18.6.07

"Solidarność Walcząca" nie zasłużyła na Order Orła Białego? Dlaczego?

Pisze o tym Katarzyna Lubiniecka w portalu Gazeta.pl. Kornel Morawiecki, legendarny założyciel i lider Solidarności Walczącej, nie dostał Orderu Orła Białego od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Poczuł się urażony i odmówił przyjęcia odznaczenia państwowego niższej rangi.

To duży zgrzyt. Wszak przez miniony weekend trwały obchody 25. rocznicy powstania Solidarności Walczącej.

Kornel Morawiecki budzi we mnie uczucia sentymentalne. Był rok 1988, bodaj wiosna. Miałem niewiele ponad 14 lat. Z zapartym tchem, za pośrednictwem Radia Wolna Europa, śledziłem niezwykłe losy "Kornela", który był wtedy deportowany z Polski, potem wracał przez zieloną granicę itd. Morawiecki wywoływał we mnie podziw jako nieprzejednany radykał. Prawdziwy antykomunista. W dodatku wrocławianin.

Morawiecki i Solidarność Walcząca to - wypisz, wymaluj - ideowi antenaci obecnego, PiS-owskiego obozu władzy. Nie rozumiem więc, dlaczego twórca "SW" nie zyskał dostatecznego uznania w oczach Lecha Kaczyńskiego. Acz - z drugiej strony - nie jestem maniakiem bojów o ordery. Nie kruszyłbym kopii o tę sprawę.

Jestem ciekaw, co sądzicie o Solidarności Walczącej i Kornelu Morawieckim. Kogo zaś interesują dzieje SW, powinien zajrzeć na poświęcony jej portal.

Tymczasem wklejam obszerne fragmenty tekstu, który o Kornelu Morawieckim napisała w 2002 r. Patrycja dla "Wieczoru Wrocławia":

- Są w życiu takie wybory, na które trzeba się zdecydować – uważa Kornel Morawiecki, opozycjonista w czasach PRL, twórca Solidarności Walczącej. Po wprowadzeniu stanu wojennego ukrywał się przez sześć lat. Dla jednych postać szalenie interesująca, dla innych zbyt radykalna.

- Myślę, że mój stosunek do rzeczywistości politycznej PRL był wynikiem pewnego procesu. To mój dom, historia, szkoła i sama obserwacja systemu, jego zakłamanie, wpłynęły na mnie – mówi o sobie Kornel Morawiecki. – Oczywiście były też ważne doświadczenia zbiorowe: 1956 czy 1968 rok – dodaje.

- Po wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji, malowaliśmy z kolegą na murach swastyki oraz sierpy i młoty. Po prostu nie było we mnie zgody na trwanie w tym systemie – tłumaczy Morawiecki. Wówczas już po studiach matematycznych, pracował jako asystent na uczelni.

- Poznaliśmy się na Politechnice Wrocławskiej w 1980 roku, w czasach legalnej Solidarności – opowiada profesor Andrzej Wiszniewski, były minister nauki w rządzie Jerzego Buzka. – Nie był widoczny, jeśli już, to kojarzyłem go jako redaktora "Biuletynu Dolnośląskiego", a nie działacza związkowego. Na początku miałem go za człowieka zupełnie przeciętnego, ale szybko zmieniłem zdanie, to wybitna osobowość – dodaje.

Profesor Wiszniewski pamięta, że jeszcze przed wprowadzeniem stanu wojennego Kornel Morawiecki opublikował apel do żołnierzy radzieckich. Tekst był napisany cyrylicą i dotyczył ewentualnej interwencji zbrojnej. – To było bardzo odważne – komentuje profesor.

- "Biuletyn" wydawaliśmy w kilkanaście osób, ale w kolportaż było zaangażowanych o wiele więcej osób. Na czele "Biuletynu" stał nieżyjący już Piotr Starzyński – mówi Kornel Morawiecki. – Ta gazeta brała udział w narodzinach Solidarności – tłumaczy. Przy "Biuletynie Dolnośląskim" działała cała sieć ludzi - znających się i ufających sobie na wzajem. I - jak mówi Kornel Morawiecki - to dzięki temu było im łatwiej się dostosować do rzeczywistości stanu wojennego. Wtedy wszystkie relacje musiały opierać się na zaufaniu.

- W 1980 roku ubiegałem się o szefowanie zakładową komisją Solidarności na naszej politechnice – opowiada o swojej znajomości z Morawieckim Tomasz Wójcik, były poseł AWS. – Kandydował też Tadeusz Huskowski. I wtedy, na jednym ze spotkań, Morawiecki zadał nam obu drastyczne pytanie: czy jeśli trzeba będzie to jesteśmy gotowi oddać życie za sprawę. Trzeba pamiętać o kontekście, wtedy istniało zagrożenie ze strony wojsk ZSRR. On naprawdę bardzo poważnie traktował sprawę niepodległości. Ale Morawiecki nigdy nie był agresywny, on był jasny i klarowny – tłumaczy Wójcik.

W nocy z 12 na 13 grudnia Kornel Morawiecki rozwoził „maluchem” kolejny numer "Biuletynu Dolnośląskiego". Był mróz i w samochodzie nawalił akumulator. Nie mógł wrócić do domu, więc zdecydował się przenocować u znajomych w zaprzyjaźnionym mieszkaniu na ul. Kamiennej. O tym, że władze wprowadziły stan wojenny, dowiedział się rano, od swojej żony, która przyszła do mieszkania znajomych.

- Oczywiście po mnie też przyszli, ale nie było mnie w domu – wyjaśnia. Już tego samego dnia, po naradzie w kilka osób, zapadła decyzja o wydaniu pisma „Z dnia na dzień”. Pierwszy numer wyszedł już 14 grudnia, a Kornel Morawiecki zaczął się ukrywać, trwało to 6 lat.

- Podczas stanu wojennego to właśnie on był człowiekiem, który organizował skuteczny opór, współpracował z środowiskami solidarnościowymi, ale też zaczął tworzyć własne struktury – mówi Tomasz Wójcik.

- W gremiach solidarnościowych od początku ścierały się różne postawy – uważa prof. Andrzej Wiszniewski. – Szefostwo miało swoją koncepcję walki z reżimem, a Kornel swoją.

- Pamiętam jak przyjechał do Wrocławia jeden z warszawskich działaczy Solidarności i powiedział: trwajcie, a nie działajcie. Tymczasem Kornel Morawiecki zakładał maksymalną aktywność w zwalczaniu reżimu – wyjaśnia prof. Wiszniewski.

I tak w 1982 r. powstaje Solidarność Walcząca. – Pierwsza pikieta odbyła się na placu Pereca, 13 czerwca. Wtedy zrozumieliśmy, że na Dolnym Śląsku jest potencjał, który chciał walczyć z rzeczywistością stanu wojennego – wspomina Morawiecki.

- Wokół Kornela zorganizowali się ludzie pomysłowi, którzy umiejętnie zdobywali papier, organizowali drukarnię, urządzali akcje protestacyjne, ale nigdy nie sięgali po terroryzm – potwierdza Andrzej Wiszniewski. Na początku drugiej połowy lat 80. pojawiły się złośliwe uwagi, że we Wrocławiu są dwie Solidarności: klęcząca i walcząca.

- Aresztowali mnie w 1987 r. – wspomina Morawiecki. - Rok po tym jak z więzień wyszli polityczni, jak Wałęsa wezwał do ujawniania się.

Przywódca Solidarności Walczącej trafił do warszawskiego więzienia na Rakowieckiej. Zmuszono go do wyjazdu. - Jeździłem wtedy po świecie, trafiłem też do USA – opowiada Kornel Morawiecki. – Spotkałem się m.in. z Janem Nowakiem Jeziorańskim i Zbigniewem Brzezińskim. Zaskoczyło mnie wtedy, że oni nie wierzyli w upadek komunizmu, myśleli, że ten system będzie trwał jeszcze długo – opowiada.

Czy konspiracja i aresztowanie wpłynęły na jego rodzinę? – Mieli rewizję, oczywiście wiadomo lepiej dla dzieci, gdy ojciec jest w domu, ale z drugiej strony moje dzieci nie były już takie małe. O wiele gorzej miała moja koleżanka, z którą się ukrywałem: Hanna Łukowska. Ona zostawiła w domu maleńkie dzieci, które były szantażowane i straszono je domem dziecka. Nie mówiąc już o wielu innych, bezimiennych szykanowanych rodzinach – zaznacza jasno Morawiecki.

Powrót do kraju nie był łatwy. Po zatrzymaniu w samolocie i wydaleniu do Wiednia udało mu się dostać do Polski nielegalnie w 1988 r.

W 1989 r. wszystko się zmieniło. Opozycja podjęła rozmowy z rządem, zawarto układ, w wyniku, którego odbyły się wybory do Sejmu kontraktowego. Prezydentem został gen. Wojciech Jaruzelski, a premierem Czesław Kiszczak.

- Uważam, że ustępstwa Okrągłego Stołu były za duże – zaznacza Morawiecki. – Zawarto kompromis, a dzięki temu w nowe czasy przeszła umocniona nomenklatura, bo społeczeństwo było w rozsypce – wyjaśnia.

- Ja też mówiłem, żeby nie siadać do Okrągłego Stołu, żeby nie iść do wyborów w czerwcu 1989 roku, komuna była słaba i tak by padła – zgadza się Tomasz Wójcik.

- Ludzie wtedy cieszyli się, że już po wszystkim, byli szczęśliwi, że obalili komunizm za darmo. Bezkompromisowość Morawieckiego zrażała niektórych – ocenia tamte wydarzenia prof. Wiszniewski.

Doktor Kornel Morawiecki, pracuje na Politechnice Wrocławskiej w Instytucie Matematyki. Na co dzień, przez wielopiętrowy, nowy budynek, przetaczają się setki młodych ludzi, nie każdy chce się zastanawiać nad przeszłością. Przychodzą, dopytują się o zaliczenia, rozmawiają o imprezach, kolokwiach. Życie toczy się dalej.

- Ten świat jest inny – mówi na koniec Morawiecki. - Wyzwaniem jest bezideowość, a my musimy wypuścić nowe duchowe liście.

- Kornel Morawiecki to jest człowiek, którego nie da się nie lubić, on nie jest zarozumiały. Można się z nim kłócić, ale nie obrażać – twierdzi Tomasz Wójcik.

5 Comments:

At 18 czerwca, 2007 09:56, Anonymous Anonimowy said...

a to Ordery nie są dla tych, ktorzy popierają (aktualną) wladzę? bo nie rozumiem...
toż zawsze tak było: Władza -- daje Ordery.
(a "chlebowe" najlepsze.)
no to KOMU ma dawać; jak nie "swoim"...
(a Morawiecki -- typ niepewny... jeszcze jaki Sztrejk zrobi; i co? wstyd...)

 
At 18 czerwca, 2007 17:07, Anonymous Anonimowy said...

Sznuję niezwykle Kornela Morawieckiego, dlatego w zupełnym osłupieniu obserwowałem jego niedzielne harce po scenie na Wysp[ie Słodowej (impreza z okazji 25-lecia SW), kiedy kilkakrotnie nakręcony krzyczał: "Jesteście tutaj, dlatego, że ja o to walczyłem! Tpo dzieki mnie się tutaj bawicie!"

Niby - obiektywnie - jest to prawda, ale jak to się ma do skromności p. Morawieckiego? Czyżby ambicje polityczne (wybory prezydenckie 1990) wciąż jeszcze nie wygasły?

A na marginesie - śmiałem się do rozpuku, kiedy na imprezie Solidarności Walczącej Grabaż śpiewał te swoje "welwetowe swetry" i, że "staniemy się bardziej czerwoni" oraz "lewą marsz", co zadedykował "wszystkim tym, którzy mają serce po lewej stronie".

Chichot historii...

 
At 24 czerwca, 2007 13:25, Anonymous Anonimowy said...

Historia krzywdy..
Tylko kilka Osób tyle zrobiło dla Sprawy, dla Ludzi, - co Kornel Morawiecki. Nie dostał za to w istocie nawet publicznego Dziękuję; od tzw elit RPrl.
Załosne, klasycznie polskie.
Są mu wdzięczni wszyscy zwyczajni, jak On niezastraszeni. Dziękuję z serca i ja. E. Steinbach rocznik 1944. Kresy-Tarnów

 
At 26 czerwca, 2007 21:17, Anonymous Anonimowy said...

Ja trochę dygresyjnie. Proszę nie nadużywaj słowa portal, bo wkrótce przestanie cokolwiek znaczyć.

 
At 28 listopada, 2007 22:22, Blogger Unknown said...

Order!!! Czasem władze nadające "takie cuś" nie zdają sobie nawet sprawy jak wiele zawdzięczają takiemu komuś jak
dr Kornel Morawiecki. Znam tego Pana
osobiście (był moim wykładowcą na PWR). Uwazam ze zasłużył na ten Order...
Ale zawsze jest to ale...

 

Prześlij komentarz

<< Home