Z teczki Solorza: Jak hartował się polski biznes
Czytam sobie teczkę Zygmunta Solorza i muszę przyznać, że jest to lektura wciągająca. Jak widzę, w pierwszej połowie lat 80. obecny właściciel Polsatu utrzymywał dość regularne kontakty z SB, zaś z samymi esbekami rozmawiał otwarcie i chętnie. Mam jednak wrażenie, że traktował te kontakty instrumentalnie - jako sposób na wzmocnienie swoich biznesów. Z kolei esbecy podchodzili do Solorza (a właściwie Kroka vel Podgórskiego) nieufnie.
I tu mała dygresja. Pamiętam, że gdy chyba jeszcze w latach 90. media zaczęły przyglądać się początkom kariery Solorza, zwracały uwagę na to, jak często zmieniał on nazwiska i paszporty na przełomie lat 70. i 80. Ta informacja podszyta była sugestią, że może to być dowód na jego związki ze służbami specjalnymi. I oto z teczki Solorza wynika, że ten sam fakt wzbudził podejrzenia esbeków! Wszak kontaktowali się oni z Krokiem/Podgórskim/Solorzem w latach 1983-85, gdy właśnie zmieniał on nazwisko po raz drugi i miał już kilka dokumentów tożsamości. Innymi słowy, te dziwne "przebieranki" młodego Solorza to fakt wcześniejszy niż jego kontakty z SB.
Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na - że tak powiem - obyczajowy aspekt biografii właściciela Polsatu. Wklejam fragment relacji z jednej z rozmów Kroka/Podgórskiego/Solorza z SB. Data: 2 maja 1983 r. Miejsce: Radom. Z późniejszym właścicielem Polsatu gaworzy sobie St. Inspektor KWMO w Radomiu, por. Eugeniusz Gurba. Dzieje się to zanim jeszcze SB wciągnie Kroka/Podgórskiego/Solorza na listę swoich agentów. Relację z rozmowy sporządził por. Gurba, dokument miał klauzulę "tajne spec. znaczenia". Poczytajmy. Oto jak wykuwał się polski biznes:
Już od początku rozmowy Krok starał się przekonać mnie, że chce rozmawiać ze mną szczerze i przedstawić nawet najbardziej trudne dla niego problemy, z którymi spotkał się za granicą. Stwierdził, że zdaje sobie sprawę z tego, że jego wyjazd do Austrii był niezgodny z przepisami paszportowymi. Paszport blankietowy, jaki w 1977 r. wydano mu w Bukareszcie, był wprawdzie opatrzony klauzulą "na wszystkie kraje świata", ale otrzymał go po to, aby powrócić do kraju. Do Polski jednak nie przyjechał. Razem z towarzyszem podróży Januszem Dudkiem z Radomia udali się do Austrii. Zamierzali zwiedzić ten kraj i pracując zarobić trochę pieniędzy. Zamiar ten nie powiódł się. Samochód "Syrena", którym się posługiwali uległ awarii i został ze względu na stan techniczny zakwestionowany przez policję austriacką. Po 14 dniach skończyła się ważność paszportu blankietowego i przygotowywał się do powrotu do Polski. W międzyczasie został oskarżony o kradzież w domu towarowym. Został zatrzymany na okres trzech miesięcy w areszcie. Podał następujące okoliczności aresztowania. Spotkał grupę Polaków, z którymi udał się do domu towarowego w Wiedniu. Przyznał, że wiedział, że jeden z nich ma zamiar kraść. Nazwiska tego Polaka nie znał, gdyż używali w rozmowach tylko imion. Na drugi dzień po wejściu do tego samego domu towarowego został rozpoznany przez detektywa sklepowego jako członek grupy, która dzień wcześniej dokonała kradzieży. Przez trzy miesiące przebywał w areszcie, ale sprawa nie zakończyła się procesem, gdyż nic mu nie udowodniono. Po wyjściu nie mając praktycznie żadnych ważnych dokumentów zgłosił się do obozu dla uchodźców w Traizkirchen k/Wiednia. Przebywał tam przez okres 14-tu dni. Była to tzw. "kwarantanna". W tym czasie nie wolno mu było opuszczać obozu. Został zamknięty w 12-to osobowym pokoju. W ósmym dniu pobytu został zabrany na przesłuchanie. (...)I tak dalej, i tak dalej. W RFN Krok/Podgórski podjął pracę, potem założył swój pierwszy interes, ożenił się, zmienił nazwisko na Solorz, zainteresowały się nim polskie służby specjalne... Dziś to jeden z czterech najbogatszych ludzi w Polsce.
Po wyjściu z obozu został zaopatrzony w dokument, który umożliwił mu pobyt w Austrii oraz podjęcie pracy. Pracy na terenie Austrii jednak nie podjął. Postanowił wyjechać do RFN. Zdając sobie sprawę z tego, że na nazwisko Krok nie otrzyma zgody na legalny wyjazd do RFN (karany na terenie Austrii) zdecydował się zmienić nazwisko. Będąc w Salzburgu zgłosił w tamtejszym komisariacie policji, że zgubił swoje dokumenty. Wydano mu zaświadczenie na nazwisko Podgórski. Przez "zieloną granicę" (pieszo) przedostał się do RFN. Stwierdził, że nie stanowiło to praktycznie problemu, gdyż granica ta nie jest strzeżona.
Moim zdaniem, historia smakowita. I jakże polska w niektórych aspektach. W sam raz na scenariusz filmowy.
4 Comments:
Na sztos rzuciliśmy swój życia los, na sztos!
Madajczak popełnił niezłego gniota Łukaszu..
Może lepiej gdyby przejrzał najpierw teczkę zamiast pisać artykuł- http://www.pardon.pl/artykul/1335/oskarzony_zygmunt_solorz
No cóż..fajnego ma Tomasz Lis szefa. Ten sam Lis, który pouczał Kolende Zaleską, gdy pracowała w TVP Kwiatkowskiego "Nie można pracować w szambie i udawać, że to perfumeria". Widać Lisowi zaczęło tez cuchnąć, skoro ponoć interesuje się nim TV Puls Murdocha.
Jan Kulczyk ma rownie ciekawy scenariusz zycia. Najwazniejsze to sie w zyciu nie nudzic :d
Prześlij komentarz
<< Home