19.7.09

Po "Liście Havla i Wałęsy". Czy Europa Środkowa naprawdę potrzebuje Baracka Obamy?

Mój kolega szedł niedawno na wieczorną herbatę z Christopherem Hitchensem. Po drodze, telefonicznie, zagadnął mnie, co sądzę o głośnym Liście 22 do Baracka Obamy.

Pytanie ciekawe. Niestety, o liście wiedziałem tylko tyle, że istnieje. Bawiłem właśnie nad Bałtykiem. W mieście, które pod koniec lat 30. było ponoć najpopularniejszym uzdrowiskiem Niemiec, a już kilka lat później - w 1945 r. - de facto przestało istnieć. Od tej pory wymyśla się ono na nowo, oscylując pomiędzy byciem bazą wojskową a borowinowym spa (notabene, w międzyczasie obudowując swoją gotycką konkatedrę blokowiskiem z wielkiej płyty, co było ewenementem chyba nawet w realiach wojującego komunizmu).

No więc o Liście 22 nie wiedziałem zbyt wiele. Ale zapytany - przeczytałem. I wydłubując sobie ości wędzonego karmazyna spomiędzy zębów z wielkim smutkiem pomyślałem o Europie Środkowej.

To piękna, bogata kulturowo i chyba trochę marzycielska część świata. Politycznie wygenerowała z siebie parę sporych mocarstw (I Rzeczpospolita, Austro-Węgry). Ale przeważnie bywa poszatkowana, skłócona wewnętrznie, często też - zbyt często - poddana woli niezbyt przyjaźnie nastawionych potęg.

Teraz znów chwieje się w posadach, o czym dramatycznie świadczy ów List 22 do Baracka Obamy.

Ten niecodzienny dokument odczytuję jako wołanie grupy rozżalonych faworytów Imperatora, którzy nagle uświadomili sobie, że "coś pękło, coś się skończyło". Bo Imperator ma nowe priorytety. I w związku z tym środkowoeuropejscy faworyci przestali mu być potrzebni. Nie tylko ci, którzy podpisali list. Także wszyscy inni potencjalni faworyci z tej części świata.

Ale nie to stanowi o dramatyzmie Listu 22 - wszak zmiany elit i imperialnych priorytetów to stały element polityki. Mnie w owym piśmie do amerykańskiej administracji uderzył bezradny klientyzm jego autorów, ich przywiązanie do postawy bycia biernym. Bycia li tylko echem, refleksem.

Oto dowiadujemy się - między wierszami - że elity Europy Środkowej: a) nie wykreowały żadnego celu rozwoju tej części świata; b) nie mają pomysłu, jak mogłaby ona funkcjonować w sytuacji, gdy główną areną globalnej polityki jest Azja; c) przez 20 lat nie wypracowały własnej polityki względem Rosji (nad Listem 22 unosi się cień starych, znanych antymoskiewskich stereotypów - np. okazuje się, że gdy mowa o Rosji, Kaczyńscy, Kwaśniewski i Wałęsa mówią jednym głosem).

Co gorsza, dokument został ogłoszony w czasie, gdy potężny kryzys gospodarczy ukazuje słabość Europy Środkowej, wręcz poddając w wątpliwość sens samodzielnego istnienia niektórych państw tego regionu. Ale może stąd właśnie bierze się przerażenie środkowoeuropejskich elit, które zaczynają nerwowo szarpać Imperatora za nogawkę krzycząc: - Nie opuszczaj nas! Toniemy!

Jedyne, co mu przy tym proponują, to przywrócenie politycznego status quo z lat 90. (silne NATO szachujące Rosję), strasząc przy tym - hmmm... - wymianą elit. Na jakie? Na rzekomo niezbyt entuzjastycznie proamerykańskie, może wręcz antysemickie.

Co z tym fantem zrobi Imperator? Oto zagadka. Ale trzeba pesymistycznie założyć, że jednak odwróci się od Europy Środkowej. Co wtedy? Czy mamy jakieś pomysły? Zwłaszcza, jeśli z różnych względów - nie zawsze sprowadzalnych do kwestii Traktatu Lizbońskiego - Unia Europejska nie wyjdzie ze słabości, które dręczą ją od kilku lat?

Uważam, że Europa Środkowa musi wymyślić się na nowo. Porzucić prosty klientyzm. Porzucić bierność. Postawić sobie jasne, ambitne cele rozwojowe, które da się realizować w różnych otoczeniach politycznych (USA, UE, Rosja...). Pogodzić się z tym, że jest "ziemią środka", która nie może obrażać się na nikogo, a powinna umieć współpracować z każdym. Tak jak Czarnogóra, która jest turystycznym kurortem Rosji, wybrzeżem morskim Serbii - na złość której ogłosiła niepodległość - a zarazem jednostronnie wprowadziła u siebie euro, jest otwarta na turystów i inwestorów z zewsząd i chce wstąpić do UE i NATO.

Albo tak jak Niemcy, które mają i amerykańskie bazy wojskowe, i świetne kontakty gospodarcze z Rosją.

Ducha Europy Środkowej porywająco zdefiniował kiedyś, w mrocznych czasach komunizmu, Milan Kundera. W jego wizji, ta część świata jest (była?) czymś w rodzaju bijącego serca kultury Zachodu. Serca podwójnie złamanego, bo zapomnianego przez sam Zachód, a zarazem uciemiężonego przez złowrogi Wschód.

To utopijne marzenie Kundery jest antytezą Listu 22 do Baracka Obamy. Czy mogłoby stać się inspiracją dla jakiejś nowej, konstruktywnej postawy środkowoeuropejskich elit, która wyparłaby ich topornie polityczny (bo "polityko-centryczny") klientyzm?

Bo może ta gloryfikowana przez Kunderę równo ćwierć wieku temu (tak!) artystyczna kreatywność Europy Środkowej, w połączeniu z tradycjami obywatelskich ruchów oddolnych naszego regionu jest atutem w czasach ekspansji społecznościowego internetu i eksperymentów z tzw. Gov 2.0? Czy da się coś na tym zbudować?

A już bliżej aktualnych realiów... Nasza część świata ma świeże i mocne doświadczenia z tzw. transformacją ustrojową. Także te negatywne - ale to dobrze, bo znamy pułapki. Czy Amerykanie nie są zainteresowani modelami takich transformacji? Czy w bliskiej przyszłości nie zechcą patronować podobnym przemianom na Kubie i w niektórych krajach świata islamu? A jeśli tak, to czy Czesi, Węgrzy i Polacy nie są potencjalnie czołowymi ekspertami w dziedzinie pokojowego przekształcania autorytaryzmów w demokracje?

P.S.: Tak sobie przy okazji czytam wiosenny numer "Arcanów" (nr 86-87). A w nim tekst Henryka Głębockiego "Jak znaleźć numer telefonu na Kreml?" - o tym jak polscy opozycjoniści na własną rękę szukali kontaktów z Moskwą w drugiej połowie lat 80.

Jest tam fragment (oparty na wcześniejszych ustaleniach Antoniego Dudka), z którego możemy dowiedzieć się, iż na początku 1989 r. Sowieci dali do zrozumienia swoim dotychczasowym towarzyszom z PZPR, że zostawiają ich samym sobie i zaczynają porozumiewać się bezpośrednio z "Solidarnością". W imię wyższych racji. W imię dealu z USA. (Por. "Arcana", nr 86-87, str. 57).

Jeśli tak faktycznie było, to motyw "porzucenia przez Imperatora" może być dość świeżym doświadczeniem środkowoeuropejskich elit (nie w sensie egzystencjalnym, dla konkretnych osób, a w sensie strukturalnego wpisania w system).

1 Comments:

At 20 lipca, 2009 17:31, Anonymous Anonimowy said...

Porzuceni przez imperatora? pytanie: mentalnie czy finansowo. Dziwna pozostawała wiara w USA jako kreatora czy konstruktora wizji/modelu współczesnej Europy Środkowej. Jak łatwo zauważyć nawet w tym tekście, takie rzeczy dokonywały się wewnętrznie poprzez ekspansję "od" w kierunku "na" zewnątrz, a nie poprzez interwencję zewnętrzną.
Kristos Psiogłowy

 

Prześlij komentarz

<< Home