Wojciech Jankowski: nory hazardu
W dużych miastach i w małych miasteczkach, jeśli w centrach, to z reguły w bocznych ulicach, często w blokowiskach, tam, gdzie kiedyś były niewielkie sklepiki, które ledwie przędły aż zbankrutowały, powstają ostatnio lokale z automatami. Z tandetnych, jaskrawo świecących szyldów wabią pompatyczne nazwy: „Vegas”, „Casino”, czasem nawet „Casino Royale”. W środku kilka albo kilkanaście automatów zwanych jednorękimi bandytami.
Byłem ostatnio w kilku dolnośląskich małych miastach i w każdym trafiłem na taką niedawno otwartą nie tyle jaskinię, co raczej norę hazardu. Zaglądałem do każdej. W środku nie było tłoku, ale w każdym parę osób wrzucało monety do automatów. Najczęściej byli to ludzie młodzi, głównie mężczyźni, raczej kiepsko ubrani, nie wyglądający na zamożnych. W ubiegłym roku wrzucili 8,5 mld złotych, 42 proc. tego, co Polacy wydali na wszystkie formy hazardu, łącznie z "lottem" i zakładami bukmacherskimi.
W Polsce hazard jest reglamentowany kasyna mogą powstawać w miastach liczących powyżej 250 tys. mieszkańców, lokale z automatami określanymi w przepisach jako wysokohazardowe tam, gdzie mieszka co najmniej 100 tys. osób. Reglamentacji nie podlegają jednoręcy bandyci, automaty urzędowo określane jako niskohazardowe. Tu nie ma ograniczeń, specjaliści twierdzą, że choć tych automatów jest już ponad 30 tysięcy, jest jeszcze miejsce na następne 15 tysięcy. W barach, piwiarniach, na stacjach benzynowych, a ostatnio w specjalnych lokalach, bo to już się zaczęło opłacać, choć wyższe są podatki od maszyn, których jest więcej niż trzy w jednym lokalu. Opłaca się, bo Polacy coraz większymi pieniędzmi karmią te automaty.
Gra się niewielkimi kwotami, więc gra łatwo przychodzi. Tyle że prawdopodobieństwo wygranej jest niskie, więc każdy traci. Specjaliści wiedzą, że nawet ten, kto wygra sporą kwotę, szybko ją automatom odda, bo wróci, żeby wygrać jeszcze więcej. Wszyscy wracają.
Grają oczywiście dorośli ludzie, pełnoletni, odpowiedzialni za siebie, więc powinni wiedzieć, co robią. Ja jednak nie jestem pewien, czy rzeczywiście wiedzą.
Wojciech Jankowski
Etykiety: automaty do gier, hazard, jednoręcy bandyci, lotto
6 Comments:
To bardzo ciekawe zjawisko, a każdy kto zetknął się z włascicielami tych automatów ten woli.. nie mieć więcej takich kontaktów. Ale grają nie tylko dorośli, bo grają na tym wszystkie dzieciaki i tym może ktoś powinien się zainteresować.
Nie wierzę, że te automaty mają tak wysokie obroty. Na mój nos, są to po prostu pralki pieniędzy.
w knajpach przy Bogusławskiego we Wrocławiu są już niemal wszędzie, nawet w wypożyczalni filmów. Chyba tylko jeszcze pizzeria się oparła...
Swoją drogą ostatnio była spora akcja policji przeciwko automatom, m.in. we Wrocławiu.
Te krocie mini-kasyn to obrazek, który od dawna można oglądać w Rosji i na Ukrainie. Powiązania tych przybytków z mafią jest tam Секретем Полишинеля.
Dziwne, że chociaż to zjawisko jest tak nowe, powszechne i uderzające, tak mało się o nim słyszy w mediach.
co do automatów: walka trwa od lat co najnmiej kilkunastu. Sam pamiętam artykuły w NIE, co to np. sugerowały jakieś "drugie życie" owych jaskiń hazardu... czyli niejedna opcja chce na tym coś ugrać. Nb. odnoszę wrazenie że walka od lat idzie nie o to, ile pryszczaci monet wrzucą do symulatora strzelanek, ale ile możnaby na tym uprac pieniędzy i kto mógłby to w majestacie prawa czynić.
Bardott pisze...
"Te krocie mini-kasyn to obrazek, który od dawna można oglądać w Rosji i na Ukrainie. Powiązania tych przybytków z mafią jest tam Секретем Полишинеля."
wiem, byłem, widziałem. Na Ukrainie.
"Dziwne, że chociaż to zjawisko jest tak nowe, powszechne i uderzające, tak mało się o nim słyszy w mediach."
teraz może nie, ale swego czasu się słyszało. Teraz najwyraźniej albo jedna opcja zwycięzyła (mniej prawdopodobne), albo doszło do podziału rynku między zainteresowanymi.
Prześlij komentarz
<< Home