8.8.09

Marek Zoellner: Napad śmiechu

Piątkowy wieczór. Rodzinka siedzi przed telewizorem. Syn w swoim pokoju buszuje w internecie. Jego celem są internetowe aukcje, szuka właśnie nowych głośników. Ale czasami zagląda też na stronki z panienkami. Co pół godziny zerka również na wiadomości. Nagle z pokoju wybiega coś na kształt krzyku: - Stary!!! Ty jełooopie!!!

(Chociaż to zepsuje całą kompozycję, jestem zmuszony od razu zaznaczyć: wszelkie podobieństwo do osób i wydarzeń jest całkowicie przypadkowe...)

Kiedy krzyk już poodbijał się od ścian i postawił na sztorc włosy wpatrzonej w szklany ekran rodzinki, zaczęła się seria pytań. Kto krzyczał? Gdzie krzyczał? Dlaczego i na kogo?

- No bo ojciec jest w internecie...
- W czym?
- W internecie babciu. Już tłumaczyłem, to taki wielki komputer...
- Ale co on tam robi?
- No na bank napada?
- Jak napada, jak śpi pijany znowu..? Co ja z nim mam, ciągle pijany tylko. Bydlę nie człowiek...
- No napada. Zdjęcia pokazali...
- Jakie zdjęcia? Gdzie?
- Mamo, no w internecie. Przecież mówiłem...
- Ale przecież śpi...
- No ale jego tam nie ma teraz. On to zrobił w piątek.
- Co?
- No na bank napadł!
- Jaki bank? Skąd wiesz? Ile ukradł?
- 900 zł...

Skacowana gwiazda internetu kilka godzin później otwiera oczy. Nad nim stoi syn, żona ("ale ja byłem durny"), szwagier. I oczywiście babcia:

- No wstawaj wstawaj. Masz tu z ogórków soczku na kaca, ubieraj buty i leć.
- Yyyy?
- Nie bąkaj tylko się ubieraj. Nabroiłeś to teraz się nie wymiguj... Durny to jesteś, ale pomysł dobry. Kryzys jest, trzeba sobie jakoś radzić. Babcia dawaj te pończochy. Szwagroski, co z tą mapą? Męża mam złamasa, to chociaż bogata będę. Parę stówek to zawsze parę stówek a jak się powiedzie to i w tym internecie mnie pokażą...

Marek Zoellner

p/s Oczywiście autora nie zainspirowały wydarzenia z Wrocławia, które są opisane tutaj 8-) pinio

Etykiety: