11.11.06

Internauta gwałci internautkę. Czyli o mrocznej stronie internetu

Zaczyna się tak: poznają się w internecie. Rozmawiają. On ma nick "Napalony", ona jest 17-latką mieszkającą w bursie. Jest miło. Postanawiają spotkać się w realu. I wtedy czar pryska. 25-letni "Napalony" brutalnie gwałci nastoletnią internautkę. Dramat. Na szczęście, policja zatrzymuje gwałciciela.

Sprawę właśnie opisały media.

A przecież nie tak dawno była kampania pod hasłem Nigdy nie wiesz, kto siedzi po drugiej stronie. Ostrzegająca przed zbyt pochopnym zawieraniem znajomości w internecie. Okazała się za mało sugestywna? Nauka poszła w las? A może młodzież już tak ma, że ryzykuje - a potem cierpi?

Przestępczość internetowa doczekała się licznych opracowań i podziałów na kategorie. Najprościej mówiąc, rzecz ma się tak:
- albo mamy do czynienia z hakerami;
- albo z kreowaniem fałszywej tożsamości w celach przestępczych.

W podstawowe zagadnienia przestępczości internetowej wprowadza interesujący tekst Macieja Klisia, zamieszczony w serwisie Vagla.pl. Kliś pisze tak:
Komputer może odgrywać trzy zasadnicze role w aktywności kryminalnej.
1. Może być celem popełnienia przestępstwa - np. włamanie się do sieci (hacking), wprowadzenie wirusa komputerowego.
2. Może być narzędziem umożliwiającym popełnienie przestępstwa - tutaj spektrum możliwych działań jest niezwykle szerokie, np. rozpowszechnianie pornografii, kradzież, hazard.
3. Może także pełnić tylko funkcje incydentalną w trakcie popełniania przestępstwa - np. jako bank danych.
W sieci kradnie się duże pieniądze, wciska fałszywy towar na aukcjach, włamuje do ściśle chronionych baz danych, albo przygotowuje przestępstwa seksualne.

Niektórzy sieciowi włamywacze mają status gwiazd. Znanym przykładem takiego hakera-gwiazdora jest Kevin Mitnick.

Ale jest i inny, znacznie mroczniejszy typ internetowych przewinień: pedofilia, pewne typy pornografii itp.

W nietypowy sposób i z zaskakującym, przewrotnym finałem opowiada o znajomości z forum internetowego film Pułapka, który od 3 listopada można oglądać w polskich kinach.

Zasięg przestępstw i aktywność sieciowych zbrodniarzy pokazuje, że wirtualna rzeczywistość nie różni się niczym od tej realnej. Tyle że wykształciła specyficzne narzędzia zbrodni.

A czy Wy zetknęliście się bezpośrednio z przestępczością internetową?

6 Comments:

At 12 listopada, 2006 00:59, Anonymous Anonimowy said...

Włamywanie się do sieci nie jest hakerstwem, tylko krakerstwem, choć to niepoprawne nazewnictwo często jest stosowane. Polecam przeczytać Hacker HOWTO.

 
At 12 listopada, 2006 09:18, Anonymous Anonimowy said...

Jeśli chodzi o przestępczość w sieci to oczywiście przychodzi mi na myśl nazwisko Arnolda B. ale to już jest prawie historia bo ten człowiek akurat od lata siedzi.

Wiąże się z nim nazwisko admina Tomasza K., który miał proces o naruszenie tajemnicy telekomunikacyjnej (przekazanie moich danych Arnoldowi B.), ale ta akurat sprawa skończyła się warunkowym umorzeniem na okres 1 roku.
Za 3 tygodnie mam z nim sprawę o zadośćuczynienie ;-)

 
At 12 listopada, 2006 11:15, Anonymous Anonimowy said...

Praktycznie każdy kto ma kompa w sieci zetknął się z przejawami cc-cybercrime'u.. Zazwyczaj nie dosć chroniony komp lub indolencja użytkownika-stronki porno, z crackami, kodami, patchami do gier itd. powodują, że system staje się zombie-służy dalej do rozsyłania np. spamu czy zarażania kolejnych..
Kiedyś wirusy niszczyły zawartośc dysków czy unieruchomiały fizyczne kompa-obecnie 3/4 jest nastawionych na "gentile soft" czyli nie czynienie krzywdy systemowi bo posłuży dalej...włamywaczowi-phishing, pharming.. Hacker czy cracker przestał być ideowcem stał się zarabiającym kasę bandytą..
Inną sprawą jest zabezpieczenie sieci w firmie-wiadomo, że najsłabszym ogniwem jest..pracownik- stąd doniesienia o wyniesieniu jakichś ważnych plików itd. Pracodawcy bronią się instalując keyloggery- w zasadzie przy okazji łamiąc prawo-nie informują pracownika o monitoringu!
Czarnym koniem jak dla mnie staną się oprócz oszustw w sieci i wykradania tożsamości, tzw. cyberbattles- cyberwojny pomiędzy skłóconymi państwami, regionami itd. np. pomiędzy pewnymi krajami arabskimi a Amerykanami.
Od paru miesięcy widoczna jest w Polsce ofensywa "turkish hackers"-włamują się na słabo chronione strony i fora- zazwyczaj rządowe czy samorządowe..
Oby to nie był wstęp przed czymś poważnym..
Z Rosji natomiast i Chin przybył do nas strumień spambotów perfidnie włażących na każdy otwarty dla gości skrawek netu..
Myslę, że epidemie masowe będą od czasu do czasu-tak jak ostatnio Warezov ale to już nie będzie to..Przyszłością są "moneygrabbers" spyware, malware, badware czy jak to sobie nazwiemy-każde złośliwe oprogramowanie.
Ps. Przypomniała mi się ciekawostka- otóż od paru lat jest wysyp firm konsultingowych zajmujących się białym wywiadem-ostatnio doszły do tego dziwne firmy-krzaki zajmujące się...zamykanie stron na zlecenie-czyli np. atakami DDOS..
W polskim necie tego typu jest już kilkanaście..

 
At 12 listopada, 2006 11:55, Blogger Łukasz said...

Unicorn,
Czy możesz napisać coś więcej o tym zamykaniu stron na zlecenie? Na czym to polega? Czy znasz jakieś przykłady?

 
At 12 listopada, 2006 12:41, Anonymous Anonimowy said...

Osobiście na szczęście nie przytrafiło mi sie nic złego w sieci - poza zakupem na aukcji jakoby oryginalnej torebki, która okazała sie chińską podróbą (fota z oryginałem, a w paczce wysłana podróbka), ale irytujęce jest stosowanie programów szpiegowskich, które w piracki sposób zagnieżdżają ci sie na kompie i śledzą wejścia przez sieć przkeazując info o twoich upodobaniach i innych takich. na szczęście da sie z tym walczyć, ale swoją drogą czy to jest na legalu?

 
At 12 listopada, 2006 14:06, Anonymous Anonimowy said...

Tzw. zamykanie stron na zlecenie to po prostu zwykłe włamy- najczęściej na konkurencyjne strony firm, portale, vortale- rzadziej strony instytucji rządowych czy prywatne stronki.
W prywatnych zazwyczaj dotyczy to for warezowych- które na polskim gruncie okrutnie się zwalczają- "zamykanie" to taki eufemizm..
Idąc w stronę korporacyjną- są zlecenia np.na firmę X od firmy Y- aby zamknąć stronę, zastraszyć, włamać się na serwer- zazwyczaj włamy są w dwóch celach-1. aby postraszyć, skoro moge zamknąc" stronę czy portal mogę wykraść dane z serwera..Taka aluzja..
2. zamknąć na dobre-np. ciągłe ataki spambotów, DDOSy itd. Po jakimś czasie najwytrwalszy się załamie-chyba, że ma znajomych i przeprowadzi kontratak.
Słyszałem także-akurat trudno mi to zweryfikować-że coraz częsciej wynajmuje się specjalne grupy hackerskie spoza..Polski-np. rosyjskie czy niemieckie.
Wszyscy niby wiedzą, że państwo NIE zatrudnia dawnych włamywaczy-otóż jest to oczywista budja.. Tu nawet nie chodzi o moralność ale o pozory-niby fachowiec, OK ale jaka jest pewność, że za moment nie przejdzie gdzie indziej> Żadna..Tylko kasa może go trzymać. Hackerów czy crackerów ideowych jest coraz mniej.Także tych pracujących dla służb specjalnych...
Chętne podałbym nazwy ale lubię być anonimowy. Powiem tyle-jedna firma działała(dobre słowo-działala..) w branży meblowej- liczyła sie dosyć na polskim rynku; inna opierała się na sprzedaży laptopów w necie-pospolita sprawa-szkoda, że nonstop był portal atakowany..
Co zabawniejsze- zleceniodawcą okazał się brat właściciela..a nie konkurencja. I tak można dalej sobie pisać.
Ps. Odrębną sprawą są włamy do bankow naszych polskich..To nie jest śladowe-oczywiście takich incydentów się NIE ujawnia-żaden bank-zagraniczne czasem to robią, np. Citibank-czy organy ścigania nie puszczą pary z ust. Z prostego powodu-wbrew informacjom podawanym np. na Di.com.pl wykrywalność jest znikoma..Bank na szantaż woli zapłacić i mieć sprawę z głowy.

 

Prześlij komentarz

<< Home