14.7.08

Budrewicz o Geremku: od siebie

Żywot człowieka nieprzeciętnego

Był jednym z najwybitniejszych i najbardziej atakowanych polskich polityków. Zaczął jak wielu powojennych polskich inteligentów od aprobaty PRL jako jedynego antidotum na polską ksenofobię i słabość niepodległego państwa, która doprowadziła do klęski i wymordowania milionów Polaków.
Potem stopniowo zrywał z ustrojem, aż do otwartego przeciwko niemu wystąpienia.
Najpierw znany jako wybitny historyk średniowiecza, szczególnie ceniony we Francji za swoją pracę o prostytucji w średniowiecznym Paryżu. Potem współtwórca Towarzystwa Kursów Naukowych, jeszcze popularnonaukowej, ale już nielegalnej, choć zupełnie nie politycznej organizacji. Nie miał wahań, żeby zostać promotorem pracy doktorskiej Barbary Labudy, gdy ta była już "na widelcu" SB.
Potem doradca strajkujących robotników na Wybrzeżu w 1980 roku. Doradca pierwszy wielkiej "Solidarności", rządzący twarda ręką szef pierwszego klubu parlamentarnego Solidarności (OKP), kozioł z "Polskiego ZOO".
Świetny Minister Spraw Zagranicznych, nieudany kandydat na prezydenta, europoseł nieistniejącej już prawie partii kontestujący lustrację.

Pamięć pierwsza: stoi ze wszystkimi w kolejce po obiad na pierwszym zjeździe "Solidarności" w 1981 roku w Gdańsku. Pytam go, kto powinien wygrać wybory w związku – odpowiada: "Wałęsa".

Pamięć druga: pytanie o to, czy przystępując do Okrągłego Stołu nie ładujemy z takim trudem ocalonego społecznego autorytetu w "niepewne". Ten w gruncie rzeczy choleryk czerwienieje i mówi: "...no pewnie, że się boję. Przecież albo wygramy wszystko, albo nas oskarżą o kolaborację. A to różnica…".

Pamięć trzecia: tak jak nic dla siebie nigdy nie załatwiał dzwoni zrozpaczony do "Gazety Wyborczej" czy nie mogą załatwić wejściówki na koncert Boba Dylana w Sali Kongresowej.

Człowiek przygotowany do bycia premierem jak Winston Churchill, wiedział, że jako ateista, były członek PZPR o żydowskich korzeniach może być w Polsce co najwyżej wybitnym doradcą.
Jeden z najinteligentniejszych polityków, który często się mylił: radząc robotnikom, żeby zrezygnowali z postulatu Wolnych Związków Zawodowych, nie otrzymując z rąk Wałęsy stanowiska premiera, przegrywając walkę o prezydenturę.

Nie mylił się gdy występował w sytuacjach takich jak Okrągły Stół, czy polska dyplomacja.
Zginął w wypadku samochodowym jak idole jego pokolenia, Albert Camus i James Dean, jak Antoni Słonimski: w pędzie.
Leszek Budrewicz

6 Comments:

At 14 lipca, 2008 22:24, Anonymous Anonimowy said...

Zieeeeew.

Inny były członek PZPR o żydowskich korzeniach był w Polsce prezydentem przez dwie kadencje.

I jeszcze pytanie (z rodzaju trudnych, bo konkretnych): jakimi osiągnięciami zasłynął ten świetny Minister Spraw Zagranicznych?

 
At 14 lipca, 2008 23:31, Anonymous Anonimowy said...

Panie Leszku świetny tekst, gratuluję.

Sam też zrobiłem rachunek moich wrocławskich i warszawskich "pamięci" Profesora, tych zupełnie prywatnych i bardziej publicznych, ciężko jednak to wszystko przychodzi...

pzdr.

W.S.

 
At 15 lipca, 2008 09:33, Anonymous Anonimowy said...

@tolep - dużym udziałem w wejściu do NATO. Ale dla takich bystrzaków jak Ty, to pewnie nie jest osiągnięcie. Lepsze rojenia o pansłowiańskim sojuszu z Rosją i Ukrainą.

Pzdr,

Dave

 
At 15 lipca, 2008 13:59, Anonymous Anonimowy said...

Przykro mi, bo też uważam, że o zmarłym [zwłaszcza niedawno zmarłym] mówić lub pisać źle, to barbarzyństwo.
Ale czy ten wpis był na serio? G. czekający na pomidorówkę? Dostałby schabowego bez kolejki. Jak przez całe życie (ale po 1945).

 
At 15 lipca, 2008 14:33, Anonymous Anonimowy said...

@Dave: doprawdy? A możesz konkretniej o tym "dużym udziale"?

Na Geremka przypadł po prostu moment podpisania tego formalnie, gdy do NATO wchodziły Polska, Czechy i Węgry. Tak jak - analogicznie - w przypadku Millera i UE.

Ja - w odróznieniu od Ciebie - pamiętam pierwszą połowę lat 90-tych, w tym to, że za wejściem do NATO opowiadały się od początku prawicowe oszołomy, podczas gdy przeżarte agenturą środowisko lewicy poskomunistycznej i postsolidarnościowej bredziło coś tam o niedrażnieniu Rosji, europejskich sojuszach obronnych w rodzaju UZE (Unii Zachodnio-Europejskiej).

 
At 16 lipca, 2008 12:01, Anonymous Anonimowy said...

Żebyś przynajmniej szczerze napisał "gdyby w Polsce nie było prześladowania ateistów należałoby go wymyślić". Kto z nas żyje w rzeczywistości wirtualnej?

 

Prześlij komentarz

<< Home