11.8.08

Budrewicz: upuścić krwi dla Gruzji

Namawiam, żeby – skoro nie można pomóc Gruzinom zbrojnie – natychmiast wspomóc Gruzję transportami krwi i tego wszystkiego, czego potrzebują w tej chwili, Zwłaszcza, że w chwili, kiedy to piszę, oddziały rosyjskie już są na terenie Gruzji poza zbuntowanymi przeciwko rządowi w Tbilisi enklawami.

Niezależnie od tego, kto zaczął teraz to jest już wojna, której wynik będzie odpowiedzią na pytanie, na ile Rosja chce wrócić do swojej roli mocarstwowej i - przy okazji – na ile Polska będzie uzależniona od rosyjskich źródeł surowców. A pogróżki ze strony jednego z rosyjskich ambasadorów pod adresem Polski wskazują jedynie na to, ze względów demograficznych i historycznych Rosja nie rozumie, że utrata imperialnych „konfitur” jak Estonia, Gruzja, Bułgaria, czy choćby Polska jest trwała.

Trudno sobie wyobrazić, żeby do Gruzji poleciało w tej chwili polskie wojsko. Dotąd poza papierowymi deklaracjami jedynym konkretnym głosem była wypowiedź Janiny Ochojskiej, która zapowiedziała akcje Polskiej Akcji Humanitarnej. PAH chce traktować jednakowo wszystkie strony konfliktu, choć na razie żadna ze stron, jak się zdaje nie chce uruchomić korytarza humanitarnego.

Zawsze w takim momencie pojawia się pytanie „co robić”.
Polska może pomóc krwią jak w przypadku Węgier w 1956 roku. Wiem, że u nas jest jej ostatnio mało, ale jednak chwilowo najbardziej potrzebna jest Gruzinom ( jeśli aż tylu obywateli rosyjskich jest w Południowej Osetii, to chyba wielka Rosja znajdzie dla nich krew).
I na początek powinna tam polecieć cywilnym rządowym samolotem, żeby Rosjanie go nie zestrzelili „przez pomyłkę”. Jak, ile, w jakich warunkach ja przechować, jak ja zebrać – od tego są instytucje które się na tym znają. Ale publiczne oddanie krwi i jasne wysłanie jej jako pomoc od polskiego społeczeństwa i od polskich władz. Ja jestem gotów zrobić to zaraz. Kto jeszcze ?

Leszek Budrewicz