14.6.09

Patrycja: Terminator/Ocalenie – czyli zagłada made by 2009'

Zaliczyliśmy z Redaktorem Pankiem seans Terminatora (tu zwiastun) w sobotnie popołudnie. I dobrze się stało. Człowiek wyspany, wypoczęty, wprawdzie zdenerwowany (bo kogóż w dzisiejszych czasach życie czyni łagodnym?), ale zdecydowanie bardziej skupiony niż wieczorem w ciągu tygodnia.
Piszę, że dobrze się stało, bo Terminatora numer Cztery należy oglądać z dużą dawką sił witalnych. Ten film jest w stanie przeczołgać po podłodze nawet największego osiłka:-) Zagęszczenie akcji, wielość punktów kulminacyjnych:-) oraz efekty specjalne dają mocno w głowę. Po wyjściu z seansu tak sobie nawet z humorem komentowaliśmy, że współczesne „kino sensacyjne” nie pozostawia wiele na odbiorcy. Tak jakby scenarzyści i producenci bali się, że trwające ponad 20 sekund dialogi mogą odstraszyć widza. Więc ładują, ładują, ładują... i rozbudowują ciągle kolejne sekwencje dynamicznych akcji. To niewątpliwa siła i jednocześnie słabość współczesnych filmów tego typu, bo nie tylko po wybuchy i efekty specjalne człowiek idzie do kina, ale również po warstwę semantyczną... a to ona czyni legendę Terminatora. Bo wszak jest to film, na który chodzę do kina od 1984 roku i nie tylko po to aby zobaczyć kolejną metamorfozę technologiczną maszyny:-)

Przejdźmy jednak do zalet Terminatora/Ocalenie bo bez wątpienia obraz ten podobał nam się jednogłośnie.

O historii przejścia i kontynuacji kolejnych Terminatorów znajdziecie materiały wszędzie i zdecydowanie bardziej dogłębne niż nam pozwala na to forma tego skromnego bloga. Dlatego chcieliśmy w podsumowaniu tego filmu skupić się na dwóch sprawach: współczesnych tropach oraz sile legendy.

Zacznijmy od obsady. Jedno jest pewne: duet Christian Bale (John Connor) posępnie humanitarny i zdeterminowany oraz Sam Worthington (Marcus Wright) czyli „James Dean” zamknięty w maszynie o ludzkim sercu – daje radę! Nie mogło też zabraknąć postaci Arnolda Schwarzeneggera dzięki perfekcyjnej technice komputerowej przywróconego do czasu młodości i o posturze nieco większej niż ta, którą porażał austriacki kulturysta:-).

Terminatora/Ocalenie zrobiła ekipa, która – jak odnieśliśmy wrażenie – jest maniakalnie wkręcona w kino akcji oraz wojenne i nie mogąc pracować przy najważniejszych hitach stulecia postanowiła stworzyć swój własny super film. Stąd siedząc wygodnie w fotelu z długopisem i kartką w ręku szybko możemy sporządzić taką oto listę: kino wojenne w tym szczególnie filmy dotyczące wojny w Wietnamie (nocny rajd helikopterami nad płonącą rzeką, charakterystyczne ujęcia akcji prowadzonych przez oddziały Ruchu Oporu)/filmy o U-bootach (do tego mundury w jakie ubrany jest sztab główny Ruchu Oporu nawiązują do stylistyki mundurów niemieckich z czasów II wojny światowej, a kilka do Armii Czerwonej)/kino katastroficzne – świat po zagładzie jako dżungla przemocy (Ucieczka z Nowego Jorku czy Mad Max)/elementy Obcego (Terminatory wodne są wystylizowane nieco na małe „alieny”)/horror – stylistyka zombie jest!/Frankenstein – tu nie tylko ukłon w stronę pojawiającej się w filmie Heleny Bohnam Carter („matka-projektantka” Marcusa) – która grała w ekranizacji powieści Marry Shelley, ale też główna oś rozważań dotycząca czy nowo-twór człowiek-maszyna może mieć swoją tożsamość i kierować się własną wolą.

Oczywiście jest też sporo „amerykanizmów” - przemówienia, kwestia zewu serca czyniącego z nas ludzi itp...

Ważna jest też całą pewnością figura społeczno polityczna całego scenariusza, otóż dowodzeni przez Connora ludzie (ale nie tylko oni) kierując się własnym (obywatelskim:-) rozsądkiem sprzeciwiają się głównodowodzącym – sami realizując misję, która ich zdaniem przyczyni się do ocalenia ludzkości – idea w stylu Web 2.0! No i oczywiście te genialne sekwencje, kiedy Connor nadaje swój komunikat przez radiostację: jeśli mnie teraz słyszycie, to jesteście Ruchem Oporu. Tak, proste, ale za to jak sugestywne:-)

Terminator/Ocalenie – jednym słowem dobra robota!

Patrycja

Etykiety: , , , , , , , , , , , , ,

10 Comments:

At 14 czerwca, 2009 15:42, Blogger pinio said...

To komunikaty dotyczące Ruchu Oporu jednoznacznie mi się skojarzyły z podobnymi nadawanymi w filmie Jestem Legendą (piszę o nim tutaj: http://horrorowisko.blogspot.com/2008/01/jestem-legend.html )

„Nazywam się Robert Neville. Ocalałem i żyję w Nowym Jorku. Czy ktoś mnie słyszy? Ktokolwiek. Proszę! Nie jesteście sami”.

 
At 15 czerwca, 2009 12:42, Anonymous Anonimowy said...

(Marek Zoellner) To nawet niezły film s-f, pod warunkiem, że oderwie się go od Terminatora. wiele w nim głupich scen, m.in. walka z Transformersem. Ch. Bale też jest w sumie drugoplanową postacią i znana historia z planu zdjęciowego chyba została po prostu zmyślona (zagrana). To wszystko powoduje, że T4 nie wprowadził mnie w nic. Po jedynce długo się zastanawiałem, co będzie w przyszłości. Tajemniczy, demoniczny obraz zamienił się jednak w kolejny kicz. O wiele bardziej podobał mi się serial z terminatorami, który też jest dość kiepski. Z kolei fanom polecałbym po filmie z Balem zakupienie gry T:Salvation. Lepiej się na niej można bawić niż na samym filmie

 
At 15 czerwca, 2009 15:50, Blogger Patrycja said...

Marek@ he he, po ambitne kino to ja "se" poszłam na Antychrysta... i wyobraź sobie, tam też go nie znalazłam. Z tego powodu, wolę jednak Terminatora niż kocopały ubrane w fatałaszki filozofii. Czego tym bardziej żałuję bo duński reżyser nie jeden raz zaskoczył mnie na plus.

 
At 15 czerwca, 2009 17:34, Anonymous Anonimowy said...

(Marek Zoellner) Pat, ale nie chodzi o żadne ambicje. Po wielkim szoku, jaki przeżyliśmy, gdy pojawił się T-1, chyba każdy z nas czekał na coś więcej. Druga i trzecia część były takie sobie, ale ociekały fantastycznymi efektami (zwłaszcza dwójka). Minęło tyle lat, technika poszła do przodu i co....? I kiszka. Warstwa fabularna też jakaś pokiereszowana. Tak jak sama piszesz, wzięli z każdego filmu po trochu, ale moim zdaniem zabrakło im dobrego kleju. Sama jazda na popularności całej mini-serii nie wystarczy. Nie wiem też za bardzo, gdzie to Ocalenie z tytułu. Wojna z maszynami się nie skończyła, nikt nie znalazł na nią recepty. Czy odpowiedzią ma być Marcus? Robot z ludzkim sercem to spełnienie marzeń Blaszanego drwala z krainy Oz, ale czy ma on jakąś odpowiedź dla ludzkości? Podsumowanie: w tym filmie nie ma ani ciekawej historii, ani fajnych efektów, ani nawet akcji na dobrym poziomie. Jak na tyle lat czekania i tak dobrego aktora jakim jest Ch.Bale - zawiodłem się bardzo :((

 
At 15 czerwca, 2009 17:41, Blogger pinio said...

MZ:
a widzisz bo ja nie chodzę do kina czekając na cud, olśnienie czy niesamowite efekty i zapierającą w dech akcję. Ja chodzę by się dobrze bawić. Czasami jestem rozczarowany, ale najczęściej nie.
I T4 jest takim filmem, który powoduje, że od początku do końca oglądasz go z przyjemnością. Akcja nie daje wytchnienia. Może jakbyś się bardziej na niej skupił, a nie na rozpatrywaniu czemu nie ma superefektów, super akcji i dobrego poziomu, to byś miał więcej radości z oglądania 8-)

 
At 15 czerwca, 2009 18:04, Blogger Patrycja said...

Marek@
jasne, że rozumiem Cię, ale ja jakoś tak źle tego nie odebrałam :-) Może dlatego, że kino wojenne lubię - nie wiem. Zresztą nie będziemy tu przecież elaboratu tworzyć o T-1 czy innych do cholery, zaraz dojdziemy do egzegezy konfliktu maszyny contra ludzie vide obecna sytuacja na świecie:-)
Piszę na gorąco: aż tak źle nie było, może dlatego, że na nic szczególnego się nie nastawiałam.
A z tym ambitnym Antychrystem - to wszak żart taki był odnośnie Terminatora. Ale po prawdzie Anty-Ch - odradzam.

 
At 15 czerwca, 2009 18:08, Anonymous Anonimowy said...

(MZ) Ja też się nieźle bawiłem :-) I tak jak napisałem - film nie jest zły pod warunkiem, że nie traktujemy go jako ciąg dalszy świetnego T-1, bo wtedy wiele traci. Poza tym - ja wcale nie zamierzałem z Wami polemizować :)) De gustibus non est.... Aha jeszcze p.s. i może mała polemika jednak :))) Akcja nie daje wytchnienia? Przecież od samego początku wiemy, że John nie zginie. Jeszcze nie wysłał w przeszłość Kyla, który będzie (był) jego ojcem. Wiemy też, że Kyle nie zginie, z tego samego powodu. Z kolei w jedynce Kyle opowiada o żywym Connorze. Reszta bohaterów nie musi ani żyć ani zginąć, bo są w tym filmie nieistotni. A strzelanie do puszek jest tylko dlatego ciekawe, że puszki mogą oddać :))

 
At 15 czerwca, 2009 18:16, Blogger pinio said...

MZ:
po obejrzeniu kilku tysięcy filmów (pewnie się chyba tyle uzbierało?) rzadko się zdarza by coś mnie jeszcze w zakończeniu zaskoczyło 8-)
Ale to prawda, że o gustach się nie dyskutuje...
A co do oczekiwań. Wiesz oczekiwać to ja oczekuję od kilku lat na nowe 24 h. Terminatora się nawet jeszcze jakiś czas temu nie spodziewałem. A tu wrócił i to jeszcze w epizodzie z Arnim 8-)

Oczekuję też na nowego obcego. I tu się najbardziej boję rozczarowania...

 
At 15 czerwca, 2009 21:36, Anonymous Anonimowy said...

(MZ) Obcy jak dotąd nie zawiódł, ale też się boję :)))

 
At 16 czerwca, 2009 23:00, Anonymous Anonimowy said...

Pławdziwy hołłoł to nie tełminatoł. To piniokio w kinie.

 

Prześlij komentarz

<< Home