Kolejne wybory i zmiany rządów wiążą się oczywiście ze zmianami personalnymi niemal wszędzie . Kolejne ekipy przyzwyczajają nas do kolejnych skoków na stanowiska, już nie tylko w ministerstwach, instytucjach i spółkach skarbu państwa. Nie dziwi już nawet nikogo, że na stanowiskach w klubach sportowych dochodzi do zmian (przykłady to piłkarskie
Zagłębie Lubin i zmiana prezesa klubu oraz koszykarski
Turów Zgorzelec i także stanowisko prezesa – objął je
Piotr Waśniewski – dawny współpracownik
Grzegorza Schetyny ze
Śląska Wrocław). Oczywiście nikogo nie obchodzą kwalifikacje, działacze kolejnych partii postanawiają się sprawdzić w nowych dla siebie zawodach. Stanowiska obejmują krewni, znajomi czy po prostu koledzy patryjni. Najskuteczniejsze od lat w tym jest
PSL.
Ja od dłuższego czasu mam okazję obserwować zmiany w dolnośląskich prokuraturach. Niektóre cieszą inne bulwersują, ale to środowisko jest szczególnie upolitycznione. Szczególnie kuriozalna była ostatnio historia stanowiska szefa prokuratury apelacyjnej. Nominowany przez PiS
Mieczysław Śledź, młody, zdolny, sprawdzony w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej prokurator podpadł szybko swoim zwierzchnikom i po roku został w lutym 2007 roku zdymisjonowany (o szczegółach czytaj
tutaj). Stanowisko stracił także jego zastępca
Waldemar Kawalec. Powodem dymisji był oficjalnie konflikt z podległymi mu prokuratorami (rzeczywiście próbował zdymisjonować prokuratora okręgowego we Wrocławiu
Janusza Jarocha, który jest bratem ówczesnego senatora
PiS). Nieoficjalnie jednak mówi się, że
Śledź podpadł dwoma prowadzonymi w jego prokuraturze śledztwami – dotyczącymi
Bestcomu (poznańskiej firmy komputerowej, w której obronę zaangażował się
Nasz Dziennik) oraz
finansowaniu LPR-u (ówczesnego współkoalicjanta
PiS).
Oczywiście nie przysporzyły mu zwolenników też szybkie zmiany personalne na najważniejszych stanowiskach w dolnośląskich prokuraturach, czym przysporzył sobie wielu wrogów.
Stanowisko wrocławskiego prokuratora apelacyjnego zyskał
Robert Hernand, spadochroniarz z
Gliwic. Nie znalazł by się chyba nikt na Dolnym Śląsku kto by powiedział o nim coś dobrego.
„Zasłynął” m.in. odwołaniem przebywającego na zwolnieniu lekarskim szefa opolskiej
„okręgówki” Józefa Niekrawca. Sam też został odwołany po wyborach i zmianie na stanowisku ministra sprawiedliwości. Nowy rząd od razu zapowiadał bowiem, że będą zmiany w prokuraturach, które prowadziły
tzw. śledztw polityczne. Wtedy jednak chyba nie spodziewałem się , że będzie
„czyszczenie do spodu”. Szybko zdymisjonowany szef wydziału do zwalczania przestępczości zorganizowanej
Marek Kuczyński został dodatkowo wyrzucony z
W11 i przeniesiony do wydziału sądowego, jego starania o pracę w wydziale śledczym zostały zignorowane. Był to jeden z najlepszych śledczych jakich poznałem w czasie swojej pracy. Nikt nie stanął w jego obronie. Przychylny komentarz napisał jedyni
Marcin Rybak w (
Polska The Times)
Gazecie Wrocławskiej. Teraz pracę w
tzw. pezetach traci sam
Śledź. Także on nie dostał szansy pracy przy śledztwach i trafia do
„sądówki”. O stanowisko może się obawiać
Krzysztof Schwartz, rzecznik dwóch były prokuratorów apelacyjnych. Także on jest postrzegany jako człowiek byłej władzy. Stanowisko traci też szef Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, także uważany za dobrego prokuratora (prowadził m.in. śledztwo ws. zabójstwa 9 letniego Sebastiana w Boguszowie Gorcach). To spowodowało, że podlegli mu prokuratorzy napisali oficjalny list protestacyjny do ministerstwa, wyrażając niepokój o sytuację w polskich prokuraturach.
A zmiany idą dalej, o wielu z nich nie mówi się wcale. Fachowców zastępują swoi, bo przecież liczą się
„mierni, bierni ale wierni”, a po kolejnych wyborach kolejne zmiany ...
Etykiety: Bestcom, Grzegorz Schetyna, Janusz Jaroch, LPR, Marek Kuczyński, Mieczysław Śledź, Nasz Dziennik, Piotr Waśniewski, PiS, Śląsk Wrocław, Turów Zgorzelec, Waldemar Kawalec, Zagłębie Lubin