Wrocław: policja i prokuratura łamią umowę z dziennikarzami
Rzadko, bo rzadko (przynajmniej w moim przypadku), ale dochodzi między dziennikarzami a policją czy prokuraturą do zawierania układów. Zgadzamy się wstrzymać news, a śledczy w zamian obiecują, że poinformują kiedy można już będzie daną informację upublicznić i oficjalnie potwierdzą szczegóły.
Tak było kilka dni temu we Wrocławiu. Policjanci i prokuratorzy poprosili kilku dziennikarzy, którzy dowiedzieli się o uprowadzeniu młodej kobiety - córki znanego biznesmena (o szczegółach czytaj tutaj) o wstrzymanie się z podaniem informacji w mediach. Argument był jeden: życie kobiety jest zagrożone. Po uwolnieniu zakładniczki dziennikarze natychmiast mieli uzyskać informacje i zgodę na ich upublicznienie. Do tej pory tego typu układy zawierane na szerszą skalę (czyli w gronie większym, niż umowy w cztery oczy) były przez organy ścigania respektowane. Zresztą nawet gdyby było inaczej - żaden dziennikarz nie zdecydowałby się na podanie nie potwierdzonych informacji. Tym razem jednak słowa nie dotrzymano, a wiadomość o spektakularnej akcji policji (pościg, strzelanina, policyjny śmigłowiec...) dotarła do wąskiej grupy dziennikarzy ze źródeł nieoficjalnych. O ile policja starała się z tej sytuacji wyjść z twarzą i oficjalnie potwierdzono nam niektóre doniesienia, rzecznik prokuratury milczała przez niemal trzydzieści sześć godzin. Zlekceważyła umowę z mediami. Cóż... takie umowy łamie się tylko raz.
10 Comments:
"Cóż... takie umowy łamie się tylko raz."
Znaczy, że następnym razem, w pogoni za newsem i informacją, dziennikarze upublicznią informację, która może doprowadzić do czyjejś śmierci?
umowy nie dotyczą tylko takich sytuacji gdzie zagrożone jest ludzkie życie. To oczywiste. Nikt nie będzie ryzykował
Pioni, nie żartuj... Co to za zwyczaj zawierania umów z dziennikarzami? To jakas lokalna specjalność ? ;-)
Pinio powino byc - za literówke przepraszam
nie wiem czy lokalna. Nie wydaje mi się by było coś złego w tym by przeczekać z informacją w sytuacji gdy życie zakładniczki jest zagrożone. A najwieksza umową he he z policja była z 10 lat temu sprawa fałszywych alarmów bombowych. Naczelni wszystkich niemal mediów wrocławskich zgodzili się nie puszczać takich informacji. Później jednak większość mediów przestała respektować umowę ... a każda informacja powoduje, że kolejni maniacy dzwonią z alarmami ...
OK, co do "bombardierów" to zgoda... Aczkolwiek pamiętam taka sytuację, jak ówczesny (lata 90.!)dziennikarz PAP w Katowicach aby miec newsa zadzwonił z informacja o podłożonej bombie na dworcu PKP. Miał oczywiscie tę informację pierwszy :-) A teraz publikuje swoje wypociny na Salonie 24
blog tosza:
miałem sporo lat temu taką historię. Dowiedziałem się, że w Belgii policja przejęła transport kilku ton haszyszu (ukryty w aluminiowych stożkach). Kiedy zbierałem informacje na ten temat zadzwonił do mnie policjant z CBŚ. Powiedział, że nadawcy - facetowi z Wrocławia - jak podam informacje może grozić niebezpieczeństwo. Towar warty wiele milionów, a Nigeryjczycy (organizatorzy pzemytu) nerwowi. Poprosił bym wstrzymał informację. Nie wstrzymałbyś ? Inna sprawa, że po zatrzymaniu faceta (jego proces trwa do tej pory) nie wywiązał się z umowy... A w przypadku porwań sprawa wydaje mi się oczywista. Trzeba poczekać ...
Pinio, policjanci i inni ludzie resortu MSW prawie nigdy nie wywiązuja sie ze swoich zobowiązań wobec dziennikarzy. Jeśli mozna, to traktuja nas podmiotowo. Ja nigdy z nimi nie idę na żaden układ. jedynie co moge im zapewnić, to ochrona źródła informacji.
A ja przez te 19 lat pracy w zawodzie wyrobiłem sobie zdanie na temat tego kiedy można wstrzymać informację. A, że ktoś się nie wywiąże z umowy? Ważne dla mnie jest bym ja mógł sobie spokojnie rano, przy okazji mycia zębów, spojrzeć w odbicie 8-)
Ja w lustro patrze bez emecji.
Funkcjonariusze słuzb wszelakich maja takie działanie w genach.Dlatego - sorry - ale musze to napisać - zostałes >>wydymany<< ;-)
Prześlij komentarz
<< Home