MySpace jest zaludniony jak duże państwo. Może więc zacznie działać jak państwo?
Krzysztof Urbanowicz zamieszcza w blogu znakomitą prezentację o - by tak rzec - kierunkach rozwoju naszego świata. Jest tam i o boomie internetowym, i o rosnącej potędze Indii i Chin. Autorem dzieła jest Karl Fisch, autor bloga The Fischbowl.
Przeklejam tę prezentację (za serwisem Slideshare.net):
Moją uwagę zwróciły slajdy nr 34 i 35. Czytamy na nich, że MySpace ma już ponad 106 milionów zarejestrowanych użytkowników (dane z września 2006 r.). To zaś oznacza, że gdyby MySpace był państwem, byłby to jedenasty pod względem liczby mieszkańców kraj na świecie - za Japonią, a przed Meksykiem.
Ogarnęła mnie zaduma. Bo może MySpace ma wszelkie dane ku temu, by przekształcić się kiedyś w państwo?
No bo co to właściwie jest "państwo"? Można je określić jako pewien zespół instytucji zarządzających wybranymi odcinkami życia na określonym terytorium za pieniądze uzyskiwane z podatków i ceł. Owe "odcinki życia" wybrane są często dość arbitralnie - nie ma np. powszechnej zgody, że powinniśmy mieć państwową służbę zdrowia czy edukację. Poza tym państwo ewoluuje. Z biegiem czasu przekazuje kolejne pakiety swoich kompetencji innym bytom - samorządom terytorialnym, albo organizacjom międzynarodowym.
Zarazem żyjemy w czasach, gdy rośnie rola internetu. Coraz więcej ludzi spędza coraz więcej czasu w Sieci. Coraz większą rolę odgrywają serwisy społecznościowe - takie jak MySpace. Mogę sobie wyobrazić, że tego typu popularny serwis staje się kolejnym ważnym "odcinkiem życia", który wymaga ciągłego, starannego zarządzania. Stąd już tylko krok, by MySpace przekształcił się w eksterytorialne quasi-państwo.
Warunek: możliwość nieskrępowanej komunikacji wszystkich ze wszystkimi musi być towarem równie pożądanym jak energia elektryczna czy dostęp do lekarza. Ale może już tak jest?
Co o tym sądzicie?
5 Comments:
Lukasz, sam wiesz dobrze :), że na MS jestem od ubiegłego roku - takim "se" aktywnym profilowiczem. I powiem tak: nie przesadzajmy z tym państwem. Połowa profilowiczów - to randkownia, komercja, przemysł i inne takie.
Osobną sprawą są "małe republiki" ludzi o podobnych zainteresowaniach, którzy w ten sposób szukają kontaktów. O państwie byłaby mowa wtedy kiedy cała ta nasza ekipa MS zapodała coś twórczego, nowego. Na razie jest jeszcze na to MS "za mały".
Porównanie MySpace do państwa jest złe. Jestem użytkownikiem tego serwisu i nic do niego nie "czuję". Do Polski czuję wiele.
@Patrycja: Połowa profilowiczów - to randkownia, komercja, przemysł i inne takie.
Czyli jak w realu.
Patrycja,
Ale ta wielka społeczność może mieć jakieś wspólne interesy. Jakie? Nie wiem jakie mogłyby być w przypadku MySpace - ale taka np. Wikipedia zarządzana jest oddolnie, demokratycznie.
Noooo....
do Smyru:
właśnie dlatego MS troszeczkę mnie nudzi. Skoro mam to w realu, to szkoda mi na to czasu w wirtualu, bo jaka jest różnica między zwyrolami z relau, a tymi w wirtualu? No może taka, że w realu mamy mniejsze prawdopodobieństwo spotkania zwyrola z Holandii, a na MS np. 50-krotnie większe.
Oczywiście żartuję sobie trochę;))))
Po prostu uznaję, że okreslanie MS jako państwa jest na wyrost.
Do Lukaszka:
No, mają, mają interesy ha ha - i to jakie;)
A poważnie - jako kanał komunikacyjny np. dla osób "niszowych", którzy nie-koniecznie są przychylnie traktowani przez "oficial real" bynajmniej zboczenców nie mam tutaj na myśli.
Prześlij komentarz
<< Home