26.3.09

Budrewicz o Piotrze Bednarzu

Zmarły dziś Piotr Bednarz był jedną z legend dolnośląskiej "Solidarności" - a co za tym idzie postacią zupełnie prawie nieznaną choćby nieco tylko młodszym rocznikom. Ten czołowy reprezentant masowego wśród działaczy tamtego związku z lat 80. syndromu anty-kombatanckiego był do końca skromnym małomównym człowiekiem.

Najlepiej czuł się w latach 1980-81 w swoim kilkutysięcznym (w tamtym czasie) DOLMELU. Tam współorganizował sierpniowy strajk 1980, tam w czasie wielkiej mobilizacji w marcu 1981 - przed planowanym strajkiem generalnym - z dumą oprowadzał innych działaczy (DOLMEL miał być siedzibą dolnośląskiego kierownictwa strajku).
Na fabrycznej hali czuł się u siebie.

Wcześniej, wybrany do zarządu regionu związku, został jego lokalnym wiceprzewodniczącym i przyjeżdżając do pracy na siódmą, zamiast magicznej dla każdego ówczesnego robotnika szóstej, męczył się za biurkiem. Był urodzonym działaczem związkowym: świetny, gdy stał na czele swoich ludzi czując ich za plecami.
W biurokracji się marnował.

Od początku stanu wojennego bez mrugnięcia okiem podpisywał wszystkie dokumenty związkowe, także te strajkowe, za co z punktu groziło kilkuletnie więzienie. Ale nie czuł się dobrze w konspiracji. Kiedy jednak w październiku 1982 stojący na czele podziemnych struktur związku Władysław Frasyniuk został aresztowany, Piotr bez słowa przejął jako pierwszy "wice" jego funkcję i sprawował ją aż do swojego aresztowania miesiąc później. Ten, którego donos umożliwił najprawdopodobniej to aresztowanie niedługo potem popełnił samobójstwo.

Piotr Bednarz był jednym z tych, którzy znali losy "słynnych 80 milionów złotych", które wrocławska "Solidarność" ukryła tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego. To w jego przypadku SB uznała, że nacisk "coś da". Bednarz się nie ugiął, ale nie wytrzymał psychicznie nacisku. Trzymany wraz z innymi działaczami związku w tym samym więzieniu w Barczewie, w którym przebywał żyjący jeszcze wtedy hitlerowski zbrodniarz Erich Koch, targnął się na swoje życie. Po kilku operacjach udało się go uratować, ale zdrowia, zwłaszcza jeśli chodzi o cały przewód pokarmowy, nigdy już nie odzyskał. Piotr, mimo, ze inwalida, wrócił do działalności, i jednoznacznie opowiedział się po stronie jawnej odbudowy związku w roku 1987.

Tak jak nie był konspiratorem, tak jego autorytet, zwłaszcza wśród zwykłych robotników, pomagał odbudować "Solidarność". Był bardzo otwarty na nowe idee - przystąpił nawet, choć tylko formalnie, do pacyfistyczno-ekologicznego ruchu "Wolność i Pokój".

W czerwcu skończyłby 60 lat. Jego odejście przypomina, z której półki jest już branie na tamten świat. Piotr to była i będzie zawsze najwyższa półka.
Leszek Budrewicz