9.7.06

USA: Blogosfera wchodzi do polityki

4 lipca, w amerykański Dzień Niepodległości, twórca Wikipedii Jimmy "Jimbo" Wales wydał "List otwarty do politycznej blogosfery". Wzywa w nim twórców blogów - i w ogóle obywateli - do swego rodzaju polityczno-medialnej rewolty. Do zmiany oblicza demokracji.

Jego główne argumenty można streścić tak:

* Od 50 lat polityką rządzi telewizja. To ona, poprzez swój jednostronny, uproszczony przekaz, kształtuje oblicze polityki. Wales nazywa to zjawisko broadcast politics, co można przetłumaczyć jako "polityka transmisji".

"Powiedzmy to sobie szczerze i otwarcie: nieważne, czy mówimy o lewicy, czy o prawicy, o konserwatystach, czy o liberałach [czytelne dla Amerykanów rozróżnienie Republikanów i Demokratów - 5W], polityka transmisji jest tępa, tępa, tępa" - grzmi Wales.

* Teraz jednak wkroczyliśmy w erę blogów i wiki. Jaka jest jej główna cecha? Wales: "Nie czekamy aż ktoś nam zezwoli działać. Jeśli coś trzeba zrobić, robimy to". Z biegiem czasu, politycy będą musieli przywiązywać coraz większą wagę do tego, co spontanicznie dzieje się w internecie.
* Dlatego Wales uruchomił stronę Campaigns.wikia, która ma pobudzić internautów do działania obywatelskiego. Ułatwić komunikację między ludźmi. Generować polityczne pomysły i kampanie. I to niezależnie od tego, jakie byłyby ich barwy ideowe.
* Efektem ma być powrót do demokracji uczestniczącej. Bo "najwyższy czas, by polityka stała się bardziej uczestnicząca i inteligentna" - czytamy w odezwie Walesa.
* Ale wszystko w rękach samych internautów. To nie Wales będzie reformatorem demokracji. Ani liderem jakiegoś nowego ruchu. To internauci, kierując się zbiorową, interaktywną mądrością mają zmienić oblicze polityki. Zacząć mogą od nawiązywania kontaktów za pośrednictwem Campaigns.wikia.

W ten sposób demokracja wkracza w erę Web 2.0. Erę twórczych jednostek, bezpośrednio komunikujących się ze sobą w ciągle ewoluującej sieci. Tworzących własne media, własną sztukę, własne projekty - bez pośrednictwa i namaszczenia ze strony jakichkolwiek elit (biznesowych, politycznych, intelektualnych, religijnych itp.).
Brzmi nieco utopijnie i anarchicznie. Ale ekspansja Web 2.0 jest faktem.

Odezwa Jimmy'ego Walesa to manifest radykalnie pojętego społeczeństwa obywatelskiego.
Zarazem wsłuchuje się w klasyczną doktrynę Marshalla McLuhana - Medium is the Message, "Przekaźnik jest przekazem". Zgodnie z tym poglądem, różne rodzaje mediów nie są tylko formą przekazu. Same sobą już generują pewną treść. Mówią nam coś o relacjach społecznych, jakie nas otaczają.
Wszak czym innym są jednostronnie mówiące do nas radio i telewizja, a kompletnie czym innym - interaktywny internet, w którym każdy może komunikować się z każdym. Era telewizji i era internetu to dwie całkiem odmienne epoki. Dwa różne typy społeczeństw.

What Better Place Than Here? What Better Time Than Now? - czytamy hasło wypisane na koszulce młodego człowieka, którego zdjęcie towarzyszy tekstowi Jimmy'ego Walesa. Tę nawołującą do natychmiastowego działania frazę rozpropagował w jednym ze swoich kawałków otwarcie alterglobalistyczny (i lewacki) zespół Rage Against The Machine.
Trudno o bardziej jednoznacznie rewolucyjne skojarzenie.

Ale Jimmy Wales tak naprawdę tylko wzmacnia trend, który w Stanach Zjednoczonych narasta od paru lat.
W czerwcu pisaliśmy o rosnącym znaczeniu bloggerów w Partii Demokratycznej. Niedawno Markos Moulitsas, twórca największego pro-demokratycznego bloga "Daily Kos", oświadczył prosto z mostu, że bloggerzy nie zamierzają czekać, aż "tak zwani profesjonaliści" przekażą im władzę w partii. Po prostu przejmą tę władzę sami (te nadzieje Moulitsasa opisał, nie bez złośliwości, amerykański "Newsweek").
Testem sprawności i znaczenia amerykańskich blogów politycznych będą jesienne wybory parlamentarne w USA. Zwłaszcza bój o stanowisko senatora ze stanu Connecticut.
Do niedawna za pewniaka uchodził tam dotychczasowy senator Joe Lieberman, w 2000 r. kandydat na wiceprezydenta USA (z ramienia prezydenckiego kandydata Demokratów Ala Gore'a). Jednak część Demokratów krytykuje Libermana za wspieranie polityki zagranicznej George'a Busha. Dlatego nieoczekiwanie wyrósł mu - i to we własnej partii - rywal, Ned Lamont. Tego zaś wsparli coraz bardziej wpływowi demokratyczni bloggerzy, na czele z Moulitsasem.
Lieberman i Lamont zetrą się już w sierpniu, w demokratycznych prawyborach stanowych. Jeśli Lamont wygra, będzie to sygnał, że blogi są w stanie wpłynąć na bieg zdarzeń w politycznym mainstreamie w USA.

Warto przy tym pamiętać, że te polityczne działania bloggerów mają swoich prekursorów. Choćby w ruchu MoveOn.org. Także związanym z Demokratami.

U nas o manifeście Jimmy'ego "Jumbo" Walesa wspomniał serwis PC World Komputer, a za nim - Wirtualna Polska.

Jesteśmy ciekawi Waszej opinii: czy polska blogosfera też ma szansę wpłynąć na kształt naszej polityki?