który z nich trafi na główną stronę decydują internauci w głosowaniu i sam Moulitsas ze swoją kilkuosobową drużyną.
Jest to więc blog ery Web 2.0, drugiej generacji internetu, w której twórca i odbiorca, producent i konsument stapiają się w jedno. Czyli w "prosumenta", jak to proroczo określił już w latach 70. Alvin Toffler.
Ciekawe, że podobny mechanizm zastosował właśnie portal Netscape - o czym pisze dzisiaj na swoim blogu Krzysztof Urbanowicz.
Jak czytamy w Wikipedii (ta zaś podaje to za blogiem "Instapundit"), w marcu 2003 r. Moulitsas wraz z Jerome Armstrongiem (blog "MyDD") byli pierwszymi bloggerami oficjalnie akredytowanymi na partyjnej konwencji - w tym wypadku konwencji stanowej Demokratów w Kalifornii. Zresztą "Daily Kos" regularnie uczestniczy w zbieraniu pieniędzy na kampanie wyborcze kandydatów demokratycznych.
Dodajmy, że autorzy "Daily Kos" szybko zauważyli artykuł na temat swojego bloga w "Le Monde". Przetłumaczyli go i od razu umieścili w "Daily Kos". Tę angielską wersję tekstu znajdziemy tu.

W Polsce era politycznych blogów tak naprawdę dopiero się zaczyna. Ale ich ekspansja jest kwestią czasu. Największą przeszkodą materialną jest słaby dostęp do internetu. A mentalną - niezbyt poważne jego traktowanie, i to nawet wśród tzw. elit. Także tych medialnych i politycznych.