14.4.07

Odejście Marka Jurka z PiS to ważny manifest polityczny prawicowych ultrasów

Maski opadają. Ultrasi i monarchiści wychodzą z cienia i w imię zasad zrywają z PiS. Politycznie nic nie osiągną - po prostu wrócą do swojej ultrasowskiej niszy. Po drodze pokrzyczą jeszcze: "Król jest nagi, PiS to łżeprawica!". Czy w tej sytuacji PiS przestanie udawać prawicę?

Takie właśnie jest - moim zdaniem - tło odejścia Marka Jurka z PiS.

Pierwszą moją reakcją na decyzję Jurka było totalne zdziwienie. W głowie mi się nie mieści, by ktoś mógł oddać władzę w imię walki z aborcją. Zwłaszcza że chodzi przecież nie tylko o swój własny, indywidualny kawałek władzy (w tym przypadku marszałkostwo Sejmu), ale być może o całą władzę w państwie, jaką sprawuje teraz PiS. Wszak odejście Marka Jurka może uruchomić serię zdarzeń, które doprowadzą do przejęcia steru rządów przez Platformę Obywatelską. A może wręcz przez koalicję PO z lewicą.

Takiego gestu nie wykonałby chyba nawet ajatollah Chomeini.

Przez chwilę myślałem sobie jeszcze, że może Jurek wzmocnił w ten sposób swój ideowy wizerunek w oczach radykalnego elektoratu. No ale co to mu da? Założy nową formację - i powalczy o 5 proc. głosów? Zwiąże się z LPR - i natychmiast popadnie w konflikt z Romanem Giertychem i jego otoczeniem? Wystartuje jako kandydat niezależny do Senatu - i zostanie sobie samotnym senatorem? Bez sensu.

Dlatego uważam, że gest Jurka miał podłoże czysto ideowe, a nie polityczne. Żeby je zrozumieć, trzeba pamiętać, że Marek Jurek jest członkiem honorowym fundamentalistycznie prawicowego Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego. Współpracuje z konserwatywnym, katolickim czasopismem "Christianitas". To ideowiec. Kto czyta publicystykę polskich monarchistów, ten wie, jak wielką wagę przykładają oni do tropienia myśli i czynów swoich ideowych antenatów w czasach, gdy monarchia była już tylko wspomnieniem. Bezkompromisowy ideowiec, który woli umrzeć w samotności niż bratać się ze zgniłym systemem demoliberalnym - to typ postaci wysoko ceniony przez monarchistów. Myślę, że Jurek postanowił być kimś takim.

Zwróćmy też uwagę, jacy posłowie PiS poparli Jurka. Jest wśród nich Artur Zawisza - członek zwyczajny Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego. Także Małgorzata Bartyzel, prywatnie żona prof. Jacka Bartyzela, głównego ideologa polskich monarchistów, przewodniczącego Straży Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego.

Przypomnę, że o monarchistach w Sejmie zrobiło się głośno w grudniu 2006 r., gdy zaproponowali intronizację Jezusa Chrystusa na Króla Polski. To się nie udało. Ale za to Marek Jurek wywalczył u papieża zacną patronkę dla Sejmu - ma nią być Matka Boża Trybunalska.

Kto śledzi uważnie media, ten mógł od niedawna spodziewać się, że PiS-owscy ultrasi wywiną jakiś numer. Pod koniec marca prof. Jacek Bartyzel - powtórzę, że to ideowy guru ultrasów - zamieścił w "Rzeczpospolitej" artykuł pod znamiennym tytułem "Na gruzach rewolucji moralnej" (na ten tekst zwrócił moją uwagę w swoim blogu Olgierd Rudak). Artykuł wisi sobie na stronie Konserwatyzm.pl. Mówiąc krótko, Bartyzel obnaża w nim PiS jako partię de facto lewicową, jakobińską. Co prawda, ten żarliwy publicysta dopuszcza taktyczne sojusze ultrasów z partiami typu PiS w imię realizacji wspólnych celów. Ale dodaje przy tym ze smutkiem, że "bilans rządów PiS jest przygnębiający".

A oto konkluzja tego tekstu prof. Bartyzela. Znamienna:
Przysłowiową kroplą rozlewającą czarę goryczy jest jawne złamanie i przez szefa rządu, i większość parlamentarzystów PiS, moralnego konsensu w kwestii najbardziej elementarnej, czyli ochrony życia poczętego. Zarówno podany do wiadomości publicznej warunek, jaki premier postawił Marszałkowi Sejmu – samodzielne zebranie większości potrzebnej do zmiany konstytucji, wraz z ostrzeżeniem, że bierze na siebie odpowiedzialność za ewentualną porażkę – jak wypowiedzi niektórych posłów (myślę tu zwłaszcza o Jacku Kurskim), życzących marszałkowi powodzenia, lecz wyrażających troskę czy mu się uda, trudno nazwać inaczej, jak hipokryzją. Jest przecież oczywiste, że tylko wystąpienie klubu parlamentarnego PiS, i z pełnym poparciem lidera tego obozu, jako zwartego monolitu w obronie życia, mogłoby wpłynąć zachęcająco na tych posłów z klubów opozycyjnych, którzy jeszcze się wahają, lecz idei konstytucyjnego umocowania prawa do życia nie są obcy. (...)

Marszałek Marek Jurek, z elegancką powściągliwością, opisał powstałą w PiS sytuację jako „impas moralny” i wyznał, że stanowi ona powód do głębokiego przemyślenia. Trudno się z tym nie zgodzić. Konserwatyści w PiS mają dziś bardzo dużo do myślenia.
Przypomnę. Te słowa ukazały się drukiem pod koniec marca. Ponad dwa tygodnie temu.

Zerwanie z PiS - w połączeniu z tekstem prof. Bartyzela - to prawdziwy manifest polityczny polskich ultrasów. Ich zdaniem, PiS to łże-prawica. Czy PiS się tym przejmie? Wątpię. Acz ewolucja tej partii w stronę odnowionego Porozumienia Centrum przesuwa formację braci Kaczyńskich bliżej środka sceny politycznej. Nie wiadomo tylko, czy ten kierunek wzmocni czy - przeciwnie - osłabi PiS.

Na koniec przypomnę jeszcze tytuł książki Marka Jurka. "Reakcja jest objawem życia". Jakże ultrasowski. Jakże na czasie.

Tak czy owak, tego typu ideowe wystąpienia to prawdziwa rzadkość w polskiej polityce. Co o tym sądzicie?

22 Comments:

At 14 kwietnia, 2007 17:01, Anonymous Anonimowy said...

Przesadzasz Łukaszu. Jak dla mnie chapaux bas dla M.J.

 
At 14 kwietnia, 2007 17:03, Anonymous Anonimowy said...

Na pytanie co dalej odpowiedzieć można, że po sytym obiedzie czas na deser. BUDYŃ

 
At 14 kwietnia, 2007 17:15, Blogger Łukasz said...

Oporowski,
Naprawdę podoba Ci się gest Jurka? Jak dla mnie - klasyczny romantyzm. Czyli bezsens wielkości Himalajów.

A co do Budynia... Hm... On mi na aż takiego romantyka nie wygląda. I raczej nie jest ultrasem.

 
At 14 kwietnia, 2007 19:30, Anonymous Anonimowy said...

Oporowski ma rację. To znaczy według mnie ma rację. Już dzisiaj komuś tłumaczyłem - dla mnie Jurek to facet z jajami do samej ziemi: ma zasady, dla których jest gotów zrezygnować z władzy.

 
At 14 kwietnia, 2007 19:58, Anonymous Anonimowy said...

Strasznie się Pan poplątał. Z jednej strony Marek Jurek to Chomeini, ultras, zły człowiek jednym słowem. A z drugiej zaimponował Panu tym, że w imię swoich przekonań odszedł ze stanowiska drugiej osoby w państwie, zrezygnował z wyskiej pensji, ochroniarzy, limuzyny i zainteresowania mediów. I jak tu sobie poradzić z takim dysonansem? Może zamiast wmawiać (ex-)marszałkowi jakieś obsesje, rzekomo typowe dla monarchistów, lepiej spróbować się czegoś od niego nauczyć?

 
At 14 kwietnia, 2007 22:20, Anonymous Anonimowy said...

W głowie mi się nie mieści, by ktoś mógł oddać władzę w imię walki z aborcją. Zwłaszcza że chodzi przecież nie tylko o swój własny, indywidualny kawałek władzy (w tym przypadku marszałkostwo Sejmu), ale być może o całą władzę w państwie, jaką sprawuje teraz PiS. Wszak odejście Marka Jurka może uruchomić serię zdarzeń, które doprowadzą do przejęcia steru rządów przez Platformę Obywatelską. A może wręcz przez koalicję PO z lewicą.


no nie mieści sie, nie mieści. W III RP takich gestów nie było. Czy można w imię zasad odejść od "koryta"? Można ale trzeba spełnić dwa warunki. pierwszy to należy mieć zasady a drugi to należy mieć jaja.

 
At 14 kwietnia, 2007 22:30, Blogger Lesław said...

Do czego ma służyć władza? Do jeżdżenia limuzyną i posiadania ochrony? MJ to nie jest Łyżwiński ani Lepper. To człowiek ideałów. Wierzyć w to co się głosi - bezcenne. Za resztę można zapłacić kartą MC.

Szacunek, panie Marszałku.

 
At 14 kwietnia, 2007 22:55, Blogger pretm said...

"no nie mieści sie, nie mieści. W III RP takich gestów nie było. Czy można w imię zasad odejść od "koryta"? Można ale trzeba spełnić dwa warunki. pierwszy to należy mieć zasady a drugi to należy mieć jaja."

Tylko, że w tym wypadku to "w imię zasad" może obrócić się na niekorzyść idei Marszałka Jurka w imię której teraz rezygnuje.

Doprowadził do sytuacji w której osłabił szansę swojej byłej partii na powtórne rządzenie i przybliżył platformersów i postkomunistów do władzy (co jak co, ale niewielu wyborców zniesie publiczne pranie brudów w partii rządzącej).

A co zrobią platformersi? Na tym odcinku oddadzą SLD inicjatywę i skończy się drugą Hiszpanią. I co wtedy będzie mówił Marszałek?

Trzeba też umieć nie trzaskać drzwiami, jeżeli chodzi o kwestie fundamentalne w dłuższej perspektywie.

 
At 14 kwietnia, 2007 22:56, Blogger Łukasz said...

O, widzę, że odezwała się cała orkiestra zwolenników oddania władzy lewicy przez prawicę :)

Wytłumaczcie mi jedno. Skoro wyznaję jakąś ideę i mam władzę - to jaki jest realny sens w DOBROWOLNYM przekazaniu władzy moim ideowym wrogom, gdy widzę, że nie udało mi się w 100 proc. zrealizować mojej idei?

Honor? Gówno nie honor. Bo: albo w tle jest brak jakiegokolwiek wyczucia realizmu i możliwości, jakie daje władza, albo tego typu gest jest obliczony na podbudowanie własnego image'u.

Gest Jurka jest romantyczny. To takie Powstanie Styczniowe przeciwko aborcji. Klasyczny Rejtan rozdzierający koszulę. Dzięki temu Jurek przechodzi do historii. Pokolenia Polaków będą go miały za bohatera. Nieliczni realiści będą pukali się w czoło. Jakież to polskie...

 
At 14 kwietnia, 2007 22:57, Blogger Łukasz said...

pretm,
Mówimy jednym głosem, wrzuciliśmy komentarze niemal jednocześnie. Początek mojego nie był - rzecz jasna - skierowany do Ciebie.

 
At 14 kwietnia, 2007 23:11, Blogger pretm said...

Muszę się poprawić. Hiszpania nie jest tu dobrym przykładem jak przestudiować mapkę prawa aborcyjnego w Europie.

link

Bardziej chodziło o inne elementy polityki Zapatero, które pewnie SLD będzie chciało powtórzyć.

A oto cytat z informacji o "ogólnopartyjnym referendum" SLD:

"Według szefa Biura Programowego Sojuszu Tomasza Kality, konstytucja (programowa partii SLD) opiera się na dwóch filarach: demokracji i nowoczesnym socjalizmie. Demokracja to - tłumaczy - poszanowanie praw obywatelskich, praw kobiet (w tym prawa do stanowienia o macierzyństwie), praw mniejszości, w tym także seksualnych, a także neutralność światopoglądowa państwa."

I nad tym powinien zastanowić się Marek Jurek.

 
At 14 kwietnia, 2007 23:17, Anonymous Anonimowy said...

M. Jurek po prostu jest jednym z nielicznych polityków, który ma odwagę. Proszę sobie przypomnieć jak ostry był wrzask na pocz. lat 90tych, gdy powiedział,że w szkołach powinno się stosować kary cielesne.W kwestii zabijania nienarodzonych trudno zadowalać się kompromisem. Nie mam zamiary rozpętywać tu dyskusji kiedy wolno dziecko zabić, a kiedy nie, ale w tu nie ma miejsca na 70, 80, 90 % racji. "Honor? Gówno nie honor" - bez komentarza.

 
At 15 kwietnia, 2007 00:51, Blogger Łukasz said...

Marcinie R.,
Marek Jurek wyzbył się instrumentów do działania w imię swoich racji. I o to mi chodzi.

 
At 15 kwietnia, 2007 14:11, Anonymous Anonimowy said...

Marek Jurek i jego akolici powinni zdawać sobie sprawę, że upadek rządów PiS to nie tylko koalicja PO-Kwaśniewski,ale początek zapateryzmu w Polsce. Cenię ideowość w polityce, warto jednak od czasu do czasu zadać sobie realistyczne pytanie: komu służą moje działania? W tym przypadku służą one LPR, Platformie oraz (sic!) układowi walczącemu z lustracją. Trzeba powiedzieć, że Kaczyńscy przesadzili biorąc się za lustrację w Kościele. M. Jurek ma "ucho" nastawione na Kościół hierarchiczny, ten ostatni - swoje zdanie na temat gmerania przez świeckich w sprawach kościelnych, ale rozwalanie PiS w "trakcie przeprawy przez rzekę" trąci... No, brzydko pachnie. Brakowało kilka miesięcy do ostatecznego osłabienia PO, zmarginalizowania LPR i SO, ale facet ewidentnie nie wytrzymał ciśnienia. Szkoda.

Przewiduję, że M. Jurek stanie się teraz ulubieńcem mediów, od Radia Maryja do TVN24 :-), skoro zaczęli go cenić nawet dyskutanci 5 Władzy...

 
At 15 kwietnia, 2007 14:25, Blogger Łukasz said...

Anonimowy z 14.11,
Marka Jurka zaczęli cenić nie tylko dyskutanci 5W, ale też różni "zwykli ludzie", których trudno podejrzewać o sympatię do PiS czy o antyaborcyjny radykalizm. "Czapki z głów", "szacunek" itp. - to frazy, które słyszę od wczoraj w prywatnych rozmowach na temat Jurka. W sumie to też jest pewien kapitał polityczny, jaki uzbierał sobie Jurek.

 
At 15 kwietnia, 2007 17:36, Anonymous Anonimowy said...

Jurek pokazał, że ma Zasady. OK.
Ma u mnie za to plus. Ale czy ten pokaz przybliżył go do osiągnięcia celu, jakim jest całkowity zakaz aborcji? Nie, wręcz przeciwnie - teraz istnieje możliwość znaczącego poluzowania prawa antyaborcyjnego, jeśli nie w tym, to w następnym rozdaniu politycznym.
Jest więc M. Jurek de facto nieudacznikiem politycznym z zasadami! Politycznie nic nie osiągnie, jeśli nie cofnie wręcz rzeczy, o które walczył, ale Zademonstrował jak cholera.
To takie polsko - kongresówkowe (od Królestwa Kongresowego) - ostre gesty i żadna skuteczność.
W sumie Żałosne.

 
At 15 kwietnia, 2007 21:54, Blogger Łukasz said...

Szutnik,
Pełna zgoda.

 
At 16 kwietnia, 2007 10:53, Anonymous Anonimowy said...

Łukasz, chodziło mi o to, że jak ktoś "dokopie" Kaczyńskim staje się depozytariuszem cnót wszelakich: jest mądry, odważny, ideowy, prawy, sprawiedliwy, wykształcony i co tam chcesz. Carl Schmitt uczył, że ideologie są tylko instrumentami walki o władzę. Jeżeli M. Jurek wykorzystuje aborcję do walki o wpływy wewnątrz PiS, w porządku. Jeżeli jednak to tylko kwestia poglądów Jurka i jego środowiska, to pozostaje wielka żenada. Polityka to nie rurki z kremem. Jeżeli misją Jurka jest wpisanie zakazu aborcji do konstytucji, powinien zając się publicystyką i manifami. Teraz nie ma czasu na wojnę wewnątrz obozu, jest walka z sitwą na zewnątrz. No chyba, że chodzi o lustację kościoła i ktoś poprosił Jurka o wywołanie kryzysu...

 
At 16 kwietnia, 2007 12:29, Anonymous Anonimowy said...

Być może dla MJ jego była partia przestała być czymś innym niż PO czy SLD.

Ja gościa rozumiem, ogólnie nie popieram - chociaż nadal jestem pod wielkim urokiem ultrasów takich jak on - ale rozumiem. Ale fakt, że w czasach polityki pragmatycznej takie gesty pachną co najmniej dwudziestoleciem międzywojennym... ;-)

 
At 16 kwietnia, 2007 16:05, Anonymous Anonimowy said...

>> Olgierd
...dwudziestoleciem międzywojennym...
między wojną francusko-pruską a rosyjsko-japońską? to jednak ponad 30 lat...
(czy może taczej między wojną chłopską w europie -- a wojną trzydziestoletnią
(= to ok. 100 ;-)

 
At 17 kwietnia, 2007 08:34, Anonymous Anonimowy said...

Miałem na myśli wojnę Dwóch Róż ;-)

 
At 01 maja, 2007 03:30, Anonymous Anonimowy said...

Dzieła zebrane prof. Bartyzela: http://haggard.w.interia.pl/jb.html . Warto przeczytać.

 

Prześlij komentarz

<< Home