Nie ma kary za połączenie trzech dolnośląskich gazet w 2003 roku
Warszawski sąd okręgowy umorzył postępowanie w sprawie połączenia przez koncern Polskapresse trzech dolnośląskich gazet – "Wieczoru Wrocławia", "Słowa Polskiego" i "Gazety Wrocławskiej". Informację podało po południu Polskie Radio Wrocław. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów trzy lata temu kazał wydawnictwu Polskapresse sprzedać "Słowo Polskie" i zapłacić 50 tys. euro kary.
Sprawa dotyczy transakcji sprzed czterech lat, kiedy Polskapresse kupiła od norweskiej Orkli "Słowo Polskie" i "Wieczór Wrocławia" i połączyła z posiadaną już przez siebie "Gazetą Wrocławską" w jeden dziennik. Zainteresował się tym UOKiK. Uznał, że koncern powinien był uprzedzić o swoich planach. Nałożył surowe kary. Jednak Polskapresse odwołała się od orzeczenia. Zostało ono uchylone. Prezes Urzędu zaskarżył wówczas decyzję do sądu, ten zaś umorzył postępowanie. Jak zauważa doktor Adam Szynol, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego: – Procesy w tej sprawie zajęły polskim sądom trzy lata, a w tym czasie zarówno czytelnicy, jak i reklamodawcy zapomnieli już jak wyglądała sytuacja na dolnośląskim rynku medialnym w 2003 roku. Jego zdaniem, koncentracja gazet została przeprowadzona ze sporą szkodą dla czytelników. Na razie nie wiadomo czy prezes UOKiK odwoła się od wyroku. Ma na to dwa tygodnie.
Jak myślicie: czy dolnośląski rynek medialny jest ubogi? Czy powinno istnieć więcej gazet?
20 Comments:
Nie wiem co "powinno byś".
Wiem, że powinno się napisać, na przykład na Piątej Władzy, o tym, jak to szefostwo Gazety Wrocławskiej chlało z politykami SLD i ustalało co piszemy, a czego nie.
Albo jak szefostwo Wyborczej otaczało przyjażnią oraz "opieką medialną" szefa jednej ze spółek komunalnych.
Albo o setkach innych przykładów tego syfu, który nazywacie "dolnośląskim rynkiem medialnym".
Osobiście uważam, że rynek medialny na Dolnym Śląsku jest bardzo bogaty. Zaś ilość gazet wynika wprost z zapotrzebowania odbiorców na tego rodzaju produkt. Jeśli działa tylko jeden dziennik regionalny, w dodatku sprzedaje się raczej słabo, to z tego wniosek, że na Dolnym Śląsku nie ma zbyt dużego zapotrzebowania na prasę regionalną. Satysfakcjonująco rozwija się za to prasa lokalna i internet. Oby tak dalej :)
Do pewnego stopnia trudno dyskutowac z teza, ze skoro jest tylko jeden dziennik lokalny, to znaczy, ze nie ma zapotrzebowania na wiecej.
Ale jest tez stary amerykanski zart o adwokacie w malej miescinie, ktory byl tam jedynym prawnikiem i klepal biede. Do czasu, az do miasteczka nie sprowadzil sie drugi adwokat :)
Odnosze wrazenie, ze z lokalnymi mediami moze byc podobna sprawa. Caly problem w tym, ze ten jedyny lokalny dziennik wcale nie jest az taki lokalny.
Moim zdaniem lokalna gazeta to powinna byc gazeta, w ktorej _przecietny_ czlowiek moze przeczytac o zwyciestwie swojego dziecka w szkolnym konkursie recytatorskim, moze zobaczyc zdjecia z balu maturalnego swojego dziecka, moze przeczytac o slubie kolezanki, czy o pogrzebie sasiadki. To ma byc gazeta, w ktorej ten "przecietny Kowalski" moze nawet miec jakas minimalna szanse zeby zamiescic swoje "artykuly". No i wreszcie to ma byc gazeta, w ktorej mozna przeczytac plotki i analizy, takie jak na tym blogu w "poscie" o obwodnicy. Analiza tego jak wygladaja gazety na swiecie pokazuje po pierwsze, ze na tego typu materialy zawsze jest zapotrzebowanie, a po drugie, ze z takich elementow mozna ulozyc gazete, ktora sama na siebie zarobi.
Czy w Polsce sa takie gazety? Nie. A czy maja sznase istniec?
Trudno dobrą gazetę lokalną robić z Wrocławia. Dodatek Gazety Wyborczej przestał być lokalny po tym jak zlikwidowano oddziały w regionie. A pisanie z pozycji Wrocławia o tym co się dzieje w miejscowości 200 km stąd jest bezsensowne. Powoli też obcinało swoich ludzi w terenie Słowo Polskie, choć na szczęście nie do końca.
Nie uprawiając kryptoreklamy uważam jednak, że z dolnośląskich mediów najsilniej w terenie działa Polskie Radio Wrocław. Rozgłośnia na stałe ma swoich ludzi w Legnicy, Wałbrzychu, Jeleniej Górze, Kamiennej Górze, Świdnicy i Zgorzelcu. Nic więc dziwnego, że każda wyciągnięta przez naszych dziennikarzy informacja z regionu jest tego dnia, a najczęściej po kilku emitowana w innych mediach...
I jeszcze jedno pytanie. Czy rzeczywiście jest sens - jak pisze Łukasz - by istniały duże dolnośląskie gazety. Raczej jednak ja stawiałbym na rozwój lokalnych mediów, istniejących w małych miejscowosciach - tak jak silne Wiadomości Oławskie czy Brama w Kłodzku
Wojtek + Pinio,
Nie mylmy gazet regionalnych z lokalnymi! "SPGW" jest gazetą regionalną, bo obejmuje cały Dolny Śląsk. Natomiast gazeta lokalna ma zasięg miasta/miasteczka/powiatu.
To rozróżnienie ma kapitalne znaczenie merytoryczne.
Wojtek,
Wyrażasz tęsknotę za treściami charakterystycznymi dla gazet lokalnych i oczekujesz ich od gazety regionalnej.
Pinio,
Piszesz, że dobrej gazety lokalnej nie da się robić z Wrocławia. No ale "Wieczór Wrocławia" to była akurat 100-procentowa gazeta lokalna! "Gazeta Wyborcza Wrocław" to też dodatek typowo LOKALNY, co ma zresztą zawarte w swojej nazwie.
To tyle gwoli terminologicznej ścisłości ;)
Pinio,
Jeszcze słowo o utrzymywaniu rozległej sieci korespondentów w tzw. terenie. W sumie sam nie wiem czy jako mieszkaniec np. Lądka Zdroju wolałbym dowiadywać się o tym, co dzieje się w moim najbliższym otoczeniu z:
a) jakiegoś medium typowo lokalnego, które w całości traktowałoby o mojej okolicy;
b) medium o zasięgu regionalnym (PRW, TVP 3, SPGW), w którym musiałbym jednocześnie słuchać/oglądać/czytać o tym, co dzieje się na podwórkach w innych miasteczkach.
Pytanie brzmi: na ile taki mix wiadomości lokalnych z różnych podwórek regionu jest sam w sobie interesujący dla odbiorcy?
Łukasz:
I dlatego zadaję pytanie czy jest sensu istnienia dużych dolnośląskich gazet czy raczej lokalnych jak wspomniane przeze mnie Wiadomości Oławskie.
Gazeta Wyborcza miała sporo lat temu oddziały regionalne, jak wiesz i było w niej znacznie wiecej informacji z terenu.
Wieczór Wrocławia oczywiście był gazetą lokalną i jej to nie dotyczy.
A regionalne media czy ogólnopolskie nie mają dostępu do ciekawych infomacji z terenu i najczęsciej zabierają sie za temat już znaleziony i podany przez kogoś innego. Najczęściej nie powołując się na źródło. A jeszcze korzystając ze zdobytych przez nie materiałow. Wiesz jak to jest chyba z doświadczenia ostatniego, a propo internautki co jej się PiS nie podoba ...
Pinio,
Duże media są atrakcyjne dla mieszkańców "terenu", bo oferują cały pakiet atrakcji, a nie tylko informację. Dlatego moje pytanie o atrakcyjność informacyjnego mixu wieści lokalnych miało dość "wycinkowy" charakter. Tak naprawdę ludzie sięgają po PRW/TVP3/SPGW z wielu różnych względów (bo muzyka, bo film, bo konkurs, bo program TV itp.).
A to że większe media pasożytują na tych mniejszych - to akurat norma. Niestety. Podobne relacje panują czasem w dużych redakcjach pomiędzy "wielkimi redaktorami z centrali" a "proletariatem z prowincji".
@lukasz
Nie znam teorii dziennikarstwa - to fakt. Ale w ciemno stawiam, ze nie ma takiej definicji gazety lokalnej, ktora (jak to Pan pisze) jest oparta o jednostke administracyjna.
Istnieja bowiem gazety lokalne, ktore tego warunku nie spoelniaja. Istnieja tez gazety lokalne (w sensie opisanych przeze mnie poprzednio poprzez dobor tematow jakimi sie zajmuja), ktore sa zwiazane z jednostkami administracyjnymi znacznie wiekszymi od wojewodztwa dolnoslaskiego.
W zwiazku z tym, nawet jesli probujecie Panstwo sobie roznicowac gazety lokalne na "prawdziwie lokalne" i regionalne w oparciu o powyzsze ktyterium, to taki podzial nie ma sensu.
A fakt, ze SPGW sprzedaje sie slabo, nie musi wynikac wcale z tego, ze nie ma zapotrzebowania na gazety lokalne. Moze to po prostu byc pochodna tego, ze ta gazeta jest zle robiona.
PS Czy przypadkiem SPGW nie ukazuje sie w mutacjach "lokalnych"? :))
Moim zdaniem to bardzo źle, że doszło do umorzenia w tej sprawie. W ten sposób jakby usankcjonowano to, co wielkie koncerny zaczęły we Wrocławiu i co roprzestrzeniło się na resztę kraju: łączenie gazet. Co dziwne - robią to, mimo że sprzedaż połączonych gazet dramatycznie spada. Nie jest to więc uzasadnione chęcią wzmocnienia się na rynku czytelniczym. Chodzi jedynie o rynek reklamowy, bo połączone tytuły stają się monopolistami w swoich regionach. A przecież gazet nie wydaje się dla reklamodawców, tylko dla czytelników. Ta pazerność i krótkowzroczność koncernów dbija się w pierwszej kolejności na jakości gazet - zmniejsza się koszty redakcji, zwalniając dziennikarzy i ograniczając lokalność. Według mnie powinno być odwrotnie - to lokalność jest największą siłą gazet regionalnych i w tym kierunku powinny się rozwijać. Pewnie nie od razu przyniosłoby to wielkie pieniądze, ale zaprocentowałoby w przyszłości. Regionalizm pogrąża gazetę, oznacza, że jest ona robiona dla wszystkich, czyli dla nikogo.
Ale dopóki istnieje MediaTak, dopóty te słabe, regionalne gazety będą cienko prząść, uzależniając się w coraz większym stopniu od reklamodawców. Pewnie kiedyś jeden koncern przejmie wszystkie udziały w MediaTakach i wygra tę wojnę, tylko że nie będzie to prawdziwe zwycięstwo. Bo prawdziwe zwycięstwo odniosą Ci, którzy będą robić takie gazety, o jakich napisał Wojtek. I mam nadzieję, że nie będą to ani Polskapresse, ani Media Regionalne. Chciałabym dożyć tych czasów.
Wojtek,
Oczywiście, że istnieją stosowne definicje. Ale rzecz nie w ścisłości akademickiej, a w zwykłym zdrowym rozsądku. Nie może Pan oczekiwać od takiego choćby "SPGW" treści typowo lokalnych (no chyba że w owych mutacjach - ale ich funkcjonowanie to temat na odrębną analizę).
By the way, proszę mi podać przykład gazety lokalnej związanej z obszarem większym od Dolnego Śląska. Czy ma Pan na myśli "Tygodnik Podhalański", który obejmuje zasięgiem Podhale oraz Chicago?
Co do sprzedaży egzemplarzowej "SPGW"... Jeśli byłoby realne zapotrzebowanie na prasę o takim zasięgu, to: a) być może w ogóle nie doszłoby do fuzji gazet na Dolnym Śląsku; b) skoro już doszło do fuzji, to "SPGW" dorobiłoby się rywala/rywali.
Kaśka,
Oczywiście, że chodzi o rynek reklam. Ale przecież tego typu media to przedsięwzięcia biznesowe. Chcą (i muszą) zarabiać na siebie. Dlatego decyzje dotyczące ich przyszłości wynikają z przesłanek ekonomicznych, nie zaś - by tak rzec - humanistycznych.
Nie martwiłbym się natomiast o lokalność, która - jak słusznie zauważasz - jest sporą wartością w tym biznesie. Dlaczego? Tu odsyłam do tekstu, który znajdziesz w Piątej Władzy nieco wyżej ;)
Nie rozumiem jednak, dlaczego tak nie lubisz MediaTaku...? Czy rzeczywiście ta firma osłabia prasę regionalną w Polsce? W jaki sposób? Przecież istnieje po to, by zarabiać na tytuły regionalne!
Oczywiście, że media (myslę tu o gazetach)to przedsięwzięcia biznesowe. Jednak nie powstały dla reklamodawców, tylko dla czytelników. Jeśli o tym zapominają, to tracą swoją tożsamość. Zobacz, co dzieje się z połączonymi tytułami: oddalają się od swoich czytelników, przestają dbać o jakość, coraz mniej w nich miejsca na lokalność. A przecież reklamodawcy nie wykupią całych nakładów. Według mnie te połączone twory zamknęły sobie drogę do rozwoju.
Ja też nie martwię się o lokalność, ona zawsze będzie się rozwijała w taki czy inny sposób. Żal mi po prostu tych tytułów z tradycją, bo część na pewno się już nie podniesie. A szkoda, bo ja jako czytelnik wolałabym mieć trzy tytuły do wyboru w takim mieście jak Wrocław, albo przynajmniej dwa, a stworzono jeden, który jest jakimś dziwolągiem z podwójnym logo.
Absolutnie nie jestem wrogiem MediaTaków. Dzięki tej agencji prasa regionalna w ogóle jeszcze istnieje. Tylko co stanie się, kiedy MediaTaki znajdą się w rękach jednego wydawcy (nie wiem, czy to w ogóle mozliwe)? Co będzie z gazetami konkurenta? Gazety regionalne uzależniły się od reklam centralnych, bo nie budują rynku lokalnego. I już go pewnie nie zbudują.
Może trochę zamotałam ten swój wpis, a w sumie to chciałam odpowiedzieć na Twoje pytanie o sens istnienia trzech gazet konkurujących ze sobą gazet regionalnych. Według mnie nie ma, powinny ewoluować w kierunku gazet lokalnych, a nie łączyć się w nie wiadomo co.
@lukasz
A czy ja gdzies pisalem, ze to sa polskojezyczne gazety? :)
Ale skoro Pan zdaje sie lubic Chicago, to bardzo dobrym przykladem tego o czym pisalem jest "Chicago Tribune". Na przyklad dlatego, ze korzystaja z nowych mozliwosci jakie oferuje internet, zeby jeszcze mocniej zaistniec na lokalnym rynku (a na lokalnym rynku siedza calkiem mocno i mozna u nich i teraz przeczytac o sukcesach dzieci w szkole, o pogrzebie sasiadki, etc). Moze to Pana zainteresuje, ze tworza oni serwis w dzialaniu podobny do tego co robi w Polsce w internecie Polskapress (chyba?). Z ta roznica, ze nastawiony jest on na wiadomosci lokalne i polaczony z wkladka do papierowego wydania, w ktorej to wkladce ma sie ukazywac czesc materialow z wydania online, pisanych przez "naturszczykow".
Mysle, ze powyzsze stanowi tez posrednia odpowiedz na Panskie "pytanie":
"Nie może Pan oczekiwać od takiego choćby "SPGW" treści typowo lokalnych [...]".
No jak to nie moge, skoro moge? :)))
Tym bardziej, ze sa te mutanty ... pardon, mutacje :)
Odnosnie zas twierdzen typu "Jeśli byłoby realne zapotrzebowanie na prasę o takim zasięgu, to: ...", to pisalem juz wyzej, ze rzeczywiscie trudno sie z nimi dyskutuje. Ale glowna tutaj trudnoscia jest jakas taka dziwna powszechna wiara w tzw. "rynek". Zeby lepiej oddac to o co mi chodzi odwolam sie do pewnego porownania:
Czy sadzi Pan, ze we Wroclawiu w okolicy 2006 roku skokowo wzroslo o jakies 100-150% zapotrzebowanie na nowe kina? Czy tez bedzie szukal Pan innej (bardziej zlozonej) odpowiedzi na to pytanie?
Jesli Panska odpowiedz na pierwsze powyzsze pytanie jest twierdzaca, to rzeczywiscie chyba sie nie dogadamy.
Ale jesli nie, to byc moze sprobuje Pan samemu przeniesc implikacje wynikajace z tego przykladu, na przypadek prasy lokalnej* na Dolnym Slasku?
* Na potrzeby tej dyskusji uzywam okreslenia "prasa lokalna" w sensie tego wszystkiego co nie jest prasa ogolnopolska :)
@kaska
Zrobila Pani (moim zdaniem) absolutnie kluczowe spostrzezenie: media w Polsce bardziej przypominaja sklep z reklamami niz z informacja.
Nie wiem dlaczego tak jest (jakos nie do konca wierze w argument "niewidzialnej reki rynku"), ale bardzo mi to przeszkadza.
Kaśka,
Rozumiem Twoją nostalgię za "starymi, dobrymi" czasami trzech dzienników we Wrocławiu. Nadal jednak uważam, że wszystkie te gazety przetrwałyby, gdyby był na nie popyt. Nie było go, więc padły (dotyczy to również "Gazety Wrocławskiej", która przecież roztopiła się w "SPGW" w takim samym stopniu jak "Słowo Polskie").
Narzekania na MediaTak słyszałem już kilka lat temu w obozie ówczesnej Orkli we Wrocławiu, która uważała się za poszkodowaną w podziale reklam MediaTakowych, gdyż większość udziałów w MediaTak ma Passauer. Myślę, że wiesz, jaka była dodatkowa przesłanka tych gniewnych spekulacji ;)
Czy "SPGW" jest skazane na reklamy z MediaTak? A co z reklamami od największych państwowych firm na Dolnym Śląsku, od lat kupujących całe strony w tej gazecie? Patrz: czwartkowy dodatek "Region". Zresztą dobrze byłoby znać zestawienie największych reklamodawców "SPGW" i mieć jakieś dane dotyczące udziału reklam z MediaTaku w całej puli reklam w tym dzienniku. Niestety, nie mam takich danych.
Wojtek,
Przykład "Chicago Tribune" jest b.interesujący. Chętnie bym się w to wgłębił. Czy może mnie Pan podprowadzić na jakieś konkretne strony? Na co warto zwrócić szczególną uwagę? Z góry dziękuję!
Projekt Polskapresse to Wiadomosci24.pl, jeśli właśnie o to Panu chodzi.
Natomiast - Panie Wojtku - wbrew pozorom, nie znajdzie Pan we mnie ortodoksyjnego zwolennika łopatologicznych tłumaczeń rynkowych. Świetnie zdaję sobie sprawę z faktu, że potrzeby ludzkie są również kreowane (po to, by sprzedać jakiś towar). I że jakość towaru też wpływa na jego sprzedaż. Jednak na temat multikin we Wrocławiu nie będę kompetentnie się wypowiadał - ta branża weszła chyba w podobny etap rozwoju, na jakim są telewizyjne platformy cyfrowe. To faza gwałtownej ekspansji karmiącej się realnie istniejącym sporym popytem na ten typ produktu. Wszyscy przeczuwają, że owa ekspansja zaowocuje wyniszczającą walką, którą może wygrać tylko parę największych podmiotów. Nikt jednak nie wie, które to będą podmioty oraz jak długo utrzyma się popyt na ten produkt.
Czy to jest porównywalne z sytuacją na rynku prasy we Wrocławiu w ostatnich latach? Niekoniecznie. Wszak nie mówimy o gazetach, które pojawiły się np. w latach 90. i nie trafiły w swój czas, a o nieudanych próbach ratowania prasowego status quo rodem z głębokiego PRL.
Wojtek + Kaśka,
To jest jasne. Media komercyjne sprzedają się - by tak rzec - dwuetapowo. Swoją zawartość sprzedają czytelnikom. Zaś czytelników sprzedają reklamodawcom.
Skoro jednak realne pieniądze są u reklamodawców, to takie komercyjne medium zaczyna prędzej czy później myśleć o nich, a nie o odbiorcach.
Oczywiście, inna jest sytuacja na szczeblu krajowym, gdzie mediów jest dużo i rywalizacja o reklamodawców ostra. Wówczas dotarcie do odbiorcy ma kluczowe znaczenie. Na Dolnym Śląsku - jak wiemy - jest całkiem inaczej. "SPGW" może sobie pozyskiwać reklamodawców niezbyt przejmując się czytelnikami.
Swoją drogą, to wiele mówi także o osobach, które decydują o budżetach reklamowych po stronie owych reklamodawców. Ale to już temat na odrębne, zapewne również b.ciekawe dywagacje ;)
Jeszcze ciekawsza byłaby analiza samych budżetów reklamowych największych potencjalnych reklamodawców.
Nie znam się na reklamie na tyle, żeby o niej dyskutować (i absolutnie nie mam nic przeciwko MediaTakom!), ale z tego, co wiem, to w większości gazet regionalnych przychody ze sprzedaży nakładu nieznacznie przekraczają przychody z reklamy. Stąd wniosek, że czytelnik powinien być w nich ciagle najważniejszy.
TYmczasem, jak sam zauważyłeś: "Skoro jednak realne pieniądze są u reklamodawców, to takie komercyjne medium zaczyna prędzej czy później myśleć o nich, a nie o odbiorcach." W ogóle nie rozumiem tego myślenia, bo nie ma nic wspólnego z logiką. Dlaczego "Gazeta Wyborcza", która ma ogromne przychody z reklam, nie zapomina o czytelnikach? Może dlatego, że nie zapomina też, kto jest jej podstawowym klientem.
Jeśli, tak jak piszesz, to sytuacja rynkowa wymusiła decyzję o łączeniu tytułów, to nakład SPGW rósłby, a on spada w szybkim tempie. Może jednak czytelnicy też odczuwają tęsknotę za własną gazetą, która stawałaby się im coraz bliższa, a nie coraz bardziej odległa. Za taką właśnie gazetą, o jakiej pisze Wojtek: która podzieli z nimi radości i smutki, da im niezbędne i praktyczne informacje o najbliższej okolicy, podpowie, o czym podyskutować na imieninach, podzieli ich opinie na różne tematy (mniej i bardziej ważkie). Każdy by chciał mieć taką gazetę w swojej miejscowośći. A jeszcze gdyby codziennie rano przyniósł ją ktoś pod drzwi, to już w ogóle byłoby super.
Kaśka,
Obawiam się, że dla "SPGW" ważne są słupki porównujące przychody z wydatkami. Póki gazeta wychodzi na swoje w sensie finansowym, nie spodziewałbym się jakichś radykalnych zmian.
Zmiany mogą nastąpić chyba tylko pod wpływem czynników zewnętrznych. Takim czynnikiem byłoby wejście jakiegoś nowego, mocnego gracza na rynek prasy regionalnej, albo odgórne ruchy w polskim Passauerze (związane z projektowaną gazetą ogólnopolską).
O czytelników w poszczególnych miastach i miasteczkach nie martwmy się - oni mają swoją prasę lokalną.
Ja zaś od dawna powtarzam, że nie niepokoi mnie los prasy regionalnej na Dln Śląsku, bo mam swój ulubiony internet ;)
Zaś "Gazeta Wyborcza" ma po prostu inny profil. I Ty, i ja najwyraźniej mieścimy się bardziej w jej targecie niż w targecie "SPGW". A jeśli nic się nie zmieniło, to sprzedaż obu tych gazet na Dln Śląsku jest porównywalna.
Prześlij komentarz
<< Home