28.5.07

MySpace jest zaludniony jak duże państwo. Może więc zacznie działać jak państwo?

Krzysztof Urbanowicz zamieszcza w blogu znakomitą prezentację o - by tak rzec - kierunkach rozwoju naszego świata. Jest tam i o boomie internetowym, i o rosnącej potędze Indii i Chin. Autorem dzieła jest Karl Fisch, autor bloga The Fischbowl.

Przeklejam tę prezentację (za serwisem Slideshare.net):



Moją uwagę zwróciły slajdy nr 34 i 35. Czytamy na nich, że MySpace ma już ponad 106 milionów zarejestrowanych użytkowników (dane z września 2006 r.). To zaś oznacza, że gdyby MySpace był państwem, byłby to jedenasty pod względem liczby mieszkańców kraj na świecie - za Japonią, a przed Meksykiem.

Ogarnęła mnie zaduma. Bo może MySpace ma wszelkie dane ku temu, by przekształcić się kiedyś w państwo?

No bo co to właściwie jest "państwo"? Można je określić jako pewien zespół instytucji zarządzających wybranymi odcinkami życia na określonym terytorium za pieniądze uzyskiwane z podatków i ceł. Owe "odcinki życia" wybrane są często dość arbitralnie - nie ma np. powszechnej zgody, że powinniśmy mieć państwową służbę zdrowia czy edukację. Poza tym państwo ewoluuje. Z biegiem czasu przekazuje kolejne pakiety swoich kompetencji innym bytom - samorządom terytorialnym, albo organizacjom międzynarodowym.

Zarazem żyjemy w czasach, gdy rośnie rola internetu. Coraz więcej ludzi spędza coraz więcej czasu w Sieci. Coraz większą rolę odgrywają serwisy społecznościowe - takie jak MySpace. Mogę sobie wyobrazić, że tego typu popularny serwis staje się kolejnym ważnym "odcinkiem życia", który wymaga ciągłego, starannego zarządzania. Stąd już tylko krok, by MySpace przekształcił się w eksterytorialne quasi-państwo.

Warunek: możliwość nieskrępowanej komunikacji wszystkich ze wszystkimi musi być towarem równie pożądanym jak energia elektryczna czy dostęp do lekarza. Ale może już tak jest?

Co o tym sądzicie?

5 Comments:

At 28 maja, 2007 16:23, Blogger Patrycja said...

Lukasz, sam wiesz dobrze :), że na MS jestem od ubiegłego roku - takim "se" aktywnym profilowiczem. I powiem tak: nie przesadzajmy z tym państwem. Połowa profilowiczów - to randkownia, komercja, przemysł i inne takie.
Osobną sprawą są "małe republiki" ludzi o podobnych zainteresowaniach, którzy w ten sposób szukają kontaktów. O państwie byłaby mowa wtedy kiedy cała ta nasza ekipa MS zapodała coś twórczego, nowego. Na razie jest jeszcze na to MS "za mały".

 
At 28 maja, 2007 17:33, Anonymous Anonimowy said...

Porównanie MySpace do państwa jest złe. Jestem użytkownikiem tego serwisu i nic do niego nie "czuję". Do Polski czuję wiele.

 
At 28 maja, 2007 20:29, Anonymous Anonimowy said...

@Patrycja: Połowa profilowiczów - to randkownia, komercja, przemysł i inne takie.

Czyli jak w realu.

 
At 28 maja, 2007 22:48, Blogger Łukasz said...

Patrycja,
Ale ta wielka społeczność może mieć jakieś wspólne interesy. Jakie? Nie wiem jakie mogłyby być w przypadku MySpace - ale taka np. Wikipedia zarządzana jest oddolnie, demokratycznie.

 
At 29 maja, 2007 11:58, Blogger Patrycja said...

Noooo....
do Smyru:
właśnie dlatego MS troszeczkę mnie nudzi. Skoro mam to w realu, to szkoda mi na to czasu w wirtualu, bo jaka jest różnica między zwyrolami z relau, a tymi w wirtualu? No może taka, że w realu mamy mniejsze prawdopodobieństwo spotkania zwyrola z Holandii, a na MS np. 50-krotnie większe.
Oczywiście żartuję sobie trochę;))))
Po prostu uznaję, że okreslanie MS jako państwa jest na wyrost.
Do Lukaszka:
No, mają, mają interesy ha ha - i to jakie;)
A poważnie - jako kanał komunikacyjny np. dla osób "niszowych", którzy nie-koniecznie są przychylnie traktowani przez "oficial real" bynajmniej zboczenców nie mam tutaj na myśli.

 

Prześlij komentarz

<< Home