Jak kandydatka do PE przelicytowała
Lidia Geringer de Oedenberg najprawdopodobniej nie miała pomysłu na efektowne zakończenie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Być może dlatego zdecydowała się na wytoczenie procesu Radiu Maryja.
Poszło o leksykon Jerzego Roberta Nowaka, w którym opisuje on kandydatów do PE. O kandydatce SLD-UP felietonista napisał m.in. :
"Na pierwszym miejscu z listy SLD-UP w okręgu nr 12 (dolnośląskie, opolskie) figuruje Lidia Geringer de Odenberg, posłanka nieraz krytykowana za skrajną proniemieckość (m.in. wsławiła się zachętami do szerszego używania nazwy "Breslau")(...)Nie wyróżniała się tam niczym szczególnym, poza tym, że zarzucano jej lekkomyślne i kategoryczne zabieranie głosu w sprawach, na których się nie zna. We wrocławskich kręgach naukowych i technicznych bardzo źle przyjęto lekceważące słowa Lidii Geringer de Oedenberg, o rzekomych "nikłych" szansach Wrocławia na ulokowanie tam Europejskiego Instytutu Technologicznego".
Lidia Geringer de Oedenberg złożyła wniosek do sądu, a ten błyskawicznie wyznaczył rozprawę (błyskawiczny tryb wyborczy to swoją drogą temat na zupełnie inny wpis).
Dzisiaj Sąd Okręgowy we Wrocławiu odrzucił pozew. Sędzia Sławomir Urbaniak stwierdził, że pozew nie ma charakteru wyborczego bo ani Jerzy Robert Nowak ani Radio Maryja nie są kandydatami do PE, nie tworzą też komitetu wyborczego, ich materiału nie można więc uznać za agitację wyborczą.
Dodatkowo sędzia rozpatrzył merytorycznie wniosek i uznał, że nie ma w nich nieprawdziwych informacji, a większość dotyczy oceny pani poseł, a to jest dozwolone.
Zresztą, w dyskusji na argumenty prawne, trzeba przyznać (bliżej mi nie znana prawniczka kandydatki) nie miała żadnych szans ze świetnie przygotowaną adwokat Krystyną Kosińską, która reprezentuje Radio Maryja, Telewizję Trwam czy Lux Veritatis.
Poseł nie zgodziła się jednak z decyzją sądu. Lidia Geringer de Oedenberg zapowiedziała zaraz po procesie, że będzie apelacja. Jednak prawniczka reprezentująca poseł, cztery godziny później w rozmowie ze mną zapytała: "kiedy miała napisać odwołanie?".
Hmm, ja przy takim procesie miałbym ją napisaną od razu...
Jeśli ostatecznie apelacja wpłynie, to zostanie rozpatrzona w czasie ciszy wyborczej i żadne z mediów nie poinformuje o tym.
Swoją drogą ciekawe, że w bardzo podobnej sprawie poznański sąd uznał, że Radio Maryja ma przeprosić Tadeusza Zwiefkę, kandydata PO.
I jeszcze jeden wyborczy incydent. W ostatnich dniach w desperacki sposób ktoś próbuje zepsuć opinię o kandydacie PO Jacku Protasiewiczu (zdecydowany faworyt tych wyborów). Na jego plakatach pojawiły się plakaciki, które podważają jego wiarygodność. Nikt się jednak pod nimi nie podpisał.
Tymczasem Protasiewicz dzisiaj podsumowywał swoją kampanię: 70 spotkań z wyborcami w ponad 40 miejscowościach, udział w 12 debatach wyborczych i 30 konferencji prasowych.
Z kolei PiS pluje sobie chyba w brodę, że na pierwszym miejscu swojej listy umieścił we Wrocławiu profesora Ryszarda Legutkę (chciałem Was odesłać na jego stronę, ale hmm - mój antywirus sygnalizuje ryzyko ataku trojanem!). Kto wie czy nie wyprzedzi go w ostatniej chwili była wiceminister sprawiedliwości Beata Kempa, którą popiera Zbigniew Ziobro (niektórzy uznają to jednak za "pocałunek śmierci").
I przy tym wszystkim szkoda, że kompletnie kampanię "położył" Józef Pinior. W tych wyborach jego legenda może już nie pomóc w zwycięstwie...
Etykiety: Beata Kempa, Jacek Protasiewicz, Jerzy Robert Nowak, Józef Pinior, Krystyna Kosińska, Lidii Geringer de Oedenberg, Parlament Europejski, Radio Maryja, Ryszard Legutko, SLD UP, Sławomir Urbaniak
1 Comments:
Hehe, jeszcze ciekawszy był z punktu widzenia prawnego mecz UPR-Libertas, gdzie w czterech identycznych pozwach padł remis 2:2 :) - vide http://www.rp.pl/artykul/266075,315875.html
Prześlij komentarz
<< Home