Patryk Wild: zawiodłem się na Platformie Obywatelskiej
Patryk Wild od ubiegłego tygodnia nie jest już w szeregach Platformy Obywatelskiej. Znany z ciętego języka, poczucia humoru i zaskakujących ripost były członek zarządu województwa opowiada nam o tym, czy łatwiej jest się dostać do PO, czy zostać z niej wyrzuconym. Wyjaśnia też, dlaczego nie poparł Marka Łapińskiego (obecnego marszałka) oraz o „polowaniu” na Andrzeja Łosia.
Wywiad z Patrykiem Wildem dla 5Władzy przeprowadziła Marta Zieleń, która kolejny raz gości w skromnych progach naszego bloga:)
Łatwiej jest się dostać do Platformy Obywatelskiej, czy zostać z niej wyrzuconym?
Chyba tak samo łatwo. Zapisałem się do PO z powodów ideowych i z takich samych powodów zostałem z niej wyrzucony. Chociaż muszę przyznać, że zawsze byłem sympatykiem podatku liniowego, jednomandatowych okręgów wyborczych i większości haseł, które Platforma głosiła z tak samo wielkim zaangażowaniem, z jakim teraz się z nich wycofuje.
Nie zawdzięczałem swoich awansów temu, że byłem z Platformie.
A bycie w zarządzie województwa?
Kiedy Andrzej Łoś zaproponował mi to stanowisko, byłem bezpartyjnym radnym sejmiku. Pomyślałem wówczas, że mogę wziąć odpowiedzialność również za ugrupowanie, które takiemu człowiekowi jak ja proponuje tak odpowiedzialne stanowisko.
Swoją pozycję wypracowałem swoimi osiągnięciami, a nie przynależnością do partii.
Skoro partia podjęła decyzję, że nie potrzebuje takich ludzi jak ja, to trudno. Jeśli Platforma mówi, że się zawiodła na mnie, to ja mogę powiedzieć dokładnie to samo: zawiodłem się na PO.
Dlaczego? Czy wycofywanie się z obietnic przedwyborczych to jedyny powód?
Zawiodłem się, że na miejsce Andrzeja Łosia została powołana osoba, która nie dysponuje żadnymi kompetencjami merytorycznymi i politycznymi, żeby piastować taką funkcje. To jest zaprzeczenie pewnym ideom Platformy Obywatelskiej, którymi między innymi było delegowanie odpowiednio wykwalifikowanych osób na stanowiska publiczne.
A jak w zasadzie wyglądał sąd partyjny?
Bardzo miło. Koleżeńska atmosfera. Dowiedziałem się, że uznano część zarzutów, ale nie wszystkie.
Jakie?
Że złamałem statut Platformy Obywatelskiej, w wyniku czego partii groziła utrata władzy w sejmiku. Że namawiałem jakichś członków PO do niepopierania nowego zarządu, co jest całkowitą bzdurą. Oczywiście powiedziałem wtedy, że ja tego zarządu nie poprę, i gdybym mógł cofnąć czas, to zachowałbym się tak samo.
Dlaczego akurat w Katowicach odbył się sąd?
Ponieważ członka rady regionu może sądzić sąd w innym okręgu. Sąd krajowy zdecydował, że to będzie okręg śląski, za co jestem wdzięczny. Bo zawsze mogłem trafić do Białegostoku...
Za daleko?
Jakbym miał tam jechać, to byłoby to trudniejsze wyzwanie. Ale sąd był po to, abym mógł przedstawić swój punkt widzenia. A jest on taki, że jako członek Platformy Obywatelskiej zostałem postawiony przed dylematem: czy kierować się dobrem województwa, czy dokonać wewnętrznego gwałtu na sobie i głosować za zarządem kierowanym przez marszałka, dla którego jest to pierwsza praca w administracji (i w ogóle), który niczym się nigdy nie wykazał, nigdy nie zarządzał zespołami ludzi, a wcześniej prowadził jedynie własną działalność gospodarczą - z miernymi zresztą wynikami.
Marszałek Łapiński był dziennikarzem, prowadził przecież gazetę lokalną. Taka prasa dotyka problemów zwykłych ludzi.
Jeśli rekomendacją dla marszałka ma być to, że prowadził gazetę, to zgoda. Ja mam jednak większe wymagania do człowieka, który odpowiada za bardzo poważne samorządowe sprawy.
Nie mam złudzeń, że nastąpi tutaj jakaś spektakularna katastrofa. Wiem tylko, że wszelkie zmiany będą następowały o wiele wolniej.
Jako radny ślubowałem, że będę dbać o interesy województwa i chciałbym się z tego wywiązać. Kiedy widzę, jak działa ten zarząd to jestem zażenowany. Kilka miesięcy zajmuje przygotowanie koncepcji. Niestety muszę powiedzieć, że moje wszystkie obawy się sprawdzają. Wolałbym, żeby było inaczej. Ten zarząd ma takie możliwości, jakich nie miał jeszcze żaden inny, a mimo to nie podejmuje nawet prostych decyzji. Nasz zarząd - przy złych warunkach politycznych - przejął 40 kilometrów linii kolejowych. Odkąd Łapiński jest marszałkiem, żadna nowa linia nie została przejęta, mimo że odchodząc zostawiliśmy podpisane porozumienie z PKP odnośnie przekazania 6 dalszych linii.
Jakie to linie?
Między innymi do Świdnicy, Piławy Górnej, między Bielawą o Dzierżoniowem. Nic w tym kierunku nie zostało zrobione. Przecież PKP podlega rządowi - czyli PO, a zarząd województwa wywodzi się z Platformy. Jeśli takich rzeczy nie da się szybko załatwić, to jakie da się załatwić?
Nie mówiąc już o tym, że straciliśmy kilka miesięcy na decyzje, co w sprawie przyszłości szpitala w Stroniu Śląskim czy nowego szpitala we Wrocławiu. Nie mamy czasu, a ten zarząd jeszcze go traci. Wynika to z nieumiejętności zarządzania. Jeśli mamy dogonić Unię Europejską, to nie możemy stracić ani jednego dnia.
Wróćmy na moment do sądu partyjnego... Czy z Platformy wyrzucani są ludzie z ideami?
Tak. Myślę, że z PO wylatują ludzie, którzy zdobywają się na krytycyzm, nawet ten wewnątrzpartyjny. Niemile widziani są członkowie, którzy zadają pytania: co z wyborami w jednomandatowych okręgach wyborczych, podatkiem liniowym czy są jeszcze jakieś obietnice, z których Platforma się nie wycofuje?
Wyrzucani są ludzie niepokorni wobec Grzegorza Schetyny. To ważna postać na Dolnym Śląsku, której nie należy się sprzeciwiać. W efekcie pierwsze skrzypce w Platformie zaczynają grać ludzie niekoniecznie kompetentni, ale za to posłuszni wodzowi. A taka władza kaprali dla PO musi się źle skończyć. Jak nie ma ludzi zaangażowanych w idee, to zostają koniunkturaliści, którzy w momencie kryzysu zaczną sobie szukać nowego miejsca, oraz ludzie którzy nie mają na tyle kompetencji aby osiągnąć coś samodzielnie w życiu i – nie mając wyjścia- muszą iść drogą partyjnych awansów. Z tym że obejmowanie ważnych posad przez taką w cudzysłowie „partyjną szarańczę” jest dla państwa polskiego groźne.
Kogo ma Pan na myśli?
Na przykład pana radnego Charłampowicza czy również Marka Łapińskiego, który bardzo dużo zawdzięczał Andrzejowi Łosiowi, np. swoją pozycję na listach wyborczych. Łapiński od dłuższego czasu brał udział w zamachu na Łosia, chociaż dzisiaj temu zaprzecza, ale ja wiem, że tak było.
Skąd?
Jakieś 3 tygodnie przed dniem w którym dowiedzieliśmy się, że Platforma wycofała rekomendację dla Andrzeja Łosia, na posiedzeniu Klubu radnych zapytałem, czy są plany zmiany zarządu, czy są jakieś zarzuty wobec jego członków. Przewodniczący Charłampowicz powiedział, że absolutnie nie ma takich rozmów i zarzutów. Łoś stwierdził, że to nieprawda. Wywiązała się sprzeczka. Później na sesji sejmiku podszedł do mnie Marek Łapiński i powiedział, żebym się tym nie przejmował, bo chodzi o marszałka Łosia i nie ma to związku ze mną. I właśnie w tym momencie zacząłem mieć obawy. Jasno powiedziałem do ówczesnego marszałka, że jeśli jestem problemem, to sam odejdę. Uważałem, że najważniejszą osobą w zarządzie był właśnie marszałek Łoś ze względu na jego samorządowe doświadczenie i kompetencje.
I co zrobił Pan po tej rozmowie?
Wtedy ją bagatelizowałem, bo nie wydawało mi się możliwe zmienianie marszałka. Kiedy doszło już do zmiany, to zrozumiałem, że Łapiński od samego początku brał w tym udział. Wziął udział w zamachu na człowieka, któremu dużo zawdzięcza. Po pierwsze uważam, że to jest nikczemne, ale w polityce to ma niestety mniejsze znaczenie. Po drugie, i to jest ważniejsze, marszałek Łapiński zrozumiał, że nigdy nie osiągnie żadnego sukcesu inaczej niż poprzez drogę na skróty. Przegrał pierwsze wybory do sejmiku, wszedł z listy rezerwowej; przegrał drugie i również wszedł z listy rezerwowej. Dostał 10 razy mniej głosów niż marszałek Łoś. Potem kandydował do sejmu i uzyskał tylko 2 tysiące głosów. Taki wynik w okręgu wrocławskim to kompromitacja. On wiedział że jeśli ma osiągnąć jakiś sukces to musi wdrapać się po czyichś plecach. A wybór takiej „drogi na skróty” po prostu nie wróży sukcesów w przyszłości zarządzanej przez niego strukturze.
A wynik Andrzeja Łosia do Sejmu nie był kompromitacją? Był marszałkiem i uzyskał tylko 6 tysięcy głosów.
Nie zgodzę się z tym. Andrzej Łoś miał taki sam elektorat we Wrocławiu jak Bogdan Zdrojewski. Jeśli kandydował Zdrojewski, to większość bezwzględna zagłosowała właśnie na niego. U Łapińskiego było inaczej. Startował w swojej miejscowości, która ma 20 tysięcy mieszkańców, a tylko 10 proc. oddaje swój głos na niego. Taki wynik jego bardzo słaby. Chciał zostać marszałkiem województwa, więc wbił Andrzejowi nóż w plecy. Te metody są mi zupełnie obce.
Chce Pan walczyć z PO za pomocą Stowarzyszenia Dolny Śląsk XXI?
Po pierwsze nie chcę walczyć z PO.
Po prostu podoba mi się idea portalu Polska XXI oraz przejmowanie odpowiedzialności za sprawy publiczne przez formuły bezpartyjne. Podzielam opinię Janka Rokity, że wszystkie partie w Polsce mają w sobie taki gen samozniszczenia. Jak tylko jakaś partia zyskuje popularność, to pojawia się mnóstwo osób, które chcą dzięki niej awansować. Te osoby szybko przejmują stery w partii oraz odsuwają od władzy ludzi, którzy są ideowi.
To, co dzieje się teraz w Platformie, po prostu mnie zdumiewa. Na przykład sprzedawany jest nam jako sukces projekt decentralizacji, kiedy to oczywista sprawa, niemal porządkowa, która już dawno powinna być zrobiona. Natomiast ambitne modernizacyjne projekty są odsuwane w cień.
Które projekty ma Pan na myśli?
Na przykład modernizację państwa. Podobnie jest z wyborami starostów w jednomandatowych okręgach wyborczych. Żadna partia która wygrywa w wyborach w obecnej ordynacji nie może do tego dopuścić nawet jeśli wcześniej było to fundamentem jej programu - tak jak w przypadku PO.
Krytykuje Pan marszałka, a co Pan sądzi o prezydencie Wrocławia i kolejnych staraniach o EXPO, EIT?
To bardzo dobrze, że Wrocław się o coś stara, skoro ma taki potencjał. Jest dobrze zarządzanym, świetnie rozwijającym się miastem. Uważam, że ma szczęście do prezydentów. Chociaż nie. To nie jest szczęście, to świadomy wybór mieszkańców.
A co do porażek w sprawie Expo to zawsze jest tak, że na jedno zwycięstwo przypada kilka przegranych. Ale z drugiej strony, kto walczy ten czasem przegrywa, a kto nie walczy ten przegrywa zawsze.
A walka o EIT? To też nie jest porażka Wrocławia?
Nie, uważam, że to porażka polskiej dyplomacji. Poza tym, wszyscy wiedzą, że Budapeszt miał nad Wrocławiem przewagę, ponieważ Węgrzy nie mają jeszcze w swoim kraju żadnego europejskiego instytutu. Dobrze, że mamy wielką szansę na węzeł wiedzy, chociaż to nasza dyplomacja dostała niemal na tacy.
Czyli mamy się starać o tor Formuły 1?
Oczywiście!
Stowarzyszenie nie jest partią. Ale zawsze może się nią stać i wtedy władze w nim znowu przejąć mogą, jak Pan mówi, tacy ludzie jak w innych partiach.
Dopóki stowarzyszenie nie bierze pieniędzy z budżetu państwa jak czynią to partie, takie zagrożenie nie jest duże.
Mam nadzieję, że ten ruch będzie szerokim ruchem społecznym opartym o samorządowców. Oni mają inny sposób myślenia niż aparat partyjny. Samorząd tworzą ludzie, którzy zostali wybrani wolą wyborców. Nie są to osoby, które dostały wysokie miejsce na liście, a głosy zawdzięczają tylko szyldowi partii. Według badań wyborców, którzy głosują na partię, a nie kandydata jest około 30 proc.
No tak, ale to samo można powiedzieć o Panu, że bycie radnym sejmiku zawdzięcza Pan szyldowi PO...
Miałem tam czwarte miejsce, a ono nie jest już premiowane. Moje 7 tysięcy głosów to wyborcy, którzy zaufali mi jako osobie. W tamtych wyborach co najmniej tyle samo zawdzięczałem szyldowi PO, co ta formacja zawdzięczała mnie.
Stowarzyszenie ma działać w sferze idei, a z drugiej strony: już jesienią ma powstać pod jego szyldem nowy klub radnych w sejmiku...
Nie wiem, czy nowy klub będzie powołany pod nazwą Dolny Śląsk XXI i czy będzie się rekrutował z członków stowarzyszenia. Sytuacja ewoluuje. Jest dynamiczna. Nowy klub pewnie powstanie, ale scali go brak aprobaty wobec tego, co pod władzą obecnego zarządu dzieje się w samorządzie województwa albo raczej co się nie dzieje, a dziać powinno – bo jak powiedziałem najgorszą sprawą, która obecnie ma miejsce jest marnowanie czasu.
3 Comments:
to widzimy, że Wild chce w wyrazisty sposób zmienić barwy i zrobić spektakularny come back jako Dolny Śląsk XXI
przynajmniej pokazał swoim zachowaniem, że ma swoje zdanie i go broni. szkoda tylko, że w tym wywiadzie wylał z siebie swoje frustracje. niemniej jednak Wild dużo zrobił dla Platformy i ta awantura nie powinna była się tak skończyć
politycznie, piąta wladzo, politycznie
Prześlij komentarz
<< Home