21.6.06

Anarchistyczne blogi o Romanie Giertychu

Wyruszyliśmy w wirtualną podróż tropem młodzieży protestującej przeciwko Romanowi Giertychowi.
Oto nasze pisane na gorąco zapiski z tej pasjonującej wędrówki.
"Należy każdy ruch społeczny jakoś skompromitować, by go zdławić. Ujawnić, choćby nieistniejącą, grupę wpływu stająca [pisownia oryginalna - 5W] za ludźmi, która niczym duch dziejów kieruje poczynaniami nieświadomych i zagrożonych obywateli. Władza chroni zbłąkane owieczki i dba by inni nie weszli na drogę występku jaką jest samodzielne myślenie i działanie" - narzeka autor bloga "oski", podpiętego pod stronę Centrum Informacji Anarchistycznej.
Kogo bronią te słowa? Oczywiście, tzw. Inicjatywę Uczniowską. To ona od kilku tygodni protestuje przeciwko nominacji Romana Giertycha na ministra edukacji narodowej.
Ów ruch doczekał się już dwóch przeciwstawnych stereotypów na swój temat. Pierwszy z nich - obecny w mediach - głosi, że to spontaniczny protest uczniowski. Drugi - lansowany przez Giertycha i jego zwolenników - głosi, iż protestującymi uczniami steruje lewica.
Sądzimy, że oba stereotypy są nieprawdziwe. Nasza wirtualna podróż utwierdza nas w tym przekonaniu.

Czym jest Inicjatywa Uczniowska? Wydaje nam się, że to ruch typowo lewacki. Z tym drobnym zastrzeżeniem, że określenie "lewacki" uchodzi za pejoratywne. Sami uczestnicy ruchu zapewne woleliby nazwać go "wolnościowym". (My, całkiem roboczo, na potrzeby tego tekstu, pozostaniemy przy określeniu "lewacki").
Wystarczy zresztą zerknąć w manifest Inicjatywy. Już w pierwszym zdaniu czytamy, że jej celem jest "propagowanie oraz realizowanie w praktyce idei szkół wolnościowych opartych na samorządzie uczniów i partnerstwie w stosunkach uczeń-nauczyciel". W całym tym manifeście nie ma ani jednego słowa o Giertychu, prawicy, czy IV RP. Ruch chce po prostu systemowo zmienić model polskiej szkoły.
Skąd więc protest przeciw Giertychowi? Zapewne stąd, że lider LPR - jako minister edukacji - wydaje się poręcznym symbolem szkoły jako takiej, uznawanej za lewaków za "opresyjną" (w tej roli Giertych to swoiste dwa w jednym: nie dość, że "faszysta", to jeszcze szef "totalitarnej" instytucji; świetny cel lewackiego ataku).
Czy Inicjatywą Uczniowską steruje lewica? Wątpliwe.
Po pierwsze - gdyby tak było, protesty uczniowskie byłyby bardziej masowe (19 czerwca we Wrocławiu protestowało najwyżej sto osób), legalistyczne (nigdy podczas lekcji!) i jednoznacznie wymierzone w prawicę (a przecież dominuje hasło "Oddać szkoły w ręce uczniów", które nie jest ani lewicowe, ani prawicowe).
Po drugie - zerknijmy w "Blog antyautorytarny" niejakiego XaViER-a, który można znaleźć na anarchistycznej stronie "Czarno-czerwone blogi". XaViER ze swadą komentuje artykuły z gazet opisujące niedawny najazd Inicjatywy Uczniowskiej na Ministerstwo Edukacji Narodowej. Najmocniej wydrwiwa "Fakt" i "Dziennik", czyli gazety Axela Springera (któremu notabene wypomina anty-lewacką powstawę podczas rozruchów studenckich w 1968 r. w Niemczech). Ale sięga i po "Trybunę". I pisze wówczas tak:
"Jak można się spodziewać Trybuna poparła protest wielkim tytułem na czołówce: "Uczniowie, jesteśmy z wami!". Pytanie, czy gdy Inicjatywa Uczniowska będzie protestować przeciwko ministrowi z SLD, to też będą z nimi, ale mniejsza z tym. Dla Trybuny wypowiedziała się pedagog prof. Maria Łopatkowa: Konwencja Praw Dziecka mówi, że niepełnoletni mają prawo do zabierania głosu. Jeśli czegoś sobie nie życzą i nikt z decydentów nie chce z nimi rozmawiać, to protestują. Wszystko pięknie, ale widać tutaj sprowadzanie problemu do tego, że "Giertych nie wiedział jakie są techniki zawierania porozumień" i że jakby ktoś wyszedł z ministerstwa i porozmawiał, to młodzież by się tym zadowoliła i poszła do domu. Typowe myślenie autorytarne. Taką właśnie taktykę stosują lewicowe partie - wychodzą, rozmawiają, łagodzą, zapewniają o zrozumieniu itd., ale swoje i tak potem robią. To nie jest równorzędne traktowanie, ale paternalistyczne. "Dzieciom trzeba wytłumaczyć". I tyle".
Inicjatywa Uczniowska ma też słabość do spektakularnych akcji bezpośrednich. Taki charakter miało choćby wejście na teren MEN (przypominające działania Greenpeace'u). Czy zakłócanie spotkań Ligi Polskich Rodzin w Olsztynie i Wrocławiu. Notabene, akcja w Olsztynie była - w sensie propagandowym - wręcz wzorcowa: jednym, prostym działaniem trzy młode osoby wykreowały medialny, krajowy nius dnia.
A przecież tego typu mocne najścia na czyjś teren to nie jest metoda stosowana przez partie polityczne, lub ich przybudówki.

Jeśli nasz opis Inicjatywy Uczniowskiej jest słuszny, to nie pasuje on do żadnego z dwóch stereotypów, o których piszemy wyżej.
Bo to ani nie ruch stricte "uczniowski" (żadni uczniowie nie wyłaniają tu swoich delegatów na manifestacje; zresztą członkowie Inicjatywy zapewne działaliby niezależnie od tego, co na ich temat sądzą ich "zwykli" koledzy i koleżanki z klasy). Ani nie ruch sterowany przez "normalną" lewicę.

A jaki jest tzw. przeciętny uczestnik manifestacji organizowanej przez Inicjatywę Uczniowską? Można to sprawdzić patrząc w blog okraszony intrygującym hasłem "Niech znikną wizytówki na drzwiach".

Tak, czy inaczej, ów ruch dzieje się i w "realu", i w "wirtualu". Na ulicy i w internecie. Jak zresztą każdy współczesny ruch protestu. Wystarczy poczytać polską odnogę anarchizującej sieci informacyjnej Indymedia, by przekonać się, jak bogato relacjonowane są tego typu akcje.
Ciekawostka: "Gazeta Wyborcza" opisywała niedawno, jak to w ramach protestu przeciwko Giertychowi internauci namawiali się nawzajem na noszenie żółtych wstążek. I czym to poskutkowało w "realu".

Ciekawi jesteśmy Waszych opinii na temat Inicjatywy Uczniowskiej.

7 Comments:

At 22 czerwca, 2006 10:54, Anonymous Anonimowy said...

Dziękujemy za zainteresowanie wrocławskich dziennikarzy.

Oczywiście nie jest to protest sterowany przez partie polityczne, bo jak słusznie zauważyliście, byłby to absurd w kontekście choćby treści manifestu IU. Nie mogę się natomiast zgodzić z drugim stereotypem. Co to znaczy spontaniczny protest? Taki do którego nikt nie daje hasła i ludzie spontanicznie zbierają się sami z siebie w jakimś miejscu? Coś takiego zdarza się albo bardzo rzadko, albo wręcz nie zdarza się wcale. Zawsze musi być grupa inicjatywna, która rzuci hasło, a spontaniczność polega na tym, że pomysł ten krąży wśród ludzi i w jakimś stopniu usamodzielnia się od grupy inicjatywnej. Protesty przeciwko Giertychowi więc nie są sterowane centralnie przez nikogo, ale właśnie spontanicznie pomysły powstają w głowie czasem i 2-3 osób, które go potem realizują. Chcę tekże wspomnieć o tym, że IU powstała pod koniec 2005 roku i protestowała już przeciwko ministrom Seweryńskiemu i Zielińskiemu, więc to nie ogranicza się od samego początku do samego Giertycha.

Nie wiem też dlaczego nie można tych protestów nazwac uczniowskimi, skoro organizują i realizują je uczniowie. A to że bierze w nich udział od kilkudziesięciu do tysiąca osób (wg. TVP3 we Wrocławiu 14 maja), to jest jak na polskie warunki spory sukces.
IU powstała stosunkowo niedawno, więc trudno się dziwić, że jej możliwości mobilizacyjne, jak na "związek zawodowy uczniów", są ograniczone. A to, że nie należą do niej wszyscy uczniowie, nie odbiera jej prawa do nazywania się uczniowską.

Co do lewactwa. IU wolałaby z tego co wiem być jednak nazywana wolnościową. Problem z lewactwem jest taki, że jak słusznie zauważyliście nie sposób uciec od pejoratywnego zabarwienia tego słowa. Trudno sie zresztą dziwić, skoro zostało w zasadzie do tego celu stworzone i używane jak dobrze pamiętamy przez marksistów-leninistów w Polsce, a potem przejęte przez autorów liberalnych. Ma ono podkreślić przede wszystkim marginalność i radykalizm danych grup, oraz wyrazić pobłażliwy stosunek do tychże. O ile jednak zgodziłbym się na używanie takiego pojęcia w stosunku do organizacji typu RAF o niejasnej ideologii i faktycznej marginalności, to trudno odnieść to np. do ruchu anarchistycznego w ogóle. Po pierwsze marginalny to może on jest, ale w Polsce (zresztą wszystko wobec dominującego dyskursu jest marginalne w Polse, gdzie nawet autentycznych socjaldemokratów optujących za ekonomią keynesowską nazywa się "populistami"), ale już np. w takiej Hiszpanii, gdzie w samych anarchosyndykalistycznych związkach zawodowych działa prawie 100 tys. osób, nie licząc innych organizacji w tym także młodzieżowych, nie wspominając o historii, gdzie to w związku CNT w czasie wojny domowej w Hiszpanii było wg. różnych szacunków od 1,5 do 2 milionów członków, nie licząc sympatyków. Marginalność to rzecz zmienna. Np. w Polsce międzywojennej marginalną grupą (choć wpływową w pewnych kręgach rządowych) byli liberałowie. Wracając do lewactwa, czołowy propagator tego terminu w latach 80. Janusz Janicki, ktory napisał osławioną książkę "Lewacy", sam przyznawał potem w spotkaniu z anarchistami już po 89, że wiele z jego stwierdzeń zawartych w książce było wymuszone ideologicznymi wymogami tego okresu i niesłuszne, a dziś napisałby zupełnie inaczej. Na ile faktycznie tak by zrobił, to inna sprawa. W każdym razie dla każdego kto siedzi w historii i teorii anarchizmu, większość jego książki to niemiłosierny bełkot bez odniesienia do rzeczywistości. Problem w tym, że ten język został po drobnych poprawkach ideologicznych przeniesiony w nową rzeczywistość społeczno-polityczną. Mnie to nie dziwi, bo wiem, że historię piszą zwycięzcy, ale jeśli ktoś chce być bardziej krytyczny, to powinien unikać tak łatwych i wartościujących szufladek.

 
At 22 czerwca, 2006 10:58, Anonymous Anonimowy said...

PS Oski jest dyslektykiem, więc mu wybaczcie, nie wszystkie automaty wyłapują błędy ;-)

 
At 22 czerwca, 2006 12:36, Blogger Łukasz said...

Witaj, xavier,
Dzięki za obszerny i ciekawy komentarz. Chyba najobszerniejszy, jaki dotąd mieliśmy na blogu :)
Ale do rzeczy. Dwie kwestie:
1. Spontaniczność protestów. Oczywiście, to zawsze jest sprawa dyskusyjna. W pełni zgadzam się, że do rozkręcenia protestu potrzebna jest dynamiczna "grupa inicjatywna" (notabene, nie wiem, czy wiesz, że to leninizm w czystej postaci ;) ). Ale zawsze mamy dylemat: na ile taka grupa wyraża ideologię sobie tylko bliską, a na ile wzmacnia tendencje faktycznie obecne wśród ludzi, których chciałaby reprezentować. W przypadku Inicjatywy Uczniowskiej to samo pytanie brzmi tak: czy IU walczy o swoje i tylko swoje idee? Czy też - przeciwnie - model "szkoły wolnościowej" to autentyczne marzenie większości polskich uczniów?
Jeśli piszę, że protest IU nie jest "spontaniczny" to właśnie dlatego, że uważam go za ruch raczej sekciarski (acz być może sympatyczny w warstwie głoszonych haseł). Przynajmniej w obecnej fazie. Ludzie działający pod szyldem IU to, w moim przekonaniu, przede wszystkim "lewacy", a potem dopiero "uczniowie".
Nawiasem mówiąc, coś jest nie tak z PR-em IU, skoro ten ruch jest jednoznacznie odbierany jako anty-Giertychowy, a nie pro-wolnościowy :)
2. "Lewactwo". Tu właściwie się zgadzamy. Z tą drobną różnicą, że dla mnie słowo "lewak" wcale nie brzmi źle :) Choć zdaję sobie sprawę z jego niedobrych konotacji. Hiszpańscy anarchiści faktycznie są mocni, i to "od zawsze". Zwróć też uwagę, że "lewacki" charakter ma jeszcze mocniejszy ruch alterglobalistyczny... No ale to temat na inną opowieść.
Oskiego przepraszam, jeśli poczuł się urażony ;)

 
At 22 czerwca, 2006 13:37, Anonymous Anonimowy said...

Grupa inicjatywna, to jeszcze nie leninowska awangarda klasy robotniczej ;-). Różnica pomiędzy anarchistyczną "awangardą", a leninowską polega przede wszystkim na tym, że anarchiści starają się raczej działać poprzez przykład "na dole" pracując razem z innymi i zupełnie otwarcie mówiąc kim są, natomiast leninowcy ten awangardyzm rozumieją zwykle jako kierowanie i zdobywanie władzy w ruchu bardziej mechanicznie i z tylnego siedzenia rzekłbym, widać to m.in. to na przykładach prób przejmowania kontroli nad organizacją Europejskich Forów Społecznych. No, ale to nie miejsce na takie dywagacje ;-). Co do IU - reprezentuje ona jedynie uczniów zgromadzonych w IU oraz ew. jej sympatyków. Nigdzie nie było mowy o tym, że reprezentuje wszystkich uczniów (czyli nie tak jak u Lenina, "awangarda siłą przewodnią klasy robotniczej"). Zauważ na ten drobny fakt, że uczennica wydelegowana podczas ostatniej okupacji MEN, nie była uczestniczką IU i wyraźnie to przed kamerami powiedziała. A więc IU nie próbuje nawet zdominować w ten sposób ruchu, że zawsze i wszędzie przechwytuje za wszelką cenę mikrofon, jeśli np. delegatem protestujących zostaje ktoś spoza IU. Tu raczej chodzi o danie impulsu i także wprowadzenie pewnych postulatów do dyskursu publicznego ("wolnościowe szkoły" itd.). Natomiast część protestów nie miała nic wspólnego z IU (np. w Olsztynie IU jeszcze nie ma sekcji). Tak więc podkreślam jeszcze raz: IU nie reprezentuje wszystkich uczniów. Natomiast dobrze się stało, że zaczyna działać jakaś bardziej sensowna grupa wśród uczniów niż MW, która do tej pory prawie monopolizowała działalność wśród młodzieży (szczególnie w mniejszych miastach) i nie ma się co oszukiwać, że IU ma ambicje stać się przeciwwagą do tej młodzieżówki partyjnej i dać młodym osobom, które chcą działać, przynajmniej możliwość wyboru i trochę inną perspektywę.

A co do PR to zgadzam się, że trochę to jest kanalizowane w samego Giertycha i to jest pewne zagrożenie i jak mi się zdaje większość ludzi z IU to wie. Pytanie też, czy to tylko wina IU. Jak protestowała przeciwko Seweryńskiemu, to szum był mniejszy. No, ale pożyjemy zobaczymy.

 
At 22 czerwca, 2006 14:46, Blogger Łukasz said...

O, to ciekawe, co piszesz o IU jako przeciwwadze dla MW.
Czy faktycznie aż tak bardzo czuć wpływy MW w szkołach średnich?
No i nie martw się, odróżniam leninizm od anarchizmu ;) Nawiasem mówiąc, działanie w internecie, blogosfera itp. mocno narusza (by nie rzec: rozbija) hierarchiczność i centralizm. I jako taka jest anarchistyczna z natury.

 
At 22 czerwca, 2006 15:51, Anonymous Anonimowy said...

Oczywiście nie twierdzę, że MW ma jakiś wielki wpływ na młodzież, ale jest bardziej aktywna jak mi się wydaje niż inne grupy. Być może w wielkich metropoliach tego nie widać tak bardzo, ale na prowincji jest to widoczne, szczególnie jeśli inne grupy nie mają nic sensownego do zaoferowania.

Przynajmniej tak to widzę z miejsca w którym obecnie mieszkam. Zresztą prawdopodobnie niedługo wrócę do Wrocławia, więc może mi się zmieni optyka. Choć tego akurat bym nie chciał, bo zawsze należy pamiętac o małych miastach.

Co do sieci to w rzeczy samej tak jest. Liczę na to, że będzie to miało jakiś wpływ na przemiany świadomościowe. Zresztą już je zauważam. Łatwiej teraz wytłumaczyć pewne konkretne rozwiązania powołując się na Internet niż kiedyś. Zresztą niektóre rzeczy które jeszcze 20 lat temu nie były możliwe z przyczyn technicznych, teraz stają się bardzo realne.

 
At 24 listopada, 2007 22:08, Anonymous Anonimowy said...

odpowiadając (roku od jego wypowiedzi :]) Łukaszowi, co do spontaniczności i awangardyzmu IU - miałem bardzo duże szczęście być we właściwym miejscu i czasie, w tym wypadku lokalu "centrum inicjatyw społecznych Czarna Emilka" w którym inicjatywa się zawiązała i jest to dla mnie świetny przykład spontaniczności.
późną jesienią było 2 chłopaków z którymi rozmawialiśmy o braku współpracy pomiędzy uczniami w szkołach, w październiku czy listopadzie nazwali się "inicjatywą uczniowską" w 5 osób zrobili prosty happening pod ministerstwem edukacji, o którym jako "ciekawostce" dałem znać dwójce znajomych dziennikarzy - akcja wywołała szum w mediach który uczestników praktycznie przeraził, pojawili się nowi ludzie nowe pomysły, manifest został praktycznie spisany na kolanie, do grupy która miała zajmować się samopomocą w śród uczniów (akcje pomocy czeczeńskim dzieciom) zaczęła pisać młodzież z całego kraju prosząc o instrukcje, pomoc i informując o skandalicznych warunkach w ich szkołach, na spotkaniach pod koniec wiosny nie byłem, w lokalu było po 40-50 młodych prowadzących naprawdę poważne dyskusje, dosłownie i w przenośni dla "starszych aktywistów" nie było tam miejsca, że już o jakichś lewackich partiach nie wspomnę... z jednym czy dwoma wyjątkami wszyscy członkowie IU podchodzili do nich bardzo nieufnie i odrzucali propozycje współpracy (a i sporo grup się do nich łasiło)
niestety zabrakło im kręgosłupa organizacyjnego, wszystko napędzone było entuzjazmem, ale zaszli tak daleko że skończył im się grunt pod nogami... na początku tych wakacji warszawska sekcja IU dokonała samorozwiązania, aktywność innych zamarła

 

Prześlij komentarz

<< Home