Po porażce z Finlandią. Dlaczego nie liczymy się ze słowami?
"Piąta Władza" nie jest blogiem sportowym, jednak wczorajsza katastrofa naszej reprezentacji piłkarskiej skłoniła nas do umieszczenia tutaj krótkiego komentarza. Ale nie o sporcie, a bardziej o tym, jak niewiele znaczą dziś słowa.
Sobota, przeddzień ważnego meczu Polska - Finlandia. Dariusz Dziekanowski, drugi trener reprezentacji, udziela wywiadu "Gazecie Wyborczej". Oto jego fragment:
Czyli kibice nie będą wysłuchiwać od Beenhakkera czy Dziekanowskiego wytartych frazesów, że "mecz się nam nie ułożył, bo pierwsi straciliśmy bramkę"?
- Głupot gadać nie będziemy. Mecz kończy się w 90. min, a nie w chwili straty gola. Nawet jeśli rywal pierwszy strzeli, to nie będziemy pleść, że mecz się nam nie ułożył.
Niedziela, konferencja prasowa po katastrofalnej porażce (1:3) ze słabiutką teoretycznie Finlandią. Leo Beenhakker, pierwszy trener, spokojnie stwierdza:
[...] pierwszy gol podciął nam skrzydła, zabił nas. Piłkarze zaczęli grać jakby nie widzieli szans na zwycięstwo. Ten pierwszy gol miał decydujące znacznie.Oczywista sprzeczność wypowiedzi obu naszych szkoleniowców jest w polskim życiu publicznym standardem. A nas coraz bardziej zniechęca ta wszechobecna - u polityków, dziennikarzy, sportowców, wreszcie u zwykłych ludzi - skłonność do całkowitego nieliczenia się ze słowami.
Co Wy sądzicie na ten temat? Czy to nasza polska specjalność, czy po prostu ogólnoludzka przypadłość? W końcu Beenhakker jest Holendrem... A może wcale nie jest tak, jak piszemy?
4 Comments:
Każdy gra pod siebie..
Język to najzwyklejsze narzędzie. Używa się go, kiedy jest potrzebny, więc nie dziwi mnie, że jest przez osoby publiczne nadużywany. A na dodatek porażkę na coś trzeba zrzucić, w tym wypadku na "szbkostrzelność" przeciwnika. Szkoda tylko, że nikt nie chce zwrócić uwago na prawdziwą przyczynę porażek.
jeśli chodzi o sprzeczne wypowiedzi, to wydaje mi się, że niektórzy powinni się 15 razy zastanowić zanim coś powiedzą. niestety, u nas jest jeszcze bezmyślne gadanie, a później autoryzacja
"odpowiedzialność za słowa" w naszej rzeczywistości jest trochę jak Yeti: wszyscy wierzą, że istnieje, ale nikt jej nie widział ;)
a tak poważnie, to w moim przekonaniu jest to jeden z najbardziej jaskrawych przejawów upadku wartości z jednej strony i zamiłowania do biurokracji - z drugiej. dopóki nie spiszemy cyrografu, nie podpiszemy go krwią i nie pozwolimy mu nabrać "mocy urzędowej" - wszelkie ustalenia nie mają znaczenia. honor? słowo? odpowiedzialność? - puste frazesy
Prześlij komentarz
<< Home