10.8.08

"Czyszczenie" prokuratur

Kolejne wybory i zmiany rządów wiążą się oczywiście ze zmianami personalnymi niemal wszędzie . Kolejne ekipy przyzwyczajają nas do kolejnych skoków na stanowiska, już nie tylko w ministerstwach, instytucjach i spółkach skarbu państwa. Nie dziwi już nawet nikogo, że na stanowiskach w klubach sportowych dochodzi do zmian (przykłady to piłkarskie Zagłębie Lubin i zmiana prezesa klubu oraz koszykarski Turów Zgorzelec i także stanowisko prezesa – objął je Piotr Waśniewski – dawny współpracownik Grzegorza Schetyny ze Śląska Wrocław). Oczywiście nikogo nie obchodzą kwalifikacje, działacze kolejnych partii postanawiają się sprawdzić w nowych dla siebie zawodach. Stanowiska obejmują krewni, znajomi czy po prostu koledzy patryjni. Najskuteczniejsze od lat w tym jest PSL.

Ja od dłuższego czasu mam okazję obserwować zmiany w dolnośląskich prokuraturach. Niektóre cieszą inne bulwersują, ale to środowisko jest szczególnie upolitycznione. Szczególnie kuriozalna była ostatnio historia stanowiska szefa prokuratury apelacyjnej. Nominowany przez PiS Mieczysław Śledź, młody, zdolny, sprawdzony w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej prokurator podpadł szybko swoim zwierzchnikom i po roku został w lutym 2007 roku zdymisjonowany (o szczegółach czytaj tutaj). Stanowisko stracił także jego zastępca Waldemar Kawalec. Powodem dymisji był oficjalnie konflikt z podległymi mu prokuratorami (rzeczywiście próbował zdymisjonować prokuratora okręgowego we Wrocławiu Janusza Jarocha, który jest bratem ówczesnego senatora PiS). Nieoficjalnie jednak mówi się, że Śledź podpadł dwoma prowadzonymi w jego prokuraturze śledztwami – dotyczącymi Bestcomu (poznańskiej firmy komputerowej, w której obronę zaangażował się Nasz Dziennik) oraz finansowaniu LPR-u (ówczesnego współkoalicjanta PiS).
Oczywiście nie przysporzyły mu zwolenników też szybkie zmiany personalne na najważniejszych stanowiskach w dolnośląskich prokuraturach, czym przysporzył sobie wielu wrogów.
Stanowisko wrocławskiego prokuratora apelacyjnego zyskał Robert Hernand, spadochroniarz z Gliwic. Nie znalazł by się chyba nikt na Dolnym Śląsku kto by powiedział o nim coś dobrego. „Zasłynął” m.in. odwołaniem przebywającego na zwolnieniu lekarskim szefa opolskiej „okręgówki” Józefa Niekrawca. Sam też został odwołany po wyborach i zmianie na stanowisku ministra sprawiedliwości. Nowy rząd od razu zapowiadał bowiem, że będą zmiany w prokuraturach, które prowadziły tzw. śledztw polityczne. Wtedy jednak chyba nie spodziewałem się , że będzie „czyszczenie do spodu”. Szybko zdymisjonowany szef wydziału do zwalczania przestępczości zorganizowanej Marek Kuczyński został dodatkowo wyrzucony z W11 i przeniesiony do wydziału sądowego, jego starania o pracę w wydziale śledczym zostały zignorowane. Był to jeden z najlepszych śledczych jakich poznałem w czasie swojej pracy. Nikt nie stanął w jego obronie. Przychylny komentarz napisał jedyni Marcin Rybak w (Polska The Times) Gazecie Wrocławskiej. Teraz pracę w tzw. pezetach traci sam Śledź. Także on nie dostał szansy pracy przy śledztwach i trafia do „sądówki”. O stanowisko może się obawiać Krzysztof Schwartz, rzecznik dwóch były prokuratorów apelacyjnych. Także on jest postrzegany jako człowiek byłej władzy. Stanowisko traci też szef Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, także uważany za dobrego prokuratora (prowadził m.in. śledztwo ws. zabójstwa 9 letniego Sebastiana w Boguszowie Gorcach). To spowodowało, że podlegli mu prokuratorzy napisali oficjalny list protestacyjny do ministerstwa, wyrażając niepokój o sytuację w polskich prokuraturach.

A zmiany idą dalej, o wielu z nich nie mówi się wcale. Fachowców zastępują swoi, bo przecież liczą się „mierni, bierni ale wierni”, a po kolejnych wyborach kolejne zmiany ...

Etykiety: , , , , , , , , , , , ,