3.7.06

Leszek Miller - "Trybuny" Killer?

Dziś pod siedzibą "Trybuny" niezwykła pikieta radykalnych lewicowców. Ich hasło: "Miller Trybuny Killer". To reakcja na niespodziewane przejęcie władzy w "Trybunie" przez ekipę Leszka Millera.
O co w tym wszystkim chodzi? Zapewne o walkę o władzę na lewicy.

Usunięci z "Trybuny" Wiesław Dębski (dotychczasowy redaktor naczelny) i Krzysztof Pilawski (czołowy publicysta) uosabiali krytyczną wobec SLD linię gazety. Ot, choćby Pilawski przekonywał w styczniu tego roku, że nie należy za wszelką cenę dążyć do zjednoczenia lewicy. Przeciwnie - dobrze byłoby, gdyby w Polsce istniały dwie formacje lewicowe. Jedna wywodząca się z nurtu inteligenckiego (którego przejawem, zdaniem Pilawskiego, są SLD, SdPl i Aleksander Kwaśniewski). Druga - z robotniczego (jej zalążkiem mogłyby być m.in. Polska Partia Pracy, związek Sierpień '80, PPS i KPP). Pilawski nie krył przy tym sympatii do drugiego z tych nurtów.
Był to ważny głos w trwającej do dziś dyskusji o przyszłości polskiej lewicy. Jej kondycja jest wszak dość skomplikowana. Są dwie podstawowe partie lewicowe: SLD i SdPl, z czego do Sejmu weszło tylko SLD. Działa sporo mniejszych ugrupowań (UP, UL, PPP...). Zbliżają się wybory samorządowe, więc przygnieciona przez prawicę lewica stara się łączyć siły. W tym kontekście najważniejsze jest porozumienie SLD z SdPl.

Ale i samo SLD jest podzielone. Obecnie rządzą nim "młodzi" - Wojciech Olejniczak i Grzegorz Napieralski - kojarzeni z centrolewicowym obozem eksprezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, choć zarazem zerkający z sympatią w stronę młodej lewicowej inteligencji, której duchowym liderem jest Sławomir Sierakowski, redaktor naczelny "Krytyki Politycznej". Na "młodych" krzywo patrzą "starzy", czyli partyjni i państwowi prominenci z czasów przywództwa Leszka Millera. Wśród nich sam Miller oraz były sekretarz generalny partii Marek Dyduch.

Wewnętrzna walka na lewicy toczy się więc na wszystkich możliwych płaszczyznach: taktyczno-politycznej (jak iść do wyborów), ideowej (jaka powinna być lewica), rozliczeniowej (czy rząd Millera był dobry, czy zły; czy III RP jest dobra, czy zła; czy PRL-u mamy się wstydzić, czy go bronić itp.) i pokoleniowej.
Jakby było mało, kryzys dotknął też prasę lewicową. No i z oczywistych względów politycznych ludzie lewicy stracili wpływ na media publiczne (choć próbują do nich wrócić kuchennymi drzwiami).

Tymczasem przy hegemonii PiS i niesłabnącej sile Platformy Obywatelskiej, lewicy zaczęła grozić marginalizacja. Możliwy stał się scenariusz, w którym polska scena polityczna podzieli się na wzór sceny irlandzkiej, z dwiema silnymi centroprawicami, które na przemian rządzą krajem.
Tak więc lewica - by przetrwać w politycznym mainstreamie - musi przejść od słów do czynów. Przestać jałowo dyskutować, a zacząć działać.

Przejęcie "Trybuny" przez Leszka Millera i jego drużynę wydaje się być pierwszym krokiem w walce tej frakcji o:
a) przejęcie władzy w SLD i rządu dusz na lewicy;
b) odbicie władzy w państwie z rąk prawicy.

Łatwo zauważyć, że w ostatnich miesiącach ekipa Millera była na aucie. W SLD została zmarginalizowana jeszcze przed zeszłorocznymi wyborami. Nie miała przełożenia na lewicowe media. W dodatku sam Miller, głównie za sprawą swoich felietonów w prawicowym tygodniku "Wprost", zaczął uchodzić za liberała (a więc ideowego "zdrajcę"). No i modne było obarczanie go winą za osłabienie SLD.
Dziś Leszek Miller wraca z nową energią, nowym programem. Dwa dni temu, w sobotniej (a więc już "swojej") "Trybunie" zamieścił bojowy tekst pod znamiennym tytułem "SLD wolno więcej". Przeciwstawia w nim dobre i praworządne SLD (z czasów własnych rządów) złej, awanturniczej prawicy. Notabene, Jana Rokitę i Jarosława Kaczyńskiego wrzuca do jednego worka. Nawołuje do walki z prawicą. Ale wskazuje przy tym, że aby SLD miało w niej szanse, musi samo uwierzyć we własne racje:

"No bo (...) po co wybierać ludzi, którzy uważają, że nie mają żadnych sukcesów? Dlaczego głosować na partię, która skamle i błaga o litość? Komu potrzebne jest stronnictwo, które nie potrafi wyrwać się z atmosfery klęski i zamroczenia? Po co być blisko ludzi, którzy mówią językiem swoich przeciwników i przy byle okazji wymachują białą flagą?"

Jeszcze ostrzejszy tekst Miller zamieścił przed miesiącem we "Wprost". Tu atakuje personalnie Wojciecha Olejniczaka i Sławomira Sierakowskiego. Tytuł znów znamienny: "Lewolucjonista". Miller ostro wytyka Olejniczakowi sianie defetyzmu i niewiarę w sukces SLD. I kończy swój tekst takim oto posępnym stwierdzeniem: "Prawicowe jastrzębie i sępy mogą dziobać spokojnie, ale tylko na razie".
Na razie? Czyli do kiedy? Aż na czele lewicy znów stanie Leszek Miller?

Przy tej okazji przypominamy niezwykły wywiad, jakiego w listopadzie zeszłego roku udzielił tygodnikowi "Panorama Dolnośląska" Marek Dyduch, były sekretarz generalny SLD. Odsłania kulisy rządów Millera, zwłaszcza zaś rolę Aleksandra Kwaśniewskiego w dzieleniu lewicy.
Rozmowa z Dyduchem może być niezłym wprowadzeniem do obecnych walk frakcyjnych na lewicy.

3 Comments:

At 03 lipca, 2006 11:18, Anonymous Anonimowy said...

Zdravím, pane kolego, z jihu, z Ceske republiky!

Proc klasifikujete SLD jako politickou levici? Ona to neni mafie?

Tom

 
At 03 lipca, 2006 12:16, Anonymous Anonimowy said...

Nic dodać nic ując..
Niedawno J. Domański wywołał niezłą szopkę z PAP-em..
Niektórym nadal się trudno pogodzić z utratą "rządu dusz".. i brakiem wpływu na "wykuwanie nowego człowieka"..
Pozdrawiam Toma!
:)

 
At 04 lipca, 2006 00:35, Blogger Łukasz said...

Koniec końców, na pikietę pod siedzibą Trybuny przyszło 20 osób :) Relacja - na portalu Lewica.pl
O kondycji polskiej lewicy, trochę w podobnym duchu, co my, pisze w poniedziałkowym "Dzienniku" Janusz Rolicki. Polecam.

 

Prześlij komentarz

<< Home