25.6.07

Jak się bawić to na całego... Czy szef klubu radnych PO we Wrocławiu pobił policjantów?

Dopiero dzisiaj będą przesłuchiwani dwaj mężczyźni, którzy wczoraj po południu zaatakowali policjantów we Wrocławiu. Nie byłoby w tym nic, o czym warto byłoby pisać. Gdyby nie osoby, których dotyczy historia.

Jak podało rano Polskie Radio Wrocław - zatrzymani to szef klubu wrocławskich radnych PO Marek I. i były samorządowiec Paweł K. Funkcjonariuszy wezwano wczoraj po południu do lokalu w centrum miasta. Okazało się, że dwaj mężczyźni bawiący się w restauracji zaczęli zaczepiać pracownicę sąsiedniego klubu. Według nieoficjalnych informacji Polskiego Radia Wrocław napastnicy bili policjantów rękoma, drewnianymi wieszakami, a jeden z nich kopnął nawet funkcjonariusza w twarz. Jeden z zatrzymanych - szef klubu PO trafił do izby wytrzeźwień. Paweł K. do szpitala, bo skarżył się na duszności. W szpitalu jest też jeden z pobitych policjantów, drugi po opatrzeniu wrócił do domu.

26 Comments:

At 25 czerwca, 2007 08:51, Anonymous Anonimowy said...

Jakos media nie sa zainteresowane informacjami na temat PO...

 
At 25 czerwca, 2007 10:22, Blogger pretm said...

Chyba jednak wypłynęło:

Na tvn24.pl

Nieprawdopodobne.

 
At 25 czerwca, 2007 10:28, Blogger Łukasz said...

Ponieważ jestem przeciwny tej dziwnej manierze podawania inicjałów nazwisk, gdy chodzi o osoby publiczne, to uzupełnię, że bohaterami opowieści są (jak podaje Onet.pl za TVN 24) Marek Ignor i Paweł Kocięba-Żabski (Onet błędnie podaje "Kocięba-Zalewski").

Paweł Kocięba nie jest już radnym. Wydaje mi się, że nie należy też już do PO.

 
At 25 czerwca, 2007 10:52, Anonymous Anonimowy said...

A czy ktoś pamięta czy Kocięba-Żabski został już skazany/uniewinniony za jazdę po pijanemu swojego czasu? Sprawa jakoś zniknęła z mediów i nie wiem czy dlatego, że go skazali/uniewinnili czy dlatego, że przestało to media interesować.
Jeśli go skazali, to na ile? Ma szanse trafić do pudła z powodu odwieszenia tamtej kary? :)

 
At 25 czerwca, 2007 11:08, Blogger Łukasz said...

Washko,
Nie pamiętam jak skończyła się tamta sprawa. Ale wrocławskie media śledziły ją na bieżąco.

 
At 25 czerwca, 2007 11:32, Anonymous Anonimowy said...

a ja bym ich zatrudnił w Policji.
skoro we 2-ch, i to pijani
-- pobili 2-ch Policjantów
= znaczy: są Lepsi ;-)

 
At 25 czerwca, 2007 11:44, Blogger Łukasz said...

Washko,
Zerknij tu:
http://miasta.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,4249797.html

 
At 25 czerwca, 2007 12:03, Blogger pinio said...

Łukasz:

Paweł K.Ż nie jest osobą publiczną, bo trudno pracownika prywatnej firmy tak określic...

 
At 25 czerwca, 2007 12:18, Blogger Łukasz said...

Pinio,
Paweł Kocięba jest jednym z najbardziej znanych uczestników życia publicznego we Wrocławiu, i to od 20 lat. W dodatku ma b.charakterystyczne nazwisko. Pisanie o nim per "Paweł K.-Ż." to klasyczny casus typu "Mirosław W., syn byłego prezydenta państwa".

To tak jakby np. o Kornelu Morawickiem napisać "Kornel M., niegdyś lider Solidarności Walczącej". A przecież też jest osobą prywatną.

Chcę przy tym podkreślić, że odnoszę się jedynie do kwestii formalnych. Nie komentuję całej sprawy. Znam "Pawła K.-Ż." osobiście i nie życzę mu źle.

 
At 25 czerwca, 2007 12:20, Blogger Łukasz said...

Drobna autoerrata: pisałem, rzecz jasna, o Kornelu Morawieckim. Wybaczcie literówki w tym nazwisku.

 
At 25 czerwca, 2007 13:26, Anonymous Anonimowy said...

No pan K-Ż ostro pije i ostro bije...
Pewnie gdyby nie ta nieszczęsna policja, to by się przespał na najbliższym trawniku we własnym samochodzie!
Czy to jakiś tzw. problem alkoholowy?
Pozdrowienia i powodzenia
jotesz

 
At 25 czerwca, 2007 15:23, Anonymous Anonimowy said...

Za GW: "Paweł K.-Ż. w 2005 r. został skazany na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata za jazdę po pijanemu i próbę przekupienia policjantów".

Jeśli potwierdzą się doniesienia, w szczególności co do tego, że działał wspólnie i w porozumieniu z Markiem I., to mają chłopaki nieciekawą sytuację, gdyż grozić im może nawet do 10 lat pozbawienia wolności na podstawie art. 223 Kodeksu karnego, który brzmi: Kto, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami lub używając broni palnej, noża lub innego podobnie niebezpiecznego przedmiotu albo środka obezwładniającego, dopuszcza się czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego lub osobę do pomocy mu przybraną podczas lub w związku z pełnieniem obowiązków służbowych, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Poza tym, skoro za poprzednie przestępstwo Paweł K.-Ż. został skazany w 2005 r., to do 2008 r. jest możliwe zarządzenie wykonania tej kary na podstawie art. 75 par. 2 Kk.
Jego sytuacja procesowa jest na tyle zła, że teoretycznie nawet tymczasowe aresztowanie mogłoby wchodzić w grę, gdyby były przesłanki do uznania, że może mataczyć.

 
At 25 czerwca, 2007 15:28, Blogger pinio said...

Łukasz;

prawo jest prawem, możemy sobie interpretować je jak chcesz, ale Paweł K. nie jest osobą publiczną i prawnie należy mu się ochrona. Choć sam ten przepis uważam za kretyński. To tak jak z Ryszardem N., teraz osobą prywatną a wcześniej publiczną.

Co do sprawy tego pobicia:
Jeżeli okaże się , że prawdą jest, iż Marek I. kopał leżącego policjanta po twarzy a Paweł K. usiłował wyrwać policjantowi z kabury broń to sprawa zakończy się sporymi wyrokami. A wybacz ja nie czuję żadnej sympatii do pana K., który podobno teraz na komisariacie wyzywa wszystkich i grozi zwolnieniami ...

 
At 25 czerwca, 2007 15:51, Blogger Łukasz said...

Pinio,
Myślę, że w przypadku "Pawła K.-Ż." granica między byciem osobą publiczną a prywatną jest dość płynna. PKŻ stał się osobą prywatną nie do końca z własnej woli - inaczej niż wspomniany przez Ciebie "Ryszard N.".

A czy wspomniany przeze mnie wcześniej Kornel Morawiecki jest osobą publiczną czy prywatną?

 
At 25 czerwca, 2007 17:00, Blogger pinio said...

Łukasz: według prawa jest osobą prywatną. Nie ma znaczenia czy ktoś chce czy nie chce być osobą publiczną.

 
At 25 czerwca, 2007 22:59, Anonymous Anonimowy said...

Ech wy dziennikarze... Pinio, dlaczego PRW nie pofatygowało się do knajpy i zaytało świadkow jak było? dlaczego swoje materiały oparliście wyłącznie na tym, co mowi policja? gdybyście zjawili się zaraz po tym, co wam podrzuciła policja w tej knajpie i pogadali z ludźmi, wiedzielibyście, że sprawa nie jast tak jasna i klarowna. Tylko, Pinio, układy z policją by się skiepściły, lepiej więc obrzucić Pawła K-Ż blotem, bo siedzi zamknięty i się nie odszczeknie. A MArek I nie powie, że stanąl w obronie kolegi jak Jackiewicz w obronie żony. Łukass, a ciebie stać jedynie na przypominanie, że K-Ż to chłopak z wyrokiem, a więc czujesz się zwolniony z obowiązku wysłuchania drugiej strony?
Smutne, smutne, bo chłopaki kreujecie się na wyrocznie a o abecadle zapominacie

 
At 26 czerwca, 2007 00:15, Blogger Łukasz said...

Anonimowy z 22.59,
No to jak było? I skąd to wiesz?

 
At 26 czerwca, 2007 06:13, Blogger pinio said...

anonimowy:
Nie wydaje mi się, żebym się kreował na wyrocznię. Rozumiem, że wiesz jak było. Szkoda, że nie podzielisz się z nami swoimi informacjami. A ponieważ wywołałeś mnie do tablicy w kontekście tego co zrobiło PRW a co nie, proponuję posłuchać tego co robimy, a dowiesz się, że byliśmy tam. A co do drugiej strony. Odnoszę wrażenie, że siedzi zamknięta i chwilowo kontakt z nią jest utrudniony. A porównywanie sprawy Jackiewicza do Ignora jest żenujące. Jackiewicz bronił swojego dziecka, a nie kolegi, który wyzywał policjantów. I Jackiewicz nie uderzył nikogo wieszakiem - o czym mówią świadkowie zdarzenia. Nie wydaje mi się też by kopał leżącego po twarzy. No ale w obronie kolegi napadniętego przez policjantów nie można przecież Przyjaciela zostawić...

 
At 26 czerwca, 2007 06:31, Blogger pinio said...

anonimowy cd:

Jak było naprawdę jednak ustalą prokuratura i sąd. Na obiektywność policji bym tu nie liczył.

 
At 26 czerwca, 2007 10:07, Blogger pinio said...

O 11-tej zarzuty za niedzielną awanturę. Paweł K. Ż. kilkanaście dotyczących znieważania policjantów, Marek Ignor spowodowania obrażeń plus czynnego oporu. I dodatkowo jeszcze jeden imprezowicz - Jan L. ...

 
At 26 czerwca, 2007 11:53, Anonymous Anonimowy said...

Pinio, słuchałem serwisów, ale w ogóle nie było tam wypowiedzi załogi restauracji, dziś obszernie cytowanych w GW, Rz, SPGW... Nie kwestionuję faktu, że doszło do awantury, lecz policja zaczęła od mocnego uderzenia używając przymusu fizycznego wobec osób, które nie miały z obraźaniem pracownicy nic wspólnego! Może wypadało najpierw przeprowadzić tzw. rozpytanie a potem zakuwaćw kajdany i walić czlowieka po twarzy?
Co do porównania z Jackiewiczem: wieszakiem w policjanta czy pięścią w menela? o to Ci chodzi? bo reszta jest porównywalna. Tylko pewnie sprawa ludzi z PO będzie, jak mówi premier, oczywista a sprawa Jackiewicza, co tu gadać, jutro mija pół roku od zdarzenia

 
At 26 czerwca, 2007 12:59, Blogger pinio said...

Oto i zarzuty dla "bohaterów" niedzielnych wydrazeń. (Za Polskim Radiem Wrocław)

Pięć zarzutów - stawiania oporu, pobicia i znieważania policjantów postawiła wrocławska prokuratura Markowi Ignorowi, zawieszonemu od wczoraj szefowi klubu radnych PO. Dziewięć kolejnych zarzutów znieważania funkcjonariuszy przedstawiono byłemu radnemu Pawłowi K. Ż. i jeszcze jednemu uczestnikowi niedzielnej awantury w centrum miasta.
W prokuraturze cały czas trwają przesłuchanie podejrzanych. Po ich zakończeniu zapadnie decyzja czy będą jakieś sankcje.

 
At 26 czerwca, 2007 16:12, Anonymous Anonimowy said...

Wersja z Rzeczpospolitej (troche dziwne ze Rzepa puscila ten tekst)

Do zdarzenia doszło w jednej z wrocławskich restauracji w niedzielę wieczorem. - Policjanci zostali wezwani przez właścicielkę klubu fitness, w którym wcześniej był starszy z zatrzymanych mężczyzn - wyjaśnia asp. Wojciech Wybraniec z wrocławskiej policji. -Zachowywał się agresywnie, groził jej i ubliżał.

Policja odnalazła 35-letniego Marka Ignora w pobliskiej restauracji, gdzie był z byłym wrocławskim radnym, 43-letnim Pawłem K. Ż., w której ten ostatni urządził chrzciny swej córki. - Nie chcieli się wylegitymować, a potem zaatakowali ich pięściami i wieszakiem - relacjonuje asp. Wybraniec.

Wersję policji kwestionuje szefowa restauracji Tre Piani, gdzie doszło do zajścia.

-Żaden z tych panów nie obraził pracownicy klubu, zrobił to inny uczestnik przyjęcia, w imieniu którego pan K. Ż. ją przeprosił i wsadził sprawcę zamieszania do taksówki - opowiada. Według niej Marek Ignor został wmieszany w awanturę. - Przyszedł później, niedługo przed interwencją policji -opowiada.

Ta nastąpiła około 1,5 godziny po zajściu w fitness clubie. Policjanci poprosili K. Ż. o wylegitymowanie się, lecz nie miał przy sobie dokumentów. Według szefowej restauracji nie zachowywał się agresywnie, dopóki policjanci nie zaczęli mu wykręcać rąk. Wtedy doszło do szarpaniny.

 
At 26 czerwca, 2007 21:02, Blogger pinio said...

Prokurtura wystąpiła o aresztowanie wszystkich trzech uczestników zajść. Sąd jutro wyda decyzję.

 
At 26 czerwca, 2007 22:35, Anonymous Anonimowy said...

Pinio i znowu lekka plama PRW: dziewięć zarzutów dla KŻ i jeszcze jednego uczetnika - czyli po 4,5? a potem okazuje się, że KŻ ma 7... TVP mowiłą o oświadczeniu kilkunastu świadków, które dotarło do kilku wrocławskich redakcji. Do PRW nie dotarło?...

 
At 27 czerwca, 2007 06:03, Blogger pinio said...

anonimowy:
nie zamierzam polemizować z Toba na tematy tego co podaje moja firma. Masz jakieś wątpliwości to przestań się kryć za anonimowością i skontaktuj się ze mną.

Dla pozostałych wyjaśnienie: K. Ż dostał 7 zarzutów a L. 2 . Razem 9 . Nigdzie nie napisałem, że liczba zarzutów dzieli się na pół.
A co do oświadczenia. Jedna z autorek tego pisma (pomijam jego poziom merytoryczny) nie zgodziłą się na nagranie,dwie inne nie odbierały telefonów.

 

Prześlij komentarz

<< Home