Dolny Śląsk. Czy promocja to tylko kiełbasa na festynie?
Dziś będzie promocja naszego heimatu.
Wakacje to dobra okazja żeby odwiedzić Dolny Śląsk :-), zwłaszcza nie skupiając się tylko na mieście spotkań - Wrocławiu. Dlatego poprosiliśmy Martę Zieleń (goszczącą już na 5W wielokrotnie) o sprawdzenie co w regionie piszczy, a dokładnie w jaki sposób - wybrane samorządy - traktują kwestię promocji.
Czy promocja to tylko kiełbasa na festynie?
Festyny, pikniki rodzinne, przeciętne gadżety i miejsca tak piękne, że nie trzeba o nich trąbić na prawo i lewo, bo każdy powinien je znać - czy tak naprawdę wygląda promocja Dolnego Śląska?
O promocji dużo się mówi. Szczególnie od czasu, kiedy samorząd województwa postanowił większy nacisk położyć na turystykę. Słyszy się hurraoptymistyczne opinie, że tylko ona może wypromować region, który jest niezwykle urokliwy. Problem w tym, że są miejsca, w których promocja kojarzy się tylko z dożynkami, festynami, kiełbasą, kiepską muzyką i złym humorem prowadzącego. A to, co naprawdę cenne, niszczeje.
Najbardziej chyba kuriozalnym przykładem jest Kamieniec Ząbkowicki . Od lat mówi się o inwestorze, który zainwestuje w pałac, uratuje go przed ruiną, a jako bonus wypromuje gminę. Samorząd nie ma środków na renowację neogotyckiej budowali. Od roku o gminie mówi się tylko w świetle głodzonych psów.
Zamiast inwestycji na zamku mieszkańcy mają dożynki, majówkę. Wszystko za 50 tysięcy złotych, bo tyle w budżecie gminy jest pieniędzy na promocję.
Zupełnie innym przykładem jest Świdnica. Miasto o wiele większe, bogatsze, z rozwijającym się przemysłem. Co roku samorząd przeznacza ogromne kwoty na promocję. Nie są to tylko festyny, ale przedsięwzięcia kulturalne z prawdziwego zdarzenia. Festiwal Bachowski rozpoczęła opera "Wesele Figara" w reżyserii Jana Peszka. Do tego: piękny, zadbany rynek, dużo ludzi, bogata tradycja - jednym słowem ważne miejsce na mapie Dolnego Śląska.
Od jakiegoś czasu coraz więcej mówi się o Kłodzku. Organizuje się tam wiele imprez na twierdzy, wizytówce miasta, miejscu najbardziej charakterystycznym, tajemniczym, a nawet nieco mrocznym. Kłodzko chce ściągnąć jak najwięcej turystów, dlatego imprezy mają szerokie spectrum: od masowych i popularnych aż do awangardowych eksperymentów. Chociaż nie obywa się bez wpadek. Niestety brakuje też bazy noclegowej, tak samo jak i lokalnych potraw. Mimo tego samą twierdzę odwiedza 130 tysięcy turystów rocznie. Są to przede wszystkim wycieczki szkolne, Niemcy i Czesi.
Dzierżoniów nie promuje się zabytkami choć ma ich wiele. Dla odmiany miasto stawia na sport. Tamtejszy samorząd zdaje sobie sprawę, że pod względem historii nigdy nie dorówna Bardu czy Ząbkowicom - mieście Frankensteina. Bardo z kolei żyje z kultu Maryjnego i pielgrzymów. Od kilku lat w miasteczku odbywa się Bike Challange. Wyścigi rowerowe organizowane są także między innymi w Jeleniej Górze, Sobótce i Zieleńcu.
Milicz promuje się Doliną Baryczy. Aby podglądać ptactwo zjeżdżają się turyści z Holandii, Niemiec i Francji. Urokliwym krajobrazem może się też pochwalić Sobótka, miasto rodzinne misia w tęczowym futerku :)
Strzelin ma ambicje, aby być weekendowym zapleczem dla Wrocławia. Przemawia za tym niewielka odległość od stolicy Dolnego Śląska - 30 kilometrów. Miejscowy samorząd wie, że najbardziej atrakcyjne miejsca znajdują się nieopodal Białego Kościoła (trasy spacerowe i rowerowe po okolicznych wzgórzach, jeziorka i urokliwe wioski).
Wszystkie wspomniane miejscowości wydają ulotki, foldery, książki, koszulki. Tylko po to, aby zainteresować turystów. Czy to wystarczy? Zamiast powielania pomysłów sprzed dziewięciu lat, może warto by było wymyślić coś nowatorskiego? Coś, czego nie ma nikt inny.
Jakiego potencjalnego turystę zainteresują gminne dożynki? Chyba tylko miłośnika folkloru, który po jednym festynie pojedzie do domu i już nie wróci. Powód: zobaczy pijanych "tutejszych", wypije piwo, posłucha zespołu z niezapomnianym repertuarem Vox czy Krzysztofa Krawczyka i będzie miał dość.
Innym typem imprez są pikniki rodzinne. Ich miłośnikiem jest mój redakcyjny kolega, Piotrek Szafran. Dla niego są one pretekstem do spotkania się, zacieśnienia więzi przyjacielskich. Uważa je za doskonały pomysł na wypromowanie lokalnych, nikomu nieznanych zespołów. Chociaż, ja dla odmiany, sądzę że z promocją pikniki nie mają nic wspólnego. Nie przyciągają turystów, co najwyżej osoby z okolicznych wsi. Są szeroko pojętą rozrywką dla mieszkańców.
Przyglądając się z bliska naszemu regionowi, widać że ciągle za mało wysiłku wkłada się w promocję. Są oczywiście wyjątki potwierdzające regułę, ale na ogół samorządy trzymają się oklepanych reguł i stronią od nowości. Trudno. Przy takim podejściu pozostaje tylko zacytować ponownie Piotrka: Trzeba wiedzieć, o której uciekać z festynu. Przed mordobiciem.
Marta Zieleń
6 Comments:
Prawda jest taka, że małomiasteczkowe urzędasy nie potrafią MĄDRZE dysponować propmocyjnymi budżetami(które zresztą i tak zawsze są żenująco małe, bo - wiadomo - jak trzeba ciąć to najprościej z promocji..). Ech, okropnie daleko nam do Europy. Za to z zagraniczniakami kochają "bratać" się nasi samorządowcy i nader chętnie nawiązują współpracę z tzw. miastami partnerskimi. Ot, choćby Kłodzko zbratało się aż z czterema: Nachodem w Czechach, Bensheim w Niemczech, Carvin we Francji, Fleron w Belgii. A w najbliższej przyszłości zamierza zbratać się z jeszcze jednym: szwedzkim Heby. Tylko co z takiej "przyjaźni" wynika i właściwie komu to potrzebne? Mieszkańcom? Cha, cha... Na rogatkach pojawi się kolejna tabliczka, a samorząd zyska kolejne miejsce, w które można będzie wybrać się "z delegacją" za pieniądze z promocyjnego budżetu... I jeszcze pięć groszy na koniec: w sieci funkcjonuje całkiem porządny serwis www.potrawyregionalne.pl. Konia z rzędem temu, kto znajdzie tam jakiś przykład ze zDolnego Śląska...
Marta: Nie do końca się zgadzam z Tobą, że Kłodzko się dobrze promuje. Chociażby ostatnia wpadka z koncertem muzyki gotyckiej, przed którym ktoś przecinał kabel energetyczny.Czy pseudoakcje elperowskiego burmistrza Szpytmy typu : "wracajcie do Kłodzka". Nie wiadomo po co i do czego. No ale może burmistrzowi chodziło o swoich kumpli, których zatrudnił w urzędzie. Kłodzko, największe miasto w powiecie nie ma też własnego aquaparku. Turyści mogą wybrać się do Kudowy lub Nowej Rudy ...
anonimowy:
to chyba nie do końca jest tak z tymi miastami partnerskimi. Wiem np. że młodzież z Ziębic jeździ do partenerskiego miasta w USA (oczywiście z urzędnikami 8-)) ale to zawsze coś ...
Pinio, zgadzam się z Tobą :) ale jeśli porównasz to, co robi Kłodzko, z tym, co się dzieje w innych miastach, to całkiem dobrze się prezentuje, jak na własne możliwości. a kasy w promocję pakuje dużo. koncertu nie skomentuję, bo sama się z tego śmiałam ;)
a jeśli chodzi o akcję z powrotami, to nie da się ukryć, że wzorowana na wrocławskiej (nie tylko ta). wiem, że kłodzkiemu samorządowi marzy się, aby kłodzczanie po powrocie z wysp zakładali w mieście własne działalności gospodarcze. sprytny plan, ale nie wydaje mi się realny.
naprawdę imprez jest całkiem sporo i nie są tylko festyny z rozwodnionym piwem :)
marta:
To prawda, że dzieje sie więcej niż wcześniej, chociażby sama twierdza ożyła. Teraz w czwartek kolejna impreza. ALe i tak uważam, że przy tym potencjale co ma to miasto to naprawdę niewiele ...
myślę, że cały region nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału, o czym napisałam.
a jeśli chodzi o Kłodzko, to przecież od czegoś trzeba zacząć i myślę, że jak na początek jest całkiem ok :)
Kłodzko ma bardzo dobry pomysł bna promocję i produkt turystyczny. Promocja to nie tylko festyny, ale nowatorskie działania - sami zobaczcie:
http://www.klodzko.pl/index.php?option=com_jbook&task=view&Itemid=99999999&catid=83&id=2
http://www.klodzko.pl/index.php?option=com_jbook&task=view&Itemid=99999999&catid=83&id=5
http://www.citywalk.info/
Prześlij komentarz
<< Home