Arnold Buzdygan kontra Wikimedia 0-1
Na ten wyrok czekała cała internetowa Polska. Czy Arnold Buzdygan (na zdjęciu ze swoim adwokatem) wygra sądowy proces z Wikimedią Polska i członkiem zarządu Stowarzyszenia Agnieszką Kwiecień? To pytanie zadawało sobie od dwóch lat (tyle trwał proces - pisaliśmy o nim na 5W kilka razy) wielu z tych, którzy znają go z sieci lub z "realu". Dziś wszystko stało się jasne.
Żeby nie przedłużać.
Wrocławski sąd okręgowy oddalił powództwo Arnolda Buzdygana i obciążył go kosztami sądowymi (ponad 7 tys. zł.). Stwierdził, że Stowarzyszenie Wikimedia Polska nie jest adresatem roszczeń wrocławskiego przedsiębiorcy.
Arnold Buzdygan domagał się usunięcia artykułu z Wikipedii (polskiej i angielskiej wersji), umieszczenia przeprosin oraz zablokowania edycji hasła i 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Sąd uznał, że pozwani nie są autorami wpisu na Wikipedii. Nie są też zobowiązani do czuwania nad treścią haseł i usuwania wpisów "naruszających prawa innych osób". Nie mają też dostępu do serwerów z bazą danych Wikipedii (która znajduje się na Florydzie). "Stowarzyszenie nie może też nadawać ani odbierać uprawnień administratorom, ani też egzekwować jakichkolwiek zachowań" - mówił sędzia Adam Maciński. Jak dodawał - artykuły mogą być edytowane przez każdego użytkownika. Administratorzy nie są władni dokonywać ostatecznych zmian w treści artykułów, a ich decyzje mogą być zmieniane przez innych administratorów, którzy mają takie same uprawnienia.
Sąd uznał też, że pozwani nie mogą odpowiadać z przepisów prawa prasowego. Wikipedia nie mieści się bowiem (z wielu względów) w pojęciu "prasy". "Brak jest powiązań organizacyjnych między pozwanym Stowarzyszeniem Wikimedia, polską edycją Wikipedii a jej administratorami. Nie ma podstaw do potraktowania pozwanego Stowarzyszenia jako wydawcę Wikipedii. Statut administratora Wikipedii nie może być utożsamiany ze statutem redaktora według rozumienia prawa prasowego. Uznanie wszystkich osób, które wpływają na treść za redaktorów prowadziłoby do uznania nieograniczonego kręgu osób odpowiedzialnych" - mówił sędzia
Sędzia odniósł się też do kwestionowanego artykuł. Jego zdaniem narusza on dobra osobiste Arnolda Buzdygana w części dotyczącej wulgaryzmów i gróźb pobicia jakich miał rzekomo używać. Sędzia uznał, że autorzy artykułów nie mieli dowodów na taką działalność przedsiębiorcy.
Co do "trollingu" - sąd uznał, że takie określenia naruszają dobra osobiste Arnolda Buzdygana. Nie narusza natomiast dóbr osobistych sformułowanie "kontrowersje", którego użyto wobec mężczyzny.
Arnold Buzdygan:
"Zapoznamy się z pisemną decyzją wyroku i podejmiemy decyzję co do apelacji. Mnie cieszy, że sędzia uznał, iż artykuł narusza moje dobra osobiste. Mam nadzieję, że społeczność wikipedystów dobrowolnie usunie ten artykuł i zamieści przeprosiny. Ja dalej się nie zgadzam, że Wikimedia nie odpowiada za wpisy w Wikipedii. Ja uważam, że Wikimedia powinna zostać zarejestrowana jako tytuł prasowy, powinien zostać wyznaczony redaktor odpowiedzialny za wpisy. Wiadomo byłoby kogo można pozwać, do kogo można mieć pretensje. Wykluczam natomiast pozwanie amerykańskiej Wikipedii. Ja sądzę się jednym z bezpośrednim autorem wpisów w sądzie w Warszawie. Proces jeszcze się nie skończył".
Michał Bernaczyk - adwokat pozwanej Agnieszki Kwiecień:
"Mimo naszej doskonałej pracy i naszej wygranej z formalno-prawnego punktu widzenia chyba wszyscy przegralismy. Moja klientka i Stowarzyszenie zostali uwikłani w proces, w którym w ogóle nie powinni stawać. Sąd na marginesie dokonał pewnej oceny stwierdził, że są tam elementy naruszające dobra osobiste powoda. I w ten oto sposób eksces kilku osób, które nie zdają sobie sprawy gdzie są granice wolności słowa, wolności wypowiedzi, skompromitował szlachetną ideę naszych mocodawców - ideę dzielenia się wiedzą. Wiedzą encyklopedyczną. Pan powód powinien wystąpić do administratora - Wikimedii Fundation Corporation na Florydzie. Nie ma prawnych przeszkód aby zwrócić się do nich o usunięcie tych treści, o ile udowodni, że naruszają one jego dobra osobiste".
Wypowiedzi Arnolda Buzdygana i Michała Bernczyka możecie posłuchać na portalu Radia Wrocław. Dzisiaj z Łukaszem będziemy rozmawiać na temat tego procesu w Blogoskopie Radia Wrocław po 17.30.
Czytaj komentarz Olgierda Rudaka.
Czytaj analizę VaGla.
Czytaj komentarz Arnolda Buzdygana.
Etykiety: Adam Maciński, Agnieszka Kwiecień, Arnold Buzdygan, Blogoskop Radia Wrocław, Floryda, Michał Bernaczyk, Radio Wrocław, trolling, Wikimedia Fundation Corporation, Wikimedia Polska, Wikipedia
6 Comments:
Facet ma udowodnić że nie jest wielbłądem :-) hehehe .. ale jaja!!! Tak wiem kim jest Buzygan, niemniej adwokat Wikimedia chyba się szaleju najadł :-)
Mec. Bednarczyk chyba zapomniał że nie jest już na sali sądowej - o ile tam w obronie swoich klientów wolno mu powiedzieć wszystko, albo prawie wszystko, to w wywiadzie dla mediów powinien zachować powściągliwość. Bo o ile p. sekretarz Stowarzyszenia nigdy nie brała udziału w pracy nad artykułem i moderacji dyskusji nad nim, co łatwo stwierdzić z historii edycji, to równie łatwo można by wskazać członków Stowarzyszenia (a być może i jego zarządu), którzy tam występowali i nie reagowali na "elementy naruszające dobra osobiste powoda" - pan mec. swoją wypowiedzią zaliczył ich niniejszym do "osób, które nie zdają sobie sprawy gdzie są granice wolności słowa, wolności wypowiedzi". Mam nadzieję, że ktoś to panu mecenasowi wytknie i będzie mu łyso. No i dalej mec. sam sobie przeczy, bo skoro sąd, jak nam donosi, dokonał już oceny artykułu, to co pan Buzdygan miałby jeszcze udowadniać występując ewentualnie do Wikimedia Foundation o usunięcie? Przecież wystarczy, że zacytuje słowa pana mecenasa...
ciekawe jak sąd by zareagował na krytyczny artykuł o Michniku?
W kontekście niewykazania prawdziwości zarzutów do Buzdygana ciekawi mnie czy pozwani w ogóle prowadzili postępowanie dowodowe w tym kierunku? Bo o ile pamiętam, to od początku stali oni na stanowisku, że nie mają legitymacji. Jeśli nie było w tym zakresie prowadzone postępowanie, to wywody sądu są w tym zakresie przedwczesne, bo legitymowany pozwany mógłby przecież wykazać prawdziwość wpisów.
Sąd mógł stwierdzić bezprawność bez analizowania, czy zachodzą okoliczności wyłączające bezprawność. Mógł też odnieść się do "formy podniesienia lub rozgłoszenia" z Art. 214 KK
Możemy tak sobie gdybać... ile sąd ma czasu na wydanie pisemnego uzasadnienia?
formalnie 14 dni, ale kto tam przestrzega tych przepisów...
Prześlij komentarz
<< Home