18.7.08

Budrewicz o Pistoriusie: zderzenie niejednej poprawności

Oscar Pistorius nie pobiegnie indywidualnie na 400 metrów na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie, ale może jeszcze pobiec w sztafecie.

Ten "człowiek o sztucznych nogach" wprawia sportowy świat w coraz większe zakłopotanie.
Do tartanowej i rekotranowej bieżni, sztucznego wywoływania ciąży u zawodniczek, przetaczania krwi, dodał "nowość": zmianę ludzkiego ciała – a to już coś zupełnie innego niż najbardziej opływowy kostium pływaka.
Ludzkie względy, którymi kierowały się władze sportowe dopuszczając biegacza z RPA do konkurencji z pełnosprawnymi są jasne, ale decyzja ta rodzi wiele trudnych do przewidzenia problemów.
Nie wiadomo w ogóle, czy sztuczne nogi są przeszkodą, czy nie podlegającą zmęczeniu technologiczną pomocą. Nie wiadomo też czy – jak kiedyś Niemiecka Republika Demokratyczna – nie znajdzie się kraj (kandydaci są), który pragnąc medali zacznie chirurgicznie poprawiać sobie zawodników.

Teraz wszyscy (raczej) chcieliby, żeby Pistorius nie wystąpił.
Ale zderza się tu się niejedna poprawność. To jednak inwalida, biały z rasistowskiej jeszcze niedawno Republiki Południowej Afryki, w dodatku biegający na dystansie zdominowanym przez dziesięciolecia przez Czarnych (choć w ostatnich latach najlepszy na świecie - Amerykanin - jest Biały).

Trudno nawet wyobrazić sobie ile trudów i upokorzeń musiał przejść ten 29-letni zawodnik, żeby osiągnąć światowy poziom i ile razy go zniechęcano. Może dlatego odpowiada swoim oponentom: jeśli ktoś uważa, ze protezach biega się lepiej, to niech je założy i spróbuje.
Leszek Budrewicz