24.6.09

Adam Szynol: Bitwa dopiero się rozpoczęła

Po wielu miesiącach zapowiedzi, konsultacji, prac w komisjach, podkomisjach, głosowaniach i poprawkach Sejm przyjął ustawę medialną. To jednak wcale nie oznacza, że ustawa wejdzie w życie, a jeśli nawet, to nieprędko.

Jest niemal pewne, że prezydent ustawy w obecnym kształcie nie podpisze. Z decyzją będzie prawdopodobnie zwlekał tak długo, jak to tylko w świetle prawa możliwe. Niewykluczone, że skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego, a to - jak wiadomo - wydłuży procedurę wejścia ustawy w życie. Gdyby jednak po wakacjach parlamentarzystom przyszło się zmierzyć z prezydenckim wetem, nie jest wcale powiedziane, że polityczna umowa, wywalczona w ostatniej chwili przez premiera w rozmowie z liderami SLD, będzie wciąż obowiązywać. Chyba że
w trakcie letniego wypoczynku uda się ustalić, jakie profity (czytaj: stanowiska) w zreformowanych mediach publicznych przypadną lewicy.

I co dalej?
Zdaniem wielu medioznawców nowelizacja ustawy medialnej nie załatwia większości poważnych problemów, z jakimi borykają się publiczne media w Polsce. Przychylam się do tej opinii. Skoro jednym z najważniejszych powodów, dla których w ogóle podjęto się tej reformy, było odpolitycznienie mediów i stworzenie przejrzystego systemu ich finansowania, to jak się ma do
tego fakt, że to właśnie rządząca partia/koalicja będzie ustalać wysokość corocznej dotacji. Co więcej, po wykreśleniu z ustawy zapisu o wielkości tych nakładów, dzisiaj nikt nie jest w stanie powiedzieć, jaką kwotę otrzyma TVP i PR w przyszłym roku. Jak więc planować działalność w tak dużych firmach?! Nie wiadomo również, jak na taką nie do końca zdefiniowaną pomoc
ze strony państwa zareaguje Komisja Europejska.

Autorzy nie autoryzują
Wielomiesięczna batalia o nową ustawę medialną miała kilka ważnych zwrotów. W jej szczytne idee odpolitycznienia mediów, wyłaniania osób decyzyjnych w prawdziwych konkursach, efektywnego i konkretnego rozliczania mediów publicznych z realizacji tak zwanej misji zwątpili nawet autorzy reformy. Grupa naukowców pod kierownictwem prof. Tadeusza Kowalskiego początkowo bardzo chętnie przyznawała się do prac nad projektem i często prezentowała
swoje pomysły przed kamerami. Kiedy jednak z tygodnia na tydzień ich pomysły ewoluowały pod różnego rodzaju naciskami, coraz mniej chętnie pragnęli być utożsamiani z jej ostateczną wersją. Nota bene, liczba i zakres zmian, jakie dokonały się w tym projekcie od początku do ostatniego głosowania w Sejmie, może być świetnym tematem na rozprawę naukową.

Co z regionami?
To tylko jeden z przykładów, jak wiele zmieniało się we wspomnianej nowelizacji. Była więc mowa o prywatyzacji TVP Info lub TVP 2. Nie tak dawno temu obowiązującym był pomysł, aby to samorządy lokalne odpowiadały za prowadzenie regionalnych oddziałów publicznych mediów. Wreszcie stanęło na utworzeniu samodzielnych spółek regionalnych. Co się jednak stanie, jeśli
centrala dostanie zamiast 880 mln złotych (nieprawdopodobna kwota) o połowę mniej pieniędzy. Jaki będzie klucz rozdziału tych środków? Aby realizować program i tworzyć zawartość kanałów telewizyjnych trzeba mieć z czego wybrać, czyli mieć produkcji w nadmiarze. To trochę jak ze szpitalami, nie da się dopasować liczby łóżek co do pacjenta, bo wtedy mamy do czynienia z przypadkami, kiedy pacjent umiera w karetce, jeżdżąc w poszukiwaniu wolnego miejsca w placówce.

Czy jest możliwy happy end?
FMP, czyli Fundusz Misji Publicznej to być może kusząca idea, ale jak dla mnie - niedopracowana i absolutnie niegotowa do jej wprowadzenia od przyszłego roku. Daleki jestem od posądzania polityków PO o chęć zniszczenia publicznych mediów w Polsce, ale znoszenie abonamentu zanim się projektu nie opracuje, skonsultuje, może nawet częściowo wypróbuje jest zbyt pochopne. W wielu krajach Europy abonament świetnie się sprawdza, a i kłopotów z jego ściąganiem można na wiele różnych sposobów uniknąć. Mam nieodparte wrażenie, że w pogoni za reformatorskimi ideami i jednak chęcią wymiany składu zarządzających publicznymi mediami wyleje się dziecko z kąpielą. Ale kto wie, może ustawa wcale nie wejdzie w życie, a po nieprzyjęciu sprawozdania KRRiTV politycy rządzącej koalicji dopną swego i zastąpią jednych usłużnych decydentów - drugimi. Wtedy nowa ustawa nie będzie już nikomu do niczego potrzebna. I choć może zabrzmi to dziwnie - będzie to happy end.

doktor Adam Szynol Uniwersytet Wrocławski

Etykiety: , , , , , , , , , , ,