25.6.08

Poruszający dokument "Trzech kumpli"

Jestem pod wielkim wrażeniem wyemitowanego w TVN dokumentu „Trzech kumpli”. Film robi wielkie wrażenie. Autorki – Ewa Stankiewicz (kiedyś pracowała w Polskim Radiu Wrocław) i Anna Ferens odwaliły kawał dobrej roboty.

Wszyscy zapewne wiedzą już, że film opowiada o Stanisławie Pyjasie, Leszku Maleszce i Bronisławie Wildsteinie. Niegdyś łączyła ich przyjaźń, pierwszy z nich nie żyje, drugi okazał się agentem SB TW „Ketman”, a trzeci jest teraz czołowym zwolennikiem lustracji i rozliczeń z czasami PRL-u. Autorkom filmu udało się nagrać z ukrytej kamery zarówno Maleszkę jak i SB-eków. Rozmowy robią piorunujące wrażenie. Maleszka pytany dlaczego donosił odpowiada głównie „To doskonałe pytanie”, a zapytany czy mógł mieć jakiś związek ze śmiercią Pyjasa: „Bardzo daleki, ale biorę to pod uwagę”. Pojawiła się bowiem hipoteza, że Pyjas rozszyfrował Maleszkę i SB bojąc się stracić cennego agenta zdecydowała się na jego zabicie. Zresztą obrzydliwe jest, że dzień po pogrzebie Pyjasa Maleszka pisał donosy na ten temat. Zresztą ten film pozwolił mi w jakiś sposób zrozumieć Wildsteina, jego zacietrzewienie, fanatyczną walkę o rozliczenie i niechęć do Gazety Wyborczej, w której Maleszka pracował i pisał teksty antylustracyjne. Więcej na ten temat możecie poczytać na portalu TVN24.

W ubiegłym tygodniu TVP wyemitowała film Grzegorza Brauna „TW Bolek” o rzekomej współpracy Lecha Wałęsy z SB. Jakże różnią się te dwa dokumenty. Fantastyczny film „Trzej kumple” i marny, robiony pod ustaloną tezę „TW Bolek”. Wczoraj ktoś pod moją zapowiedzią filmu Brauna zasugerował żeby coś napisać na ten temat. W ubiegłym tygodniu odpuściłem bo byłem po prostu zażenowany. Teraz też nie bardzo mi się chce pisać...

Swoją drogą a propo Stanisława Pyjasa, tym, którzy nie widzieli proponuję obejrzenie bardzo dobrego filmu Krzysztofa Krauze „Gry uliczne” z 1996 roku. Naprawdę bardzo dobra rzecz.

4 Comments:

At 25 czerwca, 2008 09:50, Anonymous Anonimowy said...

A zatem rzecz w estetyce. Towar musi być ładnie opakowany, aby Pan zrozumiał niechęć Wildsteina do środowisk antylustracyjnych. Przepraszam, że znowu ja Marcin R. dowalam się akurat do Pana tekstu, ale to co Pan opisał naprawdę prowokuje (to chyba dobrze?). Czy naprawdę tak inteligentny (bez ironii) dziennikarz musi zobaczyć film o scenariuszu bijącym na głowy to co wymyślają w przerwach między strajkowaniem hollywoodzcy scenarzyści, aby zrozumieć obłudę tych, którzy nie chcą ujawnienia prawdy?

 
At 25 czerwca, 2008 10:10, Blogger pinio said...

Panie Marcinie już przywyczaiłem się do Pana komentarzy pod moimi tekstami. I cieszą mnie, bo piszę by wywołac jakąś reakcję. Cóż historię Maleszki, Wildsteina i Pyjasa znam oczywiście od dawna. W postawie pana Bronisława nie dziwiło mni to, że dąży do prawdy (może niefortunnie to napisałem) ale to zacietrzewienie, niemal fanatyczne. Nie znałem wątków z pisaniem donosów po pogrzebie na przykład. A co do potrzeby lustracji i chęci ujawniania prawdy. No cóż. Każdy ma swoje zdanie na ten temat. Ja uwazałem, że należało przeprowadzić lustrację zaraz po 1989 roku. Teraz sam nie wiem. Choć akurat sprawa Maleszki i być może jego związku ze śmiercią Pyjasa wskazują, że chyba jednak jest potrzebna ...

 
At 25 czerwca, 2008 10:56, Anonymous Anonimowy said...

Zgadzam się, że ten film naświetla to zacietrzewienie Wildsteina. Wręcz nie można mu się już dziwić.
A co do lustracji, to w tej chwili zastanawiam się, czy ona była możliwa zaraz po 89 roku. Skoro dziś się okazuje, że sieć powiązań między różnymi ludźmi i frakcjami była tak duża, że i po 89 nie można było a nawet dziś nie można się tym ludziom dobrać do tyłka. Przykładem tego jest choćby ten Maleszka.
Nie mam pojęcia, ile jest prawdy w powiązaniu Bolka z Wałęsą, ale w każdej plotce jest ziarno prawdy. Nawet jeśli to ziarno nie dotyczy Wałęsy, to pokazuje chyba wiadomą rzecz, że będąc u władzy, wcale nie jest się wolnym.
Być może, że lustrację można zacząć dopiero teraz, gdy do głosu dochodzą ludzie nie umoczeni w komunizmie, ale są nim zainteresowani - jak choćby te dziennikarki.
Pozdrawiam - Marta

 
At 25 czerwca, 2008 14:10, Blogger szweyk said...

Film rzeczywiście poruszający. Moim zdaniem jego najgłębszym przesłaniem (być może niezamierzonym przez autorki) byłoby zdanie, że wszyscy wyszliśmy z tamtych czasów przetrąceni.
Niekoniecznie tak jak Maleszka, czy obrabiający go esbecy. Niezłym przykładem jest także Wildstein – człowiek w tamtych czasach, jako zapewne jeden z nielicznych, niezłomny. Dziś 20 lat po zmianie ustroju żyjący całkowicie w świecie obsesji i w istocie… dalej w latach 70/80.
Do prawdziwej i dogłębnej, jak pewnie powiedziałby Wildstein dekomunizacji w Polsce nie doszło, moim zdaniem, nie tylko dlatego, że blokowały ją jakieś spiski elit.
Dużo bliższe prawdy jest stwierdzenie, że znaczna część Polaków, być może duża większość współpracowała – mniej lub bardziej miękko z PRL. W czasach Gierka sama PZPR liczyła ponad 3 mln ludzi – to więcej niż 10 proc. dorosłej ludności. Opozycja – z wyjątkiem okresu masowej eksplozji pierwszej Solidarności była zawsze nieliczna. W latach 70 była to garstka ludzi – ale i pod sam koniec dekady 80 siła i liczebność opozycji nie przedstawiała się imponująco. I w tym sensie kończący PRL okrągły stół był jej rzeczywistym sukcesem.
Nie czarujmy się – prawdziwej „dekomunizacji” nie ma dokładnie z tych samych powodów, z jakich nie rozliczono dogłębnie szmalcownictwa dla Niemców w latach 1939-45. Zburzyłaby obraz nas samych.

 

Prześlij komentarz

<< Home