22.9.08

Gałązka: tkwi w nas jeszcze bolszewickie chamstwo

Wizerunek polskiego polityka jest jak koń. Każdy widzi jaki jest. Choć może ta parafraza znanego przypadku encyklopedycznego jest obraźliwa... dla konia.
O politykach, ich czynach, wypowiedziach, biogramach, ale też o kulisach około-politycznego życia traktuje wydana niedawno książka: Gotowych faktów nie ma. Kreacja informacji oraz wizerunku publicznego i medialnego, której autorem jest Wiesław Gałązka.

Gałązka to bloger, spec od wizerunku, były dziennikarz, znawca reklamy, wykładowca. Z polityką i politykami zna się nie od dziś. Więc - choć można czasem nie podzielać sympatii czy antypatii Gałązki - to warto sprawdzić co pisze, o kim pisze i jak ocenia poczynania naszych elit rządzących - tych na poziomie krajowym, jak i tych z regionalnego podwórka.
Gotowych faktów nie ma... to zbiór artykułów z poprzednich lat, poszerzonych o przypisy i ilustracje. Trochę szkoda - bo brakuje gorących tematów (a wszak w naszym politycznym grajdole ciągle coś się dzieje) i świata politycznej blogosfery :-). Nie można polskim politykom zarzucić, że nie doceniają modnych nowinek komunikacyjnych. Wręcz odwrotnie. Ilość polit-blogerów jest spora. Gorzej z zawartością i intencjami. O czym można przekonać się, słuchając audycji Łukasza: Blogoskop w Radiu Wrocław. Nudno, zachowawczo i pod publiczkę oraz za poradą redaktora - tak w skrócie można scharakteryzować przeciętnego blogera-polityka. Oczywiście, zdarzają się wyjątki - i o tych właśnie w interpretacyjnym ujęciu Wiesława Gałązki chętnie bym przeczytała.
Gotowych faktów nie ma... - warto znać, nie tylko po to aby się pośmiać (często to będzie smutny śmiech). A skoro autor tego zbioru sam zajmuje się doradztwem politycznym, to postanowiliśmy sprawdzić dlaczego brakuje u nas pozytywnych wzorców wizerunku polityka.
Z Wiesławem Gałązką rozmawia dla 5W - Marta Zieleń.

Dlaczego w Polsce brakuje wzorców jeśli chodzi o budowanie pozytywnego wizerunku polityków?
Po prostu nie mieliśmy kiedy nauczyć się kultury – nie tylko politycznej, ale nawet kultury osobistej. Tkwi w nas jeszcze bolszewickie chamstwo. Politycy nie dbają o dobre imię. A to - ułatwia przedstawianie ich w jak najgorszym świetle. Zwłaszcza, że korzystają na tym media, dla których zła wiadomość - to dobra wiadomość.
Od początku lat 90. i „wojny na górze” okazało się, że pomawianie oraz oskarżanie przeciwników politycznych są skuteczniejsze niż racjonalne argumenty. Społeczeństwo reaguje na nie z zaciekawieniem. Kulminacja nastąpiła, kiedy Józef Oleksy został okrzyknięty szpiegiem. Wtedy pękło pewne tabu i można było oskarżać każdego o wszystko. Haków szukano nawet w powiązaniach rodzinnych. Jacek Kurski znalazł w Wehrmachcie a Jarosław Kaczyński w KPP...

Skoro polityk jest cały czas przedstawiany jako negatywna postać, dlaczego ciągle to kupujemy? Głosujemy wybierając "mniejsze zło"?
Wybieramy tego, którego przeciwnik jest "większym złem". Sprawdza się tu zasada, że Polacy głosują nie „za” kimś, a "przeciw". Powoduje to, iż w naszej polityce potwierdza się kopernikańskie prawo wypierania dobrego pieniądza przez zły. Każda kolejna ekipa rządząca jest gorsza. I choć po kompromitujących rządach koalicji PiS-u, Samoobrony i LPR-u wydawało się to niemożliwe, to koalicji PO i PSL niewiele już brakuje, by i ją tak oceniać.

Dlaczego?
Stalin mówił, że najważniejsze są kadry. Partie rzadko stawiają na fachowców. Zdecydowanie wolą osoby z własnych kręgów, które są przede wszystkim lojalne. A gdzie są specjaliści, o których mówił Tusk? Dlaczego Platforma nie mówi o przyszłości Polski? Przecież pierwszym krokiem po wyborach powinna być ogólnopolska dyskusja, dokąd zmierzamy jako naród. Jeśli tego nie wiemy, to nie możemy się spodziewać dobrych efektów. Zwłaszcza, że PO też chętnie sięga po chwyty populistyczne, dotąd po mistrzowsku stosowane przez Prawo i Sprawiedliwość. Premier rzeczywiście zaczyna mieć "wilcze oczy".

Głosujemy "przeciw"”, a nie "za". Może dlatego politykom nie zależy na pozytywnym wizerunku?
To zbyt przewrotne przypuszczenie. Nasze elity polityczne to po prostu w większości ludzie wychowani w socjalizmie, którzy nie mieli możliwości nauczyć się dbałości o własną reputację. Przecież w części tych elit wciąż tkwi homo sovieticus. Bardzo uwidoczniło się to, gdy PiS był u władzy.

Kiedy to się zmieni?

Pociesza mnie tzw. czynnik biologiczny. Musi nastąpić naturalna zmiana pokoleń. Z młodymi ludźmi da się coś zrobić. Nie mówię tu oczywiście o młodzieżówkach partyjnych. Mam na myśli nieobciążonych historycznymi fobiami, wykształconych ludzi bez kompleksów. Rozumiejących, że polityka, to przede wszystkim otwarte myślenie o przyszłości. To w nich nadzieja na ucywilizowanie polityki i zbudowanie społeczeństwa obywatelskiego.

3 Comments:

At 22 września, 2008 13:52, Anonymous Anonimowy said...

Interesujące ale...i zachowawczo. No bo czy to nieprawda? ->
"Wtedy pękło pewne tabu i można było oskarżać każdego o wszystko. Haków szukano nawet w powiązaniach rodzinnych. Jacek Kurski znalazł w Wehrmachcie a Jarosław Kaczyński w KPP..."

"Dlaczego Platforma nie mówi o przyszłości Polski? Przecież pierwszym krokiem po wyborach powinna być ogólnopolska dyskusja, dokąd zmierzamy jako naród."
A może priorytety PO są inne? I naród mają gdzieś- jak 90% polityków obecnych.

"Pociesza mnie tzw. czynnik biologiczny. Musi nastąpić naturalna zmiana pokoleń. Z młodymi ludźmi da się coś zrobić."
Naiwny. Wystarczy obserwować SLD. Młodzi przesiąkają mentalnością "niewolnika".

Nazywajmy rzeczy/osoby/idee po imieniu, zamiast ukrywać się pod maską "wygładzonego wykładowcy".
;)

 
At 22 września, 2008 15:39, Blogger Patrycja said...

Bo jak to się mówi: u nas czasem bezpieczniej zza "profesorskiej katedry";)
Ale - akurat chyba W. Gałązka nie jest aż tak bardzo wygładzony. Choć - fakt - ja też z wiarą w młodych byłabym ostrożna. Z drugiej strony - lepszy optymizm niż wieczny defetyzm;)

 
At 25 września, 2008 22:48, Anonymous Anonimowy said...

Uważam, że kampanie oszczerstw to po części efekt obserwowania tego, jak wygląda walka o władzę na Zachodzie. Jak możemy się nauczyć demokracji, jeśli właśnie w USA tak ważni są ludzie odpowiedzialni za czarny PR?
Druga sprawa - czy za bardzo nie wierzymy, że politycy mają być właśnie tacy, jakich mamy? Zakłamani, walczący o władzę, posuwający się do nieczystych chwytów? Czy tylko efekt 'spirali milczenia' odpowiedzialny jest za klęski wyborcze dość 'pozytywnych programowo' (pozwolicie, że tak je nazwę) inicjatyw typu Demokraci.pl, Partia Kobiet itd.?

 

Prześlij komentarz

<< Home