9.12.06

"Gazeta Wyborcza": Co o niej dziś sądzicie?

Muszę przyznać, że do "Gazety Wyborczej" od dawna miałem ambiwalentny stosunek.

Z jednej strony - politycznie i ideowo to niekoniecznie moja bajka. "GW" bywa przy tym irytująco stronnicza w lansowaniu swego światopoglądu. Z drugiej strony - ma do tego święte prawo, poza tym jest naprawdę świetnie robiona. Uważam tak pomimo, że jej krajowe strony zdarza mi się traktować jako rubrykę satyryczną. Z przyjemnością przeglądam za to takie działy jak "świat", "kultura" i "gospodarka". Niektórych autorów "GW" bardzo cenię. Są też w tej gazecie osoby, które po prostu lubię, bo to moi dobrzy znajomi. Nie jest również żadną tajemnicą, że swoje pierwsze kroki w dziennikarstwie prasowym stawiałem właśnie w "Wyborczej", co zresztą wspominam bardzo dobrze. W wielu swoich tekstach w internecie często i gęsto cytuję "GW", tudzież blogi jej czołowych dziennikarzy. Nie należę do tych, którzy za punkt honoru stawiają sobie permanentną krytykę "Wyborczej".

Dziś jednak mam problem. I to spory.

Od kilku dni czułem, że z oceną rzekomej seksafery w Samoobronie należy zaczekać na jakieś twarde dowody. "GW" nie czekała, tylko napieprzała w partię Andrzeja Leppera ile wlezie. Cóż, takie prawidła korporacyjnych mediów. Jeśli chcesz mieć wysoką sprzedaż, a do tego mieszać w polityce, musisz sprzedawać ludziom seks, krew i flaki. A że to się często nijak ma do faktów? Tym gorzej dla faktów. W podobny sposób "Dziennik" ładował tydzień wcześniej w LPR - za rzekomy nazizm Młodzieży Wszechpolskiej. Zresztą i teraz "Dziennik" ochoczo dołączył do "GW" oraz niejakiej Anety Krawczyk, tworząc wspólny front walki z Samoobroną.

Zakładałem, że rację w sporze o seks u Leppera może mieć zarówno "GW", jak i Samoobrona.

Tymczasem okazuje się, że Aneta Krawczyk - koronna świadek "GW" - łgała w kluczowym elemencie swoich rewelacji. To oznacza, że cały atak "Wyborczej" może okazać się lipny. Ręce opadają. Jeszcze większy żal ogarnia, gdy poczytamy sobie jak wicenaczelny "GW" Piotr Stasiński broni tego, co jego gazeta pisała o seksaferze. No ale trudno. Trochę go rozumiem. Co miał napisać?

Wspomniałem, że teksty "GW" na stronach krajowych czyta się czasem jak rubrykę satyryczną. Dziś odniosłem wrażenie, że to nie satyra, a tandentny horror. Ale może się mylę. Może to wypadek przy pracy. Może nieudana prowokacja.

No chyba że zaraz okaże się, iż ojcem dziecka Anety Krawczyk jest Andrzej Lepper. Taka hipoteza też jest jakoby brana pod uwagę. Wtedy - przyznajmy - "GW" będzie mogła odtrąbić swój triumf.

Na razie jest trochę śmieszno, trochę straszno. A co Wy sądzicie o tym najnowszym osiągnięciu "Gazety Wyborczej"?

37 Comments:

At 10 grudnia, 2006 00:24, Anonymous Anonimowy said...

Gazeta Wyborcza świetnie robiona? Wolne żarty. W GW aż się roi od błędów rzeczowych, często na poziomie szkoły podstawowej, poprawianych pod wpływem nawały postów poirytowanych czytelników.

Korespondentów zagranicznych obecnie GW ma mniej niż w latach dziewięćdziesiątych, a bez nich pisanie o świecie jest z definicji wtórne i ułomne. Niektórych pozbyła się w wyjatkowo nieładny sposób, jak parę lat temu swojego długoletniego korespondenta na Białorusi, który doskonale czuł temat i duszę białoruską. Facetowi "nieznani sprawcy" podpalili dom. Co zrobiła "Wyborcza"? Kopa w d.. i krzyżyk na drogę.

Rozhisteryzowanie "GW" przekracza wszelkie możliwe normy. Czasem odnoszę wrażenie, że fakty nie tylko "Wyborczej" nie są do niczego potrzebne, a wręcz przeszkadzają w redagowaniu.

 
At 10 grudnia, 2006 00:27, Anonymous Anonimowy said...

Cóż, polecam "Michnikowszyznę" - już chyba 3 dni od ukazania się w księgarniach, czy ktokolwiek jeszcze nie przeczytał? ;)

A seriej mówiąc, polecam komentarze na http://rafalziemkiewicz.salon24.pl/2250,index.html - szczególnie (dość ekstremistyczny, przyznaję) tekst podpisany "Blizna"

 
At 10 grudnia, 2006 00:48, Anonymous Anonimowy said...

W Polsce za łatwo można wywołać i zakończyć (w sensie rozmyć) aferę. Rynek pracy mamy skostniały, ale rynek afer bardzo elastyczny.

W Stanach też jest chyba tak, że zanim ogłosisz jakąś aferę to 10 razy się zastanowisz, bo jak nie trafisz to przeciwnik Cię zje w sądzie. A u nas to się rozejdzie po kościach.

Słusznie denerwują nas aferzyści, ale w tym przypadku nie mnie denerwują Ci co te afery ujawniają.

 
At 10 grudnia, 2006 01:23, Anonymous Anonimowy said...

dla mnie osobiście media (z GW na czele) przegrały z politykami jedną rundę: dały sobie wmówić, że DNA Łyżwińskiego to test na prawdę w całej aferze. tym samym core-problemem przestało być molestowanie w SO jako patologia w szerokim znaczeniu, a stało się nim domniemane ojcostwo dziecka Anety K.

a tymczasem to tylko test na prawdę o tym, kto jest ojcem. czy negatywny wynik testu daje odpowiedź na pytanie: "czy w Samoobronie dochodziło do molestowania"? nie, daje tylko odpowiedź na pytanie "czy Łyżwiński jest ojcem dziecka Anety K"?
nawiasem mówiąc to było też jej osobiste pytanie, które wypłynęło już po tym, jak wybuchła cała awantura. jakoś nie przypominam sobie, by od tego właśnie cała sprawa się zaczęła.

i pewnie na tym się nie skończy.

chyba, że znowu damy sobie wmówić, że Łyżwińskiego i Leppera do łóżka Krawczykowej wepchnął osobiście sam Michnik.

 
At 10 grudnia, 2006 01:36, Anonymous Anonimowy said...

to samo co 10 lat temu.
(i mam Dowody. w szafie. własnej.)
żenada.

 
At 10 grudnia, 2006 08:31, Anonymous Anonimowy said...

@change

Wczoraj Kacki, autor reportazu nie potrafil odpowiedziec na najprostsze pod sloncem pytanie zadane mu w TVN24 przez dziennikarza "Dziennika" (skadinand kto to byl, bo nie rozpoznalem? Moze "Piata Wladza" wyjasni?):


- Dlaczego zatailes sprawe spedzania plodu i ojcostwa Lyzwinskiego?

- Bo to bylo trudne do zweryfikowania (trudne? taka TVN mogla przemycic miesiac temu kamere do hotelu poselskiego, a GW nie mogla zdobyc szklanki z ktorej pil Lyzwinski - przyp. moj - anonymous :-)).

- Zatajenie przez Ciebie faktu, ze Aneta juz zlozyla pozew o alimenty tez bylo trudne do zweryfikowania?

-................(cisza).


Ladnie sobie GW pogrywala selekcjonujac przekaz.

 
At 10 grudnia, 2006 09:30, Anonymous Anonimowy said...

Ale to nie Wyborcza wymyśliła, że Krawczyk ma dziecko od Łyżwińskiego - to była autorska koncepcja tej kobiety. Zresztą: skąd redaktorzy mieliby to wiedzieć, w jaki sposób potwierdzić takiego newsa?
Napisali, że w Samoobronie dostaje się posady za dupę i jak na razie mamy świadków to potwierdzających, zaś badanie ojcostwa tego nie zmienia.

IMHO kobieta chciała się zemścić i znalazła sobie narzędzie.

Dla mnie ciekawsze jest dlaczego tak łatwo dowiadujemy się o prywatnej sferze osób publicznych. Czy to już Białoruś?

 
At 10 grudnia, 2006 09:34, Anonymous Anonimowy said...

Polecam encyklopedię "Dezinformacje Gazety Wyborczej" http://poland.indymedia.org/en/2006/03/19643.shtml?comments=true

 
At 10 grudnia, 2006 10:46, Blogger Łukasz said...

Zgadzam się, że w całej aferze chodzi przede wszystkim o molestowanie kobiet (w liczbie mnogiej) przez działaczy (w liczbie mnogiej) Samoobrony.
Tyle że dziecko Anety Krawczyk było ukoronowaniem tej afery. Naczelnym argumentem mającym dowieść, że liderzy Samoobrony to niepohamowani w swych żądzach zboczeńcy.
Zdemolowanie tego argumentu każe wątpić w całą historię. Ja już w każdym razie - że tak powiem - "mocno nie dowierzam" wszystkiemu, co czytam o seksaferze. Zwłaszcza że molestowanie znacznie trudniej udowodnić niż ojcostwo dziecka.

 
At 10 grudnia, 2006 10:57, Anonymous Anonimowy said...

Ja tutaj napisze cos nie na temat. Przeglądałam artykuły i natknełam sie na pewien Temat. Otóz na temat młodzieżowego zespołu Tokio Hotel. Może by ktoś napisał jeszcze jeden artykuł? Warto poruszać takie tematy. Każdy myśli, że tokiomania ustała, ale ja mam córke, która szaleje na punkcie Tokio Hotel już od roku. Spytałam się jej czemu bezustannie kocha ten zespoł. Ona odparła mi, że to jest magia, która nigdy nie ustanie. Jak już raz ich posłuchasz, poszperasz w sieci to juz się nie uwolnisz.
Od paru dobrych miesięcy moja córa siedzi non stop przed monitorem komputera i spogląda na zdjęcia czy newsy ze świata tokio hotel. Mówi, że blog www.th-world.mylog.pl jest najlepszy na świecie i codziennie są tam newsy. Tamte 2 dziewczyny przypuszczam również spędzają mnóstwo czasu przed komputerem.
Czy kiedyś tak było? Co z tą polską młodzieżą?

 
At 10 grudnia, 2006 11:15, Anonymous Anonimowy said...

A Ty obojętnie wobec tego przechodzisz. Wytłumacz córce, że Tokio Hotel jest do niczego, zabroń słuchać itd. Może nie z całą polską młodzieżą jest tak źle jak z córką?

 
At 10 grudnia, 2006 11:29, Anonymous Anonimowy said...

daj spokój, Olgierd :)
część "komentatorów" tutaj tak wściekle nienawidzi Wyborczej, że żaden racjonalny argument i tak do nich nie dotrze. pewnie nawet pochmurny dzień jest również sprawką ludzi Michnika ;)

fakt faktem, że Kącki popełnił błąd. gdyby już od razu choćby wspomniał, że jednym z wątków sprawy jest to, że Krawczyk domniemywa ojcostwo Łyżwińskiego, pozostałoby to jednym z wątków. stało się za to sprawą nr 1, którą również sama GW podchwyciła i rozdmuchała do granic możliwości.

sprowadzanie tego teraz do wątku pobocznego mimo, że jest w dużej mierze racjonalne, stało się niestety również groteskowe.

a co do zakłopotania Kąckiego, to przyznam, że też byłbym zakłopotany. postawił pytanie "czy w Samoobronie były praktyki dawania pracy za seks?" a dostał odpowiedź: "Łyźwiński nie jest ojcem dziecka Anety K."
nie dziwi mnie więc jego zdziwienie, że na tej podstawie odtrąbia się koniec afery :)

 
At 10 grudnia, 2006 12:29, Anonymous Anonimowy said...

"część "komentatorów" tutaj tak wściekle nienawidzi Wyborczej, że żaden racjonalny argument i tak do nich nie dotrze. pewnie nawet pochmurny dzień jest również sprawką ludzi Michnika ;)"
Myślę, że analogiczna sytuacja panuje w redakcji na Czerskiej..
Nienawidzą wszystkiego co się kojarzy z Ciemnogrodem Dziennikiem itd. tak bardzo, że przysłania im to rzeczywistość.
Co do redagowania GW. Serwis zagraniczny da się czytać. KRajowy to kącik absurdu i "seriale" czyli wydmuchane z nosa afery..
Poziom redagowani jest tak kiepski, że redaktorzy często gubią historyczne fakty, przekręcają je lub ignorują o ile nie pasuja do tezy zamierzonej..
Po co dostarczać informacje? Lepiej kreować politykę, ni?
No chyba, że to postępowa młodzież pisze ;-)
Nie lubię GW ale mam do niej stosunek dość obojętny- normalny człowiek raczej nie czyta gazetek Bubla. Tak samo nie powinien czytać propagandowych wypocin Pacewicza i ski. Grozi to skrętem gałek :D
GW powinno się dostarczyć dla "yntelygentów" kiszących się we własnym sosie.
:)
Ps.reakcja na GW jest wprost proporcjonalna do reakcji niektórych na "moher" i Radio M. -podobne teksty, podobne teorie.
przykład: Wiele trąbiono o rzekomym homo Dużego Kaczora w kontekście Szafy. I co? Nico..
To samo przerabiano z Hooverem- przypomnę-szefem FBI-te same argumenty-> ma kota, mieszka z matką itd...
LOL

 
At 10 grudnia, 2006 13:39, Anonymous Anonimowy said...

Olgierd said...
„Ale to nie Wyborcza wymyśliła, że Krawczyk ma dziecko od Łyżwińskiego - to była autorska koncepcja tej kobiety. „

Skąd ta pewność?


„Nie należę do tych, którzy za punkt honoru stawiają sobie permanentną krytykę "Wyborczej".

A ja należę.
Za to, ze niszczyła wszystkich którzy ośmielili się mieć inne zdanie- niż ich redaktorzy.
Oszołomy to chyba najbardziej znany termin którym nazywali np. Ludzi solidarności którzy nie zgadzali się z wersja wydarzeń przedstawianych przez salon.
Jej (wyborczej a raczej wybiórczej) skrajnie fanatyczny redaktor określił linie – linię „ludzi honoru” czy -traktowania oponentów politycznych. Celowo użyłem terminu politycznych bo chyba nie ma już żadnych wątpliwości, że Gazeta Wyborcza to organ polityczny a raczej tuba propagandowa salonu.

 
At 10 grudnia, 2006 13:53, Blogger Łukasz said...

A.W.,
Może i tak. Ale ja jestem gorącym zwolennikiem zasady Jacka Kuronia, by zamiast palić komitety tworzyć własne oraz zasady Jello Biafry: "Don't Hate The Media, Become The Media". Jeśli czuję obrzydzenie do jakiegoś mass-medium, olewam je. Nie kupuję, nie oglądam, nie czytam. I tworzę własne mass-medium. Oczywiście, polemizuję i kłócę się z innymi mediami. Ale sam akt polemiki nie jest sensem mojego istnienia - że tak się górnolotnie wyrażę :)

 
At 10 grudnia, 2006 14:36, Anonymous Anonimowy said...

Łukaszu,
z żalem zauważyłem czytając twój wpis, że komepletnie nie zrozumiałeś, o co chodzi w tej aferze. Sprawa dziecka Anety K. to był uboczny, choć ważny wątek tej sprawy. To nie GW napisała o tym dziecku, to TVN pierwszy podał tę informację. To jest afera polegająca na tym, ze politycy Samoobrony wykorzystują władzę do niecnych, nieetycznych i karalnych czynów. W prokuraturze są zeznania 16 osób opowiadających o wykorzystywaniu seksualnym w Samoobronie. I co? Nie ma sprawy, bo DNA Łyżwińskiego się nie sprawdziło?
Ja rozumiem, że są ludzie, którzy mają obsesję na punkcie GW i żyją oczekiwaniem na potknięcie tej gazety. Przy okazji załatwiają własne prywatne żale, jak anonimowy (czyli pozbawiony honoru) kłamca, który w pierwszym komentarzu pod twoją historią opowiada totalne bzdury o tym, jak GW rozstała się ze swym białoruskim korespondentem.
Ale od Ciebie, Łukaszu, oczekuję, że podczas swej krótkiej pracy w GW czegoś się nauczyłeś. Naprawdę po tym, jak DNA Łyżwińskiego się nie potwierdziło, z czystym sumieniem posłabyś swoją nastoletnią córkę na staż do biura Łyżwińskiego?

 
At 10 grudnia, 2006 14:54, Anonymous Anonimowy said...

no to ja może z (nieco) innej Beczki:

http://bleeeee.blox.pl/2006/12/jeden-glos.html

bo ja mam gdzieś politykę handlową Prywatnej Spółki.
(w końcu można GW nie kupować; jak to robię od lat...)
ale interesuje mnie, jak ma wyglądać Ten Kraj...
a nie Prywatny Sex i (nawet najbardziej obrzydliwe moralnie) Zwyczaje Dzikich Polityków z np. Szamba Nad Bronią.
o ile za to nie płacę oczywiście...
a przy takiej pracy pp. Osłów z (tzw.) Sejmu...

 
At 10 grudnia, 2006 15:11, Anonymous Anonimowy said...

Gazeta W. Ostatnia sprawiedliwa w swiecie opanowanym przez kaczyzm...

1) Czy prezes Rapaczynska moze zapewnic, ze w koncernie Agora nie dochodzi do praktyk praca za sex? Czy prezes Rapaczynska zaknie Gazete W. gdy zostanie zlozony wniosek o uznanie ojcostwa ktoregos z czlonkow kierownictwa Gazety W.? Czy prezes Rapaczynska moze zapewnic, ze w koncernie Agora nie dochodzi do molestowania seksualnego albo mobbingu?

2) Czy przewodniczacy Tusk moze zapewnic, ze...

3) Czy przewodniczacy Olejniczak moze...

A prawda jest taka, ze w cytowaniach za pazdziernik Gazeta W. przegrala z Rzeczpospolita i o malo co z Dziennikiem. Za wszelka cene trzeba podtrzymac mit o opiniotworczosci Gazety W. Tym bardziej ze Dziennik mial sporo cytowan w sprawie "nazistow".

Nie trzeba do tego zaangazowania obcych wywiadow, wystarcza "corporation games".

 
At 10 grudnia, 2006 16:41, Anonymous Anonimowy said...

„zamiast palić komitety tworzyć własne”

Zakładanie własnych komitetów – poprzez wyłączność?

Oczywiście, że mogę nie kupować, nie czytać GW –dziś.
Ale jeszcze nie tak dawno praktycznie każde wiadomości czy to telewizyjne czy radiowe opierały się na Gazecie Wybiórczej. Była wszędzie ;-)

„Nie kupuję, nie oglądam, nie czytam. I tworzę własne mass-medium”

Czy skłonny jesteś przekazać mi odpowiednia kwotę pieniążków na otwarcie własnego…….
Jak powstała GW? Z jakich pieniędzy?

Ale. Ok. robie co mogę ;-)

 
At 10 grudnia, 2006 17:15, Blogger Łukasz said...

@Bartek Węglarczyk,

Wpierw powtórzę to, co napisałem nieco wcześniej w tych komentarzach...:

"Zgadzam się, że w całej aferze chodzi przede wszystkim o molestowanie kobiet (w liczbie mnogiej) przez działaczy (w liczbie mnogiej) Samoobrony.
Tyle że dziecko Anety Krawczyk było ukoronowaniem tej afery. Naczelnym argumentem mającym dowieść, że liderzy Samoobrony to niepohamowani w swych żądzach zboczeńcy.
Zdemolowanie tego argumentu każe wątpić w całą historię. Ja już w każdym razie - że tak powiem - "mocno nie dowierzam" wszystkiemu, co czytam o seksaferze. Zwłaszcza że molestowanie znacznie trudniej udowodnić niż ojcostwo dziecka".

Powtórzę: Aneta Krawczyk to "perła w koronie" całej operacji pt. Seksafera w Samoobronie. Zerkam jeszcze raz na czołówkę GW z poniedziałku - czyli tam, gdzie zajawiany był reportaż Marcina Kąckiego, "odpalający" aferę. Sposób, w jaki GW ją odkryła jest tam podany czarno na białym: gazeta dostała "sygnał" od eksdziałacza Samoobrony, potem "odnalazła" Anetę Krawczyk, która jako pierwsza opowiedziała o "pracy za seks". W dalszej kolejności pojawiły się relacje innych kobiet.

Nie przeczę, że istnieje tu podejrzenie obleśnego i przestępczego procederu, który należy wyjaśnić. Ale rola Anety Krawczyk jest w tej całej opowieści kluczowa. Zbyt ważna, by załamanie się jej wersji całej historii zbyć jako mało znaczący lapsus. Teraz wolę zachować jak najdalej idący sceptycyzm wobec wszystkich tych rewelacji.

No i nie ma żadnego znaczenia, że Aneta Krawczyk raczyła podzielić się swoją historią akurat w TVN. Nie byłoby jej tam, gdyby nie GW. Ale to szczegół.

Żeby było jasne, perspektywa posłania córki na staż do biura posła Łyżwińskiego nie budzi mojego entuzjazmu :)

A czy czegoś nauczyłem się w GW? Myślę, że tak - sprawdzania informacji.

 
At 10 grudnia, 2006 17:25, Anonymous Anonimowy said...

Badanie DNA dowiodło jednej rzeczy: Łyżwiński nie jest ojcem dziecka Anety K.

Badanie DNA nie dowiodło, że inne jej oskarżenia były nieprawdziwe: tzn. że Łyżwiński oferował jej pracę za seks i że Łyżwiński namawiał ją do spółkowania z Lepperem.

Przede wszystkim jednak badanie DNA nie dowiodło, że nieprawdziwe są oskarżenia kilkunastu innych świadków występujących w mediach (nie tylko w GW) i przesłuchiwanych przez prokuraturę.

Tyle od DNA. Porozmawiajmy o innych dowodach.

Reakcje liderów SO na oskarżenia - te chamskie żarciki, fałszywe łzy Leppera, szukanie spisków - dowiodły po raz kolejny, kto nami rządzi.

Przebieg afery dowiódł jednak głównie, jak słabi są polscy dziennikarze.

To sami dziennikarze sprowadzili tę aferę do seks-skandalu, że jeden pan zrobił dziecko jednej pani, chociaż najważniejszym zarzutem powinno być podejrzenie wykorzystywania pozycji służbowej/politycznej do molestowania seksualnego.

To sami dziennikarze strywializowali problem, pławiąc się w pikantnych szczegółach pożycia Anety K. czy cytując ”eksperckie” opinie jak zawsze anonimowych sąsiadów, że córka Anety K. podobna jest do Łyżwińskiego.

Dziennikarze zajęli się „tyłkiem” Anety K., chociaż w tym czasie mogli szukać świadków składania ofert ”praca za seks” oraz dowodów na to, że liderzy SO - w tym Lepper - był świadom istnienia takiego procederu, a być może sam go uprawiał.

Co więcej: to sami dziennikarze pozwolili sobie wmówić, że badanie DNA będzie testem na prawdziwość wszystkich zarzutów, chociaż nawet pozytywny wynik niczego istotnego by nie dowiódł (przecież Łyżwiński i Aneta K. mogli być dobrowolnymi kochankami).

Ciekaw jestem, czy teraz dziennikarze zabiorą się w końcu do roboty, by wyjaśnić tę sprawę?
Czy też przestraszą się pogróżek Leppera i położą uszy po sobie?

 
At 10 grudnia, 2006 17:57, Blogger Łukasz said...

Jasiu,
Czyli Aneta Krawczyk mogła sobie, ot tak, palnąć, że Łyżwiński jest ojcem jej dziecka? A gdy okazało się, że jednak nie - mogła lekko zarumienić się i stwierdzić: "Ups, pomyliłam się...!"?
I nie ma problemu, tak?

 
At 10 grudnia, 2006 18:18, Anonymous Anonimowy said...

@lukasz

Od początku zdawałem sobie sprawę, że Aneta K. nie jest dziewicą orleańską. Nawet GW tego nie ukrywała.

Aneta K. oskarżyła liderów SO o molestowanie, gdy zostawili ją na lodzie. Wcześniej korzystała z ich przychylności: dostała pracę, została radną Sejmiku, brylowała na imprezach SO. Aneta K. sama przyznała, że przyjęła ofertę ”pracy za seks” i wielokrotnie godziła się współżyć z politykami.

Intencje jej zeznań były więc jasne: zemsta, chęć odegrania się. Ale chęć zemsty nie przesądza, że jej zarzuty były nieprawdziwe.
Co więcej: jej zgoda na układ ”praca za seks” nie umniejsza winy liderów SO - to, że ktoś daje łapówkę, nie umniejsza winy skorumpowanego polityka.

Najwięcej wątpliwości co do zeznań Anety K. nabrałem w chwili, gdy ujrzałem ją w TVN u Sekielskiego i Morozowskiego i usłyszałem opowieści o weterynarzu, zastrzykach itp. Na miejscu TVN bym takich rewelacji na żywca nie puszczał. Ale nawet jeśli ta historia brzmi nieprawdopodobnie, nawet jeśli jest zmyślona, to nie znaczy, że cała reszta nie jest prawdą.

Na razie mamy jeden dowód. Z badania DNA wynika, że Aneta K. nie mówiła prawdy, gdy twierdziła, że Łyżwiński jest jej ojcem.
Ale na podstawie badania DNA nie sposób wyrokować, czy K. się pomyliła, zmyśliła ten jeden fakt, czy zmyśliła wszystko.
Wyjaśni to prokuratura.

To, co dla mnie jest kluczowe, to to, że Aneta K. była nagłośniejszym, ale nie jedynym świadkiem.

Media same uczyniły z niej głównego bohatera. Na swoją szkodę.

Właściwie tylko GW wyszukiwała w ostatnim tygodniu kolejnych świadków. W piątek Dziennik dorzucił jednego. Co robili inni? Zajmowali się ”tyłkiem” Anety K. i tym, czy jej dziecko jest zdaniem sąsiadów podobne do Łyżwińskiego!

To, co mnie najbardziej interesuje, to to, czy teraz media dadzą się zastraszyć Lepperowi, czy będą po kątach płakać po Anecie K., obrzucać się oskarżeniami, kto czego nie sprawdził, czego nie udowodnił?

Czy też do cholery zajmą się dziennikarstwem i coś udowodnią?

Było ten układ ”praca za seks” czy nie?

 
At 10 grudnia, 2006 18:33, Anonymous Anonimowy said...

@lukasz

Czarnecki z Samoobrony mówi, że coś mogło być na rzeczy. Dlaczego nikt go nie dopytał, co?

O to mi chodzi. Dziennikarzom ta historia wymyka się przez palce, bo ślizgają się po powierzchni.

10.12.Wrocław(PAP) - To nie media są winne "seksafery", lecz politycy, którzy powinni się zachowywać tak, aby być poza podejrzeniami - uważa eurodeputowany Samoobrony Ryszard Czarnecki, który spotkał się w niedzielę z dziennikarzami we Wrocławiu. Dodał, że poseł powinien się zachowywać i "być jak żona cezara" czyli poza wszelkimi podejrzeniami.

"Jestem za wolnością mediów. Nie jestem za zamykaniem dziennikarzy czy mediów. (...) Nie szukałbym winnych wśród dziennikarzy. Jeśli są tu winni, to wśród polityków mówił Czarnecki, pytany czy należy zamknąć "Gazetę Wyborczą" i ukarać dziennikarzy zajmujących się "seksaferą". - "Jeśli mieć do kogoś pretensje, to do polityków, którzy pozwalają sobie na niedopuszczalne zachowania. O ile oczywiście zostanie to im udowodnione. Poczekajmy na wyniki śledztwa" - dodał Czarnecki.

Wrocławski europoseł Samoobrony powiedział, że zna Leppera od 5 lat i w jego obecności nigdy nie zachowywał się dwuznacznie wobec kobiet. "Jest szarmancki wobec kobiet ale jednak zachowuje właściwy dystans" - mówił o szefie Samoobrony Czarnecki. Co do zachowanie Łyżwińskiego wobec kobiet Czarnecki powiedział, że "w bardzo specyficzny sposób traktuje kobiety". Dopytywany przez PAP co ma na myśli, Czarnecki powiedział jedynie, że Łyżwiński "nie trzyma dystansu".

Eurodeputowany zaznaczył jednak, że w całej tej sprawie wszyscy powinni zachować umiar: dziennikarze, posłowie, zwłaszcza opozycyjni, którzy "na aferze próbują zbić kapitał polityczny" oraz posłowie Samoobrony, którzy swoim zachowaniem i komentarzami "zawstydzają" Czarneckiego.

"Jestem zawstydzony komentarzami kolegów z Samoobrony. Komentarzami, które nie powinny mieć miejsca. Robienie sobie +śmichów chichów+ z tej sprawy, opowiadanie anegdot i +dowcipasów+ jest nie na miejscu" - mówił europoseł. Dodał, że naganne zachowanie powinno być ukarana, napiętnowane ale "trzeba mieć miarę" i należy zaczekać na wyniki śledztwa.

"Nie można tej sprawy zamieść pod dywan ale z osądami, karami należy poczekać do zakończenia śledztwa" - mówił Czarnecki. Według niego wyniki DNA bardzo podważają wiarygodność Anety K. ale coś mogło być na rzeczy. "Sytuacja, która miała tam miejsce nie jest - mówiąc delikatnie - modelowa" - mówił eurodeputowany. (PAP)

umw/ rod/ 16:05 06/12/10

 
At 10 grudnia, 2006 19:01, Anonymous Anonimowy said...

Psy szczekaja karawana jedzie dalej a GW jako jedynej w pazdzierniku rosla sprzedaz :]

Szczerze to mnie nie interesuje jakimi srodkami ud... lepperka i spolke byle szybko i skutecznie bo te indywidua wogole nie powinny znalesc sie w polityce , banda cfaniaczkow ktora robiac sobie z geby cholewe zalatwia swoje dlugi , procesy sadowe i inne dziwne tematy

 
At 10 grudnia, 2006 20:21, Blogger Łukasz said...

Jasiu,
Nie przesądzam czy seksafera jest już "skończona" czy nie. Podkreślam wciąż, że stałem się maksymalnie sceptyczny.

Zalecałbym też ostrożność przy cytowaniu opinii europosła Czarneckiego w tej sprawie. Tu aż na milę zalatuje wewnątrzpartyjnymi niesnaskami i sympatiami/antypatiami. Z jego wypowiedzi mniej dowiaduję sie o seksaferze, a więcej o układach sił w otoczeniu Leppera. Ale to tak na marginesie.
Seksafera - podobnie jak wcześniej rzekomi neonaziści u Wszechpolaków - stała się narzędziem uprawiania polityki w Polsce.

 
At 10 grudnia, 2006 20:41, Anonymous Anonimowy said...

@Bartosz Weglarczyk

Myślę, że w sprawie korespondenta na Białorusi to Cezary Goliński - bo o nim tu mowa - miałby zupełnie inne zdanie niż Pan. Tak więc wypadałoby, by Pan się zarumienił jak nie przymierzając przy swojej znajomości francuskiego przy "Kto zagraża Francji" (23/11/06). Przyznam, że casus Golińskiego jest znany każdemu kto choć trochę zajmuje się tematyką wschodnią.

O ludziach honoru niech mi Pan nie wyjeżdża, akurat kolegium redaktorskie GW łącznie z nadredaktorem jest ostatnie, które ma na ten temat jakiekolwiek pojęcie.

 
At 10 grudnia, 2006 21:13, Anonymous Anonimowy said...

Łukasz,
z jednym się nie mogę zgodzić: ze stwierdzeniem, że sprawa dziecka Anety K. to "ukoronowanie" całej afery.

to jest tylko wątek poboczny, który o tyle zmienia cały wydźwięk sprawy, że podważa w jakimś stopniu wiarygodność K. ale też nie we wszystkim (czego z pewnością chcieliby zainteresowani i dlaczego do takich rozmiarów rozdmuchują falsyfikację domniemanego ojcostwa), tylko wyłącznie w tym zakresie, że Aneta K. nie jest teraz pewna kto jest ojcem jej dziecka. i tylko tyle.

podnoszenie tego wątku do rangi kluczowego problemu w całej sprawie urąga wręcz zdrowemu rozsądkowi. to nie jest żadna odpowiedź na pytanie o to, czy w SO dochodziło do niemoralnych praktyk.

 
At 10 grudnia, 2006 21:51, Blogger Łukasz said...

Change,
Zgoda, wątek dziecka Anety Krawczyk pojawił się później. Ale zwróć uwagę, że jeśli ta urocza niewiasta nie za bardzo wie, kto jest ojcem jej dziecka, to jak potraktować jej opowieści o molestingu?
Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że cała ta story staje się, hmmm..., mało-miasteczkowo-przaśna... No ale poczekajmy, co się jeszcze wydarzy.

 
At 10 grudnia, 2006 22:00, Anonymous Anonimowy said...

Łukaszu - co do Czarneckiego i polityka czystego jak zona cezara...
to niech Pan poseł lepiej popatrzy sie co u jego podwładnych w regionie dolnośląskim się działo w tej materii.

a co do posłania córki do Łyżwińskiego, cieszę się, że teoretycznie byś nie posłał - tyle, że Ty córki nie masz:)

 
At 11 grudnia, 2006 09:07, Blogger orest said...

Patrze na te sprawe z boku, ze Lwowa.
Jak wygladala spawa 6.12.06?
Mamy zarzuty Anny K. o molestowaniu - zarzuty, ktory mowia malo przyjemnego o stronie moralnej liderow SO i – co tez wazne - Anny K.
O co chodzilo Annie K.? – o pieniadze. O co chodzi Annie K.? – O zemscie.
Spawa bardzo wazna dla SO – wali lawina. Jak jej wstrzymac? Dogadac sie z Anna.
Glosne zeznanie, DNA staje sie koronnym dowodem – i w laboratorium sprawa z punktu widzenia opinii publicznej sie zamyka.
Chwala spin-doctoru SO…

 
At 11 grudnia, 2006 10:18, Anonymous Anonimowy said...

Po sprawie wiemy jedno: w tej partii najlepiej czują się męty, czy to gościu z twarzą sycylijskiego alfonsa, czy to babka z 3 dzieci na ręku, których ojcostwa nawet nie jest pewna.

 
At 11 grudnia, 2006 11:05, Anonymous Anonimowy said...

"Profesjonalisci" z GW ciag dalszy..:

"Poniedziałek, 11 grudnia (06:35)

"Gazeta Wyborcza" popełniła przestępstwo podlegające bardzo surowym sankcjom - mówi "Naszemu Dziennikowi" Anna Pietraszek z Rady Etyki Mediów. Chodzi o opublikowany w weekendowym wydaniu "GW" fikcyjny wywiad z o. Tadeuszem Rydzykiem."

 
At 11 grudnia, 2006 16:54, Anonymous Anonimowy said...

@a.w.
copyrajty do "Oszoloma" ma Parandowska nie Wyborcza.
Teza, ze gw nazywala tak ludzi solidarnosci nie ma o tyle sensu, ze oszolomami po Parandowskiej rozni ludzie nazywali swoich przeciwnikow niezaleznie od ich wyznania.
Oszolomem zostal rowniez Ikonowicz.

 
At 11 grudnia, 2006 19:39, Anonymous Anonimowy said...

@ toscana,

czyżbyś pomyślała o latającym w stringach nie - asystencie Czarneckiego?

a może masz na myśli inne zboczenia działaczy Samoobrony?? ;-)

 
At 11 grudnia, 2006 21:39, Anonymous Anonimowy said...

W tym sęk, że zarówno Wyborcza jak i Dziennik obrały podobną taktykę uwiedzenia polskiej inteligencji:
jest dużo ciekawego materiału socjologicznego, interesujące refleksje na tematy ogólne - wszystko to, stosując terminologię służb specjalnych,żeby się uwiarygodnić, po czym w skrupulatnie obranym momencie walą z grubej rury nie bacząc na styl ani wiarygodność, aby tylko osiągnąć określony cel polityczny lub gospodarczy. Oczywiste dla mnie jest,że Wyborcza wielokrotnie brała udział w wielkich akcjach czarnego PR na zlecenie i za wielkie pieniądze wielkich korporacji lub banków, teraz przyszła kolej na Dziennik.
Ogłaszam quiz: dla kogo gra Dziennik?

 
At 26 grudnia, 2006 18:40, Anonymous Anonimowy said...

Olgierd napisał:"Napisali, że w Samoobronie dostaje się posady za dupę i jak na razie mamy świadków to potwierdzających, zaś badanie ojcostwa tego nie zmienia."
Pragnę poinformowac, przypomnieć, że
tak jest od niepamietnych czasów, we wszystkich branżach-zawodach, z różnym nasileniem itd. Dlaczego w SO
której członkami są Filipkołyżwińsko-anetobegerewo podobne
miałoby być inaczej?

 

Prześlij komentarz

<< Home