Odszedł Ryszard Kapuściński
Ryszard Kapuściński nie żyje. Zmarł na oddziale chirurgii szpitala im. Banacha w Warszawie.
Był mistrzem reportażu. Trudnej sztuki, której śmierć wieszczą kolejne zastępy speców od mediów, a która ciągle - jakby na przekór - ma się dobrze.
Kapuściński pozostanie najbardziej znanym i najczęściej tłumaczonym na obce języki polskim autorem. Dlatego określenie "był" nie jest adekwatne do Jego twórczości i pamięci o Nim. "Cesarz", "Imperium", "Szachinszach" - to książki, które wywarły wpływ na setki, może tysiące dziennikarzy i zwykłych czytelników. Wystarczy przeczytać "Modlitwę o deszcz" Wojciecha Jagielskiego, aby przekonać się, że odmalowane przez niego niesamowite krajobrazy Afganistanu i trafne charakterystyki mudżahedinów być może nie miałyby takiej soczystości, gdyby nie fascynacja Kapuścińskim.
Większość swych najbardziej znanych reportaży Ryszard Kapuściński pisał w czasach, gdy kluczem do tekstu była metafora. Polityczny czy społeczny przekaz krył się za kotarami cesarstwa Etiopii ("Cesarz"), albo rozgrywał w ruinach twierdzy w Samarkandzie ("Bilard w meczecie Buchary"). Jednym z wielu zaskakujących zbiorów są reportaże z Ameryki Południowej ("Chrystus z karabinem na ramieniu"). Natomiast najbardziej osobistą podróż reporterską Kapuściński uwiecznił w "Imperium".
Na fotografię Ryszarda Kapuścińskiego patrzyłam się zawsze w Laboratorium Reportażu, gdzie wisi ona na honorowym miejscu, ozdobiona własnoręcznym autografem reportera. Każdy, kto choć raz zachwycił się reportażem wie, że bez Kapuścińskiego podróżowanie byłoby jakaś bezbarwne i pozbawione ważnego motywu przewodniego. Kapuściński na "podróżowaniu z kluczem" znał się jak mało kto.
Pisał:
Podróż zaczynałem od Gruzji i to był błąd.23 stycznia 2007 r. Ryszard Kapuściński dotarł do swojej Gruzji.
Gruzja powinna być zakończeniem, a nie początkiem. Wszystko tu stwarza wrażenie przybicia do przystani, dotarcia pod dach. Wszystko - klimat, krajobraz i obyczaje - namawia, żeby przysiąść w cieniu, łyknąć wina, odetchnąć i pomyśleć: fajnie tu.
(Ryszard Kapuściński "Kirgiz schodzi z konia")
7 Comments:
smutna refleksja mnie naszła. Już wkrótce umrą wszystkie osoby godne szacunku, umierać będą Ci, których śmierć jest nam obojętna. Autorytety nas przeżyły...
Mam nadzieję, że nie. Po prostu jesteśmy jeszcze, Pinio, młodzi ;-) - mamy czas na to, by, zanim się zestarzejemy, obrać sobie nowe autorytety, które objawią się w trakcie naszego starzenia się. Choć ja autorytetów z natury nie posiadam...
piniu dobrze dla autorytetow jesli nas przeżywają.
może to dziwnie zabrzmi, ale to, co najbardziej lubiłem w Kapuścińskim, to jego pogodne oblicze.
coraz rzadziej spotyka się ludzi, na których po prostu przyjemnie spojrzeć i chłonąć z nich ich spokój.
http://www.polskiejutro.com/art.php?p=3733
Poparcie tow. Bronisława Geremka
Kandydaturę kandydata na członka PZPR poparł sam tow. Bronisław Geremek (nr leg. PZPR 0177096):
"Tow. Kapuścińskiego Ryszarda znam od października 1951 r. z pracy w organizacji ZMP-owskiej na uczelni.
Tow. Kapuściński jest aktywistą organizacji ZMP-owskiej o wysokim poziomie politycznym, dużym wyrobieniu politycznym i organizacyjnym, wzorowej postawie moralnej.
W okresie pracy i studiów na Wydziale Historycznym tow. Kapuściński przeszedł bardzo duży wzrost polityczny i organizacyjny.
Pracę jego jako przewodniczącego ZW ZMP cechowała ofiarność i oddanie, młodzieżowy entuzjazm i zapał, bojowa postawa. W dużej mierze przyczynił się do nadania szerszego rozmachu pracy ZMP-owskiej na Wydziale.
(...)
W kwietniu 1953 roku, tuż po śmierci Józefa Stalina, Kapuściński złożył kolejne podanie do PZPR - tym razem chciał zostać pełnowartościowym członkiem tej organizacji, po odbyciu stażu kandydackiego. I uzasadnił to we właściwym sobie stylu:
"Proszę o przyjęcie mnie w poczet członków Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Partia dała mi wszystko, ona mnie wychowuje, jej sprawa stała się sprawą mojego życia.
Chciałbym całym sobą, jako członek Partii, służyć nieśmiertelnej idei Stalina, który nam wszystkim pozostawił doprowadzenie swojego dzieła do końca.
Przyczynić się jak najwięcej, na ile potrafię, do wykonania tego testamentu - to moje największe pragnienie".
Tomasz, Martin Heidegger uwikłał się również w totalitarym (choć innego rodzaju niż stalinizm) i znany jest jego uniwersytecki odczyt rozpoczynający się od pewnego charakterystycznego zwrotu, który szedł mniej więcej tak :"Heil Hitler", ale to nie znaczy, że należy w jakikolwiek sposób umniejszać jego wkład do rozwoju filozofii, zwłascza, że w swoich pracach nie zajmował się lansowaniem totalitaryzmu.
Patrycjo:
Kapusciński prawie na pewno przetrwa w pamieci jako wielki pisarz i reporter.
Jednak nazywanie go autorytetem i osobą godną szacunku to po prostu obraza dla prawdziwych autorytetów i ludzi szacownych, którzy się nie szmacili.
Prześlij komentarz
<< Home