29.4.07

Prof. Zygmunt Bauman budzi emocje jako agent stalinowskiej informacji wojskowej

Współpracował z Informacją Wojskową w latach 1945-48 jako oficer polityczny Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Miał pseudonim "Semjon". Kto taki? Prof. Zygmunt Bauman. Jeden z najsłynniejszych powojennych polskich humanistów. Spec od ponowoczesności i totalitaryzmów, badacz Holocaustu.

O Baumanie znów jest głośno w mediach, bo profesor opowiedział właśnie o swojej mrocznej przeszłości brytyjskiemu "Guardianowi" (acz nie w formie wywiadu, jak podają nasze portale).

Tak naprawdę sprawa nie jest nowa. Już w zeszłym roku o agenturalnym epizodzie w biografii prof. Baumana pisał tygodnik "Ozon". Badał ją Piotr Gontarczyk z Instytutu Pamięci Narodowej. O jego ustaleniach pisze Onet. Informacje o przeszłości Baumana gromadzi Wikipedia.

I tu kilka refleksji. Tak się składa, że swego czasu intensywnie interesowałem się życiem i twórczością Zygmunta Baumana, ze szczególnym uwzględnieniem lat 40., 50. i 60. Ten wybitny humanista był - i nigdy tego nie krył! - funkcjonariuszem reżimu stalinowskiego. Zarówno jako oficer KBW (pamiętajmy, że była to formacja powołana do zwalczania tzw. zbrojnego podziemia), jak i jako filozof-propagandzista. Bauman przestał być stalinowcem w 1953 r., ale nie dlatego, że sam chciał, ale dlatego, że stalinowcy go nie chcieli, bo jego ojciec-syjonista nieopatrznie odwiedził ambasadę Izraela. Po tym zdarzeniu Bauman przez rok nie odzywał się do ojca.

Innymi słowy, jako stalinowiec Bauman zachowywał się jak jakiś sekciarz. Świadczy o tym także taki oto fragment z tekstu w Onecie:
[W dokumentach KBW] podkreślano też, że "wbrew woli ojca i z własnej inicjatywy wystąpił o przekazanie partii sumy powstałej z praw rodziców do spadku rodzinnego w postaci części domu". - Potępia sjonistyczne (tak w oryginale) poglądy ojca i odwiódł go od zamiaru emigracji - pisał w dokumencie dowódca KBW gen. Juliusz Huebner.
Od połowy lat 50. Zygmunt Bauman stopniowo przechodził na pozycje "rewizjonistyczne", co go coraz bardziej oddalało od systemu. "Poległ" na fali antysemickich czystek lat 1967-68.

Jego życiorys jest znany. I nie sądzę, by informacja o trzyletniej współpracy z Informacją Wojskową cokolwiek zmieniała. Bauman był stalinowcem - i kropka. Potępienie stalinizmu jest równoznaczne z potępieniem jego funkcjonariuszy. Ale tylko JAKO stalinowskich funkcjonariuszy. Ogromny dorobek Baumana z ostatnich 50 lat nie ma już nic wspólnego ze stalinowskim totalitaryzmem. Mało tego - często bywa świadomym i interesującym narzędziem analizy i potępienia totalitaryzmów. Nie jest przypadkiem, że prof. Zygmunt Bauman jest autorem cenionym m.in. przez wielu anarchistów.

A co Wy o tym sądzicie?

16 Comments:

At 29 kwietnia, 2007 15:41, Anonymous Anonimowy said...

Usiłowałem się kiedyś zaintersować tym co miał do powiedzenia Bauman - wymiękłem. Mam wrażenie, że służba w ogranach pozostawiła trwałe ślady, ot co!

 
At 29 kwietnia, 2007 18:30, Anonymous Anonimowy said...

Nieco zbyt łatwo przechodzisz Łukaszu nad tym co powiedział Guardianowi. Profesor użył kontrowersyjnego porównania żołnierzy podziemnej Polski do dzisiejszych terrorystów. Jeśli organizacje poakowskie wg niego to coś w rodzaju Al-Qaidy, to kim on wtedy był? Spełniał misję humanitarną?

 
At 29 kwietnia, 2007 21:24, Anonymous Anonimowy said...

Łukaszu, delikatnie mówiąc, nie podzielam tego zachwytu nad filozoficznym i socjologicznym dorobkiem Baumana - zwłaszcza że osobiście miałem kiedyś szansę gościa poznać i zadać mu parę pytań. Sęk w tym, że bardzo trudno obronić dziś sposób myślenia o człowieku, który Bauman reprezentuje, nie negując przy okazji tego, co w ciagu ostatniego półwiecza ustaliły nauki przyrodnicze. Druga sprawa, że hipotezy Baumana na temat funkcjonowania społeczeństwa nie zawierają przeważnie wskazówek, jak miałyby być sprawdzane, co sprawia, że przeważnie są niefalsyfikowalne, i, co za tym idzie, naukowo bezwartościowe. Oczywiście, mogą się nimi inspirować anarchiści, ale na takiej samej zasadzie, jak muzułmańscy bojownicy inspirują się pismami Mahometa. Kazdemu wolno czytać, co chce, i wierzyc, w co chce - nie każdy guru jednak powinien być nazywany naukowcem.

Ufff, to tutaj na tyle. Jeśli ktokolwiek chce na ten temat poczytać więcej, dyskusja na ten sam temat u mnie. A jeśli nie chce, niech mi spam wybaczy.

 
At 29 kwietnia, 2007 22:44, Anonymous Anonimowy said...

Idealny tytuł wpisu na określenie tego pana. Trafne.
Tak naprawdę to taki socjologiczny hochsztapler był z niego- przynajmniej sam go tak odbierałem.. Mam gdzieś nawet kawałki gawędy z nim i kilka rzeczy..
ps. To logiczne, że socjolog jest wprzągnięty w tryby służb. Tak samo jak historyk czy politolog.
-------------
Większość teorii socjologicznych to ssanie z palca...
Polecam wpis->
http://unicorn.ricoroco.com/nucleo/index.php?itemid=4

 
At 29 kwietnia, 2007 22:49, Blogger Łukasz said...

Tomku,

Ocena dorobku Baumana to jedno. Ocena jego epizodu stalinowskiego - to drugie.

Skupię się na tym drugim.
A/ Piszesz w swoim blogu, że "po roku kręcenia" Bauman potwierdził, iż był w KBW. Nieprawda. Ten epizod z jego życiorysu był znany wszystkim zainteresowanym chyba od zawsze.
B/ Skąd wiesz, na czym dokładnie polegała aktywność Baumana jako agenta Informacji Wojskowej?
C/ Bauman rozstał się z KBW nie z własnej woli. Nie jest prawdą, że właśnie wtedy "idzie na uniwersytet". Już wcześniej tam był.

Marcinie R.,
Bauman był funkcjonariuszem reżimu stalinowskiego. Czy nie napisałem tego w swoim tekście?

 
At 29 kwietnia, 2007 23:29, Anonymous Anonimowy said...

Łukaszu:

A/ Przyznam, że ja o obu epizodach dowiedziałem się dopiero z artykułu Gontarczyka. Sprawdziłem losowo kilka starych wersji artykułu o Baumanie na Wikipedii i żadnych wzmianek na temat pracy w KBW datujących się na czas wcześniejszy niż czerwiec 2006 nie znalazłem. Fakt, iż przed czerwcem 2006 nie byłem postacią uczonego szczególnie zainteresowany, niemniej nie pamiętam żadnych wczesniejszych artykułów czy wzmianek prasowych na temat KBW. W sformułowaniu z kręceniem chodziło mi przede wszystkim o Informację Wojskową. Teraz patrzę, że faktycznie, moje sformułowanie nie jest zbyt fortunne, bo wychodzi, że wypierał się obu. Dzięki za trafną uwagę.
B/ Gdybam. Nie bardzo wiem, na kogo jeszcze mógłby donosić służbom, które zajmowały sie właśnie inwigilacją mundurowych.
C/ O dokładnych okolicznościach rozstania się Baumana z KBW dowiedziałem sie z Twojego postu. Nawet jeśli był wcześniej na Uniwersytecie, rzeczywistą karierę zaczął tam dopiero po 1953. Wcześniej raczej łączył swą przyszłość z organami wojskowymi.

 
At 30 kwietnia, 2007 08:55, Anonymous Anonimowy said...

Nie jestem wcale pewien, czy prace Baumana napisane po jego rozwodzie ze stalinizmem nie mają nic wspólnego z jego stalinowską przeszłością. Kto wie, co napędza ludzkie myśli? Może gdyby nie był stalinowcem, pisałby coś zupełnie innego? Ostatecznie jego twórczości bliżej jest do literatury, niż do "twardej" nauki.

 
At 30 kwietnia, 2007 09:07, Anonymous Anonimowy said...

z pewnym zdziwieniem zgadzam sie z
>> anonimowym. (czy to ten sam?;-)
idealizowanie marksizmu, czy innych odmian (no, powiedzmy upraszczając) lewego-heglizmu -- na które "choruje" myśl europejska jeszcze od XIX w. -- jest, jak widac dziś, szkodliwe (moim nieskromnym).
...................
napadanie dziś na Baumana -- jest łatwe; ale ja też, jak >> Olgierd -- nic z tej jego "myśli"
(a i bełkotu licznych jego Apologetów)
nie rozumiem (-łem). poza tym, że (nadal) jest "Lewicowa"; choć (oszywiście!) POTĘPIA "totalitaryzmy".
inaczej mówiąc:
"cel był Słuszny (i jest) -- a tylko Ludzie zawiedli..."
nigdy się na coś takiego nie zgodzę.

 
At 30 kwietnia, 2007 09:42, Anonymous Anonimowy said...

Baumana nie czytywałem, ale podziwiam zapał lustratorów - dopadną człeka wszędzie i w każdym wieku. Miał 19 lat i nie miał prawa się mylić, nie miał prawa mieć swych ideałów i zaślepień. No tak - duży, dorosły intelektualista, ukształtowany już w kolebce. Niemal jak papież z Hitlerjugend...
jotesz

 
At 30 kwietnia, 2007 10:00, Anonymous Anonimowy said...

Najlepsze w tym co mowi Bauman w wywiadzie dla Guardiana to to ze nie ujawnil bycia agentem Informacji Wojskowej z tego powodu bo ZOBOWIAZAL sie do zachowania tajemnicy!

Czyli zobowiazanie zobowiazuje zawsze....

W pelni doceniamy dorobek Baumana z pozniejszego okresu. Ale on sam bedac socjologiem-moralista powinien uczciwie rozprawic sie ze swoim okresem "bledow i wypaczen". Czyli opisac dokladnie to co wtedy robil nie ukrywajac sie za koniecznoscia dochowania zobowiazan stalinowiskiej wladzy.

Niestety jak sie wydaje Bauman podobnie jak wszyscy inni ktorych dokumenty ujawniono wymiguje sie od jakiejkolwiek odpowiedzialnosci. On byl w KBW, byl agentem, walczyl z "terrorystami" ale on wlasciwie to tylko siedzial w pokoju i cos pisal.

Jak mowi Bauman ci co teraz ujawniaja ta czesc jego zyciorysu robia to w ramach politycznej nagonki IV RP. Czy wiec tych dokumentow nie powinno sie ujawniac? Czy ma obowiazywac zyciorys Baumana w wersji Baumana?

Niestety wniosek jaki sie nasuwa to ze Bauman do konca wobec siebie z totalitaryzmu sie nie rozliczyl choc napisal tyle ksiazek.
Natomiast liczyl na to ze ciemne strony jego zyciorysu nie ujrza swiatla dziennego i bedzie sie mogl cieszyc blaskiem slawy w swojej oficjalnej wersji,

 
At 30 kwietnia, 2007 10:29, Anonymous Anonimowy said...

Miał 19 lat i nie miał prawa się mylić, nie miał prawa mieć swych ideałów i zaślepień

Rozumiem 19 itd. Tylko, że zaślepiony był do 1953[28:)] i potem jeszcze co najmniej przez rok, gdyby nie ojciec to kto wie jak to wszystko by się skończyło.

 
At 30 kwietnia, 2007 11:00, Blogger Łukasz said...

Tomku,

Wklejam fragment wypowiedzi Baumana, która znalazła się w tekście "Przewodnik po królestwie wolności" Michała Cichego w "Gazecie Wyborczej", 25.-26.11.1995. To obszerna sylwetka Baumana, zamieszczona z okazji jego 70. urodzin. Ten tekst Cichego, wraz ze wspomnieniami Janiny Baumanowej (żony ZB), to były moje pierwsze źródła informacji o biografii Baumana.

Oto ten fragment:

"Zrobiłem maturę, potem zapisałem się na uniwersytet w Gorki - teraz to miasto nazywa się znów Niżni Nowgorod - ale zaraz wezwano mnie do wojenkomatu i zmobilizowano. Ale nie do wojska i nie na front, tylko do milicji w Moskwie.

Wtedy, w 1943 roku, Stalin zmienił prawie cały skład moskiewskiej milicji - prawdopodobnie bał się jakiejś zmowy z miejscową ludnością. Kazał zmobilizować element narodowościowo podejrzany, tzw. nacmenów - Łotyszy, Litwinów, Polaków, Żydów - zakładając, że się nie porozumiemy z miejscowymi. Postawiono mnie na skrzyżowaniu, żebym regulował ruch. Zresztą nie wiem po co, bo samochodów było bardzo mało.

Po jakichś trzech miesiącach poszedłem do Związku Patriotów Polskich i poprosiłem o przeniesienie do polskiego wojska. Załatwił mi to Marian Naszkowski, późniejszy generał, za co zawsze będę mu wdzięczny. Pojechałem do Sum na Ukrainie, gdzie formowała się 2 Armia, i trafiłem do 6 Pułku Artylerii Lekkiej w 4 Dywizji Piechoty. W 1945 roku zostałem ranny w Kołobrzegu, ale na 1 maja wypisałem się na własną prośbę ze szpitala z grupą kolegów i jeszcze zdążyliśmy do Berlina.

A potem cała 4 Dywizja została wcielona do KBW, czyli Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Byłem w Zarządzie Politycznym. Uczyłem oficerów od propagandy, jak mają prowadzić pogadanki z żołnierzami.

Chciałem się kształcić. Od 1948 do 1950 zrobiłem studia - to się wtedy nazywało pierwszy stopień - w Akademii Nauk Społecznych, a potem w latach 1952-53 magisterium filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim u Juliana Hochfelda, z myślą taką, że jak zrobię magisterium, to się wyniosę z wojska, bo miałem większą ochotę zająć się, jak to szumnie się mówi, pracą intelektualną. No ale zanim zdążyłem się wynieść z wojska, to mnie wynieśli. Styczeń 1953, była wtedy sprawa żydowskich lekarzy w Moskwie. Co prawda nie byłem lekarzem i nie działo się to w Moskwie, ale i tak mnie zwolnili.

Janina Bauman pisze we wspomnieniach "A Dream of Belonging" ("Marzenie o przynależności", 1988), że zwolnienie z wojska było dla jej męża "strasznym wstrząsem, gromem z jasnego nieba. (...) Jako powód zwolnienia podano, że jego ojciec utrzymywał podejrzane kontakty z Zachodem: był - powiedziano - regularnym gościem w ambasadzie izraelskiej. Zdruzgotany Konrad [pod tym imieniem występuje we wspomnieniach Zygmunt Bauman] poszedł prosto do ojca. Starszy pan nie zaprzeczył: był dwa razy w izraelskiej ambasadzie, żeby zapytać o możliwości emigracji. W stanie najwyższej rozpaczy Konrad oskarżył go o spiskowanie za jego plecami". Przez ponad rok nie odezwał się do ojca.

Major w stanie spoczynku Zygmunt Bauman przefarbował dwa mundury na brąz, cywilnych ubrań bowiem nie miał, i rzucił się w wir życia uniwersyteckiego. Rychło stał się jednym z głównych przedstawicieli marksistowskiej nauki o społeczeństwie.

Komunistą był tak żarliwym, że w 1953 roku nie zawahał się wytknąć redakcji dwumiesięcznika "Myśl filozoficzna" "przemycania subiektywistycznych koncepcji" na temat praw rozwoju społecznego. (Redakcja musiała złożyć samokrytykę i obiecać "wzmożenie czujności"). Dzisiejszy relatywista, który zawsze odmawia odpowiedzi na pytania o przyszłość, wówczas stał, zgodnie ze wskazaniami Stalina, na twardym gruncie obiektywności praw historycznych".

 
At 30 kwietnia, 2007 11:09, Blogger Łukasz said...

Anonimowy z 8.55 + Makowski,

Celowo nie podejmuję dyskusji o twórczości Baumana, bo jej ocena to rzecz gustu. Przemyślenia ZB mogą się podobać lub nie. Zresztą trudno wrzucić je do jednego wora - Bauman był wpierw ortodoksyjnym komunistą, potem marksistowskim rewizjonistą, potem flirtował ze strukturalizmem, opracował własną teorię kultury (to b.ciekawy, a kompletnie dziś zapomniany epizod jego twórczości), stał się wreszcie jednym z heroldów ponowoczesności i zaproponował zainspirowaną Levinasem radykalną koncepcję moralności. Jest tego trochę. Ale zgadzam się, że duża część twórczości Baumana to tak naprawdę publicystyka. Co zresztą, z mojego punktu widzenia, nie jest zarzutem.

A od marksizmu Bauman jednak odbiegł - i to znacznie. Acz pozostał myślicielem lewicowym.

 
At 30 kwietnia, 2007 11:40, Anonymous Anonimowy said...

>> Lukasz
oto odwieczna (taki np. c.g. jung; ale i "rejs" jak już elementy humoru do Donoszenia wprowadzamy) dyskusja, czy można oderwać Twórcę od Tworzywa.
autora -- od jego dzieła.
ocena -- to kwestia gustu, prawda.
ale CO INNEGO jednak (moim skr.) taki np. Malarz, malujący socrealistyczne kawałki; ale np. ładnie (!;-) -- a co innego tzw. myśliciel spoleczny.
bo to już (jednak) bliżej Polityki.
a granica nieostra, szara...
......................
a AKCEPTACJA lewicowego myślenia po II wojnie była; co stale piszę (wbrew niektórym "prawym" blogowym komentatorom)
- w wielu grupach spoleczeństwa polskiego; w kraju i w Londynie nawet...
ale co innego (jednak) "postęp społeczny" -- a CO INNEGO -- KBW...
(jak było widać później).
kwestia granicy. (nawet) dla 19tolatka z "życiorysem"... z tego -- się trzeba do końca rozliczyć. i to nie w wieku lat 80;
bo to trochę (za) późno na refleksję...
......................
wiele w tym problemów; ale postawa Baumana
-- przypomina nieco "zakład Pascala"
-- w takiej zwulgaryzowanej
(= marxistowskiej ;-) wersji:
a nuż Sprawiedliwość Dziejowa jest -- więc na łożu śmierci na wszelki wypadek się "rozliczmy"...
żenujace.

 
At 30 kwietnia, 2007 12:03, Blogger Łukasz said...

Makowski,

Masz rację - spór o życiorys Baumana to typowy przykład debaty o tym czy (i jak) da się rozpatrywać dzieło w oderwaniu od twórcy. Jeśli chodzi o kogoś takiego jak Bauman moja odpowiedź jest krótka: nie da się. W taki zresztą sposób analizowałem swego czasu twórczość Baumana z lat 50. i 60. Tyle że przy takim podejściu epizod stalinowski ma znaczenie dla tekstów ZB z wczesnych lat 50. Później Bauman odcinał się od stalinizmu.

Słusznie przywołujesz "Rejs"... Sam dumałem nad tym czy agenturalny epizod w biografii Piwowskiego w jakikolwiek sposób rzutuje na ocenę "Rejsu" :) Moim zdaniem - nie rzutuje :)

Zaś lewicowy paradygmat panował nie tylko po II wojnie światowej. Stał się dominujący jakoś tak w latach 30. Był to chyba efekt Rewolucji Październikowej (i strachu przed jej powtórką w innych krajach), Wielkiego Kryzysu i intensywnej modernizacji ZSRR prowadzonej przez Stalina. Przez Zachód przewalają się wówczas różne faszyzmy, nazizmy i inne takie - reżimy typowo lewicowe w warstwie społeczno-gospodarczej. W USA mamy Roosevelta i jego New Deal. W Polsce sanacja buduje COP - to inwestycja w typowo stalinowskim stylu (ciężki przemysł, państwowa kasa, ogromna skala). Swoją drogą, to fajny temat na jakąś mądrą rozprawę.

 
At 30 kwietnia, 2007 12:50, Anonymous Anonimowy said...

>> Łukasz
...lewicowy paradygmat panował nie tylko po II wojnie...
prawda.
ale ja bym to
(i sam i za Ludwigiem von Mises'em)
http://www.ooops.pl/blog/?p=2791
którego dziś też wrzuciłem do Tomka Ł.
-- widział sporo wcześniej...
......................
z tym, że dla mnie, nieco "nienaukowo" nie ma różnicy w ISTOCIE totalitaryzmu; a (ewidentne) różnice Formy, skali, haseł czy sztandarów...
-- wynikają z "budowania ...izmu w Jednym kraju"
(używając słów Klasyka ;-)

 

Prześlij komentarz

<< Home