1.8.07

(Nie)Pamięć o historii

1 sierpnia. Godzina 17.00. Centrum Wrocławia - Plac Kościuszki. Mija dokładnie 63 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Ruch jak codzień ...

Od wielu dni trwały apele na różnym szczeblu. Stańmy, uczcijmy pamięć powstańców. Nich staną tramwaje, samochody, autobusy. Niech zawyją syreny. O 17.00 na Placu Kościuszki było jak zawsze. Zawyła smętnie gdzieś jedna syrena, przejechał tramwaj, samochody jeżdżą jak zawsze, nikt nie przystanął. Pamięć o Powstaniu Warszawskim wszyscy mają gdzieś ...

Jakoś smutno mi się zrobiło...

14 Comments:

At 01 sierpnia, 2007 19:47, Blogger lukpiaf said...

apele?pierwsze slysze i w tym rzecz

 
At 01 sierpnia, 2007 21:30, Anonymous Anonimowy said...

Pinio - nawet warszawiacy de facto dopiero się uczą tego, jak wypada zachować się 1 sierpnia o godz. 17:00. Z roku na rok jest coraz lepiej - przynajmniej obserwując to na Ursynowie, gdzie przecież jest dużo ludności "napływowej" (do której sam się zaliczam). A tutaj te rany są jeszcze żywe, żywa jest pamięć - każdy "bardziej rdzenny" warszawiak zna historie o osobach z jego rodziny,którzy zginęli w Powstaniu. Ale naprawdę ciężko oczekiwać jakichś szczególnych zachowań po mieszkańcach Wrocławia czy Białegostoku. Ja sam nie wiem jak bym się zachował, gdyby chciano takim gestem uczcić np. ofiary powstań śląskich. To jednak chyba "nie moja historia". Co wcale nie znaczy, że mnie nie obchodzi...
Poza tym - niech każdy przeżywa takie rocznice, takie wydarzenia jak ostatni wypadek pielgrzymów w sposób, jaki mu odpowiada. Gesty są ważne, ale nie najważniejsze. Sam oczywiście zawsze o tej godzinie się zatrzymam. I próbuję tłumaczyć synkowi, o co chodzi. Choć póki co jeszcze mu się trochę miesza syrena z sarenką ;)

 
At 01 sierpnia, 2007 21:45, Anonymous Anonimowy said...

muszę powiedzieć (nawet określając się jako konserwatysta i sympatyk...hm..prawicy), że denerwuje mnie "komercjalizowanie" martyrologii
nie chcę budowy tożsamości narodowej w oparciu o beznadziejny i straczeńcy zryw, który NIKOMU nie przyniósł nic dobrego
poza tym jako mieszkaniec innego regionu Polski PW nie jest faktycznie moją historią w sensie emocjonalnej więzi
nie chcę żeby ktoś mnie zmuszał, aby coś tak kontrowersyjnego było dla mnie ważnym wyznacznikiem polskości

 
At 01 sierpnia, 2007 22:30, Anonymous Anonimowy said...

Data ważna dla całej Polski, ale pozwólmy czcić ją samym warszawiakom.

 
At 02 sierpnia, 2007 00:48, Anonymous Anonimowy said...

A ja zawsze piszę "powstanie warwszawkie" tak samo jak "powstanie listopadowe", "powstanie styczniowe" czy też "powstania śląskie". Płyta Lao Che nie wzbudziła u mnie zachwytu, a kampania reklamowa "Umierali w Słońcu" mnie swoją bezrefleksyjnością poraziła.

Nie chcę rozpoczynać kolejnej dyskusji na temat sensowności powstania. Zdaję sobie sprawę z dramatu i tragizmu. Nie potrafię jednak pogodzić się z myślą, że zginęli tam przede wszystkim cywile. W ruinach domów, ogniu i masowych egzekucjach zginęło około 200 tysięcy osób, 50 tysięcy trafiło do obozów koncentracyjnych, a 150 tysięcy wysłano na roboty przymusowe do Rzeszy. Powstańcy wybrali walkę i byli gotowi ponieść ofiarę. Poszli na samobójczą śmierć z pełną świadomością. Ale czy całe miasto było gotowe umierać w imię... ?

 
At 02 sierpnia, 2007 06:16, Blogger pinio said...

all: oczywiscie, że to czy ktoś uczci w taki lub inny sposób PW lub nie uczci go wcale zależy tylko od niego. Nikt nikomu nie może nic narzucić bo byłoby to żałosne. Ktoś mi powiedział niedawno - czemu my we Wrocławiu mamy czcić powstanie w Warszawie skoro od nas wywożono cegły na odbudowę stolicy. Można i tak...
Moje pierwsze refleksje na temat Godziny W były wczoraj jednak takie a nie inne. Rozczarowanie. Ale później wieczorem refleksja, że rzeczywiscie trudno oczekiwać by cała Polska czciła w sposób "spektakularny" wybuch Powstania. Co do aspektu historycznego. Oczywiscie, że Powstanie nie było warte tylu ofiar. Tradycyjnie my Polacy rzucaliśmy się z szablami na czołgi czy jak ktoś woli z pistoletami na działka przeciwpancerne. Dużo czytałem na ten temat i wydaje mi się, że PW było dużym błędem. Ale czy nie ocenialibyśmy go inaczej gdyby Armia Radziecka wkroczyła szybciej, gdyby zezwoliła na lądowanie brytyjskich samolotów ze zrzutami, gdyby dotarli do Warszawy partyzanci z innych części kraju. teraz to tylko gdybanie ...

meehau:
a mnie się płyta Lao Che podoba 8-)

Lukpiaf - bez urazy - ale jak nie słyszałeś o apelach to musisz żyć gdzieś na Obczyźnie.

 
At 02 sierpnia, 2007 08:42, Anonymous Anonimowy said...

Celebrujmy sukcesy, a nie porażki. Powstanie warszawskie było porażką, dlatego właśnie, że nie było zaplecza politycznego i dyplomatycznego, które wymusiłoby wsparcie z zewnątrz. Kolejne pokolenia powinny uczyć się, że działanie, które przynosi pozytywny efekt jest wartościowe, a nie ofiara dla ofiary. A wczoraj usłyszane w Polskim Radiu fragmenty kazania o mesjanistycznym wymiarze powstania (porównywanie z ofiarą na krzyżu) to już mocne nadużycie.

 
At 02 sierpnia, 2007 09:03, Blogger pinio said...

polenta:
ale przecież nie chodzi o celebrowanie a o uczczenie pamięci. A co do mesjanistycznego wymiaru, no cóż.... w końcu jesteśmy według niektórych Chrystusem narodów ...

 
At 02 sierpnia, 2007 11:33, Anonymous Anonimowy said...

no właśnie... co to znaczy chrystusem narodów? co to za bzdurna kalka? w miedzyczasie trafiłem na komentarz JKM o rocznicy powstania, z którym się z grubsza zgadzam:
http://korwin-mikke.blog.onet.pl/index.html?id=238167049

 
At 02 sierpnia, 2007 12:08, Blogger pinio said...

anonim:
polenta. Ciekawa sugestia JKM. Wszcząć śledztwo ws. inicjatorów Powstania Warszawskiego. Paragraf się pewnie znajdzie, chętny do prowadzenia ? Wąpię. Chociaż czemu nie, IPN ? Że bzdura ? Większość opinii JKM, to moim zdaniem bzdura.

 
At 02 sierpnia, 2007 12:58, Anonymous Anonimowy said...

Zauważ, że JKM nie przesądza o winie lub niewinności. To co dla mnie ważne w jego poście to dysproporcja pomiędzy świętowaniem powstania warszawskiego, które było porażką, a sukcesami.

 
At 02 sierpnia, 2007 13:30, Blogger pinio said...

polenta:
coś tam jednak świętujemy - 8 maja (wcześniej 9), 11 listopada, Bitwa pod Warszawą, Monte Cassino (też jednak wygraliśmy), remis z Anglikami na Webmbley...

 
At 03 sierpnia, 2007 09:28, Anonymous Anonimowy said...

ponieważ nie traktujesz poważnie argumentów JKM (w sumie nie wiem dlaczego bo nie przedstawiłeś żadnych argumentów za tym, że opowiada bzdury) to polecam zapoznanie się z poniższym materiałem:
http://portalwiedzy.onet.pl/4869,7455,1350647,1,czasopisma.html

 
At 03 sierpnia, 2007 11:11, Blogger pinio said...

polenta:
link chyba niekompletny

A o poglądach JKM mówiłem w kontekście kilkunastu ostatnich lat ...

 

Prześlij komentarz

<< Home