9.6.07

Dlaczego wolimy prasę lokalną niż regionalną?

Zagadnęła mnie o to niedawno Marta Zieleń, młoda, obiecująca dolnośląska dziennikarka. Pisze właśnie pracę licencjacką, w której chce porównać prasę lokalną na Dolnym Śląsku z wrocławskim dodatkiem "Gazety Wyborczej". Na potrzeby swojego dzieła zadała mi kilka pytań, które wydały mi się na tyle interesujące, że zamieszczam je poniżej wraz ze swoimi odpowiedziami. Jestem ciekaw Waszych opinii na ten temat.

(Praca Marty Zieleń powstaje w Dolnośląskiej Wyższej Szkole Edukacji we Wrocławiu. Promotorką jest dr Karina Stasiuk, której niniejszym dziękuję za zgodę na wykorzystanie fragmentu pracy Marty).

Marta Zieleń: Dlaczego mieszkaniec dolnośląskiego miasteczka wybiera tygodnik powiatowy, a nie dodatek regionalny ogólnopolskiej gazety?

Łukasz Medeksza: - Bo w gazecie lokalnej przeczyta o swoim najbliższym otoczeniu. Tego nie da mu żadna, nawet najlepsza wkładka regionalna w dzienniku krajowym. Mamy dwie takie wkładki na Dolnym Śląsku: „Gazetę Wyborczą Wrocław” i wrocławskie strony w „Fakcie”. Niestety, obie zajmują się przede wszystkim Wrocławiem.

Prawdziwym rywalem dla tygodników lokalnych jest prasa regionalna. W przypadku Dolnego Śląska tę rolę pełni jedna gazeta – „Słowo Polskie Gazeta Wrocławska”, wraz ze swoimi mutacjami subregionalnymi. Ma ona swoich dziennikarzy w wielu miastach i miasteczkach i świadomie realizuje program pisania o tym, co dzieje się w najbliższym otoczeniu czytelnika. W kilku miastach wydaje własne tygodniki lokalne („Oleśniczanin”, „Panorama Legnicka” itp.). Niemniej, wydaje mi się, że dla czytelnika prasy w małym miasteczku naprawdę interesujący jest taki tytuł, który jest robiony „na miejscu”, przez „swoich”. Na tym właśnie polega siła prasy lokalnej.

Słabość tego modelu ujawnia się, gdy ów „swojski” tytuł reprezentuje linię jakiejś miejscowej koterii, z którą nie wszyscy mieszkańcy sympatyzują. No ale mamy wolność słowa, więc nie ma żadnych przeszkód, by w takiej sytuacji przeciwnicy owej koterii powołali do życia własny tytuł prasowy.

Dodatek regionalny „Gazety Wyborczej” nie jest tak naprawdę regionalny. W 90 proc. skupia się na Wrocławiu. Czy uważa Pan, że strategia prowadzona przez „GW” jest dobra?

- Nie wiem czy „Gazetę Wyborczą Wrocław” da się określić jako „dodatek regionalny”, skoro już w samej jego nazwie wskazane jest jedno, jedyne miasto, które interesuje jego redaktorów i dziennikarzy. Jest to więc dodatek lokalny, okazjonalnie opisujący wydarzenia z innych części Dolnego Śląska.

Wolałbym nie oceniać strategii „GW”. Pamiętam, że pod koniec lat 90. ta gazeta utrzymywała całe sub-redakcje w największych miastach regionu (Jelenia Góra, Legnica, Wałbrzych). Potem postawiła zdecydowanie na Wrocław. O ile mi wiadomo, większość jej czytelników to wrocławianie. Czy dzieje się tak dlatego, że „Gazeta Wyborcza Wrocław” pisze głównie o Wrocławiu? Czy też – odwrotnie – zaczęła ona pisać głównie o Wrocławiu dlatego, że większość jej czytelników to wrocławianie? To już pytania do wrocławskiego kierownictwa „GW”.

Ale biorąc pod uwagę znakomite wyniki sprzedaży całej „Gazety Wyborczej” i jej ogromną pozycję na rynku reklam, nie spodziewałbym się jej ekspansji na rynki lokalne. Mówiąc brutalnie: nie ma takiej potrzeby. Zresztą „GW” chyba świadomie profiluje się jako gazeta „wielkomiejska”.

Magdalena Bajer, przewodnicząca Rady Etyki Mediów, powiedziała, że dziennikarz w niewielkim mieście jest nieustannie wystawiony na ocenę tamtejszej społeczności. Musi starać się o dobry poziom i być wyrazistą osobowością. Czy zgadza się Pan z tym stwierdzeniem? Czy dziennikarze gazet lokalnych rzeczywiście są takimi fachowcami?

- Deklaracje Magdaleny Bajer brzmią pięknie i wzniośle. Mam jednak nieodparte wrażenie, że niezbyt trzymają się realiów.

Oczywiście: dziennikarz – nie tylko lokalny – powinien dbać o wysoki poziom swoich publikacji. Czy powinien zarazem być wyrazistą osobowością? Być może tak, choć przy tym stwierdzeniu nie upierałbym się. Żeby jednak dziennikarz był wiarygodny i niezależny, powinien być przede wszystkim dobrze opłacany i mieć pewność, że nie straci pracy, gdy „wiatry zawieją inaczej” (czy to biznesowe, czy polityczne). A to już jest utopia, jeśli mówimy o dolnośląskiej prowincji, w której stopa bezrobocia od lat utrzymuje się na poziomie 25-30 proc. Mało tego: to jest utopia nawet w odniesieniu do Wrocławia, w którym rynek pracy dla dziennikarzy jest od kilku lat dość ciasny.

W takich realiach samo długotrwałe istnienie jakiejś gazety to już duża rzecz. I nieporozumieniem jest przykładanie jakichś idealistycznych kryteriów do pracy dziennikarzy w prasie lokalnej na ubogiej prowincji. Cieszmy się, że w ogóle są. I dyskutujmy raczej o tym, co zrobić, by owa prowincja była bogatsza.

W powiecie ząbkowickim ukazują się trzy tygodniki lokalne: „Wiadomości Powiatowe”, „Echo Tygodnia” i (do niedawna) „Polski Tygodnik Regionalny”, którego miejsce zajęła „Panorama Ząbkowicka”. Dodatkowo ukazuje się tam także „Euroregio Glacensis” oraz „Tygodnik Ziębicki”. Czy wszystkie są w stanie zaspokoić głód informacyjny mieszkańca?

- Jeśli na tak małym terenie jest tak dużo gazet, to wnioskuję, że głód informacyjny tamtejszych mieszkańców jest ogromny. Ale nie ma w tym nic niezwykłego. Ostatnio podobny boom medialny przeżywa Legnica. Nie chcę jednak wypowiadać się w imieniu mieszkańców Ząbkowic Śl. czy Legnicy – nie mieszkam tam i trudno mi ocenić czy tamtejsze gazety zaspokajają „głód informacyjny”.

Prasę lokalną trzeba też rozpatrywać w kontekście innych rodzajów mediów działających na danym terenie. Np. lokalnych telewizji kablowych, stacji radiowych czy coraz popularniejszych lokalnych serwisów internetowych (we wspomnianej już Legnicy takim ciekawym, prężnym serwisem jest portal Lca.pl, notabene prowadzony od niedawna przez świetnego, zawodowego dziennikarza prasowego o wieloletnim doświadczeniu). Może więc okazać się, że w jakimś miasteczku czy powiecie tych źródeł codziennej informacji jest znacznie więcej.

Z mojego porównania wynika, że jeśli „Gazeta Wyborcza – Wrocław” i „Polski Tygodnik Regionalny” napiszą na jeden temat, to ich spojrzenia będą zupełnie różne. Przede wszystkim artykuł w lokalnej gazecie będzie o wiele dłuższy, często będzie ukazywał się przez kilka numerów. Problem w tym, że będzie napisany nieatrakcyjnie. Dodatek regionalny w krótkim artykule przedstawi najważniejsze problemy, omijając sprawy drugoplanowe. Wnioski nie są chyba dobre w stosunku do przeciętnego mieszkańca dolnośląskiego miasteczka?

- Gdybym był mieszkańcem takiego miasteczka, zdecydowanie wybrałbym w takim wypadku gazetę lokalną. Spodziewałbym się, że w długim, nawet wieloodcinkowym tekście znajdę więcej informacji i opinii na temat danej sprawy niż w gazecie regionalnej. Zresztą gdy interesuje mnie coś, co dzieje się „w terenie”, to staram się przede wszystkim sięgać do gazet lokalnych. W takich wypadkach są naprawdę najlepszym źródłem informacji.

Natomiast atrakcyjność formy przekazu to rzecz względna. Faktycznie, prasa lokalna bywa przeważnie warsztatowo słabsza od tej krajowej – ale za to jest „żywsza”, bardziej zaangażowana w opisywaną rzeczywistość. No i jest znacznie lepiej poinformowana. To kapitalne atuty.

Czy nie jest tak, że mieszkaniec Ząbkowic nie może liczyć na rzetelne informacje, ponieważ jego problemy leżą poza zainteresowaniem „GW”, a dziennikarze lokalni nie potrafią dobrze przekazać informacji?

- Mieszkańcowi Ząbkowic Śl. podpowiadałbym, że nie trzeba czekać aż jakieś informacje zostaną mu dostarczone przez zawodowych dziennikarzy. Żyjemy w czasach powszechnie dostępnego internetu. W czasach, gdy każdy z nas może być nie tylko odbiorcą, ale i nadawcą własnych treści – i to za darmo. W czasach blogów, YouTube, MySpace, Wikipedii i forów internetowych. Jeśli nie podobają nam się zawodowe media – stwórzmy własne medium. Opisujmy rzeczywistość z własnej perspektywy. Uzupełniajmy wiedzę, którą przekazują nam gazety.

Zresztą mieszkańcy Ząbkowic Śl. świetnie o tym wiedzą. Ich własny burmistrz jest zapalonym blogerem. Nic tylko brać z niego przykład.

Swoją drogą, ciekawie byłoby porównać oglądalność bloga burmistrza Ząbkowic Śl. ze sprzedażą lokalnej prasy w tym mieście.

37 Comments:

At 09 czerwca, 2007 16:58, Anonymous Anonimowy said...

Widzisz Łukaszu znowu wstrzeliłeś się w temat. Zamierzam potworzyć internetowe forum dyskusyjne, regionalne powiązane z pewną lokalną gazetką :) Zwróciłeś słusznie uwagę, że dodatek regionalny skupia się niejako z konieczności na jednym mieście i olewa "małe ojczyzny" jak szumnie nazywają to samorządowcy.
Sam wolę określenie "prowincja" i wcale nie kojarzy mi się negatywnie. Co więcej kiedyś ludzie wstydzili się swojej "wioskowatości" czy znamienia prowincjusza-obecnie widoczna jest tendencja dumy i patriotyzmu lokalnego. Ludzie przenosząc się z miast na wieś nierzadko inicjują lub pomagają rozkręcać działania społeczne czy polityczne. To tak a propos budowy społeczeństwa obywatelskiego o ktorym tak często się marudzi- Polacy super naród, kiepskie społeczeństwo itd itp..
To, że np. gazeta lokalna reprezentuje linię jakiejs partii czy koterii- zdarza się to dosyć często w nieco sennych miasteczkach- nie jest specjalnym zagrożeniem dla czytelnika.
Dlaczego? Bo w odpowiedzi powstają kolejne dodatki, biuletyny, ulotki i mamy wojnę informacyjną :))
Internet to druga sprawa- sporo gazet lokalnych udostępnia WSZYSTKO na stronach Internetowych. Często jest tam obecne forum dyskusyjne. Chociaż tu jestem sceptyczny- fora dyskusyjne gazet lokalnych nie mają racji bytu. Fora powinny być podczepiane pod większe jednostki- portale miast czy gmin i kumulować ludziska z całej okolicy.
Dodatkowym plusem prasy lokalnej, szczególnie dla ludzi bez netu są publikowane poradniki- co, gdzie i kiedy załatwić. Np. w jakich urzędach, jakie papiery. Dodając do tego bardzo ciekawe artykuły o historii regionu czy inicjatywy skierowane do ludzi starszych czy dzieci otrzymujemy "ludowy" produkt o jakości lepszej niż mainstreamowe media..
*Ludowy w znaczeniu swoistego pozytywizmu i oddania ludzi tworzących taką prasę. Nawiązuję tutaj do XIX wieku i różnych spółdzielczych inicjatyw.
Ps. W kolejnych wyborach- pisałem już gdzieś o tym- decydujący głos będą mieli "rolnicy"- zarówno autentyczni jak i napływowi osadnicy..Ten kto tego nie zauważy-przegra.

 
At 09 czerwca, 2007 17:22, Anonymous Anonimowy said...

tylko, że w Ząbkowicach jest o tyle dobrze, że burmistrz ma swojego bloga. kiedy czytam komentarze na forum, to rzeczywiście pojawiają się opinie, że ludzie wolą zajrzeć na www, ponieważ jest darmowe, informacje mają codziennie, a na gazetę trzeba czekać tydzień.
rzeczywiście Łukasz ma rację z tym, że fajnie by było zbadać zależności między blogiem KK a chociażby nawet nakładem: czy spadł po wyborach samorządowych? albo sprawdzić na ile dziennikarze lokalni korzystają z informacji podanych na tym blogu.

 
At 09 czerwca, 2007 17:39, Anonymous Anonimowy said...

Witryna sympatyczna. Dobrze rozplanowana i sporo informacji można znaleźć.
Pytania i odpowiedzi to materiał właśnie na forum :)
"fajnie by było zbadać zależności między blogiem KK a chociażby nawet nakładem: czy spadł po wyborach samorządowych? albo sprawdzić na ile dziennikarze lokalni korzystają z informacji podanych na tym blogu."
Zgadza się.

 
At 09 czerwca, 2007 23:23, Blogger Łukasz said...

Unicorn,
Jakiej gazecie lokalnej będziesz robił forum? Pytam z ciekawości.

Zgadzam się w 100 proc. z tym, co piszesz. Zwłaszcza gdy definiujesz nowy "ludowy produkt" w internecie. Mam dokładnie takie same odczucia, kiedy zaglądam czasem na różne lokalne portale informacyjne z Dolnego Śląska.

I jeszcze słowo a propos elektoratu wiejskiego. Zauważ, że Polską nie da się rządzić bez partii ludowej w składzie koalicji rządowej. Stałym partnerem SLD jest PSL, partnerem PiS jest Samoobrona, w rządzie AWS-UW taką rolę pełnił SKL. Inna rzecz, że na wsi - zdaje się - na ogół wygrywa ta partia, która wygrywa wybory w całej Polsce. W ten sposób - o ile sobie przypominam - SLD wygrał na wsi z PSL, a PiS z Samoobroną.

Czy sądzisz, że migracje ludzi z miast na prowincję realnie zmienią jej charakter? I w jakim kierunku?

Przy okazji polecam Stowarzyszenie Gazet Lokalnych, do którego linkuję w linkowni 5W.

 
At 09 czerwca, 2007 23:24, Blogger Łukasz said...

Marta + Unicorn,
Myślę, że porównanie oglądalności bloga burmistrza Ząbkowic Śl. ze sprzedażą miejscowej prasy to żaden problem. Marto, do dzieła ;)

 
At 09 czerwca, 2007 23:32, Blogger Łukasz said...

Widzę, że burmistrz Ząbkowic Śl. odnotował w blogu tekst, o którym tu sobie dyskutujemy. A dokładnie fragment, w którym mowa o tym, że dobrym pomysłem byłoby porównanie oglądalności tegoż bloga ze sprzedażą miejscowej prasy :)

Myślę, że to świetna okazja, by dokonać takiego porównania. Marto - kuj żelazo, póki gorące. Panie Burmistrzu - czy może Pan ujawnić dane dotyczące oglądalności Pańskiego bloga? Z góry dziękujemy!

 
At 09 czerwca, 2007 23:43, Anonymous Anonimowy said...

Łukasz,
z tego, co wiem, to ilość dziennych wejść na bloga burmistrza równa się połowie nakładu jednego lokalnego tygodnika. wiadomo, że czasami jest tych wejść mniej, czasami więcej.
o blogu i prasie lokalnej rozmawiałam dzisiaj z burmistrzem.
zastanawiam się tylko, czy redakcje udzielą mi informacji na temat nakładu, ponieważ żadna z nich nie podaje tych liczb do publicznej wiadomości. ale spróbować można

 
At 09 czerwca, 2007 23:46, Anonymous Anonimowy said...

i przy okazji zapytać się o ilość wejść na strony www tych gazet. bo ta zależność też jest ciekawa. wiadomo, że prasa lokalna skupia się na wydaniach drukowanych, a nie internetowych.

 
At 09 czerwca, 2007 23:57, Blogger Łukasz said...

Marta,

Musisz jeszcze doprecyzować terminy. "Wejście" to nie to samo, co "unikatowa wizyta" etc. Trzeba by też określić metodologię statystyk, jakimi posługuje się burmistrz-bloger.

Myślę, że porównanie można by zrobić tak: 1. Burmistrz ustala przeciętną liczbę unikatowych użytkowników tygodniowo. 2. Znasz (choćby nieoficjalnie) dane o sprzedaży poszczególnych tygodników lokalnych. I bingo. Zestawiasz te liczby.

Oczywiście, taki pomiar jest tylko szacunkowy i traktujesz go raczej jako dygresję. Z wielu względów ciężko jest bowiem porównać oglądalność strony internetowej ze sprzedażą gazety.

Full wypas byłby, gdyby dało się przeprowadzić w Ząbkowicach Śl. normalne badania, które pokazałyby czytelnictwo poszczególnych tytułów, stron internetowych i burmistrzowego bloga. Uwzględniałyby też styl życia i przyzwyczajenia samych ząbkowiczan - zwłaszcza dostępność internetu i nawyk korzystania z niego.

 
At 10 czerwca, 2007 00:07, Anonymous Anonimowy said...

Migracje ludzisków zmienią charakter wsi w sensie zmiany mentalności- np. w kwestii zachowań w urzędach czy wzrostu własnego poczucia wartości.
Powolutku jest to widoczne- coraz więcej powstaje firm na wsi- mówię o firmach rodzinnych- właściciele nie mają kompleksów i potrafią doskonale sobie radzić. To właśnie są prawdziwi samorządowcy..
Może też być inna sytuacja- napływ ludzi z miast spowoduje otwarcie się na nowe idee a potem szybkie "zamykanie"- coraz większe różnice ideowe czy polityczne. Miasta zostaną rezerwuarem taniej siły urzędniczej..Oczywiście to taka teoria spisku ;-)
Ps. Łukaszu to ma być forum lokalne dość luźno związane z gazetką Siedemdni ale nie tylko :))

 
At 10 czerwca, 2007 00:09, Anonymous Anonimowy said...

no to z moich wyliczeń na szybko wynika, że tygodniowy nakład trzech tygodników (liczę tylko "ET", "WP" i "PZ" - ponieważ one są ząbkowickie lub powiatowe. omijam "EG" i "TZ")jest o około tysiąca mniejszy niż tygodniowe unikatowe wizyty na blogu burmistrza. ale mogę się mylić. chociaż wynik porażający.

 
At 10 czerwca, 2007 00:21, Blogger Łukasz said...

Marta,
Skoro tak, to ten wynik krzepi :) Oczywiście, mówię to z przymrużeniem oka. Nie życzę źle gazetom lokalnym. Po prostu dobrze życzę opiniotwórczym blogom. A taki charater bez wątpienia ma blog Krzysztofa Kotowicza.

By the way, czy możesz podać te liczby?

 
At 10 czerwca, 2007 00:26, Anonymous Anonimowy said...

Łukasz,
dlaczego uważasz ten blog za opiniotwórczy?

 
At 10 czerwca, 2007 00:28, Blogger Łukasz said...

Unicorn,
Swego czasu pisałem w prasie miejscowej o pewnym peryferyjnym wrocławskim osiedlu, na którym kontrolę nad miejscową radą osiedlową (najniższy szczebel samorządu terytorialnego; działa tylko w niektórych dużych miastach) przejęli młodzi mieszkańcy domów świeżo wybudowanych przez dużego dewelopera. Wcześniej rada była w rękach "weteranów" z pobliskiego skupiska starych domków jednorodzinnych. Desant owych "młodych" (typowa nowa klasa średnia; ludzie ok. trzydziestki, których stać na kupno nowego mieszkania od dewelopera) był totalny. Przejęli całą radę, oprócz jednego miejsca. Już wcześniej sporo "wychodzili" u władz miasta na rzecz swojego osiedla (jakieś nowe boisko, jakieś nowe połączenia autobusowe na te odległe peryferia itp.). Czy Twoim zdaniem podobne procesy zajdą na polskiej prowincji?

 
At 10 czerwca, 2007 00:30, Blogger Łukasz said...

Marta,
Jeśli burmistrz dzieli się na bieżąco swoimi refleksjami o funkcjonowaniu własnego miasta - te zaś wywołują żywe dyskusje, w których uczestniczą osoby aktywne w miejscowym samorządzie - to jest to medium opiniotwórcze. A więc: można się z nim zgadzać lub nie, ale nie można przejść obok niego obojętnie.

 
At 10 czerwca, 2007 00:36, Anonymous Anonimowy said...

Niekoniecznie w tej formie :)
Bardziej chodzi mi o miszmasz różnych cudaków w pozytywnym tego słowa znaczeniu- nie o budowanie enklaw.
Początkowo ci "odmieńcy" czują się kiepsko ale po krótkim czasie nie zamieniliby się z nikim :) Dochodzą nowi itd..
Obie formy są pożyteczne- i "cudacy" czyli lekko mówiąc artyści, literaci, dziennikarze, hobbyści i dawni "yuppies"..
Każda grupa musi mieć korzenie- kłaniają się muzea regionalne :>

 
At 10 czerwca, 2007 02:30, Anonymous Anonimowy said...

Łukasz,
ale trzeba też wziąć poprawkę na to, że to blog. przedstawia jakieś subiektywne spojrzenie. oczywiście nie można powiedzieć, że gazety są idealnie obiektywne, ale raczej przestawiają co najmniej dwa różne punkty widzenia (idealistyczne podejście?). a tutaj masz informacje jednostronne. ja czytam tego bloga codziennie i śledzę dyskusje w "pytaniach i odpowiedziach", ale nie jestem jakąś szczególną entuzjastką. mam świadomość tego, że to PR. blog daje mi informacje, które przecież trzeba z czymś zestawić. zgadzam się z Tobą, że nie da się przejść obojętnie wobec niego. to zresztą widać w komentarzach, które czasami przypominają kółko wzajemnej adoracji, a czasami obrzucanie się błotem (norma).
a jeśli chodzi o moje wyliczenia - może niebawem będzie można napisać, że burmistrz swoim blogiem tępi gazety lokalne. hehe :) blog - sposób na niepokorną prasę? ;)

 
At 10 czerwca, 2007 05:36, Anonymous Anonimowy said...

Tak zeby troche popsuc wizje internetu juz dzis pokonujacego tradycyjne media, to mam pytanie odnosnie obserwacji, ze liczba tzw. unikalnych uzytkownikow blogu burmistrza Zabkowic jest wieksza niz liczba bedaca lacznym nakladem gazet w powiecie:

Ilu z tych "unikalnych uzytkownikow" to tzw. dynamiczne adresy ip z neoplusa, dialogu czy czegos w tym rodzaju?

:)))

 
At 10 czerwca, 2007 05:40, Anonymous Anonimowy said...

Odnosnie tytulu tej notki, nie wiem czy jest to rowniez temat pracy dyplomowej, dlatego zapytam sie oboje Panstwa, Pana lukasza i Pania Marte: jaka jest definicja prasy lokalnej i jaka jest definicja prasy regionalnej?

 
At 10 czerwca, 2007 10:37, Blogger Łukasz said...

Unicorn,
Słowem: agroturystyka przejmie rząd dusz w Polsce :)

 
At 10 czerwca, 2007 10:38, Blogger Łukasz said...

Marta,
"Gazeta Wyborcza" też prezentuje subiektywne spojrzenie na krajową rzeczywistość. Czymże więc różni się od burmistrzowego bloga?

Poza tym "opiniotwórczość" to kształtowanie opinii. A więc coś całkiem odmiennego od "podawania faktów".

 
At 10 czerwca, 2007 10:50, Blogger Łukasz said...

Wojtek,

Te wskaźniki nie są doskonałe. I wszyscy o tym wiedzą. Bo np. z jednego komputera daną stronę może czytać kilka osób (ale z badania wynika, że to jeden, jedyny "unikalny użytkownik"). Albo - przeciwnie - jedna i ta sama osoba może korzystać z kilku komputerów (w pracy, w domu i z laptopa w podróży). Wówczas statystyka traktuje ją jako kilku użytkowników.

To samo dotyczy badania sprzedaży gazet. Po pierwsze - bo wydawcy lubią robić czary mary ze statystykami, wrzucając do jednego wora sprzedaż egzemplarzową w kioskach, prenumeratę oraz różne formy dystrybucji promocyjnej. Po drugie - bo sama sprzedaż nic nam nie mówi o realnym oddziaływaniu danej gazety. Nie wiemy np. ilu spośród kupujących przeczytało cokolwiek w środku. A ilu kupiło ją tylko dla dodatków (program TV, płyta, ogłoszenia). W przypadku bloga nie mamy takich dylematów, bo w blogu są np. tylko i wyłącznie teksty jego autora. I żadnych dodatkowych wabików.

Jeśli więc okazałoby się, że liczba unikatowych użytkowników bloga burmistrza Ząbkowic Śl. jest porównywalna z liczbą sprzedanych egzemplarzy któregoś z tamtejszych tygodników lokalnych, to tę statystykę interpretowałbym zdecydowanie na korzyść bloga ;)

 
At 10 czerwca, 2007 10:54, Blogger Łukasz said...

Wojtek,
O prasie regionalnej i lokalnej rozmawialiśmy już pod jednym z wcześniejszych wpisów w 5W. Zna więc Pan moje stanowisko. Gazeta regionalna ma zasięg regionu. Gazeta lokalna - jednego miasta lub powiatu. To chyba najprostsza możliwa definicja. Użyteczne jest też rozróżnianie prasy subregionalnej, obejmującej zasięgiem więcej niż jeden powiat. Na Dolnym Śląsku taki zasięg mają gazety odziedziczone po dawnych, "gierkowskich" województwach (jeleniogórskie, legnickie, wałbrzyskie).

W tym miejscu oddałbym jednak głos Marcie, która snuje swoje wywody w szacownych murach wyższej uczelni, nie zaś na hobbystycznym blogasku ;)

 
At 10 czerwca, 2007 11:47, Anonymous Anonimowy said...

"Dlaczego wolimy prasę lokalną niż regionalną?" - to nie jest tytuł mojej pracy. ja robię analizę porównawczą tekstów z dodatku regionalnego i tygodnika lokalnego.
jeśli chodzi o definicję prasy lokalnej i regionalnej...
Media lokalne to grupa mediów, która powstała z ich podziału na zakres oddziaływania. ale to kryterium nie wystarcza w pełni dla odróżnienia prasy lokalnej. trzeba tutaj pamiętać o miejscu wydawania i redagowania, obszarze kolportażu i treści pisma. wiadomo, że to właśnie ten ostatni czynnik jest najważniejszy. media lokalne i regionalne spełniają także różne funkcje. media lokalne mają za zadanie: rozpowszechniać informację lokalną, kontrolować władze samorządowe, promować wydarzenia lokalne, spełniać rolę integracyjną dla lokalnego środowiska, itd.
na temat funkcji pism regionalnych znalazłam taki oto cytat: "pomagają w upowszechnianiu wyników badań naukowych, uzupełniając tym samym prasę specjalistyczną (...) prasa regionalna utrwala w kronikarskim zapisie aktualne życie społeczne, polityczne, gospodarcze i kulturalne, stając się w ten sposób jednym z pośrednich źródeł dla przyszłych badaczy".

 
At 10 czerwca, 2007 11:53, Blogger Łukasz said...

Marta,
Ja jednak uważałbym z tymi definicjami :) Bo co to znaczy, że prasa lokalna "ma za zadanie..."? Kto je na nią nakłada? I kto powiedział, że medium lokalne ma "kontrolować władze samorządowe"? A jeśli główną gazetę w miasteczku wydaje miejscowy ratusz?

Czepiam się, ale dla dobra sprawy ;)

 
At 10 czerwca, 2007 12:00, Anonymous Anonimowy said...

Łukasz,
>"Gazeta Wyborcza" też prezentuje subiektywne spojrzenie na krajową rzeczywistość. Czymże więc różni się od burmistrzowego bloga?< no to tutaj możemy sobie porozmawiać o tym, że miało być tak pięknie w mediach "niezależnych", a jest jak jest. o kontraście między idealistyczną wiedzą z uczelni i jakiś pierwszych doświadczeniach w redakcjach. ale nie w tym rzecz.
chodzi mi głównie o to, że nie przeczytasz na blogu burmistrza, że to zrobił źle, to nie tak - wygodnie dla niego pewne rzeczy przemilczeć. i jakoś specjalnie mnie to nie dziwi, ponieważ to jego własny blog, gdzie "miesza" życie osobiste ze sprawowaniem funkcji publicznej. a punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
przykład: nie przeszła uchwała 99. na blogu przeczytałeś, że na komisji gospodarczej radni nie mieli uwag, ale na sesji odrzucili burmistrzowską uchwałę. no fajnie - mam informację. ale ja chciałabym się dowiedzieć, jak to wszystko np. skomentuje przewodniczący komisji gospodarczej. w "Gazecie Wyborczej" na pewno znalazłabym wypowiedź na ten temat. na blogu nie. ale też nie oszukujmy się - "GW" nigdy o tym nie napisze.
pokazywanie krajowej polityki w "GW" to już zupełnie inna bajka.
a jeśli chodzi o informacje i opiniotwórczość. żeby wyrobić sobie jakąś opinię chyba musisz mieć informacje na dany temat i to od nich w dużym stopniu zależy, jaka będzie Twoja opinia. tak mi się wydaje.

 
At 10 czerwca, 2007 12:06, Anonymous Anonimowy said...

Łukasz,
ma za zadanie -> pełni funkcje. kto je nakłada? może czytelnicy, którzy właśnie tego wymagają od dziennikarzy z prasy lokalnej.

ja napisałam Ci o niezależnej prasie lokalnej. ominęłam tam gazety wydawane przez samorządy. bo wiadomo, że w tym wypadku kontroli nie ma żadnej.

dla dobra sprawy :)

 
At 10 czerwca, 2007 12:32, Blogger Łukasz said...

Marta,

Albo obiektywizm, albo opinia. To oczywiste, że po blogującym burmistrzu nie będę oczekiwał, że udostępni łamy swojego bloga opozycyjnym radnym. Ale też po dojrzałej gazecie oczekiwałbym, że będzie potrafiła zająć stanowisko w różnych sprawach. Że po prostu "nie będzie jej wszystko jedno" ;)

Ale też zgadzam się w 100 proc., że nie ma porządnej opinii bez rzetelnej informacji na dany temat.

Kwadratura koła? Niekoniecznie. Kłania się stara prawda, że informacje warto czerpać z różnych źródeł. Dziś jest to możliwe, bo mamy pluralizm, jakiego nigdy wcześniej w dziejach nie było. I wcale nie jest powiedziane, że pakiet informacji na dany temat powinien być zawarty w jakimś jednym pakiecie, w jednym bycie (jednolity artykuł, jedna gazeta). Mogą to być informacje rozstrzelone, które odbiorca samodzielnie układa sobie w jedną całość.

 
At 10 czerwca, 2007 12:41, Anonymous Anonimowy said...

Łukasz,
a uważasz, że wielu mieszkańców np. Ząbkowic porównuje informacje z różnych źródeł? wszystkie gazety i bloga KK to śledzą chyba tylko urzędnicy i radni. a przeciętny mieszkaniec nie. takie jest moje zdanie. nie byłabym taką entuzjastką opinii, że każdy sobie zbiera pakiet informacji. i znam takie przykłady, że ludzie mieli pretensje do urzędników, ponieważ "w gazecie tak było". to gdzie te zestawienia? i wnioski?
zgadzam się z Tobą, że informacje trzeba czerpać z różnych źródeł, ale mało osób tak robi.

 
At 10 czerwca, 2007 13:04, Blogger pinio said...

Gwoli uzupełnienia informacji o burmistrzu bloggerze. Nieco inny sposób na kontakt z mieszkańcami Oławy wybrał miejscowy komendant powiatowy policji. On z kolei kontaktuje sie na czacie.

Tutaj informacja na ten temat:

http://www.olawa.policja.gov.pl/www/index.cgi?numer=47&menu=11

To też ciekawy sposób kontaktu, choć bardziej ulotny i rzadszy od bloggu.

 
At 10 czerwca, 2007 14:45, Blogger Łukasz said...

Marta,
Wiem, że mało kto czerpie informacje z wielu źródeł. Nie tylko w Ząbkowicach Śl., ale w ogóle na świecie :)
Tak to już jest, że tzw. publiczność myśląca stanowi mniejszość.

 
At 10 czerwca, 2007 14:46, Blogger Łukasz said...

Pinio,
No zarąbisty temat! A może by tak przerobić go na tekścik dla 5W? ;)

 
At 10 czerwca, 2007 15:41, Anonymous Anonimowy said...

W tej dyskusji o porównaniu popularności bloga burmistrza ze sprzedażą gazety lokalnej zapominacie o jednej ważnej rzeczy: za gazetę trzeba zapłacić,za czytanie bloga nie. Czy wejść byłoby równie dużo, gdyby każde kosztowało 1, 20?

 
At 10 czerwca, 2007 16:16, Anonymous Anonimowy said...

Kaśka,
mi się wydaje, że płatny blog mijałby się z celem. poza tym - na szczęście burmistrz nie może kazać sobie płacić za bloga :)
zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie na www KK komentują, że jedną z zalet tego bloga jest to, że nie muszą za niego płacić - napisałam o tym powyżej :)
wydaje mi się tez, że porównanie wejść na strony lokalnych gazet i blog także wypadnie na korzyść burmistrza. mimo tego, że oba www są darmowe, to już po ilości komentarzy widać, gdzie tych wejść jest więcej.

 
At 10 czerwca, 2007 16:40, Blogger Łukasz said...

Kaśka,

Już pisałem wyżej, że takie porównania są obarczone wieloma niedoskonałościami. I to z wielu względów.

Kwestia kosztów ma tu akurat drugorzędne znaczenie. Bo przede wszystkim musielibyśmy ustalić zasięg obu mediów: jaki procent mieszkańców Ząbkowic Śl. ma stałą możliwość czytania bloga swojego burmistrza? Innymi słowy: jaki procent ma stały dostęp do internetu? No bo stały dostęp do kiosku z gazetami ma zapewne niemal 100 proc. ząbkowiczan (pozbawione dostępu są tylko osoby unieruchomione ze względów losowych).

Opłata też jest pojęciem względnym. Jeśli chcę mieć internet w domu, to muszę za niego płacić. Za spacer do kiosku nie płacę.

Poza tym - jak już pisałem wyżej - powody kupna gazety są rozmaite. Choćby dlatego, że jest w niej program TV, albo atrakcyjny konkurs. Tymczasem blog burmistrza składa się w 100 proc. z przemyśleń autora. Sięgając do bloga, sięgam do jego zasadniczej treści. Sięgając po gazetę, mam dziesiątki potencjalnych powodów. To też przemawia na niekorzyść porównywania obu tych rodzajów mediów.

 
At 10 czerwca, 2007 17:03, Anonymous Anonimowy said...

Ja tylko podałam jeszcze jeden powód za powodu którego - moim zdaniem - nie można robić takich prostych porównań i wyciągać z nich wniosków typu: blog burmistrza jest popularniejszy od lokalnej gazety. Ze wszystkimi Waszymi argumentami się zgadzam. A tak na marginesie: bardzo ciekawa ta dyskusja.

 
At 20 czerwca, 2007 23:42, Anonymous Anonimowy said...

Hej Marta dziwię się,że jesteś na tyle odważna, by zadawać pytania profesjonalistom na temat lokalnej pracy i braku zawodowców właśnie w owej prasie, jeszcze nie do niedawna tworzyłaś takie farmozony w pewnej lokalnej gazecie, że przysłowiowe boki szło zrywać, nie masz kobieta pojęcia ani o dziennikarskiej sztuce, ani przede wszystkim o polskiej gramatyce. By nie być gołosłownym zamieszczę na tym portalu frazesy, które wypisywałaś. Nie dlatego,że wredna ze mnie osoba, ale z czystej przyzwoitości, może po lekturze tych banialuków zawodowi jak ich zazwałaś zorientują się,że o sztuce o której mówisz pojęcia zielenego nie masz. (Lokalny dziennikarz od 8 lat,który nie robił dziennikarskich studiów na prywatnej szkółce, ale skończył wyższą uczelnię na uniwersytecie)

 

Prześlij komentarz

<< Home